15 płyt listopada (i żadnej Adele)
Wróćmy do kwestii podsumowań płytowych pod koniec listopada lub na początku grudnia. Robi się je z trzech powodów: konieczności wydawniczej (miesięczniki), potrzeby sprzedania czegoś przed świętami (sklepy płytowe) albo ignorancji. Ta ostatnia pełni rolę środka uspokajającego: znam te trzy płyty, podobały mi się, więc są płytami roku, tamta czwarta była mniej fajna, więc do topu się nie załapie. Nie chcę fetyszyzować samych podsumowań, ale czasy się zmieniły – ciekawe albumy można wydać 31 grudnia, bez wersji fizycznej – zresztą coraz bardziej kłopotliwej – więc jedyne, co mogę zaoferować na początku grudnia to… podsumowanie listopada. 10 najciekawszych albumów plus kilka podpowiedzi innych, które zasługują na to, żeby je nadrobić zanim rzeczywiście przyjdzie koniec roku. Adele dla zwrócenia uwagi (czyli – jak to się mówi teraz – dla atencji), bo w miarę jak opadły emocje wokół tej premiery stało się raczej jasne, że historii popu nie zmieni, choć oczywiście zanotuje znakomity wynik finansowy. Co w takim razie poza Adele?
DAMON ALBARN The Nearer The Fountain, More Pure The Stream Flows, Transgressive —> więcej
Bodaj najambitniejsze muzycznie z dotychczasowych przedsięwzięć Albarna, dodatkowo bardzo osobiste. Niezła próba kroku w stylistykę modern classical, która jednak skończyła się zestawem piosenek w klimacie angielskiej melancholii, jak u Wyatta, Eno czy Bowiego.
IRREVERSIBLE ENTANGLEMENTS Open the Gates, International Anthem —> więcej
Tę chicagowską formację mogę spokojnie uznać dziś za jeden z moich ulubionych zespołów. Nie zawodzą i tym razem. Więcej w tym finezji niż siły (a ostatnio bywało bardzo mocno), więcej różnorodności brzmieniowej (pojawia się elektronika), to kapitalnie nienudząca formacja, a obecność Moor Mother gwarantuje, że jest to wciąż nowoczesne wcielenie poezji jazzowej.
JERRY & THE PELICAN SYSTEM Sariani LP, Yeyeh Ninih —> więcej
Wychodzi na to – po Saagarze Zimpla oraz jego współpracy z Shackletonem, po odnoszącym światowe sukcesy Jaubi, a teraz transformacji grupy Jerzego Mączyńskiego w przedsięwzięcie oparte na formacie ragi – że jesteśmy krajem specjalizującym się w nowoczesnych formach fusion obejmującego hinduskie inspiracje. Warto.
LINDA FREDRIKSSON Juniper, We Jazz
Jedna z dwóch w zestawie płyt, o których w ogóle nie pisałem. 36-letnie fińskie saksofonisto (zaimki: they/them) to dla mnie kolejne po Norwegu Bendiku Giske wielkie odkrycie tego roku w podobnej dziedzinie. Choć Fredriksson, które album Juniper nagrało ze swoim fińskim zespołem błyszczy i na planie techniki (jak Giske), i na planie kompozycji, niezwykle emocjonalnych, robiących tradycyjny użytek z liryzmu melodii. Od tego albumu – podobnie jak od płyty Muriel Grossmann – zwyczajnie trudno się oderwać, oba też mają potencjał dotarcia do bardzo szerokiej, także niejazzowej publiczności.
MIŁOSZ PĘKALA 8 Songs in Different Tempos, Gusstaff —> więcej
Ośmiobitowa muzyka na tradycyjne instrumenty i nie tylko. To powinien być hit, choć zapewne nie będzie – z wielu powodów, wśród których są pewnie uprzedzenia w stosunku do solowego albumu firmowanego przez perkusistę.
MISIA FURTAK Wybory, Towarzystwo —> więcej
Tradycja armat w kwiatach ma swoje nowe wcielenie na tym albumie: delikatnym i zarazem dosłownym, obrazoburczym, a nawet mocnym na poziomie tekstów. Z najmocniejszym utworem, który mówi o milczeniu Pierwszej Damy. Dalekie echo zeszłorocznych protestów i klimat bezsilności, cudownie zaaranżowany, z pomocą błyszczącego tu Tomasza Dudy.
