KWIECIEŃ 2013: Nasi z lig zagranicznych

Ryszarda śpiewa, że napisze ostatnią piosenkę, skończy podróż i wreszcie rozpakuje na stałe manatki („I Know Where My Journey Will End”). Niezła autorka nam przywędrowała do Polski, nic tylko naturalizować i wydawać. W sumie nawet fakt, że na świecie wielkiej kariery nie zrobiła, przemawia za przygarnięciem. Byle tylko ta część z „ostatnią piosenką” się prędko nie sprawdziła. Ale mieliśmy w kwietniu więcej polskich wydawnictw zagranicznych artystów, więc Rykarda Parasol może nie oddawać istoty zjawiska. Mieliśmy też w ogóle sporo wydawnictw, których nie zdążyłem zasygnalizować wcześniej, więc wybrana – bardzo różnorodna – dziesiątka już dziś w formule esemesowych notek. Tym razem głównie płyty z kręgu szeroko rozumianego popu.

BOMBINO „Nomad”, Nonesuch
Gwiazda z Nigru w produkcji Dana Auerbacha (The Black Keys) ze studia w Nashville. Afrykańska fala podmywa coraz większe wytwórnie, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, jak bardzo – przede wszystkim w sferze rytmicznej – Bombino i inni (Tinariwen w Sony, Bassekou Kouyate w Sub Popie i w dystrybucji niemieckiego Warnera) wyróżniają się na tle konkurencji z krajów anglosaskich. 8/10

MAREK DYJAK „Kobiety”, Kayax
Tom Waits z warszawskiej Pragi wykonuje damskie covery z repertuaru Nosowskiej, Sistars, Kayah, Celińskiej czy Bartosiewicz w produkcji Marcina Macuka. Niby prawdziwek, ale i koncepcja, i wykonanie to w tym wypadku jednak trochę talent show, choć postać niezmiennie ciekawa. 5/10

A HAWK AND A HACKSAW „You Have Already Gone To The Other World”, LM Duplication
Skoro mowa o transferach osobowych, to już dziś u selekcjonera polskiej kadry, czyli ministra kultury, zaklepałbym rezydencję artystyczną dla Jeremy’ego Barnesa i Heather Trost, bo sposób, w jaki przybysze z Nowego Meksyku odświeżają słowiańskie tradycje (wywiadzik?) jest niesamowicie atrakcyjny, choćby nawet i oczywisty z punktu widzenia kręgów muzyki ludowej. Na razie obstawiają wciąż Węgrów, Rumunów i Ukraińców, i to jest – jak dla mnie – jedna z ich najmocniejszych płyt. 7.5/10

NOVIKA „Heart Times”, MMA
Klasa singla, klipu i jeszcze paru utworów w bardziej osobisty niż dotąd sposób zderzających Novikę z klubu i tę prywatną, rodzinną, trochę mnie zaskoczyła. Mam nadzieję, że popularność tej porządnej popowej płyty zaskoczy z kolei nawet autorów. 7/10

ÖSZIBARACK „12”, 2.47 Records
Jak ta dalej pójdzie, to rezygnacja z „Muzyki tanecznej” we Fryderykach (kategorii, której nigdy nie było czym wypełnić) może się okazać akurat w tym momencie słabym ruchem. Bo oto inni pionierzy clubbingu w wersji piosenkowej nagrali – ku mojemu zaskoczeniu – swój najbardziej swobodny i najlepszy materiał, mimo że wcześniej rozstali się z najbardziej charakterystyczną dla ich brzmienia wokalistką. To wymaga sprawdzenia. 7/10

RYKARDA PARASOL „Against the Sun”, Chaos/EMI
Jak brakuje rozgrywającego, potrzeba Obraniaka, a kiedy brakuje polskiej PJ Harvey albo Cave’a, to Rykarda Parasol z przeszłością rodzinną, koneksjami i stałą publicznością wydaje się sensownym wyborem, a przy tym brzmi podobnie jak poprzednio, tyle że lepiej. 7/10

SNOOP LION „Reincarnated”, Berhane Sounds System
Wcześniej zdarzało mi się lubić to, co robił, ale nie samego Snoopa. Teraz bardziej lubię jego, choć to, co robi, zupełnie do mnie nie trafia. Jeśli jest w tym wszystkim coś ze stereotypowego patrzenia na kulturę hiphopową i reggae, to cały sens tej reinkarnacji. 3/10

KURT VILE „Wakin’ On A Pretty Daze”, Matador
Songwriter XXI wieku – odpowiednio balansujący gatunkowo między rockiem a folkiem, a jednocześnie odpowiednio niezaangażowany emocjonalnie. Żadnych Dylanów, żadnych Springsteenów, po prostu idealna muzyka środka alternatywnych poboczy. 7/10

RAY WILSON „Chasing Rainbows”, Polskie Radio
Od Genesis do objawienia? W tym wypadku było raczej odwrotnie, tym wydanym w Polsce milusim, ale i banalnym materiałem ekswokalista Genesis świata nie zawojuje. Płyta może być w naszych warunkach trudna do uniknięcia, ale warto się postarać. 4/10

Skoro było o unikaniu, to klip tutaj. Czy tylko mnie się wydaje, że – pomijając fryzurę – Wilson jest w tym teledysku podobny do Brylewskiego?

WOODKID „The Golden Age”, Green United/Polydor
Wizja Antony’ego zrealizowana z ambicją Coldplay i barokowym nadmiarem Patricka Wolfa, ale z etykietką made in France. Sympatykom wyżej wymienionych powinno to nawet sprawić przyjemność, pod warunkiem, że w małych dawkach. 6/10


(gwoli dokładności: Woodkid to marcowa premiera)