Płyty roku 2012 – nagrania archiwalne
Żyjemy w przeszłości od lat, więc nikogo pewnie nie dziwi urodzaj w dziedzinie nagrań archiwalnych. Jest tego za dużo i charakter tych wydań jest zbyt różny, żeby w łatwy sposób stworzyć dwunastkę roku. Poza tym jeszcze trudniej niż w dziedzinie nowych nagrań dotrzeć do wszystkiego, co najistotniejsze. Odkładam więc na bok obszerne boksy prezentujące nagrania studyjne Roxy Music i Joni Mitchell (ten ostatni to jeden z najlepszych stosunków jakości do ceny w historii reedycji muzycznych!), a koncentruję się na płytach przynoszących albo zupełnie premierowy (mimo że archiwalny) materiał, albo na odkryciach związanych z bardzo słabo dotąd znanymi utworami. Wreszcie na tytułach niedostępnych wcześniej na żadnym nośniku poza oryginalnym winylem. Kolejność prezentacji alfabetyczna, wybór nieprzypadkowy.
12 płyt roku 2012: nagrania archiwalne
Francis Bebey – African Electronic Music 1975-1982 (Born Bad Records) blog | radio
Can – The Lost Tapes (Mute) blog | papier
Suzanne Ciani – Lixiviation (Finders Keepers)
Karen Dalton – 1966 (Delmore Recording Society) blog
Philip Glass / Robert Wilson – Einstein on the Beach (Nonesuch) blog
Andrzej Korzyński – Possession (Finders Keepers) blog | tekst w Polityce
Steve Lacy – The Sun (Emanem)
John Maus – A Collection of Rarities and Previously Unreleased Material (Ribbon) blog
My Bloody Valentine – EP’s 1988-1991 (Sony) blog | papier
Eliane Radigue – Feedback Works (Alga Marghen)
VA – Traces One (Recollection GRM) – tu wyróżnienie należy się całej serii płyt! – blog nr 2
The Who – Live at Hull 1970 (Polydor) blog
Komentarze
ten rok był dość bogaty jeśli chodzi o wznowienia (lub pierwsze wydania) afrykańskich rarytasów sprzed lat, oprócz Bebeya wyszły chociażby: składanka największych hitów Guelewar „Touki Ba Banjul: Acid Trip From Banjul to Dakar” dla Kindred Spirits (po prostu fantastyczna rzecz! http://www.youtube.com/watch?v=NH1Nf91cP-k), Royal Band de Thies „Kadior Demb” nagrana w 1979 wydana pierwszy raz w Teranga Beat, Karantamba „Ndigal” – znowu Teranga Beat i znowu niewydany wczesniej album z 1984 roku, Super Biton de Segou (znów nieocenieni Kindred Spirits), do tego jeszcze jako bonus do „Rough Guide to Psychedelic Africa” World Music Network dodano remaster „Ekassy” Victora Uwaifo.
Do znakomitego powyżej zestawu, warto dołączyć wznowienie albumu brytyjskiej grupy Eyeless in Gaza – „Orange Ice & Wax Crayons”, wydanej nakładem polskiej oficyny cat sun. Świetna składanka!
– http://catsun.monotyperecords.com/cat9.html
– http://www.nowamuzyka.pl/2012/10/22/eyeless-in-gaza-reedycja-plyty/
Bartek, a Jean DUBUFFET „Expériences Musicales (II)” albo Bernard Parmegiani – L’Œil Écoute / Dedans-Dehors to gdzie ? 🙂 Chyba nie chcesz mi powiedzieć, ze były to mniej istotne wydarzenia od jakiegoś Francis Bebey – African Electronic Music 1975-1982 albo MY BLOOD VALENTINE, która to grupe i nagrania kazdy licealista zna… Ja rozumiem, ze mozna pomijać jakies niszowe „hałasy” i wiele wydawnictw retrospektywnych na winylach z jakiegos zapyziałego VOD lub ROTORELIEF, no ale takich wykonawców?
