Płyty roku 2012 – Polska
Pisałem już o tym, że ofertę mieliśmy w minionym roku szeroką. Coraz trudniej odróżnić polskich od światowych. I nie chodzi tylko o poziom. Suaves Figures jest niepolskie w 50 proc., tres.b – w 2/3, z kolei my 2/3 mieliśmy w PRSZR. Nawet R.U.T.A. ma zagranicznych gości. Międzynarodowe z założenia jest Pure Phase Ensemble. Paula i Karol też ciągle w formie jak gdyby nietutejszej, przynajmniej jeśli chodzi o swój gatunek. Czy perkusistę Tomasza Krakowiaka (świetna płyta „Moulins”) klasyfikować TU czy TAM? Bo światowy Zemler to na pewno tu, okolice Kopy Cwila. Poziom światowy reprezentuje Plum, ale jeszcze większe wrażenie zrobiło na mnie bezkompromisowe BNNT.
Tylko w dziedzinie hauntologiczno-basowych poszukiwań jakoś sobie nie radzimy – za to musiał się wziąć weteran Wojt3k Kucharczyk jako The Complainer, nagrywając jedną z najlepszych płyt w karierze. Podobna rzecz (jeśli chodzi o klasę płyty) przydarzyła się Maciejowi Werkowi. Nieźle idzie nam za to nowe fusion (Niechęć, Jazzpospolita raz i dwa). Trzyma się Mazolewski, choć nie przebił samego siebie sprzed roku i dwóch. Masecki też – co uznaję po wielokrotnym przesłuchaniu jego płyty z Bachem – był w tym roku po prostu ładny. Świetnie poszło też formacji UL/KR, niewiele zabrakło do pierwszej dwunastki. Jeszcze mniej niezwykle zdolnemu triu Kamp!. Zupełnie blisko był The Phantom. Kayax wrócił do gry produkcjami Skubasa i Loco Star. Igor Pudło sprawdził się jako współkurator na Sacrum Profanum (choć bałem się zderzenia estetyki Ninja Tune i polskich kompozytorów), ale też jako autor kolejnej płyty solowej. Hey nie zaskoczył – trzymał poziom. Zaskoczyły za to Prenty ciekawą improwizowaną płytą między gatunkami. Wspomniana już R.U.T.A. kontynuowała swoją ostrą chłopską ruchawkę, przy okazji dając świetne koncerty. A oficyna Bołt 0 wydawanie płyt z serii poświęconej Studiu Eksperymentalnemu Polskiego Radia, z dobrym skutkiem – czego błyskotliwym przypadkiem był DJ Lenar.
Miałem okazję przesłuchać także cenne polskie reedycje: te z GAD Records (Milian, Ptaszyn) i te z Requiem (choćby Rafael i Damian). I zachwycić się pięknymi krajowymi wydaniami winylowymi (Teielte, en2ak, X-NAVI:ET). Zebrałem również rekordową na tym blogu liczbę komentarzy za recenzję Marii Peszek, zarazem rekordowo dużo negatywnych, ale do końca roku dotrwałem przy swoim i już kombinuję, czy nie dałoby się do tej sytuacji podebrać fragment: nawet jeśli idę ciemną doliną, zła się nie ulęknę i nie kleknę.
Pod koniec roku zaskoczyły Ola Rzepka i Ola Bilińska. Jak przed rokiem zachwycał Wacław Zimpel, zarówno jako członek kwartetu Ircha Mikołaja Trzaski, jak i współautor specjalnego poetycko-muzycznego projektu Zimpel/Miłobędzka. Trofea za nadaktywność i więcej niż jedną udaną płytę w roku należą się Małym Instrumentom i Piotrowi Kurkowi. Większość z tych albumów stale opisywałem na Polifonii, dla stałych Czytelników bloga lista ulubionych spośród najlepszych zamieszczona poniżej nie będzie więc pewnie żadnym zaskoczeniem.
12 płyt roku 2012: polskie nagrania
Babadag – Babadag (Lado ABC) blog (a w druku w środę)
The Complainer – Saint Tinnitus Is My Leader (Mik.Musik)
DJ Lenar – Re:PRES (Bôłt Records) blog
Ircha – Zikaron-Lefanay (Kilogram) blog
Małe Instrumenty – Chemia i fizyka (Obuh) blog | papier
Marcin Masecki – Die Kunst der Fuge (Lado ABC) blog
Maria Peszek – Jezus Maria Peszek (Mystic) blog
Pianohooligan – Experiment: Penderecki (Decca) blog
R.U.T.A. – Na uschod (Karrot Kommando) blog | papier
Suaves Figures – Nouveaux Gymnastes (Sangoplasmo) blog
tres.b – 40 Winks of Courage (EMI) blog
Zimpel/Miłobędzka – Tyle tego ty (Fundacja Malta)
Komentarze
Znienawidziłbym Cię Bartek, gdybyś „zła się uląkł” pod wpływem innych wypowiedzi (w tym mojej), które stonowały Twoją szczególnie pozytywną recenzję ostatniej płyty PESZKÓWNY 🙂 Oczywiście daleki też jestem od bezsensownego zacietrzewiania się w jakichś poglądach, ale muszę przyznać, po pewnym czasie, że faktycznie najnowsza płyta córy naszego wielkiego aktora może się podobać, w taki czy inny sposób. Gdzieś tam czytałem i słyszałem PESZKÓWNY ostatnie wypowiedzi, i wydaje się mi, że chyba czytała z zapartym tchem Twoją recenzję wraz z wszystkimi tutaj komentarzami. O ile wówczas oceniłem tę płytę gdzieś „5”, tak teraz, bym ocenił na „7”. Pomimo tego, wciąż uważam, że gdyby ta dziewczyna miała klasę i miała poukładane w łbie, to nie udzielałaby wywiadu w mediach na temat swoich problemów psychicznych, kuracji i wpływie tego wszystkiego na jej muzykę. Był to strzał w stopę i mnie przynajmniej, bardzo tym rozczarowała, bo myślałem, ze dziewczyna, po dobrym liceum we Wrocławiu, ma więcej klasy jako artystka. Jeśli chodzi o moją ogólną ocenę polskiej muzyki, tworzonej / wydawanej w tych bardziej eksperymentalno-industrialnym kontekście, to, niestety, ale ten rok jest kolejnym słabym rokiem w tym zakresie. Dawno takiej biedy nie było. Brak przykuwajacych debiutów, a te które się pojawiły (np. BIONULOR), to moim zdaniem stanowią trzecią jesli nie czwartą ligę europejska, nie mówiąc o świecie. Marazm, indolencja i jakiś bezwład panuje w Polsce od ładnych paru lat. Nie widzę w najbliższych latach perspektyw na zmianę tego stanu rzeczy. Zdecydowanie lepiej wyglada sprawa archiwaliów, głównie dzięki Łukaszowi Pawlakowi. Pozwolę sobie na małą autorekalmę, bo przecież nakładem IMPULSÓW STETOSKOPU ukazał się box z 6 x CD-R z archiwalnymi nagraniami znanego Totartowca, Pawła „PAULUS” MAZURA. Nagrania z lat 1984-1989, z zapisem takich koncertów, jak ten pamiętny z 1986 roku TOTART/HIENA i wiele, wiele innych. Co w jakiś sposób też dowodzi, ze naprawdę nie ma interesujących, młodych zasobów w Polsce, nad którymi potencjalni wydawcy mogliby się pochylić.
