Najmocniejsze nogi w branży [przegląd premier]

Lepiej mieć dwóch perkusistów w zespole niż dwóch gitarzystów. Dwóm perkusistom może się udać zabrzmieć jak Ginger Baker, tymczasem dwóch gitarzystów nie zabrzmi jak Eric Clapton. Taka myśl mnie naszła podczas słuchania OH SEES, czyli nowej inkarnacji istniejącego już ponad 20 lat zespołu Johna Dwyera, który zasadniczo ciągle lepszy, choć też coraz bliżej krzyżówki Deep Purple i Black Sabbath z garścią efektów specjalnych z Hawkwindu tu i ówdzie. Album Smote Reverser, promowany przez absurdalnie fajny singlowy Overthrown, filetuje jednak to stare hardrockowe brzmienie, wypreparowując z niego i wyrzucając co dłuższe fragmenty nudy. Zostaje prawie samo gęste (owszem, są zwolnienia tempa – jak w Last Peace, ale nie na długo), podawane w naprawdę niezłym stylu, a przede wszystkim w coraz lepszej produkcji. O takiego tylkorocka walczyłem, choć trzeba przyznać, że godzinna porcja to od razu wpadanie w niebezpieczny hurt, przynajmniej jak na standardy tej formacji (wcześniej podpisywali się jako Thee Oh Sees) nagrywającej zwykle zestawy bliżej pół godziny – właściwie dwukrotna dawka.

Jeśli ktoś by chciał mocniej i potężniej, to jak nic musi zredukować skład do dwóch osób (czyli jednego perkusisty), tak jak to zrobiła grupa TUSCOMA, też po zmianie nazwy (dawniej Hollywoodfun Downstairs – byli na liście płyt roku Trzech Szóstek z porównaniem do Daughters) i tylko z dwoma muzykami w składzie. Choć perkusista Joe Wright próbuje nas przekonać, że nogami gra tu cały pluton wojska. Niewiele wiem o tym zespole poza tym, że pochodzi z Nowej Zelandii i znalazł wydawniczy przyczółek w Polsce, a swój gatunek opisuje jako black/noise/metal, co – jak myślę – oznacza wydobycie z takiego składu wszystkiego, co się da (są nawet chórki). I oczywiście macie prawo mi nie wierzyć, kiedy się podniecam gitarowym hałasem, bo ja takie płyty to przesłuchuję po kawałku, robiąc sobie przerwy jak przy wchodzeniu na jakiś Giewont. Ale faktem jest, że Tuscoma słuchana tuż po Oh Sees utrąciła ostatecznie Kalifornijczykom pół punktu. Bo tamci próbują niby w suity, ale dramaturgii więcej w niespełna czterech minutach Crooked Frames. No i skoro już napisałem wyżej, że samo gęste, to tutaj żelbeton.

Po wielu przymiarkach ANIMAL COLLECTIVE znaleźli się najbliżej płyty niesłuchalnej, jak tylko się da w ich wypadku. Tangerine Reef składa się w dużej mierze z serii dość bezładnych i mało zaskakujących brzmieniowo syntezatorowych tripów i pełnych emfazy wokali w ciemnych, bliskich pogłosach. Widzę już w sieci jakieś żarty na temat tego, co brali w studiu członkowie grupy. Zachowajmy zdrowy rozsądek: w działaniach takich np. The Flaming Lips (którzy zresztą w podobnym klaustrofobiczno-chłodno-syntezatorowym kierunku szli choćby na The Terror) narkotyków jest niemało, a efekt nie jest aż tak pretensjonalny. Moim zdaniem AC po raz pierwszy zainwestowali całe pieniądze w sprzęt, a nie narkotyki. Sugeruje to potężne momentami i całkiem imponujące brzmienie, które próbują okiełznać bez większego powodzenia. A próbują to zrobić – dodajmy – na zamówienie. Tangerine, owszem, może się odnosić do ojców progresywnej elektroniki z Tangerine Dream, ale już reef – do raf koralowych, bo cała ta współpraca z artystyczno-naukowym kolektywem Coral Morphologic (swoją drogą wizualna strona projektu może być oszałamiająca) to zamówienie specjalne na Międzynarodowy Rok Rafy. Czy mnie dziwi to, że zlecenie dostał właśnie zespół znającego się na pogłosach Panda Beara? Zupełnie nie. Sam bym zamawiał. Tylko co teraz? Zestaw klaustrofobicznych nagrań na zamówienie Muzeum Powstania Warszawskiego za 3, 2, 1…

Amerykanin CONNER YOUNGBLOOD świeżą krew ma w nazwisku, wygląda trochę jak Moses Sumney, a śpiewa trochę jak Justin Vernon. W sumie wolałbym, żeby było odwrotnie, ale styl muzyczny – choć to coraz bardziej umowne w czasach post-soulu, Youngblood ma zdecydowanie bardziej biały, z bardzo urozmaiconymi, folkowymi aranżacjami, które mogą się kojarzyć także z Sufjanem Stevensem. Jest też podobnie jak ten ostatni bardzo wszechstronnym muzykiem. Brak mu tylko tak wyrazistego stylu, jaki mają wszyscy z powyższych artystów. Choć może to kwestia pewności siebie i tego, w jaką stronę pchnie go własna publiczność. Poza tym słuchałem tego albumu po doświadczeniach z Tuscomą, więc wiadomo. W październiku Youngblood na występach w Polsce – w Poznaniu, w Warszawie i we Wrocławiu. Dla tych wszystkich, którzy do tej pory mieli okazję go widzieć raczej jako support (występował m.in. przed Janelle Monae). A na płycie – gdyby ktoś potrzebował wskazania – najbardziej podobał mi się najdłuższy, marzycielski Red.23. A druga część lepsza niż pierwsza.

