2×15 płyt roku 2015: ŚWIAT
Najkrótsze wpisy w roku kończy się najdłużej. Ten był pod każdym względem wyjątkowo wymagający. Oto ostatnie podsumowanie na Polifonii – płyty zagraniczne w dwóch kategoriach. W obrębie kategorii kolejność alfabetyczna, wybór tak nieprzypadkowy, jak tylko się udało. Kolejnych 10-20 płyt wartych zapamiętania płyt można by dorzucić bez większego trudu.
1. NAJLEPSZE Z NAJLEPSZYCH
COURTNEY BARNETT Sometimes I Sit and Think and Sometimes I Just Sit, Marathon link
BJÖRK Vulnicura, One Little Indian link
FLOATING POINTS Elaenia, Pluto link
HELEN The Original Faces, Kranky link
HIEROGLYPHIC BEING & JITU AHN-SAHM-BUHL We Are Not the First, RVNG Intl link
JULIA HOLTER Have You In My Wilderness, Domino link
KENDRICK LAMAR To Pimp a Butterfly, Top Dawg link
LIL UGLY MANE Oblivion Access, self release link
JOANNA NEWSOM Divers, Drag City link
JIM O’ROURKE Simple Songs, Drag City link
ONEOHTRIX POINT NEVER Garden of Delete, Warp link
MATANA ROBERTS Coin Coin Chapter Three: River Run Thee, Constellation link
COLIN STETSON & SARAH NEUFELD Never Were the Way She Was, Constellation link
SUFJAN STEVENS Carrie & Lowell, Asthmatic Kitty link
KAMASI WASHINGTON The Epic, Brainfeeder link
2. NAJLEPSZE
JOSHUA ABRAMS Magnetoception, Eremite
AFRICA EXPRESS PRESENTS Terry Riley’s In C Mali, Transgressive link
OREN AMBARCHI Live Knots, PAN
TOM CARTER Long Time Underground, Three Lobed
CHASSOL Big Sun, Tricatel link
DUNGEN Allas sak, Smalltown Supersound link
EEK Kahraba, Nashazphone link
HELM Olympic Mess, PAN
LAKKER Tundra, R&S link
MIND OVER MIRRORS The Voice Calling, Immune
THE NECKS Vertigo, ReR link
NEW MONUMENTS Long Pig, Bocian link
PROTOMARTYR The Agent Intellect, Hardly Art link
SONGHOY BLUES Music in Exile, Transgressive link
TIMBRE Sun & Moon, self release link
Komentarze
Podsuwam nowy Amorphis i Godsmack z pozdrowieniami.
Zastanawiam się dlaczego we wszelakich rocznych podsumowaniach muzycznych zauważa się przede wszystkim „artystów”, którzy w zasadzie grać ani śpiewać porządnie nie potrafią. Pańska lista, poza kilkoma wyjątkami, to płyty muzyków, za których proces twórczy i wykonawczy robią komputery, gitarzyści przewracają się o progi na gitarze, a wokalistki, zamiast śpiewać, piszczą jak myszy w połogu. Czy płyt muzyków, którzy mają coś do powiedzenia i potrafią grać i śpiewać krytycy już nie słuchają? Czy im gorzej i łatwiej, tym lepiej?
Ambarchi, The Necks, Joshua Abrams, Tom Carter, New Monuments, Kendric Lamar, Colin Stetson – faktycznie kiepscy instrumentaliści za których proces twórczy robią komputery
@Robert Majewski –> W noworocznej atmosferze nie będę ironizował na temat tej twardej oceny. Przyjąłem: Kamasi Washington i Colin Stetson nie potrafią grać na saksofonie, Joanna Newsom śpiewać, Sufjan Stevens pisać piosenek czy aranżować, Kendrick Lamar nie potrafi rapować, a proces wykonawczy za Jima O’Rourke’a wykonuje oczywiście jego komputer. Rozstańmy się w pokoju – tutaj znajdzie Pan biegłych technicznie instrumentalistów w nowym superskładzie: http://wieko-art.pl/#!zespol/ – a ponieważ to dokładny rewers tego, o czym zwykle piszę (a słuchać muszę w ciągu roku także takich rzeczy), wnioskuję, że być może Panu się spodoba. Najlepszego.
@Bartek Chaciński -> Napisałem „poza kilkoma wyjątkami”. Wymienił je Pan.