Należy pamiętać o tak znakomitych płytach z 2012 roku jak NOIKO -„Honey” (ETALABEL), jak i albumu samego szefa tego polskiego labela Grzegorza Bojanka – „Remaining Sounds” – materiał wydany w USA w Dynamophone:
http://dynamophone.com/eta-carinae-grzegorz-bojanek/
A 4 grudnia ukazała się płyta duetu Bojanek & Michalowski – „As Far As It Seems (Ohm Resistance – słynny nowojorski label). I materiał już uplasował się na 34 miejscu na 50 w zestawieniu Darla Records:
http://darla.com/index.php?fuseaction=item_cat.ecom_superitem_detail&item_cat_id=41337
Warto odnotować bardzo ciekawy i intrygujący debiutancki album duetu z Wrocławia – Sultan Hagavik – „9 Symphonies”.
A także płyty takich artystów jak Krzysztof Zimmerman – „Waiting for an answer” (Few Quiet People), Bardzo dobry Bionulor – „Erik”, Ireneusz Socha – „Polin” (Mathka), RSS BOYS z Mik Musik, znakomity album ORANŻADY – „Once Upon A Train” – nagrany w Rogalowie u Wojcka Czerna czy z końca roku projekt AN MOKU -„Mononocle” z ETALABEL. Z pewnością światowa liga 🙂
pozdrawiam!
Czołem! dziękuję bardzo i w ogóle! 🙂 Ja tylko krótko – jak czytam/słyszę, że nie ma w Polsce młodych interesujących zasobów, nieważne w jakiej dziedzinie, to się denerwuję. Bo są, trzeba się tylko nad nimi odpowiednio dokładnie pochylić! 😉 To był świetny rok dla polskiej muzyki, jest szansa, że #13 będzie przełomowy. A archiwalia są ciekawą i niezwyklę potrzebną kwestią, ale mnie interesuje przyszłość. I dlatego serdecznie pozdrawiam! W.
Skoro i tak dużo wymieniłeś przed toplistą, to może dorzucę jeszcze kilka moim zdaniem wartych wymienienia – Frozen Bird bo to jeden z najoryginalniejszych pomysłów na piosenki w kraju (choć płyta nie dorównała koncertom); RSS Boys bo to elektronika na co najmniej europejskim poziomie; Alte Zachen bo jakby to wyszło np w Drag City to wszyscy by się jarali; Innercity Ensemble – bo jednak to nowe na rodzimym poletku i przekonujące podejście do muzyki improwizowanej.
Bardzo chętnie więc zapoznam się z takowymi Wojciechu. Daj namiary do nich.
Jak zwykle trudno wymienić wszystkich i rzeczywiście udało mi się zapomnieć o paru artystach, którzy bardzo mi się podobali. Płyty Bojanka i Michałowskiego w ogóle jeszcze nie znam, mam też oczywiście parę rzeczy, na które w grudniu naprawdę nie starczyło czasu. Więc jeszcze pewnie wrócę tutaj do nagrań z 2012. Dzięki za komentarze.
