Zār tropików
Nie wiem oczywiście, jak się udała Denisowi Villeneuve’owi ta nowa ekranizacja Diuny, ale sądząc po niewielkiej śmiałości decyzji personalnych, to jeszcze może nie być ta wymarzona wizualizacja jednej z najbardziej filmowych powieści, jakie czytałem. W szczególności mam na myśli muzykę, dostępną już ścieżkę dźwiękową Hansa Zimmera. Solidną, jak przystało na tego kompozytora, ale nienowatorską, a już na pewno niewizjonerską. Oczywiście lepszą od muzyki wybranego przez Davida Lyncha zespołu Toto. Zresztą Diuna Lyncha pozostaje mocną skazą na jego image’u wizjonera – nawet ubóstwiany później choćby za Twin Peaks Kyle MacLachlan nie dźwignął roli Paula Atrydy. Ale czy tak naprawdę Alejandro Jodorowsky w swojej zmitologizowanej – bo nieukończonej – ekranizacji zrobiłby to wszystko lepiej? Czy rzeczywiście Pink Floyd w drugiej połowie lat 70. byliby optymalnym wyborem do zilustrowania sensacyjno-psychodelicznego obrazka z pustynnej planety? Z pewnością dużo lepsza byłaby Magma (jeszcze lepszy mógłby być Bernard Szajner – ale o nim wspominałem choćby tutaj), której nazwa pojawiała się w pierwotnych pomysłach Chilijczyka, wychodzących od rzeczywiście wizjonerskiego francuskiego świata SF, także tego komiksowego. Ale XXI wiek, gdyby tylko superprodukcje SF nie były dalej tak przeciążone biznesowymi decyzjami, stać byłoby na coś więcej. Gestem na miarę czasów mogłoby być wykorzystanie prawdziwej muzyki pustyni towarzyszącej prawdziwym kultom.
Oczywiście mam konkretną wizję. Wydany przedwczoraj album Zār. Songs for the Spirits – druga pozycja w katalogu polsko-angielskiego labela JuJu Sounds (po świetnej kasecie Mono Egypt) – to fascynująca opowieść o tytułowej praktyce religijno-muzycznej związanej z kultem opętania przez duchy związanym z kulturą Islamu. To opętanie może mieć różne skutki, w zależności od podejścia, obszaru (czytałem, że inne jest podejście do Zār na Bliskim Wschodzie, inne podobno w Afryce, do której odnosi się kompilacja) czy konkretnej osoby. W postaci muzycznego rytuału obejmującego figury taneczne może się stać obrzędem leczniczym, a może być też postrzegane jako część świata rozrywki. Co ważne – dostępna także dla kobiet, bo kobiety są zarówno podmiotem opętań, jak i wykonawczyniami. Ba, nawet duchy – którym towarzyszą poszczególne tradycyjnie wykonywane pieśni – przyjmują zarówno męskie, jak i kobiece postaci. Nie ma to oczywiście nic wspólnego z wymyśloną religią Diuny, ale tkwi w tej kulturze aspekt transu historycznie i geograficznie powiązany z innymi nurtami muzycznymi obecnymi w Afryce Północnej. I tak kiedy słyszę okazjonalnie pojawiające się tu instrumenty strunowe albo sagat (niewielkie cymbały przypominające kastaniety qraqeb), natychmiast kojarzy mi się to z gnawą, a kiedy wybrzmiewają surowe partie fletów – pojawiają się skojarzenia z marokańską joujouką. Zarazem jednak jest to muzyka nieograniczająca się do samego narastającego transu – sudańskie i etiopskie źródła słychać w jej śpiewnym, melodyjnym, nierzadko wręcz romantycznym charakterze.
