Sowa wspomnienia i sowa uznania
Dziś będzie o stuleciu bardzo ważnego i bardzo zapomnianego muzyka oraz o najdziwniejszej płycie, jaka mi ostatnio wpadła w ręce. A wpadają mi w ręce bardzo dziwne. Bo jak tu opisać problem? Edukacyjna, popularnonaukowa płyta o sowach i muzyka elektroniczna w tle? Płyta z muzyką elektroniczną uzupełniona o encyklopedyczne opracowanie na temat tytułowych Sów Polski? W każdym razie poprzednio słuchałem muzyki o sowach w dzieciństwie, z winylowej płyty Lata ptaszek/Księżniczka na ziarnku grochu z takim oto (między innymi) fragmentem tekstu Jana Brzechwy z muzyką Mieczysława Janicza:
My jesteśmy Rada Puchaczy,
Rada Puchaczy, Rada Puchaczy.
Puchacz po ciemku wszystko zobaczy
Wszystko zobaczy, wszystko zobaczy.
My żądamy w lesie posłuchu
U-huu, U-huu
Te trochę totalitarne (kto nie słucha, temu dają po uchu) i dość niesympatyczne puchacze z piosenki (później jeszcze samplowane przez młodszych artystów) nijak się mają do Sów Polski, albumu Michała Szturomskiego, muzyka udzielającego się wcześniej w różnych składach, a solo działającego właśnie jako Sowa. Ale tamte solowe nagrania wpisywały się dotąd w to, co się zwykle w kręgu muzyki klubowej robi, podczas gdy ta nowa płyta – poszerzona o ładną graficznie (ilustracje: Kasia Walentynowicz) książeczkę nietypowego, zeszytowego formatu – się z tego kręgu wypisuje. A właściwie w ogóle się wypisuje ze wszystkich znanych mi kręgów. Gdy ostatnio jeden egzemplarz przekazywałem młodszemu koledze z redakcji, mówiąc mu, że to album o sowach, popatrzył na mnie nawet jakoś dziwnie.
W każdym razie jest to album o sowach. Teksty członków Stowarzyszenia Ochrony Sów na temat trzynastu kolejnych gatunków czyta Piotr Bujno, a muzyka Szturomskiego – bardzo urozmaicona, dźwiękonaśladowcza (mam tu na myśli dźwięki naturalne: sowonaśladowcza), interpretująca sytuacje z tekstów – tylko momentami wychodzi na pierwszy plan, ale tworzy tu jednak oddzielną jakość. Dziwnie nie patrzyły na mnie tylko dzieci – moja córka na przykład, nie zwracająca jeszcze uwagi na klasyfikacje gatunkowe muzyki, chętnie posłuchała o klasyfikacji sów. I najwyraźniej jej się podobało. To mnie nie dziwi – autor Sów Polski wpisuje się w potężną polską tradycję słuchowisk przygotowywanych przez artystów i nagrywanych na płytach. Niedawne albumy Roberta Piotrowicza, Bartka Kujawskiego, Kamila Szuszkiewicza, Fischerle, Wsi czy tria Masecki/Lenar/Zrałek-Kossakowski pokazują, że jest to tradycja bardzo żywa i inspirująca. Napisałem o tym nawet oddzielny tekst do nowego wydania „Gazety Magnetofonowej”, ale ten numer jeszcze się chyba nie ukazał, więc pozwolę sobie na parę słów (już bez kolejnych sów) tutaj.
Otóż podobnie jak większość wymienionych wyżej artystów nieźle pamiętam czasy, gdy zamiast bajek na DVD dostępne były bajki dźwiękowe na czarnych płytach, czasem przegrywane na magnetofon szpulowy (ówczesne płyty się na ówczesnych gramofonach w rękach ówczesnych dzieci jakoś szybko się zdzierały). W telewizji dawali dobranocki, ale krótkie, no i o stałej godzinie – nie można ich było, jak winyla, odtworzyć o dowolnej porze. Bajki działały na wyobraźnię również jako nośnik muzyki. Ścieżki dźwiękowe ówczesnych (głównie lata 70.) słuchowisk pisali wspomniany już Mieczysław Janicz (Śpiąca królewna) oraz Ryszard Sielicki, ten ostatni chyba najczęściej (Tomcio Paluch, Alicja w Krainie Czarów, Pinokio – wszystkie znaleźć można bez trudu w antykwariatach, ostatnio także w Audiotece). I o ile duchologię/hauntologię w wydaniu brytyjskim tworzyła głównie telewizja i materiały edukacyjne, czasem nawet reklamy, to właśnie te bajki musiały mieć olbrzymi wpływ na kształtowanie wyobraźni dźwiękowej całego pokolenia w Polsce.
Tak się składa, że Ryszard Sielicki – przy okazji również wieloletni szef artystyczny Polskich Nagrań w pierwszych latach istnienia wytwórni – obchodziłby dokładnie dziś 100-lecie urodzin. Gdyby żył. Sielicki, uczeń Szostakowicza, który w pewnym momencie odłożył trochę na bok wielkie ambicje kompozytorskie, żeby pracować przy słuchowiskach, pracować w przemyśle fonograficznym i pisać piosenki, miałby dziś kogo wydawać w Polskich Nagraniach. A podejrzewam, że byłby też z rozwoju całej sfery dumny.
MICHAŁ SZTUROMSKI Sowy Polski. Podział gatunkowy, Requiem 2016, 7/10
Komentarze
Tomcio Paluch!!!
Do dzisiaj z siostrą się przerzucamy dialogami z tej bajki 🙂
Jak i ze ‚Stoliczku nakryj się’.
To taki znak rozpoznawczy pewnego pokolenia 😉