Wydaje się w Polsce: Monotype

Po takim odzewie jak przy okazji wpisu o Marii Peszek człowiek się rozkleja na dwie części: bo z jednej strony fajnie, że jest reakcja, z drugiej – chciałoby się, żeby żadna z tych reakcji nie dotyczyła tajskiego mema, który zginie za chwilę w przepaści historii razem z filipińską chorobą czy gruzińską wyprawą. Poniższy wpis, który zostanie pociągnięty w serię, dedykowany jest więc tym wszystkim, którzy się poważnie i na muzycznie zawiedli „Jezus Marią…” – żeby nie było, że dla ich głosów nie mam akceptacji. Jeśli ktoś uznał Peszek za banał, łopatologię – bardzo proszę. Jeśli ktoś „słyszał fragmenty i stąd się wypowiada”, jest szansa, że posłuchać chociaż fragmentów czegoś z zupełnie innej beczki.
Pierwotnie nowa seria wpisów miała mieć maksymalnie odstraszający tytuł „Najtrudniejszą muzykę wydaje się w Polsce”, bo mamy dość ciekawe zjawisko: w sferze improwizacji, wyrafinowanej muzyki elektronicznej, studiów eksperymentalnych i szeroko pojętej awangardy polskie wytwórnie płytowe najpierw mocno weszły do gry, a teraz zaczynają się stawać ważnymi rozgrywającymi w skali światowej. Także, a nawet przede wszystkim dzięki temu, że publikują w nich najlepsi zachodni improwizatorzy i elektronicy. Mam na myśli Monotype, Bociana, Bołt i jeszcze kilka oficyn. Dlatego nie tylko na Wyżu Nisz (tu i tu), ale i tutaj warto się nimi zajmować na bieżąco (było wcześniej tu, tu, tu i tu). Dziś kilka płyt z rocznego urobku Monotype.

SPILL: MAGDA MAYAS & TONY BUCK „Fluoresce”
Monotype 2012
8/10
Trzeba posłuchać :
„Steel Tide”, „Sermon”.

Załoga The Necks polubiła Polskę. Chris Abrahams wydał tutaj już dwa albumy – Culture Of Un w Bocianie i bardzo ciekawy duet The Dogmatics (to w Monotype), o którym wkrótce nieco więcej u mnie. Perkusista Tony Buck z kolei zarejestrował płytę z coraz bardziej rozchwytywaną improwizatorką z Berlina, pianistką Magdą Mayas. Jej referencje to jeszcze nic przy zestawie technik, które w ciągu paru sekund każą zapomnieć, że to gra fortepian albo w ogóle jakikolwiek instrument klawiszowy (na tym albumie mamy jeszcze clavinet).
Oś płyty stanowią dwa utwory przynoszące bardzo plastyczną wizję kojarzącą się ze statkiem jako gigantycznym instrumentem perkusyjnym poruszanym w swobodny, arytmiczny sposób przez wodę i wiatr. Ten drugi („Galleon”) nawet wprost tytułem to sugeruje, ale to pierwszy („Steel Tide”, otwierający płytę) z miejsca przywodzi taki obraz. Cały album podporządkowany jest takiej bardzo plastycznej wizji, ale – bez względu na niezbyt oczywistą materię – jest w stanie się spodobać niemal od razu. I utrzymuje klimat do końca, z piękną, chyba clavinetową kodą w „Sermon”, która brzmi, jak gdyby w zespole pojawił się gitarzysta.



ACKER VELVET „Carbon & Chairs”
Monotype 2012
7/10
Trzeba posłuchać:
„Emma”, „xyl”, „Lichterleau”.

Jeśli coś najlepiej świadczy o pozycji danego labela na świecie, to niekoniecznie wielkie gwiazdy, jakie udaje się ściągnąć do współpracy. Ważne są przede wszystkim obiecujące debiuty artystów, którzy wyłowieni zostali spośród nadesłanych demówek. „Carbon & Chairs” to wprawdzie już drugie wydawnictwo austriackiego duetu Acker Velvet (pierwsze wydał Schraum), ale reszta się zgadza – Andreas Trobollowitsch i Johannes Tröndle są młodzi i mają pomysły. Są delikatni, ale precyzyjni, bogate brzmienia wiolonczelowe tego drugiego komponują się wyśmienicie z koncepcjami Trobollowitscha, który obsługuje tu m.in. mikser bez sygnałów na wejściu (nb. jest jakaś dobra polska nazwa dla technik no-input mixer?). No i wybrali właśnie Monotype jako adresata demówki.
Acker Velvet proponują muzykę bardzo różnorodną, miejscami ziejącą nowofalowym wręcz chłodem („Emma” z szarpaniem nisko strojonych strun), mnóstwo świetnie budowanego napięcia („Lichterleau”). W jednym utworze („Flesh”) pojawia się austriacki wokalista Werner Kitzmüller. Jego partia potwierdza tylko, że całość jest bardziej rodzajem instant composition niż czystą improwizacją – ale wciąż w świetnym wydaniu.



MIA ZABELKA TRIO FEAT. PAVEL FAJT & JOHANNES FRISCH „Weird Tales & Elegant Motion”
Monotype 2012
7/10
Trzeba posłuchać:
„Backyard Funk”, „The Order of Things”, „Lost Language”.

Znana już z niezłego albumu nagranego dla Monotype austriacka skrzypaczka i wokalistka mogłaby sobie darować wymienianie składu poza nazwą tria, ale z drugiej strony skład ten dość dobrze opisuje grono potencjalnych odbiorców. Psychodelicznie skupieni nad akustycznym brzmieniem słuchacze Kammerflimmer Kollektief, grupy Frischa, z pewnością znajdą tu kilka momentów dla siebie. Z kolei perkusista Pavel Fajt (w dodatku odpowiedzialny za produkcję) pcha całość w stronę zaskakująco rozbujaną, momentami wręcz jazz-rockową. Sama Zabelka pcha rzecz w stronę swobodnej improwizacji, ale jej towarzysze nadają jej mocny szkielet, trzymający całość przy ziemi, a słuchaczowi rzucając co rusza koła ratunkowe, przybierające wręcz postać jakichś rytmicznych groove’ów. Raz się udaje lepiej, a raz gorzej, ale słychać, że trio Zabelki nie skrzyknęło się wczoraj i zdecydowanie warto posłuchać.

Wybrałem powyżej tylko trzy najciekawsze moim zdaniem (pozytywną selekcję widać zresztą w ocenach) płyty z ostatnich premier Monotype, te mocniej osadzone w elektronicznych światach (choćby „Scope” grupy LHZ+H) tym razem nieco mniej mnie zainteresowały. Więcej informacji można znaleźć tutaj.