10 płyt lutego

W muzyce luty był fantastycznym miesiącem – przynajmniej dopóki nie zepsuli go Rosjanie. Należy się z pewnością liczyć z jakimiś zmianami w rozkładzie marcowych premier, promocja nowych wydawnictw też może być utrudniona. Dużo znaków zapytania powstaje po ogłoszonej wczoraj transakcji włączającej Bandcamp do Epic Games – z towarzyszącego jej oświadczenia wynika, że może mieć znaczenie dla transmisji online, w które już teraz angażuje się BC. Ale czy takie dwa modele biznesowe są do sensownego połączenia? No i czy duże pieniądze nie zepsują tego, co z uporem i powoli tworzył Bandcamp? Ale jest jeszcze jedno, co będzie nam utrudniać skupienie nad marcowymi wydawnictwami – te z lutego są na tyle mocne, że duża część, pewnie nawet więcej niż poniższa dziesiątka, zostaną z nami na dłużej. Część poniższej listy spotkamy zapewne w zestawieniach najlepszych płyt roku. Domyślam się, że największe kontrowersje może tu wzbudzić brak Beach House, ale ciągle nie mam co do tego albumu pewności takiej, jak co do pozostałych, choć jest imponujący. Poniżej dziesiątka miesiąca na dziś: kolejność alfabetyczna, ale wybór nieprzypadkowy.   

||ALA|MEDA|| Spectre vol. 1, Brutality Garden

Płyta formacji Alameda 5 w zmienionym nieco składzie i z inaczej wyznaczonym azymutem – na globalne Południe, polirytmię afrykańskiej sceny tanecznej i brzmienia elektroniczne. Słychać jednak to, co najlepsze w dotychczasowym spojrzeniu zespołu Jakuba Ziołka na harmonię i melodię. Do tego intensywność i energia na rzadko spotykanym poziomie. Więcej tutaj

BIG THIEF Dragon New Warm Mountain I Believe in You, 4AD

Opus magnum w dotychczasowej karierze folk-rockowego kwartetu Big Thief, szczególnie mocno eksponujący talenty jego liderki Adrianne Lenker. Połączenie wrażliwości Boba Dylana, dawnego Fleetwood Mac i sceny neofolkowej, z oczywistymi w wypadku tej formacji wycieczkami w stronę rocka alternatywnego.  Imponujący, modułowo skonstruowany i ujawniany w partiach (trochę podobnie do wspomnianego Beach House) album, który wydaje się krótszy niż jest i który wydaje się lepszy z każdym odsłuchem. Więcej tutaj

BINKER & MOSES Feeding the Machine, Gearbox 

Saksofonista Binker Golding i perkusista Moses Boyd w duecie. Materiał wydaje się z konieczności surowy, ale świetna robota przy obróbce, wykorzystanie efektów dźwiękowych i elektroniki nieprawdopodobnie poszerza możliwości takiego duetu (wspartego tu znacząco – dodajmy – przez Maxa Lutherta, więc dwójka bardziej z nazwy). Wyobraźnia świetnych instrumentalistów niesie przez utwory z czasem z okolic 10 minut, a groove trzyma to wszystko w żelaznej dyscyplinie. 

BLACK COUNTRY, NEW ROAD Ants From Up There, Ninja Tune

Wśród modnych fal najmłodszej generacji brytyjskiego rocka Black Country, New Road od początku robili wrażenie lekko anachronicznych. Gitarowe instrumentarium poszerzone o skrzypce, saksofon i flet, do tego słabość do długich form, emocjonalnych chórków, a na froncie wokalista i gitarzysta Isaac Wood, który sferę tych emocji przenosił na niemal teatralny poziom. Album Ants From Up There – w tekstach na kolejne echo brexitu nakładający bardziej osobiste historie – jest spełnioną obietnicą płyty wielkiego kalibru, a zarazem czymś świeżym. Mimo odniesień do Arcade Fire, Davida Bowiego, Van Der Graaf Generator czy nawet Boba Dylana. Ożywia te złożone rockowe formy młodzieńcza energia całego składu, tyle że już po raz ostatni. Bo drugi album londyńskiego septetu jest zarazem pożegnaniem z jego liderem – Wood odszedł z grupy. Co teraz? Koniec albo nowy początek, który – jak pamiętamy z historii brytyjskich grup rockowych – jest możliwy. Nieco szerzej pisałem o albumie tutaj