Wojtek , PopUp ( Piotrek ?) zgadzam sie z Wami. Zwlaszcza z tym co napisal PopUp o Alte Zachen
PopUp = Piotrek, tak. A jak w tym roku wyjdzie Wovoka to Raphaelowi trzeba będzie dać Paszport 😉
„Alte Zachen bo jakby to wyszło np w Drag City to wszyscy by się jarali”
-> bez przesady – The Jewish Monkeys, The Klezmonauts, Burocracia Cósmica i pewnie parę innych składów tzadikowych w tych rejonach już było. Tematy klezmerskie to jak rock progresywny w radiowej Trójce 😉
@Rafał – UL/KR, Bangeliz, RSS B0YS, Lutto Lento, Rosiński. Wiekowo lekko powyżej dwudziestki. Mówię już o ludziach sprawdzonych w boju, innych będę rekomendował za chwilę. I mam nadzieję, że inni koledzy mogą podać po chociaż 2 swoje inne typy. Zresztą jakby nie było – czy jest możliwe, żeby jakiekolwiek nowe pokolenie wchodzące w dorosłe życie nie miało swoich wybitnych przedstawicieli? Ja naprawdę mam dość mówienia o tym, że kiedyś to było fajnie. Było, niebywale fajnie, wspaniale, ale teraz nie musi być gorzej i nie jest, trzeba tylko w inny sposób tego szukać, wymaga to też większego wysiłku niż zachwyty nad już uznanymi twórcami. Jakby ktoś pytał, to ja jestem 1969, jak to Bartek ładnie określił „weteran”, a jednak młodzieży się nie boję ani trochę 😉
Dziwi mnie brak UL/KR w topie. Ciężko mi w tej chwili przypomnieć sobie jakąś polską płytę, która mogła by z nią konkurować, mimo że to to tylko epka. Chociaż widzę, że sporo jeszcze do poznania. Zgadzam się też, że Innercity Ensemble zasługuje przynajmniej na wzmiankę
@Wojciech – doceniam Twoją chęć zwrócenia uwagi na młodsze pokolenie tzw. niezależnych wykonawców. Ja w swoim lapidarnie prostym podsumowaniu ubiegłego roku zwróciłem uwagę, jakiego obszaru stylistycznego ono dotyczy. Trochę mamy chyba różne wyobrażenie o muzyce, o której wspomniałem. Rzeczywiście, jedynie Wrocławianinem LUTTO LENTO, którego znałem wczesniej, mógłbym się zainteresować ze względu na profil artystyczny, i rzeczywiście, gdybym miał od biedy wskazywać na pozytywne akcenty w polskiej muzyce eksperymentalno-industrialnej, to on byłby gdzieś tam w czubie. Ale co do reszty, jednak jest to nieco inna bajka, o którą mi chodziło, choć przyznam, że Rosińskiego w ogóle nie znam, i moze on akurat reprezentuje inną muzykę. Pozostali, hmmm, ja po prostu innej muzyki słucham, i to nie jest mój profil. A gdyby ktoś sie na siłę pytał, czy mi w ogóle taka muzyka się podoba, to odpowiedziałbym, że nie. Nie odmawiam jednak nikomu prawa w promowaniu tego typu wykonawców, ja w każdym razie ja nie zdecydowałbym się na to. Daleki też jestem od pisania, że kiedys było fajnie, tzn kiedy w Polsce było fajnie? Na festiwalu jarocińskim w 84 czy 85? I wierz mi, ja bardzo chciałbym „promowac” polskich wykonawców, tymi skromnymi środkami, którymi dysponuje. Po za tym, o jakiej my tu promocji mówimy, skoro ja sie specjalizuje w niskolimitowanych kasetach lub CD-R, moze czasem CD? Poza tym, ja nie prowadze zadnej kampanii reklamowej czy agitacyjnej. Samo wydanie czegoś, nie jest dla mnie jednoznaczne z promowaniem. Ale nawet jesli przyjmiemy, że kazde publikacje muzyczne mają charakter promocyjny, to staram się wydawać pieniądze na coś, co uważam za ponadprzeciętne, a nie słabe lub przeciętne, ale za to polskie. Sorry, ale ja nie prowadze działalności narodowej, która jest nastawiona na popularyzację polskiej muzyki niezależnej, bez względu na jej jakość artystyczną. Kieruje się zupełnie innymi priorytetami. Mimo to, z wielkim zadowoleniem chciałbym poznawać polskich młodych twórców eksperymentalnych, którzy byliby ponadprzeciętni, i którymi mógłbym sie śmiało pochwalić w taki czy inny sposób zaprzyjaźnionym ludziom z Japonii, USA czy w Skandynawii.
@Rafał – mi naprawdę nie musisz tego tłumaczyć, jak wygląda wydawanie muzyki w naszym kraju. Robię to od prawie 20 lat. A to że industrial słabo u młodzieży stoi? Dziwi Cię to? Mnie nie. Są pewne style totalnie związane z czasem powstania i taki to jest właśnie styl. Eksperymetalność można różnie rozumieć – dla niektórych moje najbardziej popowe płyty są pełną awangardą, dla innych żenadą mejnstrimową. I jednego mianownika tutaj nigdy nie będzie. Poza tym mnie kompletnie nie interesują podziały stylistyczne. I wszystkim takie podejście polecam, wręcz je promuję, bo bez tego nie dostrzeżemy co się nowego za rogiem kryje.
Prywatnie uważam płytę UL/KR za najlepszą polską od czasu „Historii podwodnej” Lecha Janerki, tekstowo i muzycznie. I co, nie mogę tak uważać? I naprawdę nie ważne, że Błażej jest moim kolegą, nauczyłem się obiektywności.
jeszcze co do industrialu, postindustrialu etc – nie wiem czy zauważyłeś, że wielu dziennikarzy i blogerów, w PL i nie tylko, zauważyło wzmagające się zainteresowanie „taką” muzyką, wręcz modę na takie brzmienie, co znaczy że również wśród młodzieży. Więc nie zdziw się, jeśli nagle zaleje Cię fala takich produkcji, czy się to komu podoba czy nie. I być może będzie też tam coś naprawdę dobrego. Ale ja powtórzę po raz któryś – czekam na nowe, to znaczy zupełnie NOWE i #13 pachnie mi przełomem, już teraz.