Na kompilacji JuJu poznajemy egipskich wykonawców tego nurtu (Kair, delta Nilu), a muzykę kultu Zār słyszymy w dwóch odsłonach: studyjnej i nagranej w terenie, bo od świetnie skądinąd zarejestrowanych i znakomicie przygotowanych dźwiękowo pieśni przechodzimy do finału albumu, który jest bardziej surową, ale tez bardziej ognistą wersją rytuału w terenie. Nagrania Hassana Bergamona – opisywanego w starannie opracowanej książeczce jako jeden z ostatnich muzyków egipskich grających na tamburze i perkusyjnym instrumencie rango – to jakiś rodzaj spotkania z endemiczną kulturą na skrzyżowaniu innych. Fantastyczne wydaje mi się też każde pojawienie się głosu Madihy Abu Laili. Trudność sprawia zrozumienie całej kulturowej otoczki tej muzyki, ale wydawca płyt zaleca pozbawienie się na moment zachodniej racjonalności, powrót do dziecięcego spojrzenia na rzeczywistość. Cóż – może właśnie jego czasem potrzebujemy. I może dlatego żadna ekranizacja nie przebije wizji Diuny Herberta – jeśli czytało się ją jeszcze w czasach, gdy wyobraźnia pozbawiona hollywoodzkich ograniczeń i racjonalnych obciążeń tworzyła światy równoległe i pozwalała widzieć to, co niedostrzegalne. Jadę na resztkach wspomnień z tamtych czasów, jednak taki film z taką muzyką jestem sobie w stanie wyobrazić.
RÓŻNI WYKONAWCY Zār. Songs for the Spirits, JuJu Sounds 2021, 8-9/10
Komentarze
Obrazy i muzyka – trzeba obejrzec i uslyszec „Dune” (mielismy premiere juz 16 wrzesnia)
osobiscie dla samego Hansa Zimmera i dwojga szwedzkich aktorow – Stellana Skarsgårda (Baron Vladimir Harkonen) i Rebeki Fergusson (Lady Jessica).
PS a na Netfliksie poludniowokoreanski serial „Squid Game”, ktoremu poswiecilem dwie nieprzespane noce – mam teraz urlop. Uzaleznil!
PS” a moze jutro literacki Nobel dla mojego faworyta Michela Houellebecq?
a w rezerwie Norweg Karl Olof Knausgård (ach, ta jego monumentalna „Moja walka”!) – ostatni Norwegowie literaccy to lata 20: Sigrid Undset i Knut Hamsun.
@ozzy: Pan wybaczy prywatę, ale mam pytanie: deklarował się Pan kiedyś na tych łamach jako „lewak” i „liberał”, więc bardzo mnie ciekawi co najbardziej ceni w Houellebecqu, który zdemaskował i wypunktował wątpliwe „zdobycze” lewicy w swoich profetycznych powieściach? Od siebie dodam tylko, że uważam go za największego pisarza przełomu wieków, a taką „Uległość” polecałbym jako lekturę obowiązkową każdemu, kto nadal marzy o multi kulti, otwartych granicach i niekontrolowanej migracji.
@massimiliano
ani jedno ani drugie; „lewak” to ze slownika ludzi, ktorych staram sie unikac – cos pomiedzy Michalkiewiczem a Ziemkiewiczem.
Polecam przy okazji korespondencje miedzy Michelem Houellebecq a Bernarda Henri-Levy
w: „Public Enemies”, Atlantic Books 2012—nic o „multi kulti, otwartych granicach ani niekontrolowanej migracji” ( w wulgarnym pojeciu w PiSolandii).
@ozzy: sam Pan użył tego określenia wobec siebie pod jednym z wpisów na tym blogu, ja tylko cytuję. Poza tym nie odpowiedział Pan na pytanie co ceni u Houellebecqa najbardziej.
Nie wiem też co jest wulgarnego w słowach typu „multi kulti”, ale być może jest to efekt politycznej poprawności, która w takiej Kanadzie obciąża już odpowiedzialnością karną za niezwracanie się do osób niebinarnych żądanymi przez nie zaimkami (Bill C-16).
A sam Houellebecq też musi być „wulgarnym PiSolandowcem”, wystarczy przypomnieć sobie jego wypowiedzi o islamie jako najgłupszej i najniebezpieczniejszej religii świata – albo przeczytać (ze zrozumieniem) wspomnianą „Uległość”.
Plot twist: nie jestem wyborcą PiSu, a jednak popieram ich działania na granicy. Pan jako mieszkaniec Szwecji powinien wiedzieć najlepiej, do czego prowadzi polityka kładąca nacisk na wielokulturowość i tożsamość.
https://freewestmedia.com/2021/03/02/the-majority-of-rapes-in-sweden-are-perpetrated-by-immigrant-men-study-reveals/
@massimiliano
nie skorzystam z digitalnego szmatlawca nacjonalistycznego Free West Media.