Podpisuję się pod zachwytami nad wysypem nagrań afrykańskich artystów!
@Rafał –> Parmegiani zbiorczo – w serii Recollection GRM, o której napisałem na drugim blogu i którą dwukrotnie przez całe wieczory piłowaliśmy w Nokturnach w Polskim Radiu. Przeczytaj komentarz wyżej do „Traces One” – wybrałem to, bo to moim zdaniem najbardziej odkrywcza część całej serii. Schaeffer, Parmegiani czy Ferrari to wiadomo, ale ciekawe były też te rzeczy robione przez drugoplanowych kompozytorów GRM, oddają też ducha demokratycznego stowarzyszenia artystów, jakim była Grupa. Listy znakomitych elektronicznych wznowień to nie zamyka, ale zostawmy miejsce dla innych gatunków. Karen Dalton czy nawet MBV to są nie mniej wstrząsające rzeczy, ale w zupełnie innych kategoriach…
OK, zwracam honor – nie doczytałem i nie sprawdziłem tamtego bloga. Ale tego Jean DUBUFFET ci nie daruję, tym bardziej, że, jak doskonale wiesz, przynależność gatunkowa muzyki DUBUFFET wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom i nie na co dzień pojawiają się retrospektywy/wznowienia tego artysty.
ad Jean DUBUFFET –
w Malmö Konsthall/Szwecja 1985 mial wielka wystawe a na aukcjach sztuki Bukowskiego w Sztokholmie trafiaja sie czasami jego prace graficzne. Jeden z moich znajomych przelozyl korespondencje Dubuffeta z Gombrowiczem (Jean Dubuffet, Witold Gombrowicz:Brevväxling, przekl. John Sundkvist, Kungliga Akademien för den fria konsterna,
Stockholm 1989) .Gdzies slyszalem Dubufetta grajacego na akordeonie! 🙂 Jednakoz znam tego tworce jako grafika i architekta (Skissernas Museet, Lund 2011)…mam nadzieje, ze bede mogl niebawem odwiedzic Laussanne /Szwajcaria i zobaczyc wiecej w Musée de l´Art Brut (czasami organizowane sa tu koncerty)
Ale to nie na temat muzyki, chociaz bardzo posrednio.
Pozdrawiam, ozzy
@Rafał –> To ja z kolei obiecuję posłuchać Dubuffeta – przy najbliższej wizycie w Berlinie wybiorę się do Rumpsti Pumsti. Dziś po prostu nie znam tej płyty. 🙁
W ramach aneksu, obiecuję, że nie będę radykalny w swoich wyborach, dla Twojej Bartku wiadomości i pozostałych czytelników, zwrócę uwagę na następujące reedycje płytowe, którymi warto sie zainteresować:
1. HENRY COW – Concerts 2 x LP reedycja legendarnego albumu + sesja u Johna PEELA oraz sporo niepublikwoanych wczesniej nagran z różnych innych koncertów (m.in. sa takie z R. WYATTEM);
2. KA-SPEL, EDWARD – Tanith and the Lion Tree CD – reedycja albumu z 1991 roku + 3 dodatkowe nagrania;
3. LOS ANGELES FREE MUSIC SOCIETY (LAFMS) – Blorp Esette 4 x CD Zremasterowana reedycja z 1999 roku. Oficjalna data wydania tej edycji to 2011 rok, ale późny wrzesień, a nie widziałem, by ktoś w Polsce zauwazył to w swoich ubiegłorocznych zestawieniach. Dlatego, mimo wszystko, warto sie tym zainteresować, tym bardziej, ze inna „cegła” LAFMS wydana na RRRecords, juz dawno nie jest do zdobycia w rozsadnych pieniadzach.
4. NURSE WITH WOUND – A sucked Orange / Scrag 2 x CD Jedna z najciekawszych płyt STAPLETONA, tutaj wzbogacona o materiał z kasety, z 1987 roku. Wstyd nie mieć.
