Binarna muzyka niebinarnych

Jeśli Bob Dylan na najnowszej płycie śpiewa, że składa się z wielości, to Arca robi o tym całą swoją muzykę. Jej nowy album przychodzi w sumie w idealnym momencie, jeśli to traktować jako ścieżkę dźwiękową do jednej z głośniejszych dyskusji publicznych ostatnich miesięcy. Czyli pisarsko-celebryckiego sporu między JK Rowling (od jakiegoś czasu oskarżaną o odmawianie transseksualnym kobietom kobiecości) a Stephenem Kingiem, który – po jednym komentarzu (Trans women are women) – najwyraźniej przestał być dla Rowling ulubionym autorytetem. Miernikiem tego było niby tylko usunięcie tweeta z uznaniem dla Kinga, ale przy wielomilionowych zasięgach, jakie mają oboje, taki ruch nie pozostaje niezauważony. Dyskusja zatacza zresztą coraz szersze kręgi, dołączyła do niej (po tej samej stronie co autor Misery) część obsady sagi o Harrym Potterze, więc i ja chętnie dodam coś od siebie: King jest nie tylko lepszym pisarzem z tej dwójki, ale i bardziej rozgarniętym obserwatorem.   

Rozsądek nakazywałby po prostu zapytać zainteresowaną. Przykład? Skoro wenezuelska producentka Arca podpisuje się jako Alejandra Ghersi i prosi, żeby mówić o niej per she, to znaczy najwyraźniej, że tak należy do niej podchodzić – i tyle. Muzyka popularna zawsze była polem, gdzie tożsamość płciową ujawniano i eksponowano stosunkowo swobodnie. A tu mamy postać ważną w tej branży od wielu lat. Sam pisałem o niej jeszcze trzy lata temu jako o Alejandrze. Z punktu widzenia artystycznej historii będzie to za parę lat drobny szczegół. A w dzieje muzyki elektronicznej taki rodzaj przemiany czy korekty jest wpisany od prapoczątków, że przypomnę opisywany tu niedawno przypadek Wendy Carlos. W obu sytuacjach rzecz w ciekawy sposób splata się z fascynacją technologią, przyszłością, a nawet cyborgizacją ludzkiego organizmu, bo Arca z okładki albumu eksponuje nie tylko swoją kobiecość, ale też sugeruje rodzaj technologicznych protez w sensie już niedotyczącym płci. A sama płyta KiCk i opowiada od samego wstępu o niebinarności/wielości na wielu poziomach, nie tylko płciowym. Oparta jest przy tym na ostrych, cyfrowych (binarnych!) brzmieniach.   

To, co w tej płycie fascynuje – i odrzuca – zarazem (samo to już też jakąś niebinarnością) to jej dwoistość stylistyczna. Jeśli pominąć całą serię utworów zrealizowanych z udziałem świetnych gości, w których czasem styl zaproszonej osoby (tak jest w wypadku Björk) dominuje lub mocno zmienia charakter utworu, mamy tu dwa cykle nagrań, które dla własnych potrzeb podzieliłem na poszarpane i gładkie. A program stanowi sinusoidę jednych i drugich. Od gładkiego Time po nerwowe Mequetrefe.  Od szarpanego Riquiqui w stylu futurystycznego latino po marzycielskie i chorałowo-psychodeliczne Calor. Od agresywnego, glitchowego Rip the Slit po niemal ambientowe No Queda Nada. Słuchanie KiCk i to rollercoaster emocjonalny. I w tym sensie jest to muzyka niebywale aktualna – bo takich szarpnięć emocji jakie mamy na albumach SOPHIE czy Arki nie oferują dziś nurty gitarowe, które przecież też parę nieśmiałych gestów w dziedzinie niebinarności mają na koncie. Glam rock wydaje się jednak dość prosty w porównaniu z eksperymentalną i ekstrawagancką wizją muzyki Arki. I mimo otaczającego go modowego rozmachu dość ograniczony jednak do muzycznego pasma, podczas gdy Arca próbuje z życia robić prowokacyjną, multimedialną sztukę. Ba, otwiera forum do dyskusji na stronie arca1000000.com, gdzie mało dyskutantów przejmuje się sporem Rowling-King, a jedyny jej ślad, jaki znalazłem, to komentarz mówiący, że – cytuję w oryginale – JK Rowling is a transphobic piece of shit.    

Czy artystycznie to coś naprawdę nowego w działaniach Ghersi? Nie bardzo. Sam znajduję w jej muzyce więcej chłodnych konstrukcji do podziwiania niż np. u SOPHIE, której utwory skłonny jestem bardziej przeżywać i łatwiej mi zrozumieć, a przede wszystkim: zapamiętać. Choć bezwzględnie sposób traktowania partii perkusyjnych jest tu wyjątkowy, brzmienie Wenezuelki wyraziste, a nowy album w całości jest też najbardziej przystępną, pewnie również najgładszą płytą Arki. Proszę o uznanie, że mamy wiele jaźni, nie zaprzeczając, że istnieje pojedyncza jednostka. Chcę być postrzegana jako ekosystem drobnych samo-stanów, niepozbawiony godności bycia całością – tłumaczy artystka w dołączonej do płyty nocie. To czyni sprawę nieco bardziej złożoną niż ten spór dwojga autorów popularnych książek. No ale muzyka tradycyjnie już wyprzedza pod tym względem słowo pisane i mówione.    

ARCA KiCk i, XL 2020, 7/10