Indie w hip-hopie (i nie tylko)

Tytułowe hasło tej świetnej płyty – More Arriving – miało się odnosić do atmosfery strachu rozpętanej wokół imigrantów na Wyspach Brytyjskich podczas kampanii brexitowej. Sarathy Korwarparokrotnie już opisywany tutaj hinduski multiinstrumentalista – ukuł ten tytuł, żeby nową płytą wpisać się w wielką kampanię muzyczną, która idzie raczej w przeciwnym kierunku. Ale wydaje mi się, że przy okazji dał też niezłe hasło do zainteresowania się hip-hopem w Indiach. Kraj gigantyczny, możliwości olbrzymie, wszystko wskazuje na to, że będzie z tego więcej niż tych kilku MC, którzy na tym albumie prezentują swoje umiejętności. Zresztą nawet bez względu na skalę Korwar przygotował zjawisku ładną wizytówkę.

Moment jest ciekawy. Bandcamp Daily, czyli nieźle działające ramię prasowe bardzo dobrze rozwijającego się sklepu internetowego, donosi właśnie o tym, że dla raperów z Indii, w sposób naturalny inspirujących się obszarem anglojęzycznym i mających dobrą bazę choćby w społeczności hinduskiej w Wielkiej Brytanii, język angielski przestaje być jedyną opcją. Rozwija się rap w językach lokalnych, co bliskie myśleniu Korwara, pochodzącego – jak już pisałem – z jednej z takich wspólnot, z mniejszości etnicznej Siddi. I o ile jego zeszłoroczna płyta My East Is Your West była próbą rywalizacji z działającymi współcześnie dużymi okołojazzowymi składami w rodzaju grupy Kamasiego Washingtona, to na More Arriving mamy prostszy przekaz i bardzo mocno skoncentrowaną energię. Korwar, owszem, wtyka tu i ówdzie jazzowe motywy, aranżuje instrumenty dęte, dodaje elektronikę, gitary, ale najważniejsza jest perkusja i przestrzeń dla hinduskich MC. I to zarówno tych działających w Wielkiej Brytanii (jak Zia Ahmed), jak w Indiach (MC Mawali z Mumbaju, Prabh Deep z New Delhi). Konfrontuje ich z klasyczną wokalistyką (świetny Aditya Prakash w Bol, Mirande w Good Ol’ Vilayati), a w warstwie instrumentalnej nie unika sięgania także po motywy afrykańskie – już w singlowym utworze Mumbay wita nas temat niczym z nagrań Etio-jazzu.

Nakreślone przez Korwara zjawisko wygląda na bardzo różnorodne, wykorzystujące tradycję, ale idące w stronę nowoczesności, trochę hermetyczne za sprawą języka (choć mamy tu dwa fragmenty po angielsku), lecz bardzo otwarte muzycznie. Dobry punkt wyjścia do dalszych wycieczek w stronę nowej muzyki z Indii – za sprawą bandcampowego zestawienia można zresztą zdryfować w stronę nowej muzyki elektronicznej z tego kraju, wśród linków trafiłem na przykład na ciekawego młodego producenta Yung.Raja. A ponieważ na najbliższą Letnią Noc w Dwójce zaplanowaliśmy koncert Brooklyn Raga Massive, skłoniło mnie to do gruntownego przejrzenia nowości wykorzystujących brzmienia muzyki hinduskiej i trafiłem na znakomity album – prosty, ale ujmujący w dialogu sitaru i syntezatorów – mieszkającej w Baltimore instrumentalistki i kompozytorki o azjatyckich korzeniach, Ami Dang, mającej już na koncie m.in. współpracę z Animal Collective. Rzecz nosi tytuł Parted Plains i jest gotową propozycją na krakowski Unsound. Zupełnie inne rejony muzyczne niż te, które reprezentuje Korwar, ale album równie wartościowy. Zaczyna się w Raiments trochę jak ambitniejsza muzyka do windy, ale nie należy dać się zwieść – formuła pozostanie podobna, ale klimat zmieni się stopniowo, a w Auberjinn czy tym bardziej w zamykającym album Souterrain rzecz okaże się raczej konkurencją dla znakomitych tegorocznych albumów Saby Alizadeha i Sote (brawurowe Parallel Persia). A to być może najmocniejsza jak dotąd półka w tym roku.

SARATHY KORWAR More Arriving, The Leaf Label 2019, 8/10
AMI DANG Parted Plains, Leaving 2019, 7-8/10