Próbował Pan być zabawny z tym Wiekiem? Co Pan, jesteśmy w podobnym wieku ;), z tym, że w moim słucham chłopaków i dziewczyn, którzy nie męczą się (i słuchaczy) uprawianiem muzyki. Dobrego odbioru! Przykład pierwszy z brzegu… https://www.youtube.com/watch?v=MBAJP-3ebDA
Hm, wymieniłem? Dobrze, ale to były pierwsze z brzegu. Pogadamy o indolencji Bjork, nieświeżości przywróconego Afryce wykonania „In C” Rileya (https://www.youtube.com/watch?v=_FXQ68ZkWVw)? A może o tym, który z sidemanów od Hieroglyphic Being potyka się o swój instrument: Shazhad Ismaily? Mqrshall Allen? A może Elliott Levin? Ciekawa byłaby historia Joshuy Abramsa jako muzycznego dyletanta, w końcu przeszedł na prymitywny instrument ngoni. Chrostphe Chassol, absolwent Berklee, znanej świątyni nieudaczników? Don Dietrich czy C. Spencer Yeh z New Monuments, bo grają hałaśliwie? Zareagowałem, widzi Pan, bo wyjątkowo nie lubię zarzucania komuś braku umiejętności a priori.
Snarky Puppy? W porządku, ale wolę już Jaga Jazzist z orkiestrą, granie technicznie znakomite, a przy okazji lepsze tematy. Nie mówiąc o Kamasim Washingtonie. Polecam zeszłoroczną listę z Angles 9 i Fire! Orchestra: http://polifonia.blog.polityka.pl/2014/12/31/2×14-plyt-roku-2014-swiat/.
@Bartek Chaciński: „słucham chłopaków i dziewczyn, którzy nie męczą się (i słuchaczy) uprawianiem muzyki” – no właśnie, takie samo podejście ma większość ludzi słuchających gniotów z radia. A prawdziwy artyzm nie raz okupiony jest ciężka pracą, nie wspominając o tym, że często najlepsze rzeczy powstają w wyniku walki (czy to z różnymi przeciwnościami czy z własnymi emocjami) lub są okraszone sporą warstwą „brudu”. Ładnie i sterylnie może być w klasyce, w innych gatunkach często wcale nie są to zalety.
Natomiast muzyka, która nie zmusza słuchacza do żadnego percepcyjnego wysiłku to w najlepszym wypadku muzyka tła.
PS. Świat i technologia idzie do przodu – drewno i metal to już dziś nie jedyne narzędzia, dzięki którym można dać upust kreatywności.
@Bartek Chaciński -> Na końcówce Pańskiego wpisu nawet uch można ucho zawiesić 🙂 Nie mniej, zadając sobie trud przesłuchiwania podsumowań rocznych, w tym i Pana, przekonuje się, że w gruncie rzeczy to muzyka nudna jak flaki z olejem, oparta na trwających wieczność ostinatach melodyczno-rytmicznych, free-improwizacjach (udających wielką sztukę) i prymitywizmie harmonicznym, któremu przyprawia się gębę świeżości. Ja wiem, de gustibus… itd. A tyle ukazuje się kapitalnych nagrań, na których grają i śpiewają jak ta lala, i to wcale nie na starą modłę – a choćby i nawet, to na pewno nie jak się Panu z Wiekiem wydaje ;). Przykładów oszczędzę Panu, bo przecież sroce spod ogona Pan nie wypadł. Pozdrowienia noworoczne. Do usłyszenia i przeczytania!
@yasshyio -> dałem przykład (Pańskim zdaniem) gniota w poprzednim poście do Pana BCh. Gratuluję! 🙂 Nie chciałem Pana zmuszać do intelektualnego wysiłku, przepraszam… 😉
Zdaje się, że był jakiś wpis Bartka poświęcony reedycjom w 2015 roku. Myślę, że warto uzupełnić go o tę pozycję: http://www.discogs.com/Catherine-Ribeiro-Alpes-Int%C3%A9grale-Des-Albums-Originaux-1969-1980-9-CD/release/7654091
Właśnie powoli zmierza do mnie i niedługo nastąpi upojenie tym wydawnictwem. Mogę to napisać w ciemno, bo część płyt z tego boxu CD znam ze skopiowanych albumów winylowych.
Kto nie zna Catherine, ten trąba!
kto nie umieścił albumu The Chemical Brothers – Born In The Echoes (EMI) w najlepszych a.d. 2015 ten trąba! 😉
niejeden realizator dźwięku otworzyłby usta na dobroć produkcji tych tracków. GO! 😉
https://www.youtube.com/watch?v=mdpyqCytJr8
Ktokolwiek krytykuje umiejętności Colina Stetsona jest albo głuchy albo głupi.
Or both….
To ja pozwolę sobie to tutaj zostawić 🙂
http://mynameisaks.com/muzyczny-alfabet-2015-swiat/