A ulubionym zespołem Polaków jest…

Jeśli chcecie krótką odpowiedź to proszę: Perfect. Przynajmniej według wyników badania, które przeprowadził Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku. Fragmenty tabelek z jego opracowania* rozeszły się już po Polsce. A dzień otwarcia festiwalu w Opolu (nad którym dłużej i boleśniej pastwię się tutaj – skądinąd mam kolejne argumenty w postaci dobrego i mrocznego klipu Brodki) to na pewno właściwy moment, żeby zanurkować w gust mas i też je tu opublikować. IKM zmierzył popularność określonych artystów wśród osób z wyższą i niższą pozycją społeczną. W książkach wyszło na przykład, że ci z wyższą częściej wybierali „Świat Zofii”, a ci z niższą – Biblię. Ci z niższą częściej sięgali po „Krzyżaków”, a ci z wyższą (światowcy) po „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Zestawienie muzyczne też błyskawicznie pozbawi was złudzeń…

tabela_ikm1

Mamy tu starcie pomiędzy lokalnością (Maryla Rodowicz) a światowością (Metallica), pomiędzy repertuarem starszym (Irena Santor) a nowszym (Pink), a wreszcie pomiędzy lokalnymi gangsta (Krzysztof Krawczyk) a gangsta eksportowymi (Gang Albanii). Choć właściwie gusty tych dwóch grup nie różnią się od siebie jakoś dramatycznie. Nie powiem też, żeby okazały się szczególnie zaskakujące, choć z przyjemnością zestawiłem je z niedawnym badaniem serwisu BiqData.pl, który sprawdził część wspólną użytkowników profilów/fanpage’y poszczególnych polityków i wykonawców muzycznych. Efektem jest oszałamiająca – jak to w big data – infografika:




Całość (żeby nie było konieczności jeżdżenia po wykresie) znaleźć można tutaj. Sprawdza się konkluzja badania IKM: jeśli wejdziesz odpowiednio wysoko na drabinie społecznej, rosną szanse na to, że twoim ulubionym zespołem będzie Bajm. Poza tym sympatycy rządzącego ugrupowania (więc ci z wyraźnie wyższą pozycją społeczną) lubią Donatana i Cleo, Luxtorpedę, nie pogardzą też Gangiem Albanii. Wśród ogólniej ujętych sympatyków różnych partii prawicowych (to już kolejna infografika – pod tym linkiem) stawiają głównie na Gang Albanii. W sumie cała ta próbka jest o tyle ciekawa, że żadnych wpływów nie mają tu Grzegorz Turnau, Anna Maria Jopek czy Urszula Dudziak. Żołnierze hardkoru i husaria nie lubią łagodności – w roli radia opozycyjnego powinno więc występować jakieś Chilli Zet.



Lewica w tym czasie obstawia Czesława, podobnie zresztą liberałowie oraz PSL (mam teorię na temat tej różnicy: dla skrajnej prawicy ważne jest to, żeby się do niczego nie przyznawać, a Czesław Śpiewa). Wyłamują się z tej tendencji sympatycy Janusza Palikota, którzy interesują się wszystkim – albo raczej fani różnych gatunków interesują się właśnie Palikotem. Autorzy zestawienia próbują to – nie bez racji moim zdaniem – tłumaczyć postulatami o legalizacji marihuany. Ogólnie wyszło im bardzo ciekawe zestawienie, w którym można kopać w poszukiwaniu ukrytych sensów.

Jak już dobrze wiadomo, mnie jednak interesuje small data, statystyczny margines błędu. Uwielbiam Polaków o niszowych poglądach i cenię szczególnie mocno tych, którzy są niewymierzeni przez OBOP czy też nie wychodzą w badaniach widowni. Poszukuję raczej wśród najmniej znanych polskich zespołów, a kolejny taki zespół niedawno się pojawił – to Makemake, duet z Katowic, który tworzy bardzo oryginalną muzykę improwizowaną na preparowaną gitarę, elektronikę i instrumenty perkusyjne. Jeśli tę nazwę wzięli sobie od planety karłowatej w Układzie Słonecznym, to dobrze oddaje to wpływ na cały rynek muzyczny – . Duża część uroku Makemake to granie krótkimi pogłosami, zamieniające akustyczne dźwięki gitary – momentami traktowanej ze swobodą godną Dereka Baileya – w urządzenie o nieco bardziej kosmicznym, futurystycznym charakterze, narzędzie rodem z fizycznych zabiegów brzmieniowych znanych ze studiów eksperymentalnych (Fog Over Antwerp, Temporary on the Moon Area) przynoszących surowe efekty. Nie słyszałem jeszcze takiej muzyki gitarowej i zdecydowanie zasłużyła na nieco lepsze nagranie. Ten materiał Rafał Blacha i Łukasz Marciniak – członkowie duetu – zarejestrowali na żywo. A ma sporą dynamikę, są tu pogłosy i współbrzmienia, którym przydałoby się nieco więcej opanowania, są wreszcie sprzężenia wymykające spod kontroli, może i zamierzone, ale odbierające – jak mi się wydaje – trochę uroku mrocznej i tajemniczej muzyce Makemake. Marcin Dymiter, Maciej Cieślak czy Michał Kupicz wiedzieliby, co z tym zrobić. W każdym razie początek jest bardzo obiecujący. A jeśli ktoś chciałby szybko złapać kontakt z tą konwencją, powinien zacząć od od rzeczywiście ambientowo-jazzowego, z Laswellowską głębią (i wsparciem basisty Sebastiana Kłopotowskiego), choć też niedomagającego brzmieniowo, ale bardzo atrakcyjnego utworu Satellites.

Materiał ten wydała kasetowa wytwórnia Złe Litery. Możecie to uznać za emanację antysystemowców w muzyce. Za mało swingu jak na jazzmanów, na yassowców pochodzenie nie to, dla twórców ambient – za dużo się dzieje, dla noise’owców – za dużo jest cichych i wydelikaconych partii (dla nich satysfakcjonująca może być najwyżej końcówka płyty). O szansach na występ na opolskim koncercie alternatywnym nawet nie wspomnę. Trzeba być wykonawczynią z milionami sprzedanych płyt, 25-letnią historią na polskiej scenie i pozycją czołowej autorki piosenek, wręcz współczesnej Osieckiej (Nosowska), żeby się w składzie takiego alternatywnego koncertu – i transmisji na TVP Kultura – znaleźć. Koncerty główne sponsoruje już wyraźnie ta popularna tabelka IKM. Ale pamiętajmy: jest życie poza systemem.

MAKEMAKE From the Earth to the Moon, Złe Litery 2016, 7/10

*Badanie Instytutu Kultury Miejskiej Kulturalna hierarchia. Nowe dystynkcje i powinności w kulturze a stratyfikacja społeczna udostępnione zostało na licencji Creative Commons CC BY-SA 3.0 PL