Słucham: ||ALA|MEDA||, BIG|BRAVE, Elephant9, Lucy Rose

Dziś wybór kilku ciekawych wydawnictw z ostatniego piątku. Najwyraźniej mamy tydzień znaku „|”. Nawet bez sięgania po nową płytę FUJI​|​|​|​|​|​|​|​|​|​|​TY (a warto po Mmm sięgnąć) będzie tego sporo. W poniższym zestawie aż dwie: ||ALA|MEDA|| oraz  BIG|BRAVE. Ale nie zostały tu dobrane pod kątem zapisu. Raczej już klimatu. Album tej pierwszej grupy, Spectra 02, zamyka drugą fazę operacji wytwórni Brutality Garden, jak czytamy w opisie. Że cała wytwórnia interesuje się brzmieniami tanecznymi świata otwartego na kraje Południa – o tym już pisywałem. W wypadku Alamedy 5, dziś występującej pod szyldem ||ALA|MEDA||, oznacza to największą zmianę paradygmatu. I najtrudniejsze zadanie, bo trzeba sprząc ten taneczny azymut i syntetyczne brzmienia z pracą żywego kolektywu. To, co pozostaje wspólne, to na pewno baza: praca perkusistów Jacka Buhla i Rafała Iwańskiego. Wychodzi więc z tej fuzji muzyka bardzo gęsta rytmicznie i fakturalnie. Dość też zagęszczona w sferze pomysłów – warto dać drugą i trzecią szansę tej niedługiej płycie, tym bardziej że mamy tu poza stałą piątką (ta najciekawiej brzmi w końcowym Murmurze) wspaniałe momenty z udziałem gości. Jest fenomenalny Marek Pospieszalski w Dom os z partią saksofonu, która momentami pobrzmiewa frazą tak oryginalną, że wydaje się nagrywana i odtwarzana wspak. I Phelimuncasi z RPA w Um’khonto, południowoafrykańska marka nurtu gqom, krótko po własnej płycie Izigqinamba. A wreszcie znany z opisywanego tu składu SKI swrcfx. Klimat gorącego Południa tu dominuje, momentami takiż entuzjazm. Fajnie, że zespół nawiązuje międzynarodowe koneksje, bo powinien od dawna funkcjonować w globalnym obiegu.   

Na płycie BIG|BRAVE A Chaos of Flowers (Thrill Jockey) atmosfera jest zdecydowanie bardziej ponura, a tempa średnie i wolne. Gdyby trafił na nią jakiś słuchacz Fire! (czy Fire! Orchestra), rozpoznałby tu podobne figury rytmiczne – taki funeralny groove pojawia się już w Not Speaking of the Ways, na końcu zresztą ten utwór przynosi też skojarzenia wokalne z orkiestrą Gustafssona. Jak na możliwości wątłego składu Robin Wattie, Matthieu Ball i Tasy Hudson tworzą tu potężną ścianę dźwięku, choć zarazem minimalistyczną, niedaleko już od SunnO)))) – ale jednak w piosenkowej dyscyplinie. A gdy w pojedynczych utworach pojawiają się Marisa Anderson i Tashi Dorji (gitary) oraz wszędobylski Patrick Shiroishi, robi się jeszcze ciekawiej. Nie kupuję każdej muzyki, która uderza od pierwszej chwili skrajnymi, duszącymi się przesterami, ale gdy słucham Moonset, wyprowadzającego szalejące przestery stopniowo, z surowej, bluesowej partii Anderson, to jestem zdecydowanie za. Poza tym przekonuje mnie liryzm partii Wattie i nastrój, jaki buduje trio z Montrealu na tej najnowszej płycie. 

Ståle Storløkken, Nikolai Hængsle Eilertsen i Torstein Lofthus dogęściliby z pewnością brzmienie powyższej płyty, ale mieli do zagospodarowania własną. Mythical River (Rune Grammofon) norweskiego tria Elephant9 to płyta numer siedem w ich dyskografii i choćby z tego powodu wydaje się pozycją dla kolekcjonerów. Nie oferuje też – jak to obrzeże rocka progresywnego i jazz rocka – jakiegoś łatwego wejścia. Ale spędziłem przy ich albumie w tym tygodniu chyba najwięcej czasu. Rzecz przynosi mnóstwo wciągającego rytmicznie grania i organowych lub syntezatorowych melodii Storløkkena, do którego mam słabość nie od dziś. Nie da się ukryć, że Elephant9 to współczesna – i pozbawiona kilku wad oryginału, na pewno nie tak bombastyczna – odpowiedź na Emerson, Lake & Palmer. Muzycy odebrali lekcję fusion, potrafią też – jak to Skandynawowie – operować liryką. To bardzo angażująca muzyka, ale jeśli szukacie piosenek, to proponuję sobie odpuścić i przejść do kolejnej. 

Na koniec zostawiłem sobie najbardziej popową płytę w zestawie, This Ain’t the Way You Go Out (Communion) Lucy Rose. I najlepsze ostatnio „pierwsze zdanie” na płycie w postaci riffu fortepianowego w Light as Grass, konkurencyjne wobec Stay with Me Through the Night Fabiany Palladino. Mająca już na koncie spory dorobek Rose jest (też) brytyjską wokalistką, autorką i multiinstrumentalistką, która z pozycji folkowych przesuwa się na soulowe, cały czas pozostając w kręgu piosenek nieco retro, choć doprawionych współczesną produkcją. Nowoczesny jest też eklektyzm, który sprawia, że teoretycznie proste utwory – jak Could You Help Me – potrafią nagle morfować w zupełnie nową postać, w tym wypadku rockową. Muzycznie dzieje się tu więcej na pewno niż na nowym albumie Taylor Swift, pomaga w tym jako producent Kwes (współpracował m.in. z Solange, Samphą, Tirzah, no i z Brodką), ale momentami pewnie zbyt nieoczywiste to, żeby autorkę łatwo zaszufladkować i sprzedać w algorytmicznych polecajkach. Dorzucam zatem w niealgorytmicznej.