5. PSYCHIC TV – Live at Thee Ritz 2 x CD Kompletny koncert z 1983 roku. JA wczesniej tylko oglądałem posiadane video z tego koncertu. Plemienny, cudowny industrial, nawet dla złamasów, którzy nie lubią tego typu muzyki.
6. SMALL CRUEL PARTY – An Accident in Substanc 3 x CD Ostatnimi laty hipsterzy słuchają dronów. Warto, by posłuchali tego wydawnictwa. Reedycja nagran kaset, singli, LP i CD z lat 1992-2001. Nie ma srania po krzakach.
7. SONIC YOUTH – Smart Bar Chicago 2 x LP lub CD Ktoś tu cos wspominał o tym zespole i o tym zapomnianym koncercie z połowy lat 80? Jeśli nie, to się wstydzić.
8. Ghédalia Tazartès – Coda Lunga LP + DVD Nie jest to reedycja, ale wykorzystam to miejsce, by podpowiedziec o tym wydawnictwie. Też nie spotkałem sie, by ktoś w Polsce o nim wspomniał w tym roku. Nie wiem, jak w sławnym WIRE, moze tam cos wspomnieli? Kto czuje sie winny, niech uderzy w swoją pierś. A płyta rzadkiej urody, no ten cudowny film zarejestrowany w Indiach.
9. V.A. – TOUCH. 30 Years and counting 2 xLP. Tytuł mówi za siebie. Też, nikt nie wspomniał o tym wydawnictwie, tak, jakby TOUCH miało rangę jakiejś podrzędnej, hipsterskiej wytwórni płytowej.
10. YEAST CULTURE – IYS LP Reedycja płyty z poczatku lat 90. Pewnie nikt tu nie zna ani tej płyty, ani zespołu. Mimo wszystko, zaryzyzkuje, bo jest ta płyta uznawana przez wielu współczesnych eksperymentatorów (nie tylko tych wywodzących sie z industrioalno-noise’owego, pomijanego srodowiska) za wazny punkt odniesienia.
No, OZZY, wreszcie napisałeś cos, co mnie bardzo zaciekawiło i ucieszyło 🙂 OK, nie bede juz złośliwy 🙂 W kazdym razie o korespondencji z Gombrowiczem nie słyszałem. Wielkie dzięki za tę wiadomość!
@ Rafal Kochan
Nie jestes zlosliwy 🙂
szczery do szpiku kosci —-lubie takich gosci
ozzy, z nowym godem 2013
PS jak zapewne wiesz moje gusta muzyczne sa inne——–co nic nie oznacza.
„Coda Lunga” miała recenzje w the Wire, zresztą ta wytwórnia od dłuzszego czasu sie u nich reklamuje. „Smart Bar Chicago” faktycznie świetna płyta, może nawet najlepsza jaką SY nagrali 🙂
@ Daniel, i jaką tam napisali recenzję ogólnie, pozytywną?