@Wojciech – ale ja tobie nie tłumacze, jak wyglada wydawanie muzyki w Polsce, tylko przybliżyłem ci, jaka jest moja motywacja w tego typu przedsięwzięciu. Poza tym, mi nie chodzi o to, by młodzież w Polsce nagle oszalała na punkcie industrialu czy czegos tam innego. Być może mówiac o „młodych twórcach”, nie byłem wystarczajaco precyzyjny. Miałem na myśli „NOWYCH”. Wiek dla mnie nie stanowi żadnej przeszkody. Poza tym, nie chcę znów wchodzić w jakies niekonczace sie znów dyskusje, co jest industrialem, a co nie. Uznajmy prosze, że nie mówimy tu o modzie na industrial, tylko o suwerennym gatunku, który obecnie nie ma wiele wspólnego z koncepcjami THROBBING GRISTLE czy CABARET VOLTAIRE. OK? Przyjmijmy, ze „industrial”, to zakres stylistyczny od tego, co robi MERZBOW, po dorobek Francisco LOPEZA, jak również takie mutacje gatunkowe, jak noise (ambient)-free folk. Ja nie szukam tez wspólnego mianownika dla „eksperymentu”, ani nie interesują mnie podziały gatunkowe. Zupełnie, jak ciebie. Różnica między nami polega na tym, że dla mnie „eksperyment” ma ścisły zwiazek z tym, co nazywa się potocznie awangardą, lub przynajmniej ma pewne przyczynowo-skutkowe załozenia estetyczne wyrosłe z tejze awangardy. Dla mnie eksperymentem nie jest to, ze ktoś łaczy disco polo z jazzem, co nie oznacza, ze kogoś pozbawiam prawa myślenia o „eksperymencie” w takich kategoriach. Choćbym nie wiem, jak dokładne okulary nałożył na nos, i choćbym nie wiem, jak blisko ‚to coś nowego” stanęłoby mi przed oczami, to ja nigdy nie kupię „tej nowości”, jeśli nie usłyszę w niej tego, co zagotuje moje żyły. To jest dla mnie priorytet dla „nowosci”, a to, że ja akurat jestem takim człowiekiem, który ideologicznie i estetycznie zwykle odrzuca muzykę mającą jakikowliek zwiazek z sztuką klasyczną/popową/typową/tradycyjna etc., kosztem tej, która wyrosła z wszelkich antymuzycznych przesłanek, to nie jest kwestią świadomego zamykania się na wspomniane gatunki, tylko jest to kwestia takiej, a nie innej wrażliwości. Możesz uważać na temat UL/KR co tylko uwazasz. Nigdzie nie napisałem, ze pozbawiam kogoś prawa w decydowaniu, co dla niego jest wartościowe, a co nie. Nie wiem zatem, skąd u ciebie ta narracja, w której insynuujesz mi, ze nie powinienes uwazac UL/KR za swój jakis tam ulubiony zespół, album… Mi ta muzyka, teksty nie odpowiadaja, i nic na to nie poradze, choćbym nie wiem ile pozytywnych opinii na ich temat przeczytał.
Ja nie zauważyłem jakiegos nagłego zainteresowania industrialem, postindustrialem etc. A tym bardziej mody. A zalewanie wydawnictwami z tego nurtu towarzyszy mi od 20 lat, a od 10 lat szczególnie, co jest oczywiste w ostatnim okresie, gdy wszystko jest tanie w produkcji, wydawaniu i dystrybucji wydawnictw muzycznych. Jeśli twoje przepowiednie się sprawdzą, to OK, płakać z tego powodu nie będę przecież 🙂 Ja jednak jestem bardziej powsciagliwy w takim hurraoptymiźmie dotyczącym perspektyw rozwoju wartyościowych zjawisk oghólnie w muzyce, nie tylko w muzyce eksperymentalnej czy industrialnej.
„polskiej muzyce eksperymentalno-industrialnej” – myślę, że taka ciekawa muzyka nie będzie powstawać, bo czasy się zmieniły. Ja sam pisałem parokrotnie do powrotu do estetyki industrianej, brzmień tamtego okresu (np. Andy Stott czy nawet podopieczni Mik.musik jak niejaki Paweł Pesel), ale jest to już kompletnie inna muzyka. Także eksperyment z jakim mieliśmy do czynienia 20 lat temu obecnie jest po prostu bez sensu, bo już nie jest żadnym eksperymentem, a stylizacją (a stylizacje to osobny temat, szczególnie w kontekscie słynnej „Retromanii” Reynoldsa). Podobnie jak z końcem muzyki EAI i free-improv, o czym trochę wspomniałem w moim podsumowaniu – ta muzyka potrzebuje nowych pomysłów i odejścia od typowych kreacji.
I właśnie dlatego uważam, że rok 2012 był dobry dla muzyki – po pojawiły się nagrania, które poszukują nowego i nie są to pozycje eksperymentalne w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Poszukiwanie jest nie tylko w sferze brzmieniowej, ale formalnej, na styku gatunków i stylistyk (najprostszym tego przykładem jest Bach Maseckiego, który przez większość dziennikarzy został niezrozumiany i kompletnie odcięty od poprzednich nagrań tego pianisty, a moim zdaniem to jest konsekwentny rozwój jego myśli muzycznej, a nie pojedynczy wybryk). To, że nic ciekawego się nie dzieje w „polskiej muzyce eksperymentalno-industrialnej” mimo wszystko uważam za zdrowy objaw ;). Byłem ostatnio na imprezie, która prezentowała tradycyjnie rozumianą ścieżką eksperymentalną – http://www.polmic.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1992%3Aaudiowizualny-pokaz-qfantomq-we-wrocawiu&catid=2%3Aaktualnoci&Itemid=1&lang=pl – i to była zgroza ;/
@Daniel – Ja nigdzie nie napisałem, że oczekuję jakiegokolwiek powrotu do wybranej stylistyki sprzed 20 czy 50 lat. Ja nie mogę wyjść z podziwu, że słowo industrial wywołuje odruch Pawłowa, i każdy od razu ma przed oczami przełom lat 70. i 80. z TG, SPK etc. na czele. Poza tym, każdy eksperyment i każda stylizacja (cokolwiek ma to oznaczać w kontekście tworzenia ciekawej muzyki) ma sens, dopóki twórca robi to w interesujący sposób. Dodatkowo, ja nie użyłem terminu „eksperyment” z błogim przeświadczeniem, że będę oczekiwał rewolucyjnych zjawisk w muzyce. Był ten termin użyty bardziej, jako wskazanie przeze mnie tego, o jaki zakres stylistyczny mi chodzi. Tak, jak mówi się o awangardzie w kontekście projektów z lat 80., 90. czy 00., a co, jak wiadomo awangardą już dawno nie jest. Ja nie wiem, czego muzyka potrzebuje, ale wiem, czego ja oczekuje. NOWE POMYSŁY? Zgoda, ale ja nowe pomysły nie kojarzę z z eksperymentem typu: połączenie klasycznego jazzu z disco lat 90., tylko dlatego, by sprawdzić, co wyjdzie z połaczenia dwóch gatunków, które mnie nigdy nie interesowały. Sfera bruityzmu daje tak szeroką paletę rozwiazań formalnych, że w przeciwieństwie właśnie do konkretnych / tradycyjnych gatunków muzycznych, pozwala twórcom z talentem, pomysłem i odwagą odnalezienie swojego języka wypowiedzi muzycznej. I nikt tu nie mówi o zdobywaniu nowej Ameryki, stylizacjach czy innych bzdurach, kojarząc industrial jedynie z TG czy SPK.
