Ćwiczenia z zanurzenia
Poezja to w sumie ciekawe zadanie dla muzyków, solistów, akompaniatorów – żeby tylko przypadkiem NIE zrobić z tego piosenki. Żeby zachować niepodległość wiersza. Powtarzane frazy są ok, ale domyślam się, że jeden zbyt mocny riff mógłby całość zagłuszyć albo zepsuć. Kolejna płyta tria Brzoska/Marciniak/Markiewicz to niezłe ćwiczenie – z głębszym, jak sami autorzy piszą, zanurzeniem. Było Brodzenie (które opisywałem rok temu), jest Wpław.
Nie dam się naciągnąć na recenzowanie poezji, podtrzymuję to, co pisałem poprzednio. Mogę zresztą kilka podstawowych informacji powtórzyć: Wpław to audialny tomik wierszy, czytanych przez ich autora, poetę Wojciecha Brzoskę, któremu podczas sesji zarejestrowanych w Sosnowcu akompaniowali stali współpracownicy: gitarzysta Łukasz Marciniak i trębacz Marcin Markiewicz. Formuła jest coraz lepiej dopracowana, a Wpław ma stosowną do tytułu płynność, a zarazem nie wydaje się szczególnie rozwodnione. Przeciwnie – robi wrażenie płyty staranniej rozplanowanej od strony muzycznej. Zgrabnej, może tylko trochę za długiej. Recytacje Brzoski nie są bardzo ekspresyjne, ale o tym już wiemy. Zresztą wracają inne elementy znane z Brodzenia, w tym preparacje gitary i jej charakterystyczne, „afrykańskie”, a przynajmniej niezachodnie brzmienie, a do tego jasne w większości i wnoszące pozytywną energię partie trąbki. W Nauce farbą wspomniana piosenkowość wlewa się do pewnej granicy, ale wydaje mi się, że jej nie przekracza, w Składnikach obcych teoretycznie ją przekracza, zanurzając się w formę muzyczną aż zbyt głęboko, ale tu z kolei wiersz krótki, więc powietrza starczy. W Czarnej magii powracający, atrakcyjny motyw ma w sobie powściągliwie bluesowy charakter i delikatnie schodzi w tło, co działa świetnie. W większości fragmentów wszystko to hipnotyzuje, ale nie frustruje.
Najmocniejszy fragment płyty to – jak dla mnie – Hans Christian Andersen podróżuje do Dalarny z napisem ze świetnie puentującą tekst partią Markiewicza i gitarą Marciniaka robiącą z tej całej Dalarny jakieś miejsce nie tyle ze zwykłej geografii, co raczej baśniowe, wyimaginowane. Osobna sprawa to porównania z Marcinem Świetlickim, który tworzył w Polsce tradycję takich słowno-muzycznych przedsięwzięć. Trudno oczywiście uniknąć takich analogii, tym bardziej, że czasem pewne skojarzenia wydają się pojawiać już na poziomie tekstu (Dwóch mija się z psami). Ale o wierszach miałem nie pisać, a sprawa w żaden sposób nie obciąża tria, które na całość znalazło wystarczająco wyrazisty autorski pomysł.
BRZOSKA, MARCINIAK, MARKIEWICZ Wpław, Fundacja Kaisera Söze 2019, 7/10