@Daniel –> Z tym „Smart Barem…” to sam bym w aż tak wysoki ton nie uderzał. Dobry dokument czasów, energia przepotworna, świeżość, tylko że momentami słucha się tego nagrania z trudem ze względu na stronę techniczną (mimo pewnego wdzięku prostej klubowej realizacji), no i mimo wszystko trochę niuansów „Bad Moon Rising” gubi. Poza tym jest tam na początku w książeczce zdanie, które mnie ucieszyło i zmroziło zarazem, bo zwiastuje potok kolejnych nagrań koncertowych SY – mowa jest dosłownie o „tysiącach godzin nagrań”. 🙂
Przy okazji – ciekawe, szerokie stylistycznie podsumowanie roku, pozwolę je sobie tutaj podpromować: http://cantiilluminati.blogspot.com/2012/12/pyty-roku-2012.html i http://cantiilluminati.blogspot.com/2013/01/polska-synnie-muzykalna-w-roku-2012.html
Jeszcze co do Sonic Youth, ciekawie pisze o płycie Piotrek Lewandowski w nowym PopUpie: http://www.popupmusic.pl/no/38/recenzje/1752/sonic-youth–yoko-ono–kim-gordon–thurston-moore–thurston-moore–john-moloney–body—gate—head-smart-bar%2C-chicago-1985–yokokimthurston–caught-on-tape–glare-luring-yo
Też byłbym ostrożny w ocenie, że „Smart Bar Chicago” to najlepsza ich płyta, ale nie ulega wątpliwości, że zespół ten był świetny na koncertach, kto wie, czy nawet nie lepszy od pracy w studio. Jak zwykle, przy tego typu grupach, które zanotowały w swojej długiej działalności różne okresy, będą tu się już liczyły indywidualne preferencje odbiorców. Ja przez wiele lat byłem fanem ich z okresu „Bad Moon Rising”, ale w ostatnim czasie wyżej sobie cenię ich jeszcze wcześniejszy etap, ten debiutancki, a jednocześnie zacząłem też bardziej doceniać ten późniejszy, bardziej piosenkowo-oniryczny z płyty „Goo”. Mi strona techniczna „Smart…” nie przeszkadza aż tak bardzo, choć zdaje sobie sprawę z tego, że mastering tej płyty miał oddawać niepodważalny zgiełk ich ówczesnych koncertów i mogło dojść do „przedobrzenia”. Tak czy inaczej koncert ten jest fenomenalny, nie wiem, chyba jeden z lepszych, jakich słuchałem z płyty jeśli chodzi o muzyke rockową.
Ja właśnie za witalność i dzikość „Smart Bar Chicago” oceniam tak wysoko. Zgadzam się, że wiele płyt SY ciężko ze sobą porównywać, bo mieli różne okresy i praktycznie każdy z nich broni się czymś innym. Ja po OFF’ie byłem kompletnie porwany koncertem Kim i wynudzonym koncertem Thurstona. Oba nagralem i w domu tego Kim nie daję rady słuchać, a Thurstona i owszem, wchodzą różne ciekawe smaczki (w końcu miał mistrzowski skład w zespole). A z racji tego, ze SY mieli często tendencje do kombinowania na siłę, a Thurson do przynudzania na potęgę, to strasznie się cieszę z tej koncertówki i celowo ją będę stawiał tak wysoko. Mimo, że mieli obiektywnie lepiej brzmiące bardziej intrygujące brzmieniowo i kompozycyjnie płyty. Po latach stwierdzam, że inspiracje orkiestrą gitarową Branki były ciekawe i pociągały mnie bardziej za młodu, to jednak punkowa zadziorność Kim jakoś bardziej trafia w moje serce 🙂
@Rafał – recenzja „Coda Lunga” była w numerze listopadowym. Nie negatywna, ale ciężko ja nazwać pozytywną – po prostu opisali zawartość wydawnictwa. Mi się podoba surowość i koncept tej płyty, choć nie słucham jej z wybitną przyjemnością – za dużo tam dosłowności współczesnych Indii. (a że linki się pojawiły, to tutaj fragment mojej rozmowy z Ghedalią: http://www.cantiilluminati.blogspot.com/2012/07/ghedalia-tazartes-we-wrocawiu.html )
@Bartek – dziękuję za miłe słowa i promocję !
No, ja jestem tą płytą zauroczony. A gdy jeszcze zapodam na swoim TV ten film z DVD, to już do szczescia nic nie potrzeba. Dosłowność Indii wydaje sie mi, że musi tu być i nie sadze, by ta dosłowność wywierała jakąś presje na odbiorcy. Przynajmniej na mnie nie wywiera. Co więcej, bardziej sie skupiam własnie na interwencji Ghédalii i na jego „przetrawianiu” tych dzikich Indii. Myslę, że własnie ważna jest perspektywa, z jakiej się chce słuchać tej płyty. Nie będe też piał z zachwytu nad tą płytą, bo Ghédalia wybitnych płyt ma bardzo duzo, ale to wydawnictwo jest naprawdę wyjatkowe.
