ROLLING STONE też wybrał płyty roku

Amerykański dwutygodnik (taka uwaga dla śledzących tylko prasę internetową) ciągle kreuje się na coś w rodzaju popowej odpowiedzi na „Time’a”. Jest nieruchawy, zachowawczy, próbuje kreować „wielkie” tematy, zapominając często o szczególe, regularnie zawyża oceny artystom starszym i hitom komercyjnym, miewa oceny i wybory dość kuriozalne, no i cierpi na brak dobrej zmiany pokoleniowej (po Davidzie Fricke długo nic – a młodsi poszli pisać dla „New Yorkera” lub do Internetu) – ale za to ciągle śledzi listy bestsellerów, stara się komentować amerykańskie sukcesy i sławy, co bywa pożyteczne. I myślę, że na koniec roku – paradoksalnie – zestawienie „RS”, choć się oczywiście rozmijam w sądach, mówi o świecie muzyki więcej niż to w „The Wire”. Kontrowersje dotyczące sensowności podsumowań, które się pojawiały w ostatnich komentarzach, oczywiście są w pełni uzasadnione. Zaznaczę więc, że zestawienia przepisuję tu z powodów czysto praktycznych: pochodzą z prasy papierowej, a czasem wygodnie mieć wszystko w jednym miejscu. Oto więc 25 pozycji z listy „Rolling Stone’a”:

1. Vampire Weekend – Modern Vampires of the City
2. Kanye West – Yeezus
3. Daft Punk – Random Access Memories
4. Paul McCartney – New
5. Arcade Fire – Reflektor
6. Queens Of The Stone Age – …Like Clockwork
7. Lorde – Pure Heroine
8. The National – Trouble Will Find Me
9. Arctic Monkeys – AM
10. John Fogerty – Wrote a Song for Everyone
11. Parquet Courts – Light Up Gold
12. Jake Bugg – Jake Bugg
13. Disclosure – Settle
14. Drake – Nothing Was the Same
15. Atoms For Peace – Amok
16. David Bowie – The Next Day
17. Danny Brown – Old
18. Ashley Monroe – Like a Rose
19. Nine Inch Nails – Hesitation Marks
20. Laura Marling – Once I Was an Eagle
21. Sky Ferreira – Night Time, My Time
22. Phoenix – Bankrupt!
23. My Bloody Valentine – m b v
24. Eminem – The Marshall Mathers LP 2
25. Elton John – The Diving Board

Dalej na liście m.in. Bombino (29), Neko Case (34), Kurt Vile (38), Fuck Buttons (48) oraz – tę przedziwnie wydaną „płytę” odnotowali symbolicznie chyba jako jedyni – Beck (50) z wydanym jeszcze z zeszłoroczną datą „Song Readerem”. We wznowieniach znów Dylan (1), a z ciekawszych rzeczy „The Rise and Fall of Paramount Records” – kompilacja, o której w „The Wire” pisze w ramach podsumowań Simon Reynolds. Kto ma, ręka do góry, bo chętnie się zorientuję, ile sztuk z tej przeokrutnie drogiej składanki trafiło do Polski.

Dzięki za poprzednie linki do posumowań. Jeśli ktoś ma jeszcze coś, jest mile widziany. Tak na marginesie – dla mnie są to przede wszystkim listy pozwalające przejrzeć, co jeszcze zostało do przesłuchania, bo na wiele rzeczy w ciągu roku brakowało czasu albo pieniędzy.