Wybitnie zdalni
Te wszystkie historie o zdalności są czymś nowym. U nas w domu na przykład idziemy rano jednocześnie do pracy i do szkoły. Tzn. maile z redakcji mieszają się z pracami domowymi. Pewnie też śledzicie napływające komiczne doniesienia o „zdalnym egzaminie z fizyki”, o tym jak to trzeba sobie zamontować w telefonie apkę i biegać (w tych warunkach to chyba na osławiony „dystans społeczny”?) albo nagrywać się podczas robienia ćwiczeń i odsyłać filmiki. Ale zarazem te historie są czymś dobrze znanym.
Usiłowałem przez chwilę znaleźć jakąś analogię we własnym życiorysie. Stan wojenny? No nie, wręcz odwrotnie: lekcje były, zabrakło „Teleranka”. Czarnobyl? Trzeba było przecież uczniom podać płyn lugola. Ale mam! Już wiem. Najlepszą analogią są zajęcia z fizyki w moim macierzystym liceum. Przez prawie cztery lata uprawialiśmy – dokładnie tak jak w systemie e-learningowym przygotowanym przez polski rząd – przepisywanie lekcji z materiałów dla poprzednich roczników. W tym czasie w pracowni fizycznej nasz fizyk wraz z chemikiem dokonywali fizycznych (ba, nawet organoleptycznych) testów związków chemicznych z pewnej popularnej rodziny. A skoro po zajęciach w takim zdalnym systemie udało mi się zdać egzaminy z fizyki na elektronikę, to może w kwarantannie uda się nam wychować nie tylko kolejne pokolenie lekarzy i nauczycieli, ale też sportowców? Byle się przykładać. Stay on it! – jak mówi współautorka najlepszej płyty ostatnich dni.
To Stay on it! (zabawne, że pojawiające się ostatnio w muzyce już któryś raz – poprzednio w związku z zatytułowanym tak utworem Juliusa Eastmana) to nawoływanie skierowane do Afroamerykanów, rzecz jasna. I rzecz jasna rzucone przez Camae Ayewę, inaczej Moor Mother, poetkę-wokalistkę amerykańskiej grupy o wciąż bardzo nierynkowej nazwie Irreversible Entanglements. Padające w kraju – jak to opisują autorzy – post-Katrina, post-Osage Avenue, post-Obamacare. Myślę, że dziś aktualna pozostaje szczególnie ta ostatnia kategoria. Dzisiejsza sytuacja w Ameryce przypomina pewnie już wszystkim, że może jednak kierunek administracji Obamy był właściwszy niż Trumpa. Przypomina w formie dość, niestety, bolesnej (w tej chwili Stany są trzecim po Chinach i Włoszech krajem najszerzej dotkniętym pandemią). Nowa płyta IE to idealna mieszanka miłości i złości dobrze oddająca klimat czasów, choć przecież nie była w zamierzeniu pisana jako album post-Corona.
Cały album Who Sent You? zapowiadał się zresztą na arcydzieło. 23-minutowy singiel opublikowany w grudniu sam w sobie mógł robić za pół wybitnej płyty. Drugiej tak potężnej formy na płycie nie ma, ale najdłuższy na albumie utwór Who Sent You – Ritual wybrzmiewa dość mocno – z tytułowym hasłem Who sent you?, ale i złowieszczym Here comes the end. Wszystko ma w sobie moc, która nie wynika z epatowania krzykiem, tylko raczej budowaniu od pierwszych minut suspensu. Temu całemu Stay on it towarzyszy bowiem niepokojący groove basu jak z nagrań Can. A bohaterem tej płyty IE pozostaje przechodzący samego siebie w (też pozbawionej krzykliwości i popisów) intensywności grania perkusista Tcheser Holmes. Jak poprzednio błyszczy również Keir Neuringer – bardzo oryginalny saksofonista o nieco „mechnicznym”, dość twardym, perfekcyjnie utrzymującym ton, choć zarazem pozbawionym brutalności stylu gry.
O całej piątce (na trąbce świetny Aquilles Navarro, na kontrabasie Luke Stewart) pisałem już poprzednio jako o pokoleniu po Coltranie, ale i po J Dilli. Punktami wyjścia są dla nich jednak przede wszystkim stylistyka Art Ensemble of Chicago i społeczne zaangażowanie Gila Scotta-Herona. W te rejony przesuwa się zresztą konsekwentnie od paru lat środek ciężkości. Wobec wyczerpania się energii punkowej i niewielkiej przydatności amerykańskiego hip-hopu, który w dużej mierze zdryfował w Ameryce w tanią celebrycką rozrywkę dla mas, to Irreversible Entanglements grają dziś prawdziwe protest songi. To oni w sposób wiarygodny potrafią dziś powiedzieć No más. No more. Nigdy więcej.
Szkoda tylko, że w tym sezonie tych wybitnie zdolnych muzyków będziemy mieli okazję posłuchać tylko zdalnie.
IRREVERSIBLE ENTANGLEMENTS Who Sent You?, International Anthem 2020, 8-9/10
Komentarze
Wyśmienity tytuł!
Ale to dobre. Nie znałem wcześniej. Ten flow w „Who sent you” przez moment skojarzył mi się z Zackiem de la Rocha z Rage Against the Machine. Ta moc i zaangażowanie robi wrażenie. Pozdrawiam.
Zlooty
Rzeczywiście mają ciąg na bramkę! I dobre skojarzenie Twoje vide np. The Ghost of Tom Joad