A co do Maseckiego. Dla mnie tego typu muzyka wykracza poza okręg moich zainteresowań. Być może w obrębie jakichś „ciekawostek dropsa” muzyki kameralnej i innych przejawów nekro-klasycyzmu, ma to jakąs tam wartośc, ale ja ciągle pisałem o innym kręgu zainteresowań i innej „rodzinie” muzycznej.
Dobrze. To niech się ludzie z innych poletek teraz wypowiedzą, bo dyskusja w takim stylu nie ma szans na konstruktywność, kręcić się będzie w kółko. Przydałby się ktoś w miarę obiektywny i nie uwiązany.
Nie odmówię sobie tylko na koniec powtórzyć – #13 będzie przełomowy, czy się to niektórym podoba czy nie! 🙂
A co byłoby konstruktywne? Gdybym chciał się tobie przypodobac i pochwalił jak genialna muzyka powstaje w Polsce?
@Rafal Kochan
wlasnie sformulowanie z Twojego wpisu powyzej: „Chocbym nie wiem jak dokladnie okulary nalozyl na nos i chocbym nie wiem, jak blisko „to cos nowego” staneloby mi przed oczami, to ja nigdy nie kupie „tej nowosci”, jesli nie uslysze w niej tego, co zagotuje moje zyly”.
Tadeusz Kantor w swoich zapiskach dosc czesto w zblizony sposob odbieral rzeczywistoc, ktora przelotnie pozniej powtarzal na scenie, na plotnie…ulotnosc sztuki i jej „nie-muzealnosc”, ot, chocby jak u innego mego tworcy, ktorego doceniam szczegolnie, czyli Christiana Boltanskiego.
Tak tez wygladaja moje preferencje, czyli moj sposob odbioru muzyki, ktorej slucham.
Czy dawnie bylo lepiej? Nie, inaczej. Rocznik pozny 50 jestem, czyli Pankow, Laibach, Killing Joke, Ministry, Front 242, Nitzer Ebb….pare formacji, ktore mi utkwily.
Z Polski docieraly do mnie w koncu lat 80 jakies tam materialy z trojmiejskiej formacji Totart a takze wydawnictwa plytowe. Cos tam importowala Malgorzata Kubiak do Szwecji
http://www.myspace.com/malgakubiak …. i na tym chyba sie skonczylo.
Na temat polskiej tworczosci muzycznej nic praktycznie nie wiem – no, coz jak dotychczas nic nie „zagotowalo mojej krwi” 🙂
Pozdrawiam, ozzy (Göteborg)
PS A slucham do utraty tchu az w domu sciany drza….Jacka White´a i Alabama Shakes
@Ozzy – Bo Kantor wielkim artystą był i jest. I nie dlatego, że był odważny kilakdziesiąt lat temu, ale dlatego że, pomimo odkrywczości, swojej sztuce implikował niesamowite pokłady różnorodnych emocji, kulturowych artefaktów, doświadczenia, filozoficznych przemyśleń. I to jest clue sztuki, a nie pseudointeklektualna żonglerka pojęciami, że coś już było, że muzyka czy sztuka MUSI / POWINNA / POTRZEBUJE etc. Nic nie powinno, i nic nie musi… To, że od kilkudziesięciu lat grajdołek, szczególnie w sferze polskiej muzyki, jest nieistotny na mapie europejskiej czy swiatowej muzyki, ma swoje oczywiste przyczyny i skutki, i daleko dalej one wykraczają, niż stricte niby wadliwy system promocji czy reklamy. Jest to jednak już wiwisekcyjny temat na inny czas do długiego omówienia.
Gdyby młodzi/nowi, i nie tylko tacy, polscy muzycy/kompozytorzy/projekty muzyczne choćby 30% z tej energii/magii/temperamentu/zaanagazowania, które mieli KANTOR, BEREŚ i wielu innych z lat 60., potrafili/chcieli wyeksponowac w swojej muzyce, to juz dla mnie byłby sukces i przyczyna do bicia brawo.
@ Wojciech Kucharczyk
Oczywiście, że w polskiej muzyce jest coraz ciekawiej i mamy coraz więcej do zaoferowania sobie i światu, bez kompleksów, bez naśladownictwa, budujemy coraz bardziej własny, a przez to bardziej uniwersalny język… Ukazuje się coraz więcej interesujących płyt, jest coraz więcej sensownych labeli… A jeśli komuś jeszcze czegoś w tej mozaice brakuje – niech sam tę lukę zapełni. Bądźmy kreatywni! 😉 Tak : przyszłość!!!
