A czwarty najlepszy sposób kontaktu z muzyką to…

Tak, wiem, że ten sposób nie zakłada nawet kontaktu z samą muzyką – właściwie trzeba ją sobie wyobrazić! – ale chciałem nawiązać jakoś do wątku rozpoczętego we wpisie o dokumentach o muzyce. Zainspirował mnie bezpośrednio komiks Love in Vain autorstwa Mezzo i J.M Duponta. Rzecz francuskojęzyczna, sprzed dwóch lat, ale ostatnio przełożona na angielski. Wyobraźcie sobie: legendarna historia faceta, który przeżył 27 lat, nagrał 42 utwory mieszczące się na dwóch płytach CD (mam dzięki temu wszystko, co nagrał), który dla całej muzyki rozrywkowej jest jak ojciec, chociaż zostały po nim ledwie dwa (!) potwierdzone co do autentyczności zdjęcia. Można oczywiście pomnażać jego dorobek coverami, ale film dokumentalny o kimś takim stworzyć trudno. Bo z czego ulepić warstwę wideo? Z dwóch zdjęć? Dlatego komiks jest w tym wypadku tak fantastyczną metodą – bohatera można zwielokrotnić w rysunkach i dorobić do całej historii drugi plan. I tak oto przed Państwem Robert Johnson w pierwszej obrazkowej biografii.

IMG_20161116_162645_edit

Pograć to nam to wydawnictwo w 54 planszach nie pogra, choć wrysowanych jest sporo nutek, a na końcu mamy jeszcze teksty piosenek wielkiego mistrza bluesa. Ale pozwala na przykład cofnąć się dokładnie o 80 lat, do listopada 1936, kiedy odbyła się pierwsza sesja nagraniowa gitarzysty w San Antonio. I zajrzeć na chwilę do reżyserki, w której w tej epokowej chwili nie było przecież ani kamery, ani nawet aparatu fotograficznego. Prowadzeni jesteśmy nawiązującą do amerykańskiego undergroundu (blisko Roberta Crumba, wielkiego admiratora i kolekcjonera bluesowych płyt z tamtej epoki!), eksponującą wysoki kontrast kreską Mezzo:

IMG_20161116_162123_edit

Pozwala to wszystko wreszcie prześledzić skrótowo, ale nieźle opisane dzieje Johnsona (z zachowaniem wszystkim niuansów została na przykład przedstawiona jego zmitologizowana śmierć). Autor scenariusza Jean-Michel Dupont pracował w końcu wcześniej jako dziennikarz muzyczny. Jest klimat amerykańskiego Południa przed II wojną światową, spelunki dla kolorowej ludności, osobowość nieśmiałego muzyka i pewnego siebie podrywacza, który pił, gdy częstowali i uciekał, gdy chcieli bić. Oglądamy jego dzieciństwo – oczywiście w wizji rysownika i scenarzysty, ale w wizji, która mogła go uformować w ten, a nie inny sposób.

IMG_20161114_215508_edit

Ani to nie pierwszy komiks o muzyce, ani pierwsza biografia obrazkowa (nawet w Polsce wyszło ich ostatnimi czasy kilka – choć tej akurat brakuje). Mamy tu dobre francuskie rzemiosło, kilka narracyjnych zabiegów, zgrabne ominięcie mitu o sprzedaży duszy diabłu, no i całkiem zaskakującą puentę. Czego chcieć więcej? Nie wiem, może jednak płyta by się przydała? Przy cenie rzędu 17 funtów (brytyjski Amazon) i pełnej dyskografii bohatera, którą można mieć za funtów 9, jest jednak w tym wszystkim jakaś dysproporcja. Tak czy owak do komiksów muzycznych wrócę niebawem w kontekście zupełnie innej historii.

Doklejam klip, który Johnsonowi dorobiono do Me and the Devil (nagranie z Dallas), również w konwencji rysunkowej. A kolejna płyta w Polifonii już niebawem.

MEZZO – J.M. DUPONT Love in Vain: Robert Johnson 1911-1938, Faber & Faber 2016