Zmiany, zmiany, zmiany

Wczoraj byłem na pierwszym koncercie jazzowym po paromiesięcznej przerwie (kilka innych całkiem przyjemnie oglądało się online) i pewnie jeszcze do tego wrócę, ale ważne jest też to, że byłem zarazem w nowym klubie. W podziemiach, pod drogim hotelem, w centrum Warszawy – nie wiem, czy to przetrwa, bo lokalizacyjnie robi wrażenie jak kiedyś pierwsza siedziba Jazzgotu: przyczółku improwizacji w budynku, gdzie wszystko jest tak poukładane, że nie ma miejsca na impro. Ale będę z ciekawością obserwować – nazywa się to Jassmine i ma mocarstwowe plany, a cały pierwszy weekend działalności, ten najbliższy, ma już wyprzedany. Od razu pomyślałem sobie o smutnym zdjęciu pustego The Village Vanguard, które widziałem w „New York Timesie”. Ukazał się tam właśnie obszerny tekst o amerykańskich klubach jazzowych na skraju upadku – na razie streamują koncerty i lobbują w Kongresie. A to chyba nie jest kraj, gdzie dają pieniądze za piękne archiwalne zdjęcia Johna Coltrane’a. Historia jest dla klubu jak ładny płaszcz – mówi właścicielka The Village Vanguard Deborah Gordon – ale przed niczym cię nie ochroni. Coś się kończy, coś się zaczyna. Jedyna pewna rzecz w dzisiejszym świecie to zmiana.       

A propos tej zmiany. Przygotowując te wszystkie zestawienia premier, mam świadomość, ile też nowości płytowych ukazuje się co tydzień Ale kiedy album waszego ulubionego artysty był naprawdę nowy? Członkowie duetu Clinamen, Krzysztof „Freeze” Ostrowski i Jakub Ziołek, niespecjalnie się z jakimś nowatorstwem obnoszą, pisząc po prostu, że materiał powstawał niemal dwa lata z uwagi na brak jakiejkolwiek presji oraz zobowiązania z innymi projektami muzycznymi. Ale tak naprawdę jest to jednak spotkanie z nowym. Także dlatego, że obserwujemy chronologicznie zmieniające się pomysły dwóch znakomitych muzyków, reprezentujących dotąd nieco inne estetyki. 

Całe to doświadczenie sprowadza Ziołka jeszcze mocniej na pole elektroniki, na którym od lat sprawnie operuje Freeze, a tego drugiego przeciąga na pole piosenki. Bo większość utworów na płycie zatytułowanej The Tropisms of Spring to kompozycje wokalno-instrumentalne. Z otwarciem w postaci nieco Sylvianowskiej Agory, zanurzonej w płynnym świecie dźwięków (też trochę David Sylvian, może też Hassell), a później z estetyką wokalowych partii zahaczającą wręcz o Björk w . Ciągle z wyraźnym piętnem starszych produkcji Ziołka. Końcówka przynosi odniesienia do bossa novy (z samplem z Antônia Carlosa Jobima w Atraves). A Longe to jeden z najładniejszych i najbardziej melancholijnych utworów w wokalnym wykonaniu Ziołka, który natychmiast każe sobie przypomnieć My Only Child w jego wersji na płycie Starej Rzeki.   

Zmiana jest w tym wypadku bardziej ewolucją niż rewolucją. Także zamglona, pełna melancholii stylistyka nagrań na tej płycie okrywa elementy, które gdzieś już się w działaniach obu muzyków pojawiały. Bartosz Nowicki słusznie wypatruje w tej fuzji cech charakterystycznych dla estetyki elektronicznej sprzed dwóch dekad, ale zarazem nie mogłoby to powstać wtedy – narzędzia bardzo się zmieniły, komputer przestał być obowiązkowym sercem systemu, fetyszem jest bardziej analogowy szum niż cyfrowy glitch. To dobre czasy dla muzyków wychowanych na krautrocku, starej, kosmicznej psychodelii, którą podać można w pozbawionej ograniczeń formie brzmieniowej. To dobre czasy dla swobodnych fuzji, co potwierdza Debaixo – chyba najciekawszy muzycznie utwór na płycie, o znów swobodnie przelewającej się, improwizowanej strukturze (z solem Jędrzeja Łagodzińskiego), wchodzący na zupełnie nowe terytorium. Z kolei Perto przynosi kontrastowo pogodną, choć cały czas zanurzoną w melancholii muzykę z miarowym beatem, odniesieniami do minimalizmu i środkowego King Crimson. I koresponduje ciekawie z ostatnimi nagraniami Alamedy. A jazz? Od dawna już dość arbitralnie decydujemy, co nim jest: Electronics are really free jazz drums and voice is really a cool jazz trumpet. Or not. You decide – piszą autorzy płyty na Bandcampie. 

Plastyczna, niebanalna, pobudzająca wyobraźnię płyta pokazująca żywotność różnych muzycznych estetyk, które podlegają zmianie, transformacji. Jak z tym klubem. Dobrze, że powstała. 

CLINAMEN (OSTROWSKI & ZIOŁEK) The Tropisms of Spring, Brutality Garden 2020, 8/10