Zwycięski polski wrzesień [podsumowanie dwóch tygodni]

We wrześniu nadrabiamy całe wakacje – a w tym roku ma to szczególne znaczenie, bo festiwale wrześniowe: Inne Brzmienia, Up To Date czy trwająca w ten weekend Ephemera pozwalają sobie zrekompensować brak wakacyjnych imprez na wolnym powietrzu. Pod względem liczby premier było też dość obficie, a działy się również zupełnie inne rzeczy, więc ponownie podsumowuję od razu dwa tygodnie na Polifonii. Dla tych, którzy może coś zgubili. Albo – przy tej liczbie wydarzeń – zdążyli o czymś zapomnieć. 

Pierwszy poniedziałek – jeszcze sierpniowy – wypełniła lista premier płytowych września

W ubiegły wtorek był 1 września, nie obyło się zatem bez nowej Hańby. Opowieść o tym, jak z miejsca wygraliśmy II wojną światową, okazuje się bardziej ponura niż można się było spodziewać. Pisałem o tym również w głównym grzbiecie POLITYKI. 

W środę grana była znakomita muzyka z Ameryki Łacińskiej, czyli nowe płyty kolumbijskiego Meridian Brothers i brazylijskiego Sarine. Wyszła też POLITYKA z moim tekstem o wyrzucaniu „Murzyna” ze słownika – i co to ma wspólnego z Baldwinem, a co z Beyonce. Przy okazji jednak mogłem napisać o mojej ostatniej obsesji, czyli literaturze Octavii Butler przekładanej na język muzyki przez Nicole Mitchell.

W czwartek pisałem o muzycznych dokumentach na rozpoczęcie Millennium Docs Against Gravity.  Szczególne zainteresowanie mógł wzbudzić temat filmowej rywalizacji Quebo i Molesty. I z wpisu dowiecie się, który z tych dwóch filmów warto obejrzeć.  

W piątek poza cotygodniową listą premier było o płycie Pin Park. Ich koncert z festiwalu Up To Date linkuję raz jeszcze powyżej. To był również dzień pogrzebu Marii Janion (dla wielu muzyków również bardzo ważna postać) – fragmenty pożegnań można usłyszeć w naszym podkaście. I dzień ogłoszenia efektów akcji Międzynarodowego Czytania. Pełną listę lektur znajdziecie tutaj. Po jej prezentacji grała – ciężko i mocno – grupa Lotto. A później puszczałem płyty jako support przed duetem Szydłowska/Nogaś. Set był niejako przedłużeniem duchowym tamtego tekstu ze środy. Dziękuję zgromadzonej widowni za wyrozumiałość.  

W kolejny poniedziałek (czyli ten ostatni) nie mogłem się nadziwić, że tak chwalę projekt Thor & Friends kierowany przez Thora Harrisa. Te wszystkie komentarze, że albumy 3 i 4 są bardziej satysfakcjonujące niż ostatni album Swans, naprawdę nie są na wyrost. Do tego słówko o albumie Tangents, no i o serialu Wychowane przez wilki. Może nie najwybitniejszym, ale ostatnio w tej dziedzinie nie mieliśmy dużego wyboru. A – i jeszcze słówko o nowej płycie Billa Callahana, która zwyczajowo bardzo porządna – NPR w środę wrzucił do sieci promocyjny koncert online. 

We wtorek pisałem o najnowszym trzypłytowym (i zasadniczo trzyutworowym!) albumie Matmos, który jest czymś w rodzaju muzyki na 99 muzyków, tyle że nigdy wszyscy nie grają razem.   

W środę pisałem z kolei o dyptyku Taco Hemingwaya. Jarmark i Europa. Tylu wyrazów współczucia dawno nie zebrałem. Ale świadczą też one o niesłabnącym zainteresowaniu Taco, który – choć coraz mocniej krytykowany – ciągle podnosi ludziom ciśnienie. I to współczucie dodatkowo jeszcze napędza statystyki.  

W czwartek opisywałem pierwszy album nowego duetu Clinamen. Bardzo dobre dwa tygodnie dla polskiej muzyki, co zresztą potwierdził wpis z piątku: 

W piątek skończyłem, opisując nowe Błoto. Was też prawdopodobnie – jak napisał jeden z moich znajomych twitterowiczów – wciągnie. Mam już na oku coś, co powinno tę tezę o zwycięskim polskim wrześniu potwierdzić, ale nie dziś, bo mijające dwa tygodnie były już wystarczająco pracowite. Warto się przebić przez to, co było opisywane – ewentualnie odpocząć przy nowym albumie Jonathana Fitoussiego Plein soleil, który polecam. Weekend też jeszcze słoneczny, jak w tytule tej eleganckiej i różnorodnej brzmieniowo elektronicznej płyty, więc można gdzieś wyjść zamiast siedzieć przy głośnikach.