Rzeka tajemnic

Lubię muzykę między innymi z tego względu, że choć ma matematyczny charakter, nie sposób wyrazić jej wartości w liczbach. Weźmy trailer płyty „Cień chmury nad ukrytym polem” na YouTube: ma dziś skromne 141 wyświetleń, które zebrał w ciągu miesiąca. Opakowanie tej płyty, która wczoraj do mnie dotarła i nie wychodzi z gramofonu odtwarzacza, nie sprzedaje niczego: nie wiadomo, jak się nazywa projekt, a żeby znaleźć tytuł, trzeba się nieźle napocić. Ale sam projekt okładki (styl wycinanki kurpiowskiej zakłóconej turpistyczną symboliką, czyt. trupią czachą) i jej opakowanie (okrągłe metalowe pudełko) krzyczały, żeby spróbować. Najpierw więc posłuchałem, a potem dowiedziałem się, na co w świecie polskiej muzyki alternatywnej tak bardzo czekałem: na Starą Rzekę.

Jeśli ktoś robi sobie (jak ja) w głowie listę rzeczy, które chciałby na polskiej płycie usłyszeć, być może za chwilę będzie mógł skreślić z niej wszystko, co sobie notował przez ostatnie lata. Płyta Kuba Ziołka – który zrobił tu prawie wszystko poza tekstem Hoelderlina, coverem piosenki Nico i samplami od Radka Dziubka (w wersji kasetowej są jeszcze gościnnie Łukasz Jędrzejczak i Mikołaj Zieliński) – odpowiada bowiem na różne pytania i postulaty na raz. Ba, odpowiada na pytania niezadane i przynosi gatunki nieoczekiwane. Bo jeśli ktoś wyobrażał sobie dobry rock psychodeliczny unurzany w dronach, jeśli myślał, że – jak w Ameryce – od tej psychodelii jest już tylko krok do death metalu, a z drugiej – do folku, to Stara Rzeka przyniesie mu to wszystko, w dodatku w realiach słowiańskich. Tu działa na wyobraźnię sama oprawa, geograficzne inspiracje (Bory Tucholskie – rzeczywiście robiące wrażenie krainy dość magicznej), bo ludowych stylizacji próżno szukać, a teksty też, mimo że zanurzone w przyrodzie, nie rzucają koła ratunkowego w postaci jakiejś łatwej rosochatej wierzby czy innego bociana. Może jakieś skrzypki zatopione w dronie? Nieistotne. Tak czy owak odczytujemy magię i psychodelię słowiańską, choćby jej tu wcale nie było. A może jest, tylko – jak to z psychodelikami bywa – pogłębia doznania?

Rzeka Ziołka (znanego z Ed Wood, Tin Pan Alley i Innercity Ensemble) wylewa więc na nas całą falę tych wszystkich źródeł gatunkowych i nie rozpada się pod drodze. Mimo różnorodności jego muzyka zachowuje spójny charakter do końca krautrockowego, elektroniczno-gitarowego „Nächtlich Spaziergang Durch Klinger” i arcytrudnego coveru Nico „My Only Child”. Piosenki mającej żarliwość psalmu, a jednocześnie niepokojący klimat. Ziółek zwieńczył ten krótki utwór (w oryginale niemal a cappella) nieprawdopodobnym instrumentalnym finałem. Nie przypominam sobie, żeby Klaus Schulze spotkał się w Borach Tucholskich z Godspeed You! Black Emperor, ale muzyka sugeruje, że i owszem, wybrali się tam na grzyby.

Płyta Starej Rzeki to także wyjątkowy przykład kooperacji między labelami. Instant Classic, mający już wcześniej ciągoty i dronowe, i metalowe, wydał ją na CD, a kojarzona bardziej z muzyką elektroniczną Few Quiet People opublikowała rzecz na kasecie – w zmienionej wersji, tylko częściowo pokrywającej się programem z wydaniem CD. Można więc posłuchać dwa razy, nie wchodząc do tej samej rzeki… Jak posłucham sobie tego na obu nośnikach na zmianę, to może jeszcze coś więcej opowiem o różnicach brzmieniowych i koncepcyjnych. W tej chwili, wobec klasy światowej całego wydawnictwa, takie rozważania muszę zepchnąć na dalszy plan. Bo gdybym miał nad biurkiem recenzencki wyświetlacz SHARE, to w tej chwili by mi się już palił na czerwono, dymił i trochę śmierdział siarką.

STARA RZEKA „Cień chmury nad ukrytym polem”
Instant Classic 2013 (CD)
Few Quiet People 2013 (kaseta)
Trzeba posłuchać: tutaj CD, a tutaj kaseta. Tutaj wszystko w jednym. Utwór „Przebudzenie boga wschodu” powinien wystarczyć, by przekonać tych, do których przemówi całość.

Na blogu numer dwa – winylowe porno.