@ Bartek Chaciński
@ Bartek Chaciński
Szkoda, że do tej dwunastki 2012 nie mogło wejść jeszcze kilka tytułów… 😉
Ale dlaczego nikt nie wspomina płyty Mai Kleszcz i Incarnations? Chyba tegoroczna 🙂
@Rafal Kochan
pod Twymi refleksjami moge sie podpisac – z racji, ze to jest Polifonia a nie Polikonia, nie bede zajmowac miejsca w nie tej sprawie.Mam zwyczaj robienia zapiskow z moich lektur i nazbieralo sie kilkanasie chinskich ( w obwolucie tekstylnej )notatnikow a kazdy po 200 kartek. A dzisiaj, jakim dziwnym trafem, znalzlem w jednym z nich mala karteczke z zapisem po niemiecku:” Kantor is der wichtigaste Bezug in meiner Arbeit. Beuys und Warhol sind vielleicht so etwas wie die Grossväter, aber Kantor wäre der Vater” (Christian Boltanski). Piekny teskt, nie potrzebuje tlumaczyc.
Milego odpoczynku w te dni,
ozzy
Jeśli komukolwiek zależy na tym, by wiedzieć jaki jest aktualny stan muzyki, np. w Polsce, musi siłą rzeczy poznawać opinie różnych ludzi, nie tylko tych, którzy są spolegliwi i poprawni politycznie w swoich osądach. Jesli tak ma to wszystko wyglądać, że zbiera się ekipa wzajemnej adoracji i poklepuje sie wzajemnie po plecach na każdym kroku, to wszelki obraz danego zjawiska się zaciera, a ludzie żyją w błogiej głupocie i niedoinformowaniu. Dlatego cieszę się, że Bartek inicjuje swoimi wpisami pewną platformę do dyskusji o stanie polskiej muzyki, i stara się to robić, dywersyfikując swoje preferencje muzyczne. Nikt, nigdy nie był i nie jest muzycznym omnibusem, czy jakąś inną alfą i omegą w danych dziedzinach muzycznych. Każdy ma swoje główne kierunki zainteresowań i jakieś „opryski”, którym poświęca relatywnie mniej czasu. Idealnym byłoby, gdyby ci ludzie wymieniali swoimi spostrzeżeniami publicznie, starając się przy tym szczerzy, i wydobywali z siebie jak najwięcej wniosków, kosztem nic nie znaczących, powierzchownych, zabarwionych skrajnie emocjonalnym nastawianiem pół-zdań. Nie oczekuje tego, ze jakis Daniel, Wojtek czy inny Czesiu wywoła u mnie miłość do jakiegoś Maseckiego czy innego Rosińskiego, ale chciałbym przynajmniej coś mądrego poczytać o tej „innej” dla mnie muzyce, jej fenomenie, wyjatkowości. Bo być może to jest tak naprawdę bolączką właściwej promocji „dobrej” muzyki i utwierdzaniem nawyków w powierzchownym postrzeganiu muzyki.
@ Loci – dziękuję
@ Rafał – założ bloga i tam lej swe frustracje. wydawało mi się, że akurat forum na blogu Bartka jest miejscem głębszego wglądu i kultury konwersacji. Swoimi postami odganiasz stąd tych, ktorzy mogliby coś ciekawego powiedzieć. A kto wie, może Ty także dowiedziałbyś się czegoś?
Nie wiem, czy jeszcze tutaj zaglądnę, bo mnie więcej spodziewam się, jaki będzie następny post.
Do usłyszenia zatem.
@ Bartek – jeszcze raz dziękuję za moją i mikową obecność w tym zestawieniu, obiecuję że i ja i MIK nie zawiedziemy w tym roku, może nawet do przełomu się skromnie dołożymy. Pozdrawiam!
Ten rok uważam za bardzo interesujący. Pozwolę sobię wymienić kilka osób i pomysłów ważnych dla mnie w tym roku. Wojtek Kucharczyk po kilku płytach zbyt dla mnie awangardowych (hehe) wrócił na całego i w nastoroju, który bardziej mi pasuje. I jest to powrót z Mikiem, jeszcze bardziej sekretnym… i już jest dobrze. A jeśli zapowiedzi się spełnią będzie jeszcze ciekawiej, na pewno posłucham i życzę tego. Piotr Kurek, który nie bardzo interesował mnie jako Ślepcy, ani z późniejszymi projektami, od czasu wydania pierwszej kasetki robi na mnie nieustająco pozywtywne wrażenie. Do tego jest słuchany i pozytywnie komentowany poza (przynajmniej na tych stronach, które przeglądam). Sangoplasmo jest najfajniejszym zjawiskiem i pomysłem od niepamiętam kiedy, dla mnie bardzo ważne, bo bardzo lubię kasety. A Bocian kręci się po całym świecie. Kuba Ziołek robi dla mnie rzeczy niesamowicie interesujące. A jego projekty, które najbardziej mi podchodzą przede mną. Czekam na Starą Rzekę i T’ien Lai. Bartek Kujawski wydał „oficjalnie” jedną rzecz, tradycyjnie bardzo fajną. Marcin Masecki zagrał tego Bacha tak, że chce się tego słuchać. I wszystko co robi wokół tego pomysłu, bardzo mi się podoba. Czas na herbatę. Mam wreszcie Wszaniec i The Kurws. Ale są dalej Pinkpunki na swoim od lat wysokim poziomie. Jest Niwea, której mogę słuchać, skoro nie chcę używać. Ogólnie wydaje mi się, że pojawia się więcej interesujących dźwięków i pomysłów tutaj dla mnie. Jest wreszcie wiele portali o muzyce, które mogę i chcę czytać. I robią one dużo dobrych rzeczy. Sklepów, w których mogę kupić muzykę, która w danym momencie mnie interesuje. Słyszałem w tym roku dużo dobrych koncertów, przede wszystkim ludzi przed którymi jeszcze wszystko, bo oni jakby dopiero na początku. To dobra wróżba. Teraz 2013!
