Lawiny miłości
Pierwsza płyta The Avalanches to był mini-max w dobrym stylu: minimum oczekiwań, maksymalnie udany efekt. Na pierwszym albumie Australijczyków, wydanym na przełomie wieków, jeszcze w prehistorycznych czasach starej „Machiny” (jest gdzieś w Skanach na FB tamta spóźniona wtedy recenzja), dziś już klasycznym, dużo było głównie sampli i kapitalnych pomysłów na ich wykorzystanie. Na drugim, oczekiwanym […]