Złodzieje czasu

Płyty ostatnio takie, że aż chce się pisać. I szczęście, że porzuciłem punktację, bo płyty ostatnio takie, że tych gwiazdek nigdy w sam raz. Albo za mało, albo za dużo. Tak jest w wypadku grupy Big Thief – folk-rockowej formacji z Nowego Jorku która wprawdzie już pierwszą płytę zatytułowała Masterpiece, czyli Arcydzieło, ale na prawdziwie wielki album kazała trochę poczekać. Dragon New Warm Mountain I Believe in You to płyta potężna nie tylko ze względu na bombastyczny tytuł i czas trwania (80 min). I wydaje się, że przepis na dużych rozmiarów wydawnictwo był ciągle na wyciągnięcie ręki – wystarczyło się postarać bardziej i popracować nieco dłużej niż zwykle. Kilkumiesięczny proces nagrań w różnych miejscach zaowocował najpierw serią bardzo obiecujących utworów wypuszczanych od ponad pół roku, a w końcu ułożyła się z tego – po odsianiu ponad połowy napisanych i zarejestrowanych utworów – ta płyta.  

W wypadku formacji mieszających folk i alternatywny rock ryzyko epigoństwa jest potężne. Muzyka Big Thief była dla mnie dotąd czymś, co przyszło z wyraźnym, może nawet zbyt dużym poślizgiem w stosunku do całej młodej fali folkowej sprzed dwóch dekad. A przypomnę, że 20 lat temu ukazały się debiutanckie albumy Iron & Wine i The Decemberists, a w Wielkiej Brytanii James Yorkston. Z honorami przyjmowano czwarty album Johnny’ego Casha z serii American Recordings, przełomowy i przebojowy. Folkowe były nawet nowe płyty bohaterów lat 90.: Beth Gibbons i Becka. No a Devendra Banhart chyba właśnie podrzucał taśmę demo Michaelowi Girze.

Co można zrobić 20 lat później? Na pewno spróbować połączyć wrażliwość Boba Dylana z Fleetwood Mac, skoncentrować się na detalach takich jak partie gitar, w których nie brak kreatywności, udanych połączeń brzmień gitary akustycznej i elektrycznej. Na pewno też postawić na umiejętności swojej liderki, Adrianne Lenker, która zarówno wokalnie (meandrując m.in. wyżej wymienionymi wykonawcami), jak gitarowo oraz kompozytorsko prezentuje się fenomenalnie. Co potwierdzała półtora roku temu na dwóch solowych albumach. A jest autorką prawie całego materiału – z wyjątkiem Certainty napisanego wspólnie z Buckiem Meekiem.

Mozaikowość, a nawet pewną wyraźną modułowość Dragon New Warm… słychać, gdy kończy się pierwszy akustyczny set, a Little Things sygnalizuje przejście w stronę klubowego alt-rocka z dużo mocniejszymi przesterami, zarówno na partiach gitar, jak i na wokalach. Ten świetny skądinąd fragment pokazuje wrażliwość kapel shoegaze’owych, ale z efektami ustawionymi na godzinę 9.00 zamiast na 15.00 i z amerykańską tradycją w tle. Przy Dried Roses wracamy na kilkanaście minut do dość czystej produkcji, poprzez jeden z bardziej oszczędnych aranżacyjnie utworów na całej płycie. Ale cała końcówka – nieco tylko słabsza, poza kapitalnym alt-rockowym hitem Simulation Swarm, alt-country’ową, queerową balladą w 12.000 Lines, no i luźną, optymistyczną, jeszcze mocniej odnoszącą się do country kodą w Blue Lightning – to już większy bałagan w przegródkach stylistycznych. Bo niby bardziej rodeo, ale jednocześnie wracają pojawiające się wcześniej (Time Escaping – jedno z moich ulubionych nagrań na płycie, Wake Me Up To Drive – folktronica z wykorzystaniem automatu perkusyjnego) zabawy efektami i brzmieniami.   

Jestem tym razem bliski zgodzenia się z serwisem Pitchfork, który dość uparcie punktuje bardzo wysoko wydawnictwa Big Thief, obniżając dynamikę ocen tego zespołu jak jego dotychczasowy producent skalę dynamiczną samych piosenek. Miałem bowiem przy okazji BT pewne problemy z brzmieniem – szczególnie albumu U.F.O.F. – i przyjąłem z pewną ulgą fakt, że współpracującego z grupą przez lata Andrew Sarlo zastąpił tym razem perkusista James Krivchenia (Sarlo jest autorem miksów dwóch nagrań). Powstały pod jego producenckim okiem materiał nie jest wprawdzie na poziomie brzmieniowym czymś zupełnie oryginalnym (choć bywa – jak w Time Escaping), ale za to słychać na nim zmienność nastrojów poszczególnych sesji, została ta szeroka paleta gitarowych brzmień, a dynamicznie rzecz ma dużo swobodniejszy charakter. Ciekaw jestem winylowej edycji, bo słyszałem, że tłoczona była w Czechach, a – z całym szacunkiem dla wspaniałych osiągnięć naszych południowych sąsiadów – nie jest to najlepszy winylowy adres w Europie. Dam znać, czy nie jest to aby tylko produkt kolekcjonerski.   

Ta różnorodność form i nastrojów – przy bardzo wysokim songwriterskim poziomie całości – powoduje też, że tego długiego zestawu słucha się łatwo. Przy swoich rozmiarach i ambicji wydaje się całkiem naturalny i pozbawiony pretensji. W określeniu „złodzieje czasu” nie ma w tym wypadku nic pejoratywnego, Dragon New Warm… można zapętlać. I jest to rzadki przykład albumu, przy którym czas mija szybciej niż się wydaje. 

BIG THIEF Dragon New Warm Mountain I Believe in You, 4AD 2022