Bez piłki: Senegal

Graj, Grosik graj. Ale w piłkę graj, a nie tę muzykę, którą przygotowałeś na pomeczowe party. A jeśli już, to posłuchaj razem z Glikiem muzyki z Senegalu, to może łatwiej będzie jednemu wyzdrowieć, a drugiemu rozkminić ruchy Sadio Mané. Bo paliwem dla reprezentacji Senegalu nie jest podlaskie disco, tylko prastara bębniarska polirytmia, z której wyrastają takie nurty jak mbalax, czyli gatunek-hybryda wchłaniający różne wpływy muzyki rozrywkowej z Zachodu. Mało jest rzeczy tak niepotrzebnych jak kolejny cykl na Polifonii, ale mało jest rzeczy tak zdrowych, jak próba wykorzystania nadmiernie wybujałego zainteresowania futbolem do zaprezentowania w trzech zdaniach mniej znanego wykonawcy z kraju, któremu się aktualnie przyglądamy. W wypadku Senegalu niech to będzie Ndagga:

Formację tę znamy właściwie jako Mark Ernestus’ Ndagga Rhythm Force, bo to niemiecki producent i didżej, wybitna postać sceny techno lat 90., usłyszał w transowej muzyce granej na gadających bębnach na tyle nową jakość, by połączyć ją z elektroniczną produkcją. W opisywaniu tej ewolucji jestem na Polifonii bardziej na bieżąco niż ze śledzeniem wyników spotkań piłkarskich, zostawię więc link do nieco dłuższego tekstu o formacji Jeri-Jeri, od której zaczął się romans Ernestusa z Afryką, a następnie do recenzji albumu Yermande nagranego już przez Ndagga Rhythm Force, kolejnej formacji utworzonej na linii Berlin-Dakar, której można było zresztą słuchać na zeszłorocznej edycji Nowej Muzyki w Katowicach. Podstawą dla mbalaxu, także w tej wersji, są bębny sabar, instrument charakterystyczny dla jednej z grup etnicznych zamieszkujących dzisiejszy Senegal, jaką są Sererowie. Z historią mniej więcej odpowiadającą dziejom państwa polskiego, czyli tym zamierzchłym czasom, gdy nie byliśmy jeszcze krajem tropikalnym jak w tym roku. Nerw rytmiczny wszechobecny w mbalaksie (włącznie z tym, że np. keyboardzista Ndagga zachowuje się trochę jak kolejny perkusista) przypomina dzisiejszą muzykę z Konga, co uzasadnia prawda historyczna, bo senegalska i kongijska muzyka rozrywkowa jest ze sobą mocno spokrewniona. O innych detalach z pewnością lepiej opowiedziałby wam najbardziej znany polski Senegalczyk, a przy okazji oczywiście muzyk, czyli Mamadou Diouf.

A więcej o Senegalu bez piłki dowiecie się z tekstu Maćka Okraszewskiego w bieżącym wydaniu „Polityki”. Wątki muzyczne, owszem, też są. Bo nie da się obejść muzyki przy opowiadaniu o tym kraju.