Pamiętacie może odruch magazynu „Q”, który pandemię przywitał triumfalną serią wywiadów ze wszystkimi możliwymi gwiazdami, wychodząc ze słusznego założenia, że dotąd niedostępni, nagle stali się bardziej dostępni, skoro siedzą w domu? No dobrze, może nie jest to najlepszy przykład, po odruch był – jak się okazało – przedśmiertny, wkrótce zamknięto to pismo. Dokładnie taki odruch mieli panowie Damon Albarn i Jamie Hewlett: skoro już nas zamykają w domach, a przynajmniej zatrzymują trasy koncertowe, to może dałoby się nagrać kawałek z każdym, kogo sobie wymyślimy. A skoro pandemia utrudnia pracę, ale nie zatrzymuje popytu na muzykę, to może wydzielać ludziom utwór po utworze? Historia Song Machine zaczęła się jeszcze przed lockdownem, zanim COVID-19 stał się realnym zagrożeniem w Europie, ale wygląda na jak zwykle w wypadku Gorillaz pomysł idealnie skrojony pod względem koncepcyjnym, wizualnym i marketingowym. Co więcej, brzmi lepiej niż te ostatnie, w szczególności Humanz.
Bezczelność – być może łatwiejsza do zniesienia w wypadku zespołu, którego twarzami są rysunkowe awatary – słychać w prawie każdym geście na albumie Song Machine, Season One: Strange Timez. Choćby w tym, że już otwarcie (wielu wykonawców przechodzi po cichu na taką wydłużoną, singlową lub epkową promocję dużych płyt – czasy platform streamingowych do czegoś takiego mobilizują) zamieniają album w serial. Bezczelność polega też na tym, że rozwiązań oczywistych stylistycznie, grubo ciosanych trików produkcyjnych tu nie brak. A czasem też na dobieraniu dat premier i reagowaniu na wydarzenia niczym gazeta – tak było przecież z How Far? z udziałem Tony’ego Allena, które trafiło do dystrybucji dwa dni po śmierci tego wybitnego muzyka. Z jednej strony – był przyjacielem dla Albarna, bliską mu osobą. Z drugiej – oskarżenie o monetyzację śmierci wielkiego perkusisty ciśnie się na usta. W każdym razie jest to także muzycznie jeden z lepszych momentów tego zestawu (którego słuchałem w ogólnodostępnej wersji deluxe). I kto inny mógł sobie pozwolić na ten gest z wykorzystaniem śmiechu Nigeryjczyka w realiach jego pogrzebu?
Długi (godzina i pięć minut) program pierwszego sezonu Song Machine otwiera z wykopem znany już Strange Timez z Robertem Smithem, bezbłędnie obsadzonym w roli człowieka dziwiącemu się, że świat w ogóle się jeszcze kręci. Mrugnięcie okiem prawie jak to z okresu, gdy grupa The Cure zaczęła serią różnych ekstrawaganckich i tanich pomysłów – od The Lovecats począwszy – bawić się własnym wizerunkiem i drażnić fanów. To gwiazdorskie wejście, podobnie jak kolejne, w piosence z Beckiem, wypada uznać za całkiem przekonujące. Zdecydowanie gorzej z Eltonem Johnem w napisanym dla niego The Pink Phantom. Nie przekonał mnie też Aries z Peterem Hookiem, choć prasa brytyjska chwali i docenia oczywiste przecież podobieństwa do katalogu New Order. Za to trudno nie wygrać w towarzystwie St Vincent (Chalk Tablet Towers), a Désolé z udziałem Fatoumaty Diawary spokojnie – i delikatnie – wygrywa w konkursie na najbardziej przebojową piosenkę z płyty. Robi wrażenie slowthai w Momentary Bliss, ale ten utwór znamy przecież najdłużej – już od stycznia. Zdążyło się utrwalić.
Jak zwykle albumowi goście odzwierciedlają szerokie spektrum zainteresowań Albarna i jak zwykle mamy jednak lekki przechył w stronę rapu i grime’u. Ważną postacią jest ponownie Remi Kabaka Jr. – współproducent materiału i współautor większości piosenek. Do tego, że albumy Gorillaz to często spięty kilkoma cechami i timbre’em głosu lidera Blur groch z kapustą, też zdążyliśmy się już chyba przyzwyczaić. Szczegóły gubią się trochę w tej masie, lepsze tuszuje gorsze, gorsze przesłania lepsze. I jak zwykle w przypadku tej formacji – jeśli nie sama muzyka jest nowatorska, to przynajmniej styl prezentacji. Małpy małpują więc same siebie, ale z małpią zwinnością, trzeba przyznać. I choć dotychczasowa kariera fikcyjnego zespołu oznaczała przecież dokładnie to samo i udawało się raz lepiej, raz gorzej, to rzadko po zsumowaniu wychodziło na takim poziomie. I – tu na chwilę zamienię się w recenzenta serialowego – pewnie już wiecie, że stacja zamówiła kolejny sezon?
GORILLAZ Song Machine, Season One: Strange Timez (Deluxe), Parlophone 2020, 7-8/10