@ Daniel Brożek w temacie Alte Zachen – akurat ich muzyka jest niespecjalnie klezmerska, a jeśli tak gra sugerowana przez Ciebie konkurencja http://www.youtube.com/watch?v=If1KhM3ECRo, http://www.youtube.com/watch?v=Z6mGtAYG5l8, to utwierdzam się w poglądzie, że jakby ich wydało np Drag City, to byłby hit (w dobrym słowa znaczeniu).
@ Rafał Kochan i lament nad marnością polskiego grajdołka – zdumiewające, jak niezależnie od tematu, który Bartek „inicjuje”, powtarzasz, że obecnie nie tworzy się, nie prezentuje ani nie dyskutuje o niczym, co cię interesuje, ergo o niczym, co jest wartościowe. Piszesz „każdy eksperyment i każda stylizacja (cokolwiek ma to oznaczać w kontekście tworzenia ciekawej muzyki) ma sens, dopóki twórca robi to w interesujący sposób”, a po chwili dodajesz odnośnie Maseckiego, że „tego typu muzyka wykracza poza okręg moich zainteresowań” i sugerujesz, że w Twoim kręgu nie ma ona wartości. Masz swoją estetykę i filozofię, które uważasz za właściwe dla muzyki, w porządku, ale w praktyce sprowadzasz pole wartościowego eksperymentu do tego, który spełnia Twoje, osobiście mocno sprezycowane oczekiwania. Przypomniał mi się zarzut Romneya wobec Obamy (w czasie jednej z jesiennych debat), że USA mają obecnie mniej okrętów wojennych niż w czasie I wojny światowej, ergo bezpieczeństwo Stanów jest zagrożone. „Koni i bagnetów też mamy mniej” – odpowiedział mu Obama. No właśnie. Pokolenie obecnych 20- czy 30-latków gra muzykę, która odpowiada w ich sposób na świat, który ich otacza, a nie ten sprzed 30 lat; za pomocą narzędzi i technologii, które są im teraz bliskie i/lub dla nich pociągające. Sam nie jestem bezkrytycznym fanem aktualnego pejzażu, jest w nim sporo banału albo otwierania dawno otwartych drzwi, a wielu rzeczy, które zanikły, mi brakuje. Ale są też rzeczy doskonałe i pełne „energii/magii/temperamentu/zaanagażowania” (i to argumentujemy na co dzień i wcale nie potrzebujemy się powtarzać tutaj). A poza tym, ten pejzaż jest taki, jaki jest, nieprzypadkiem. Jest rok 2013, potyczki konne, na bagnety albo nawet na miecze można sobie pooglądać przy okazji świąt narodowych.
W pełni się zgadzam z Wojtkiem Kucharczykiem 🙂 Pozdrawiam!
@ Wojciech – A kogo ja odganiam? I co nazywasz frustracją? Namowę do tego, by dzielić sie swoimi szczerymi spostrzezeniami? A jakie ma znaczenie, gdzie przebiega dyskusja z różnymi poglądami, u mnie, na Bartka forum czy jeszcze gdzieindziej?
Grzecznie spytam: A gdzie Babu Król? I jego „Sted”. Gdzie Lao Che?
Rozumiem, że nie przysłali gratisów?
@KK –> Grzecznie odpowiem na grzeczniejszą część pytania: 1. Mam problem ze Stachurą; 2. Lao Che podobało mi się bardziej parę lat temu, w tym roku ciekawszy był jak dla mnie „Pirx” Krojca.
@ Bartek – Nie wierze, że az tak bardzo poezja Stachury zaważyła w ocenie całości muzyki 🙂 Ja musze sie przyznac, że … eeehhh, lepiej nie bede dalej pisac, bo wyjdzie, ze jestem frustratem… No ale, co do LAO CHE, to nie byłbym na Twoim miejscu tak ostentacyjnie w ocenie. Ktoś moze Ci zaraz wygarnąć, ze jesteś frustratem 🙂
Trzech Kroli, czyli Medrcow ( polecam poemat T.S.Eliota, The Journey of the Magi)
_______________
wszyscy bezmala na Rafala Kochana a cisza nad wpisem KK?
uczcie sie od Gospodarza, mlodzi ludzie
ozzy
Ponieważ byłem w dawnych niby to dobrych czasach i jestem teraz z mojej perspektywy wyglądało to tak , że ostatnie 12 miesięcy to nie był żaden marazm był to bardzo dobry okres dla polskich wydawnictw i wykonawców i to na poziomie kultury alternatywnej : Sangoplasmo ,wszystkie koncerty Anny Zaradny w tym te w małych kameralnych miejscach jak Piktogram które przyciągały tłumy ludzi ( porównywalne frekwencyjnie z „dawnymi dobrymi czasami” w stylu Kinoteatru Tecza ) czy ten w Komunie Warszawa , koncerty Piotrka Kurka, Evening Deaf. Idea Krzyska Wasika z Monotype Rec na imprezy Strefy z których część była trafiona a część nie ale sam pomysł i w istocie odświeżenie CSW godne pochwały ( ktos pamięta tyle cyklicznych imprez w tym roku jak zrobił to Krzysiek , może pod koniec lat 90 tych hip hopowcy mieli takie zagęszczenie w Remoncie ) „Festiwal” Transwizje chyba aż trzy edycje i tłumy jakich ja nigdy nie widziałem w CSW. Michał Borek, Kazio Staszewski i Daniel Radke którzy wbrew festiwalowemu szaleństwu ciągną trzy niewielkie ale hiperaktywne kluby. Młoda ekipa Glissanda którzy dwoją się i troją , na festiwalowych panelach i własnych imprezach, Brutaż w Eufemii-.Weterani ( Facial Index, Tarzani ) i młodzież w jednym miejscu .Imprezy jak Records Store Day na których miksuje się wydawców i wykonawców z wytwórni takich jak Asfalt , Ju Know Me , Bocian , Lado pokazuja że nie ma już rzeczy niemożliwych i integracja wymiana doświadczeń i zwykła ludzka pomoc przy realizacjach jest rzeczą zupełnie naturalną . Eksplozja talentów młodej sceny free jazowej zwłaszcza Pawła Szpury , Mika Majkowskiego , Pawła Postamerczuka . Jacek Sienkiewicz i Jurek Przeździecki na dokładkę. To musi zaowocować bardzo dobrymi płytami w tym roku.