ERIC CHENAUX Say Laura, Constellation

Eric Chenaux, urodzony za oceanem, ale mieszkający od lat we Francji artysta z korzeniami w kanadyjskiej scenie alternatywnej, do partii wokalnych przypominających falsetowe melodie Roberta Wyatta czy Arthura Russella dogrywa meandrujące i improwizowane linie gitary bliskie duchem Derekowi Baileyowi (tym, którzy pamiętają płytę Blemish Sylviana, nie muszę tego stylu akompaniamentu referować). Powstaje delikatna muzyka z pogranicza jazzu, oszczędna i surowa, nierzadko operująca ciszą. Niezwykły, dojrzały i pełen zaskoczeń album. Więcej pisałem tutaj.  

PARK JIHA The Gleam, Glitterbeat

Najlepsza dotąd płyta południowokoreańskiej artystki, zupełnie wyjątkowa pod względem produkcji i łączenia tradycji z nowoczesnością. Nowy materiał inspirowany jest światłem w budowlach Tadao Ando, delikatny i intensywny zarazem. Szerzej pisałem o albumie tutaj

PRINS THOMAS 8, Prins Thomas Musikk 

Właściwie od lat styl norweskiego neodyskotekowca nie zmienił się znacząco, od lat też Prins Thomas ciąży ku łączeniu muzyki tanecznej z motoryką krautrockową. Ale rzadko efekty były tak błyskotliwe jak na dość zaskakującej poziomem płycie 8. Cicha, przyjmowana bez fanfar transowa rewelacja. 

TRUPA TRUPA B Flat A, Glitterbeat/Antena Krzyku

Inspirowana dystopijną powieścią Vladimira Nabokova Nieprawe godło nowa płyta Trupy Trupa zasadniczo nie przynosi stylistycznego zwrotu: to zestaw w większości krótkich, zwartych, ale mocnych i nastawionych na zespołowe granie utworów rozwijających dotychczasowy kierunek. Z psychodelią, odwołaniami do Beatlesów i amerykańskiej alternatywy lat 80., z grupą Wipers na czele. Czasem są to utwory na swój sposób nieprzyjemne, doprowadzające słuchacza na skraj halucynacji. I uderzające niewesołym – jak zwykle – nastrojem. Ale to, co się dzieje wokół, sprawia, że B Flat A tej grupy zanurzonej mocno w pamięci o II wojnie i problemach, jakie zostawiła, działa jeszcze mocniej. Nieco szerzej pisałem o tej płycie tutaj.  

WOJCIECH RUSIN Syphon, AD93

Z niezwykłą, mylącą tropy twórczością Wojciecha Rusina zetknąłem się przypadkowo w zeszłym roku. Tegoroczny Syphon – łączący futurystyczne brzmienia elektroniki i technologię druku 3D z fascynacją muzyką dawną – wydaje się jak dotąd jednym z najciekawszych wydawnictw AD 2022. Z poziomu nowoczesności Rusin koresponduje z głęboką tradycją polifonii, a przy okazji tworzy świat iluzji dźwiękowej. Szerzej pisałem o tym tutaj. Polecam też rozmowę, jaką na antenie radiowej Dwójki przeprowadziliśmy (wspólnie z Jackiem Hawrylukiem) z autorem tej płyty. 

ZGUBA Znój, LOŻA Oficyna

Dlaczego „plumkanie”, jak to określił ktoś z komentatorów na Polifonii, polskiego artysty nagrywającego w Sofii zamiast dream popu Beach House w tym zestawieniu? Otóż może zaczęliśmy miesiąc w atmosferze bliskiej Beach House, ale przez jego ostatnie dni elegijny charakter Znoju był, niestety, znacznie bardziej na miejscu. Pisałem o tym albumie szerzej tutaj. Obrósł od tamtej pory w wiele nowych, tragicznych kontekstów, ale nie stracił ponadczasowego piękna, niemającego skądinąd z plumkaniem nic wspólnego.