Na tym koncze.
non RSVP
massimilliano – mała korekta
Michel Houellebecq demaskuje w swoich powieściach nasze zachodnie, pozbawione głębszych wartości społeczeństwa( materializm, egoizm, seksizm, infantylizm, powierzchowność) . Obnaża poprzez to uległość wobec bardziej ścisłego i zjednoczonego w swoich wartościach Islamu. Twierdzi, iż Islam w swojej dominacji, obrazu tradycyjnej rodziny, silnej identyfikacji kulturowej wypełni to vakum.
Chyba każdy z nas, kto ma jeszcze odrobinę rozsądku i nie jest zaślepiony polityczną poprawnością, zgodzi się z teoriami Houellebecqa, Thilo Sarazzina, Moniki Maron i innych krytycznych autorów, którzy nie boją się konsekwencji swoich poglądów i zmasowanego ataku ze strony polityczno – medialnego mainstreamu również na blogach Polityki.
Niedawno śmiałem zaprzeczyć opinii red Szostkiewicza, po czym zostałem zbanowany, mimo, że jak twierdzi red Szostkiewicz, blokuje jedynie komentarze obraźliwe i obelzywe, oraz wulgarne, co w moim przypadku nie miało miejsca. . Nie wiem jaki rodzaj dziennikarstwa uprawia red Szostkiewicz, ale nie ma to odzwierciedlenia w tolerancji poglądów jakimi chlubi się to pismo.
Powiedzenie mówi :,, Kiedy masz dwadzieścia lat i nie jesteś lewakiem, to nie masz serca. Kiedy masz lat czterdzieści i nadal jesteś lewakiem, to nie masz mózgu „.
Sercem powinien rządzić rozum, inaczej w naszej naiwności doprowadzimy do samounicestwienia per excellance wszystkiego co osiągnęli nasi przodkowie.
Twórcy nowych ideologii, skrzętnie popieranych przez polityków oraz medialnych tycoonów nigdzie się nie sprawdziły, bo nie można wymazać kodu kulturowego, w którym się wychowało, a jednak propaguje i wspiera się samobójcze działania migracyjne.
Kto to forsuje i komu na tym zależy?
W całej tej lawinie informacji, coraz trudniej (jeżeli w ogóle jest to możliwe) zachować kompas, zrozumieć i odróżnić trywialność od rzeczy istotnych…
ozzy-raczej wątpliwe, aby Houellebecq otrzymał literacką Nagrodę Nobla, albowiem również ta nagroda traci coraz bardziej na znaczeniu, jak chyba większość rozdawanych współcześnie awards, które otrzymuje się w zasadzie za poglądy i postawę polityczno – społeczna, aniżeli za osiągnięcia artystyczne….
@ozzy: Nie jestem zaskoczony, ludzie z lewej strony spektrum politycznego już przyzwyczaili mnie do tego, że są głusi na fakty i wolą pozostawać w swojej bańce. Proszę jednak pamiętać, że jeśli o czymś nie napisali w „Dagens Nyheter”, to nie znaczy, że tego nie ma. A rzeczywistości można zaprzeczać do woli, ale ona prędzej czy później wypłynie na wierzch:
https://en.wikipedia.org/wiki/Murder_of_Elin_Krantz (smutna ironia losu polega na to, że Elin Krantz była promigracyjną aktywistką, a zamordowana została właśnie przez imigranta);
https://en.wikipedia.org/wiki/V%C3%A4ster%C3%A5s_IKEA_attack;
https://en.wikipedia.org/wiki/Murder_of_Fadime_%C5%9Eahindal;
https://en.wikipedia.org/wiki/Theo_van_Gogh_(film_director);
https://en.wikipedia.org/wiki/Murder_of_Samuel_Paty
https://en.wikipedia.org/wiki/Murder_of_Lee_Rigby
Ależ ta Wikipedia jest szmatława i nacjonalistyczna!
