Akwen psychodelii

Pisałem tu kiedyś o zespołach z różnymi odniesieniami do ziemi w nazwie. Otóż najwyraźniej drugim ulubionym żywiołem polskiej psychodelii jest woda. Przypomniały mi o tym wokalne utwory  na nowej płycie Lonker See – albumie nieco bardziej niż poprzedni uporządkowanym, z paroma piosenkowymi formami, które kojarzyć się mogą nieco z utworami Starej Rzeki. Przez Starą Rzekę przepływa Wda, wypływająca z serca Kaszub, nieopodal Jeziora Łąkiego – można więc zaryzykować, że czołowe polskie formacje psychodeliczno-rockowe mają coś więcej wspólnego niż tylko muzykę. Bo kaszubskie Jezioro Łąkie to właśnie Lonker See. Jeśli coś poplątałem, to proszę mnie poprawić – niestety, nie byłem na miejscu, a na Mazowszu w moich stronach grali zawsze tylko heavy metal. Za to płyty sumiennie wysłuchałem.  

W warunkach żurnalistyki rockowej mógłbym całość skwitować stwierdzeniem, że dają czadu. A w warunkach muzykologicznych wypadałoby napisać, że styl kwartetu Lonker See zakłada pełnoprawne współistnienie elementów psychodelicznego rocka i muzyki improwizowanej. Na nowym albumie to bardziej przeplatanka niż amalgamat. Saksofonista Tomasz Gadecki i perkusista Michał Gos, którzy nie dalej jak przed rokiem nagrali jedną z lepszych polskich płyt z okolic jazzu (porywające interpretacje klasyków Coltrane’a) pod szyldem Awatair, najwyraźniej wyżyli się w tej dziedzinie. Gitarzysta Bartosz Borowski i śpiewająca basistka Joanna Kucharska przesuwają środek ciężkości w stronę kosmicznego rocka, również otwartego na żywioł improwizowanego grania, ale jednak bardziej poukładanego. A ja lubię, gdy w Lonker See tracą kontrolę – i najbardziej cieszą mnie tu takie utwory jak Put Me Out czy Earth Is Flat. Oczywiste wrażenie robi też Gdynia80, choć to hawkwindowe w stylistyce podprowadzenie pod świetny saksofonowy temat, brzmiący niczym cytat z klasyki serii Polish Jazz, jest jednak bardzo długie.

Zdyscyplinowana Hamza byłaby dla mnie jeszcze większym odkryciem, gdyby nie to, że tak bardzo podobała mi się płyta One Eye Sees Red. Owszem, pewna surowość brzmieniowa nie pozostawia wątpliwości, że wciąż więcej w tym swobodnego grania niż kalkulowania, ale nowy album wydaje mi się najciekawszy w tym, co członkowie LS uważają sami za coś charakterystycznego dla siebie: ta płyta będzie na pewno świetnym punktem wyjścia do występów na żywo. Poza tym to poziom psychodelii wciąż niedostępny dla formacji z Mazowsza. 

LONKER SEE Hamza, Antena Krzyku 2020, 7/10