SY to jeden z najbardziej przereklamowanych zespołów w historii tej planety.
Fantastyczny rok dla wznowień, reedycji i archiwaliów. Wydałem znacznie więcej szmalu na stare płyty niż na nowości. Moja lista najlepszych tegorocznych:
feedtime – The Aberrant Years (Sub Pop)
feedtime – Today Is Friday (S-S)
pierwsze trzy albumy Dead Moon (Mississippi)
The Dead C – Harsh 70s Reality (Siltbreeze)
Monoshock – Walk To The Fire (S-S)
Annette Peacock – I’m The One (Future Days)
The Shadow Ring – Remains Unchanged (Kye)
Tronics – Love Backed by Force (What’s Your Rupture?)
Factrix – Scheintot (Superior Viaduct)
Swell Maps – Trip To Marineville (Rough Trade/Secretly Canadian)
The Sleepers – Painless Nights (Superior Vaduct)
The Consumers – All My Friends Are Dead (In The Red)
Pin Group – Ambivalence (Flying Nun)
Gate – The Dew Line (MIE)
Coloured Balls – Ball Power (Sing Sing)
Time to Go – The Southern Psychedelic Moment: 1981-1986 (Flying Nun)
Personal Space: Electronic Soul 1974-1984 (Numero Group)
Lee Hazlewood – The LHI Years: Singles, Nudes & Backsides (1968-71) (Light In The Attic)
Maureen Tucker – I Feel So Far Away: Anthology 1974-1998 (Sundazed)
Dziś jeszcze jedno ciekawe wznowienie odkryłem: Peter Zummo – Zummo With An X (Opti)
(http://www.optimomusic.com/releases/peter-zummo-zummo-with-an-x). Dla fanów Russella, ale nie tylko. I tak się zastanawiam dlaczego taka muzyka w Polsce od razu musiała iść w stronę dżezu lub dosłownego folku – np. Osjan?
?
CULT OF LUNA (SE) ze szwedzkiej mekki muzycznej Umeå z nowym albumem „Vertikal” gosciem festiwalu wroclawskiego Assymetry 5.0, 1-4 maja 2013 (pieknie wydany winyl)
Co sadzi szanowny kolega Rafal Kochan na temat wspomnianego festiwalu? Chetnie uslysze pare mocnych slow 🙂
ozzy
Nigdy nie byłem na nim, choc czuję sie duchowo Wrocławianinem. Ale z Umeå znam za to Matsa GUSTAFSSONA, którego bardzo lubie, a raczej jego muzykę 🙂
Ooo, widzę, że kolega Marek w podobne do moich tony muzyczne uderza. USA, mają to do siebie, że tam wszystko jest tak naprawdę przereklamowane. Nawet, jak się okazuje, kapitalizm 🙂
@Rafal kochan
Mats Olof Gustafsson
to swietny saksofonista jazzowy…gral z Sonic Youth i nie tylko. Ostatnio tez na krazku z Neneh Cherry w grupie The Thing ( wystepuje na festiwalu EAR WE ARE w Biel/Bienne,Szwajcaria, 7-9 luty br — m.in. Roscoe Mitchel i uwaga(!) Marc Ribot´s Ceramic Dog———–ciekawy!)
Bartku, ja ze swojej strony dorzucę 3 reedycje do Twojej bardzo ciekawej listy:
David Cain – The Seasons (Trunk)
Laurie Spiegel – The Expanding Universe (Unseen Worlds)
A.R. Kane – The Complete Singles Collection (One Little Indian)
Pozdrawiam
Ian McCulloch-„Candleland”2CD
House of love”House of love”3CD