Formacja ROOTS CAFE przypomniała mi istniejący w latach 90. trójmiejski zespół Vo.kool.ski, którego jest de facto kontynuacją. Większość muzyków grała też w The Rockas i Rockas Delight, tutaj pojawił się jeszcze wokalista Adam Wolski (Golden Life). Choć mnie tam bliżej do utworów, w których śpiewa Mamadou Góo Ba, obecnie aktor Teatru Powszechnego w Warszawie. Ciekawe jest brzmienie formacji, zawieszonej między reggae a funkiem, bo z miejsca przenosi nas ono do polskich lat 80. Nie słychać w tym dzisiejszego cyfrowego studia nagraniowego, raczej już skromne warunki eksponujące grę muzyków we własnych – w większości – kompozycjach zespołu. Mnie się to podoba wtedy, gdy idzie w dziwność i ponadgatunkowość, co dzieje się z kolei w obecnych tu w mniejszości nawiązaniach i coverach. Ten nie-całkiem-cover Heroes Bowiego jest może w całości dyskusyjny, ale na pewno zwraca uwagę. Najlepsze momenty przynosi końcówka płyty, z Cheap Sunglasses z repertuaru ZZ Top (tak, tak) i króciutkim Amsatem, wykorzystującym jak gdyby nigdy nic motyw z Jeana-Michela Jarre’a. Słychać, że rzecz powstawała dla przyjemności – i być może komuś jeszcze tę przyjemność przyniesie.

O nowym The Necks pisałem już tutaj. Duża część z reszty dzisiejszych premier pewnie w najbliższym czasie, o ile będziecie wspierać stronę, która bez opłat, abonamentów czy paywalla… itd. Coraz bardziej mozolna w przygotowaniu lista premier poniżej.

Oceny przesłuchanych płyt:

ANIMAL COLLECTIVE Tangerine Reef, Domino 2018, 4/10
CONNER YOUNGBLOOD Cheyenne, Counter/NoPaper 2018, 6/10
OH SEES Smote Reverser
, Castle Face 2018, 7-8/10
ROOTS CAFE Koniugacja
, Hussar 2018, 5-6/10
TUSCOMA Arkhitecturenominus, Antena Krzyku 2018, 7/10

Ukazały się w tym tygodniu:

Aidan Baker Portraits, Quiet Bedrooms
Akira Sakata / Bill Laswell / Hamid Drake / Pete Cosey Fisherman’s​.​com, Trost
Animal Collective Tangerine Reef, Domino
Anna Meredith & Scottish National Orchestra Anno, Moshi Moshi
Ariana Grande Sweetener, Republic
Bamba Pana Poaa, Nyege Myege Tapes
Conner Youngblood Cheyenne, Counter/NoPaper
Cosmic Invention Help Your Satori Mind, Drag City
Death Cab For Cutie Thank You For Today, Warner
[11.08] Ehsan Sadigh/ Soheil Peyghambari / Vasco Trilla / Roozbeh Fadavi Sadigh​/​Peyghambari​/​Trilla​/​Fadavi
Great Lake Swimmers The Waves, the Wake, Nettwerk
Günter Baby Sommer, Till Brönner Baby’s Party, Intakt
Hermann Nitsch Musik der 135. Aktion, Trost
Julee Cruise Three Demos, Sacred Bones EP, arch.
[15.08] Kazua Ishigami Sunday Morning Field Recordings, JMY
Kodaline Politics of Living, Sony
Kovacs Cheap Smell, Warner
[11.08] Legendary Pink Dots Atomic Roses (Remaster 2018), LPD reed. 1982
[14.08] Lucio Capece / Marc Baron My Trust In You, Erstwhile
Mikkel Ploug & Mark Turner Faroe, Sunnyside Records
Mitski Be the Cowboy, Dead Oceans
Oh Sees Smote Reverser, Castle Face
Orions Belte Mint, Jansen
Papa M A Broke Moon Rises, Drag City
[16.08] Roots Cafe Koniugacja, Hussar CD, DL
[15.08] Rose Sobchak & Gradatsiya Waltz of Spaceship in the Main Asteroid Belt, Szara Reneta
[15.08] SqrtSigil Lost It, Szara Reneta
Stefan Aeby Trio The London Concert, Intakt
Still Corners Slow Air, Wrecking Light
[14.08] The Necks Body, ReR/Northern Spy
[16.08] Tuscoma Arkhitecturenominus, Antena Krzyku LP, DL
Uniform The Long Walk, Sacred Bones
[12.08] VA Siffleuses: Professional Women Whistlers on Discs 1917​-​27 (​+​1907&1947), Canary
[16.08] Young Thug Slime Language, YSL

Wszystkie premiery 17.08, chyba że oznaczyłem inaczej.
Dziękuję za wszystkie płyty udostępnione do oceny z wyprzedzeniem. Nie wszystko udaje się przesłuchać, nie wszystko opisać. Wiadomo.