@ PopUp. Jasno określiłem, na jaki temat mój „lament” miał miejsce. Nie mam w zwyczaju wypowiadać się na tematy artystyczne / muzyczne (i nie tylko), o których mam słabe lub przeciętne pojęcie. Moja ogólna ocena stanu polskiej muzyki zaszeregowanej do nurtu eksperymentalno-(post-)industrialnego dotyczyla tylko i wyłącznie tegoż wycinka muzyki współczesnej. Nie interesuje mnie lub nie mam wystarczajaco dużo czasu, by zgłębiać obszary kameralistyki, jazzu, hiphopu, inteligentnego popu, metalu, rocka, akademickich lub paraakademickich stylów muzycznych. Nie wykluczam, że tam może dziać się coś ciekawego.Ja, poświęcając dziennie minmum 10 godzin na słuchanie muzyki, nie wyrabiam się, by w miarę zadowolić moją ciekawość w tym, co się dzieje w tych gatunkach muzycznych, które mnie interesują, a co dopiero, gdybym miał jeszcze rozdrabniać się na innych kierunkach. Oczywiscie są „opryski” w czasie spedzanym na słuchaniu muzyki, bo lubie posłuchać awangardowych odmian hiphopu, i popu, i rocka…Ale są to tak mizerne ilosci, ze na pewno nie miałbym odwagi wyrabiać swoją ogólnąocenę na ich temat.
Nie ma czegos takiego jak „moja filozofia i estetyka muzyki eksperymentalnej”. Muzyka eksperymentalna ma jasno określone swoje źródła powstania i rozwoju. Moje kaprysy i widzimisię nie ma nic do tego. A to, że ktoś uważa inaczej, i dla niego eksperymentem będzie wszystko, co jest inne, to jużjest jego problem i jego mikroświat, co do którego ma prawo. Poza tym nie mam mocno sprecyzowanych oczekiwań co do tego, jak ktoś ma grać, komponować i łechtać moje ego odbiorcy. Nie rozumiem, dlaczego takze robisz jakąś wycieczkę w czasie i tłumaczysz, jak debilowi o tym, jak to rozwój technologiczny ma wpływ na swiadomosć i wrazliwość kolejnych pokoleń. Mój „lament” dotyczył sceny polskiej, bo przecież wpis Bartka dotyczy tego zawężonego środowiska. Ja nigdzie nie napisałem, że marazm dotyczy całego świata. Ba, moja ocena tego, co się dzieje w Polsce, wynikła między innymi włąśnie z tego, co obserwuje na świecie w wybranych gatunkach muzycznych. A na świecie dzieje siebardzo wiele… Co tam świecie, wystarczy spojrzeć, co sie dzieje w Rosji. Ale kto z was, , którzy mnie pouczają, co jest eksperymentem, a co nie, i tłumaczycie coś o specyfice obecnego pokolenia, jednoczesnie majac nałożone różowe okulary, zbadaliście to, co siędzieje za naszymi granicami kraju? Ja nie chce porównywać Polski do USA czy Skandynawii, ja porównuje Polske do Rosji, Węgier czy Hiszpanii, bo to jest dla mnie właściwy punkt odniesienia. Poza tym, sprzet dla mnie nie jest wazny, jakim sie posługuje obecnie 20latek czy 30 latek. Dla mnie wazne jest to, co mi ma do zaoferowania. I nie musi on tworzyć rasowego noise/industrialu, nie musi tworzyc muzyki elektroakustycznej za pomocą magnetofonów szpulowych, i nie musi w końcu być ślepo zapatrzonym na swoich idoli z lat 70. Obecna muzyka oparta na antymuzycznej ekspresji jest na tyle pojemna i plastyczna, że istnieje na świecie dziesiątkii, jeśli nie setki różnych permutacji „eksperymentalnych”, które dostarczają przyjemnosć z obcowania z nimi, i w wielu przypadkach, są autorstwa ludzi z młodych pokoleń. Mój „lament” dotyczył właśnie tego, że w Polsce, znacząco niewspółmiernie za mało do innych państw o podobnym potencjalne, pojawia się od ładnych paru lat tego typu kultura muzyczna.
Chciałbym żeby Raphael Rogiński dostał w przyszłym roku Paszporty lub chocby nominację . Wovoka niezły skład !
„Tylko w dziedzinie hauntologiczno-basowych poszukiwań jakoś sobie nie radzimy”
to może warto pokopać głębiej?
http://pleasefeedmyrecords.bandcamp.com/album/opening-ep
pani Marjo jest pani zjawiskową osobą ,nie powtarzalną.uwielbiam panią ,jest pani piękną osobą nie tylko zewnętrznie ale i wewnętrzne piękno mnie urzeka. czytałem pani wywiad szczery do bólu .takich osób może jest więcej ale boją się złego odebrania przez innych.jest pani bardzo odważną osobą choć bardzo wrażliwą , ja mam podobne schorzenie jakie panią dosięgło leczę się tesz potajemnie od kilkunastu lat często wraca lęk i nie chęc do wszystkiego co mnie otacza ,ale trzeba mieć twardą skórę do tego psełdo katolickiego kraju .Wszstko co jest inne strasznie wkurza polaków .mam 55 lat a poglądy podobne do pani .Proszę o kontakt o ile będzie miała pani jakiegoś doła możemy siebie wesprzeć .pozdrawiam i życzę pani tylko sukcesów a ignorantów ojać janek