Piersi anarchii

Za wiele rzeczy mógłbym pochwalić Maćka Szajkowskiego, ale przy tej okazji chciałbym go wyróżnić za wyczuwanie kierunku wiatru. Nie, nie chodzi mi o jakąś zwykłą koniunkturę. To coś więcej. Pisałem o tym przy okazji debiutu projektu R.U.T.A., który wpisywał się w klimat społeczny reakcji na pogrążony w kryzysie system bankowy. Mimo że wykorzystane na tamtej płycie teksty pochodziły nierzadko sprzed ponad trzystu lat. Nowy album uderza dokładnie w momencie, gdy członkinie Pussy Riot zostały aresztowane za swój wcześniejszy występ w cerkwi („Bogurodzico, przegoń Putina”) i oskarżone o chuligaństwo na tle religijnym. Za trzy dni usłyszą wyrok. Nie podejrzewam Szajkowskiego o zmowę z Pussy Riot, ale do ponad 120-stronicowej książeczki (lektura na długi jesienny wieczór) dołączonej do nowej płyty dodał tekst o punkowych dysydentach w Rosji („Dzieci anarchii” niejakiego Sanii w przekładzie Jacka Podsiadły). A cały skład R.U.T.Y. wyprawił na wschód.

„Na uschod” eksploruje więc – na zasadzie podobnej do pierwszego albumu – tradycyjne teksty, osadzając je w kontekście skomponowanej dziś według korzennej receptury muzyki folkowo-punkowej. Tyle że tym razem mamy chłopską lirykę z rejonu Ukrainy i Białorusi. Ponownie towarzyszy temu wydawnictwu potężna dawka – jeszcze większa niż poprzednio – rysów muzykologicznych i kulturowych, z potężnym, wprowadzającym w całość esejem wspomnianego już Podsiadły. I zabawne intro z „chamami” z Polski spotykającymi swoje ukraińskie odpowiedniki, co zabawnie wyglądałoby, kiedy by przetłumaczyć całą scenkę na realia – dajmy na to – hiphopowych ziomów.

Ale o przeciąganiu muzyki w stronę jakiejś nowszej i modniejszej stylistyki nie ma mowy. Surową, mocną, wręcz wybuchową estetykę poprzedniej płyty wzbogacają tu przede wszystkim naddnieprzańskie śpiewy (świetny zespół wokalny Hulajhorod). Całość jest dłuższa i nie tak jednorodna. Jak dla mnie to pozycja muzycznie mniej porażająca niż debiut (ale pamiętajmy, że efekt zaskoczenia i nowości z odnajdywania punkowych linii wokalnych w kontekście folkloru trudno podtrzymać), za to przekaz chłopskiej międzynarodówki polsko-ukraińskiej, jaki niesie, wydaje się jeszcze bardziej nośny (i podobnie ostry jak poprzednio – vide finał: „Żnijcie, żeńcy!”). Dobrze że płyta wychodzi jakiś czas po sponsorowanym i sztucznym zbrataniu narodów przy okazji Euro 2012, bo w czerwcowej atmosferze szlag by trafił autentyzm, na którym są oparte te pomysły.

Następny przystanek – co sygnalizuje tamtejszy hymn punkowy „Mama – Anarchija” – w okolicach Moskwy. Gdzie, jak się domyślam, R.U.T.A. doczekała się już do tej pory kartoteki.

R.U.T.A. „Na uschod. Wolność albo śmierć”
Karrot Kommando 2012
7/10 8/10
Trzeba posłuchać:
„Batracka dola”, „Kto u pana nie służył, biedy jeszcze nie użył”, „HulajPole!”.

Kto u pana nie służył, biedy jeszcze nie użył/ He who has not been a servant by R.U.T.A.