MURIEL GROSSMANN Union, Dreamland —> więcej
Styl mieszkającej w Hiszpanii austriackiej saksofonistki nie zmienia się bardzo: to dalej granie z ducha coltrane’owskie, ubrane w bardzo luźne formy, czasem odnoszące się do afrykańskiej rytmiki, rozimprowizowane, sprawiające wrażenie nagranych na żywo. Tyle że tym razem bez basisty, którego nieobecność, dzięki liniom organów (Llorenç Barceló) i gitary, nie daje się zbytnio we znaki. Po raz kolejny też kapitalną płytę nagrał towarzyszący Grossmann od dawna gitarzysta Radomir Milojkovic.
OLIVIA BLOCK Innocent Passage in the Territorial Sea, Room40 —> więcej
Nieszablonowa i nagrywana z dużą otwartością – także na publiczność rockową – muzyka dronowa na oszczędne instrumentarium, o wyraźnie psychodelicznych ciągotach. Koniecznie! Mimo otoczki niszowości.
OSTROWSKI WoKa. Vol. 1, Brutality Garden —> więcej
Krzysztof Ostrowski (przypominam, że to nie ten z CKOD!) konsekwentnie zaskakuje pomysłami na kolejne płyty z muzyką elektroniczną, tym razem tworząc fuzję afrykańskich gatunków tanecznych opartych na dynamicznych, cyfrowych brzmieniach. W tym wypadku – po europejsku oszczędną. Krótko (epka), ale w punkt.
R.A.P. FERREIRA The Light Emitting Diamond Cutter Scriptures, Ruby Yacht
O tym albumie szerzej nie pisałem, a poza samplem z belgijskiego Cos w pierwszym utworze i cytatem z Reicha w jednym z kolejnych znalazłoby się tu mnóstwo tropów do pociągnięcia. Przede wszystkim jednak jest to najlepszy z wydanych poza Polską albumów rapowych, jakie słyszałem w listopadzie.
RESINA Speechless, 130701 Records —> więcej
Najbardziej przekonująca i najmocniejsza z dotychczasowych produkcji solowych Karoliny Rec. Brzmiąca perfekcyjnie, co jest efektem współpracy zarówno z Chórem 441 Hz, jak i z Danielem Rejmerem. O obu autorka płyty trochę opowiadała w podkaście POLITYKI.
RICHARD DAWSON & CIRCLE Henki, Weird World —> więcej
Na wspólnej płycie – koniecznie do posłuchania w całości, bo single nie zastąpią doświadczenia – angielski avant-bard i fińscy psycho-metalowcy prezentują to, co najlepsze po obu stronach. Brzmi to jak alternatywna, lepsza historia mariażu folku, rocka progresywnego i psychodelii, choć wokale i teksty Dawsona ciężko by było wymyślić.
SILK SONIC The Evening with Silk Sonic, Aftermath —> więcej
Wciągam na listę, choć nie bez zastrzeżeń. Wspólny projekt Bruno Marsa i Andersona .Paaka ma charakter wybitnie singlowy i wybitnie odtwórczy, biorąc pod uwagę stopień re-kreacji klimatu soulowych studiów nagrań z lat 70. Ale poprawa humoru gwarantowana.
SOKÓŁ Nic, Prosto —> więcej
Niby groch z kapustą, bez wyraźnej koncepcji i z odbijaniem się pomiędzy teraźniejszością a światem wspomnień sprzed 30 lat, ale to zarazem najlepsza solowa płyta Sokoła, a być może też najlepszy album, jaki w ogóle kiedykolwiek nagrał. Miałem przyjemność porozmawiać z autorem i ten wywiad w wersji wideo obejrzało całkiem sporo ludzi (trzy razy więcej niż dostępny na tym samym kanale sieci WP wywiad z Donaldem Tuskiem).