@rufus swell: podpisuję się niemal pod wszystkim, co Pan napisał. Natomiast chciałbym nanieść drobną korektę na korektę. Otóż moim zdaniem MH demaskuje to, czym zachodnie społeczeństwo stało się, wyzbywając się swoich fundamentów (głównie judochrześcijańskich). Oto kilka cytatów na potwierdzenie tej tezy:
„Pozbawione chrześcijaństwa narody europejskie są tylko ciałami bez duszy, jak zombi. Pytanie tylko, czy chrześcijaństwo może odżyć? Przez kilka lat w to wierzyłem, choć z rosnącymi wątpliwościami: coraz bliższa mi była myśl Toynbeego, według którego cywilizacje nie giną zamordowane, ale umierają śmiercią samobójczą”. („Uległość”)
„Trudno powiedzieć, żeby komunizm jakoś szczególnie rozwinął sentymentalizm w stosunkach międzyludzkich: to raczej brutalność, ogólnie rzecz biorąc, dominuje wśród ekskomunistów – w porównaniu do nich społeczeństwo balzakowskie powstałe po załamaniu się monarchii wydaje się cudem życzliwości i dobroci. Lepiej wystrzegać się ideologii braterstwa”. („Możliwość Wyspy”)
„Przymilając się i zawstydzająco wdzięcząc do postępowców, Kościół katolicki utracił zdolność przeciwstawienia się upadkowi obyczajów. Utracił zdolność do jednoznacznego i energicznego odrzucenia małżeństw homoseksualnych, prawda do aborcji i pracy kobiet. Spójrzmy prawdzie w oczy: Europa Zachodnia doszła do tak odrażającego stanu rozkładu, że sama siebie nie jest w stanie uratować, nie bardziej niż starożytny Rzym w piątym wieku naszej ery. Masowy napływ imigrantów, których tradycyjna kultura jest nadal naznaczona naturalną hierarchią, podporządkowaniem kobiety i szacunkiem dla starszych, stanowi historyczną szansę na moralne i rodzinne odrodzenie Europy, otwierając perspektywę nowego złotego wieku dla Starego Kontynentu”. („Uległość”)
„14 grudnia 1967 roku Zgromadzenie Narodowe przyjęło po pierwszym czytaniu ustawę Neuwirtha o legalizacji środków antykoncepcyjnych (…) Od tej pory wyzwolenie seksualne, uprzednio dotyczące wyższych urzędników, przedstawicieli wolnych zawodów i artystów (…) dotarło do szerokich warstw ludności. Fakt ten zyskuje na pikanterii, jeśli uświadomić sobie, że owo wyzwolenie seksualne było niekiedy przedstawiane jako realizacja marzenia o wspólnocie, gdy w rzeczywistości chodziło o przekroczenie kolejnego progu indywidualizmu. Wdzięczne słowo „stadło” uzmysławia nam, że para i rodzina stanowią ostatnią wysepkę pierwotnej wspólnoty w łonie liberalnego społeczeństwa. Wyzwolenie seksualne zniszczyło ostatnie wspólnoty w łonie liberalnego społeczeństwa. Wyzwolenie seksualne zniszczyło ostatnie wspólnoty, które oddzielały jednostkę od rynku. Proces owej destrukcji trwa do dziś”. („Cząstki elementarne”)
„Przez wiele lat, a nawet dziesięcioleci, ‚Le Monde’ i gazety centrolewicowe natrząsały się z kasandr wieszczących wojnę domową między muzułmańskimi imigrantami a rdzenną ludnością Europy Zachodniej. (…) Takie zaślepienie nie jest w historii niczym niezwykłym: to samo można było zaobserwować w latach trzydziestych u intelektualistów, polityków i dziennikarzy, powszechnie przekonanych, że Hitler ‚w końcu odzyska zdrowy rozsądek’. Ludzie żyjący w określonym systemie społecznym prawdopodobnie nie potrafią sobie wyobrazić punktu widzenia tych, którzy niczego od systemu nie oczekując, planują jego zniszczenie”. („Uległość”)
„Islam mógł powstać jedynie na idiotycznej pustyni, pośród ohydnie brudnych Beduinów, których jedynym zajęciem – za przeproszeniem – było pierdolenie się od tyłu z wielbłądami”. („Platforma”)
Warto też poczytać, co Houellebecq sądzi o aborcji i eutanazji, których jest zdecydowanym przeciwnikiem. I między innymi dlatego fascynuje mnie następująca kwestia: jak można mieć poglądy lewicowe, proimigranckie, proaborcyjne itd. – i jednocześnie być wielbicielem Houellebecqa. Albo bierze się to z kompletnego niezrozumienia jego literatury, albo ze zwyczajnego snobizmu.