Alt impro

Jeśli wpisów o tej porze roku bywa mniej, to nie dlatego, że mniej słucham. Przeciwnie – im więcej płyt wysłuchanych, tym mniejsze szanse, że powstanie z tego jakiś wpis, bo dobra w tym tyle, że coraz trudniej wybrać temat. Weźmy nową płytę Voo Voo Premiera, której nie będę poświęcać osobnej noty. Muzycznie jest to rzecz mało zaskakująca, mniej w każdym razie niż takie choćby 7. Za to tekstowo – interesująca bardzo, dowodzi, że rozwijać się i zmieniać można (bardziej treściowo niż stylistycznie, ale jednak) w późnych latach 60., co mnie bardzo cieszy. Natomiast najlepsza jest ta płyta gitarowo, co z kolei świadczy o tym, że (moja uparcie wracająca myśl) w pandemii wszyscy się podciągnęli w rzemiośle. Teraz muszę jeszcze dodać, że tym, którzy już i tak byli w tym znakomici, wyszło odpowiednio lepiej niż innym. Ale dwa zespoły, o których chciałbym wspomnieć, dzieli od Waglewskiego nie tak znowu wiele – być może jako muzyk balansujący gdzieś między światami rocka i jazzu też zaczynałby dziś karierę w tych rejonach.     

Powiedzieć, że drugi album Nene Heroine wyprowadza grupę muzyków związanych ze sceną jazzową spod sztandaru jazzu, to nic nie powiedzieć. Lepiej posłuchać singla Wola – jednej z ładniejszych piosenek po polsku wydanych w ostatnich miesiącach, śpiewanej przez Kasię Lins, dla której jest to być może w ogóle występ w najciekawszym jak dotąd repertuarze. Wziąć estetykę bliską – dajmy na to – Niechęci i zrobić na tej bazie utwór instrumentalno-wokalny, ale jeszcze nie zaparkować na pozycjach Voo Voo – coś takiego się tu dzieje. Tyle że w autorskich proporcjach, bo Nene od obu zespołów odróżnia wrażliwość na psychodelię i jednak mocne przywiązanie do współpracy na dość demokratycznych zasadach dobrze rozumiejącego się składu improwizującego, co słychać w utworach takich jak Lot, Twin czy LHM. Wśród konkurencji Nene wyróżnia pewien rodzaj wyważenia i rzadkiego w bandach jazzowych skupienia na całościowym brzmieniu (co warto odnotować – produkowali ten album sami). Stąd Twin to – bez względu na saksofonowe popisy Piotra Chęckiego (czy raczej Petera Stanleya Chestera; o nazwiskach i pseudonimach wspominałem przy okazji poprzedniej płyty) – wymarzony utwór dla fanów wyrafinowanego rocka. Pomaga tu oczywiście umiejętna praca, także brzmieniowa, gitarzysty Michała Zienkowskiego. No i sekcja Sadecki-Koryzno nie szuka tu swingu, prędzej już wyprowadza utwór (jak w świetnym skądinąd Locie) z groove’u przypominającego Bauhaus. A, na żywo wszyscy razem grają dziś we Wrocławiu, a jutro w Poznaniu.   

NENE HEROINE Mova, Alpaka 2022        

Pisałem o indywidualnych cechach Nene Heroine, ale nietrudno w tym, co robią, dostrzec część szerszego zjawiska. Trzeba by je opisać terminem w rodzaju alt impro. Alpaka Records byłaby w tej dziedzinie nowym Lado ABC – ciągle żyjemy widać w jakimś artystycznym ping-pongu między Trójmiastem a stolicą –  bo mają jeszcze otwarcie nowofalowy w charakterze, piosenkowy FellowB (niedawna płyta Pulsar) i projekty tworzone lub produkowane przez Alberta Karcha, muzyka idealnie pozanurtowego, który świetnie rozumie piosenkowe formy. To on wykonał kapitalną pracę nad brzmieniem USO 9001 – żywiołowego, nowego zespołu, który jeszcze rok temu, oglądając ich koncert, wziąłem za fajną młodzieżową krzyżówkę jazzu i prog rocka, a dziś robią wrażenie – mimo eklektyzmu pomysłów – już nieco mniej dzikich i bardziej uporządkowanych. W tym wypadku porządkowanie chaosu to zresztą nie był problem z deficytem umiejętności – cała trójka członków USO, od gitarzysty Jana Gałosza, przez Miłosza Pieczonkę grającego na saksofonie, po perkusistę Jana Pieniążka (jak łatwo było zapamiętać – zmiennik Rogińskiego w orkiestrze Młynarski-Masecki Jazz Band, obaj z Pieczonką grali też w trio z Maseckim) to czołówka jeszcze młodszego pokolenia, dla którego tacy muzycy jak Karch czy Jerzy Mączyński (był producentem albumu Reykjanes, grupy, w której gra Gałosz) to już punkt odniesienia. W tych rejonach media dużej siły nie mają, ale muzycy wskazują niejako sami siebie – i efektem takiej pomocy i wsparcia jest również płyta Rhesus Albert (tytuł od małpki wysłanej w kosmos w roku 1948). Gościnnie grają tu Olaf Węgier i Wuja HZG z EABS, których środowisko dla rzuconego tu hasła „alt impro” też jest jednym z kluczowych. Pojawia się Natan Kryszk z Pokusy, są też – podobnie jak w Nene Heroine – elementy wokalne: śpiewa Zuza Jasińska, rapuje Koza. 

USO 9001 to dla mnie ciągle zespół w trakcie stylistycznego formowania. Z olbrzymim potencjałem, dużą dynamiką i szukaniem własnej drogi, z jazzowym warsztatem, ale też fascynacjami obejmującymi rocka i hip-hop. Z zestawem kompozycji, które pewnie starsi koledzy z Błota/EABS ociosaliby nieco, skondensowali i skrócili, ale też z głodem grania, który u starszych znaleźć trudniej. Do prezentacji radiowej wybrałem swego czasu utwory Lunatic i Sudden Disappointment, ale żadne inne też nie oznacza nagłego rozczarowania, Skrępowanie bynajmniej nie oznacza skrępowania, a nawet Nuda nie przynosi nudy. Na tym odcinku – i w kontekście samego USO9001, i w kontekście całej post-jazzowej sceny, dzieje się za dużo, żeby to ignorować. 

Ich z kolei można zobaczyć na premierowym koncercie w najbliższą sobotę w SPATiFie.  

USO 9001 Rhesus Albert, Alpaka 2022