SPRINGTIME Springtime, Joyful Noise —> więcej
Supertrio pogranicza rocka i improwizacji operujące w rejonach bliskich Scottowi Walkerowi. A w dziedzinie albumów bliskich stylistyce Nicka Cave’a lepsze nawet niż wydany w tym samym miesiącu zestaw coverów Cave’a autorstwa The Flaming Lips i młodziutkiej Nell.
Wspomniałem o SILK SONIC jako zaskoczeniu zarazem pozytywnym i negatywnym. Rozczarowała mnie w tym miesiącu jednak płyta IDLES Crawler. Coś w tej muzyce przestało być świeże. Podobnie nieświeży – mimo udziału całej plejady sław metalowego świata, co jest dobrym pomysłem marketingowym – wydaje mi się kolejne przedsięwzięcie polskiego ME AND THAT MAN.
Spośród nieopisanych na blogu wydawnictw warto zwrócić uwagę na album JOAN AS POLICE WOMAN x TONY ALLEN x DAVE OKUMU The Solution Is Restless. To jedne z ostatnich sesji, w jakich nigeryjski król perkusji brał udział, choć nie jest to wybitna pozycja na tle długiej już dyskografii Joan Wasser. Nowy MAKAYA McCRAVEN, czyli Deciphering the Message Blue Note, jego debiut w barwach Blue Note, trochę rozczarowuje na tle poprzednich, ale mimo wszystko wart jest uwagi.
Na koniec rzeczy zdecydowanie warte uwagi, choćby były nieco mniej satysfakcjonujące w całości niż pierwsza piętnastka: AESOP ROCK x BLOCKHEAD Garbology, DLTZK Frailty, no i koniecznie niedoceniony w prasie duet DAEDELUS & JOSHUA IDEHEN Holy Water Over Sons. A także Spectral Music francuskiego GHOST RHYTHMS (Cuneiform) – tutaj link bezpośredni. Rzutem na taśmę dokładam do tego wklejone wyżej Talking To Ghosts KIDA KOZMOE. Bardzo ciekawe wydawnictwo Istotnych Nagrań. Również polski wydawca (1000Hz) firmuje album Digital Indigenous 02: OO MP3 DJ KAINGI – zwracającą natychmiast uwagę właśnie owym „cyfrowym” brzmieniem (odsyłam do opisywanej wyżej płyty Ostrowskiego!) płytę taneczną z Malawi.
Wśród polskich płyt moją przyciągnęły trzy pozycje: bardzo obiecujące wydawnictwo PIOTRA MARKOWICZA Deep Adaptation (Opus Elefantum), niezwykle klimatyczny, elektroakustyczny, ilustracyjnie „wyczuty” znakomicie materiał ALA KRYSZTAŁ Sandtrack (Oficyna LOŻA, po prawdzie to jeszcze końcówka października) i wreszcie – last but not least – pierwsza samodzielna płyta SPÓŁDZIELNI MUZYCZNEJ wydana właśnie przez DUX. Nie jestem może specjalistą od muzyki współczesnej, który potrafiłby opisać jej walory tak dobrze jak Dorota Szwarcman, ale to świetnie złożona płyta z wyborem utworów ważnych dla nagradzanego zespołu, w tym Piotra Peszata z La Vie et la passion de Jesus-Christ, bardzo ciekawym utworem cytującym przemówienie Antoniego Macierewicza. Biorąc pod uwagę ostatnie zdjęcie z programu Eufonii utworu Pawła Szymańskiego wykorzystującego cytat z Jarosława Kaczyńskiego, należy się cieszyć już z tego, że płyta wyszła. Zresztą jest tu także utwór Szymańskiego: Bagatelle für A.W. z roku 1995.
Komentarze
„36-letnie fińskie saksofonisto (zaimki: they/them)” – dziękuję, uśmiałem się!
czytam sobie spokojnie „15 płyt… ” aż do momentu Spółdzielni Muzycznej i tego co jest dalej
no, tak
największą kruchość wykazują funkcjonariusze, którzy – na wszelki wypadek
aby nie usłyszeć – przegapiliście towarzyszu i …puściliście
a stukające w blat stołu palce nie wróżą nic dobrego
Jest rok kalendarzowy, a kalendarze różne w różnych kulturach, jest rok szkolny, akademicki, pora wprowadzić rok recenzencki – od 1 grudnia do 30 listopada 😉