Kraj trębaczy i poetów (33 1/3)
Kiedyś byliśmy w jazzie i okolicach krajem pianistów, teraz – jak tak dalej pójdzie – zamienimy się w krainę trębaczy i perkusistów. Płytę „Niedokończone książki” firmuje duet Jachna / Buhl, którego obu członków możecie znać z płyt przeróżnych projektów. Wojciech Jachna to Sing Sing Penelope i Contemporary Noise (a ostatnio na przykład płyta Muzyki Końca Lata), Jacek Buhl to Trytony i 4 Syfon, a zatem weteran sceny yassowej. Mają już na koncie jeden wspólny album („Pan Jabu”, Monotype 2009), oszczędny i stylowy, wyimprowizowany na delikatnym podkładzie z loopów. Ten nowy robi wrażenie jeszcze bardziej opanowanego, świadomego i oszczędnego grania. Tu znajdziemy bardziej liryczną, pastelową, momentami chłodniejszą (bardziej „skandynawską”), a zarazem abstrakcyjną stroną tego, co robi eksportowy Mikrokolektyw na swojej perkusyjno-trąbkowej drodze. Może nie wsysa to tak bardzo jak gęste faktury rytmiczne Kuby Suchara, nie ma tych tematów, ale kiedy obaj muzycy łapią wiatr w żagle w takim na przykład „W słońcu dawnych dni”, jest naprawdę mocno. Swoją drogą, choć produkcja Nicolasa de la Vegi jest bardzo dobra, to kolejny album bydgoskim muzykom mógłby przygotować Helge Sten.
JACHNA / BUHL „Niedokończone książki”
AudioTong 2011
7/10
Trzeba posłuchać: „W słońcu dawnych dni”, „Katastrofa w porcie”.
Właściwie to już nie wiem, czy Pati Yang to krajowa pierwsza liga, czy bardziej zagraniczna trzecia. Z trip-hopem, który ścigała przez lata, Pati pożegnała się już na poprzedniej płycie. Tym razem „ciasna” (ech, chciałoby się jakoś przetłumaczyć angielskie „tight”) produkcja spogląda w stronę skandynawskiego popu (Robyn?), w warstwie muzycznej nawiązuje bardziej do New Order niż do Massive Attack. Wydaje się, że to znów bardziej na świat album niż na Polskę. Ale też po raz kolejny przy słuchaniu PY łapię na tym, że niby wszystko jest na miejscu, lecz brakuje zaskoczenia – to ja już bym wolał, żeby w tym mechanizmie coś spektakularnie zepsuć.
PATI YANG „Wires and Sparks”
EMI 2011
6/10
Trzeba posłuchać: „Hold Your Horses”.
Jedna z najładniej ostatnio wydanych polskich płyt. I jedna z nielicznych, która ma sens jako płyta z książką – bo to przecież tomik poezji. Szczepanowi Kopytowi, nominowanemu do nagrody literackiej Gdynia, towarzyszy Piotr Kowalski jako współtwórca oprawy muzycznej. Ta rozciąga się szeroko – od rocka, przez dancehall, jakiś alternatywny hip-hop, po drum’n’bass i techno. Problem w tym, że na poziomie muzycznym nie znalazłem tu dla siebie żadnego dość oryginalnego magnesu, w obrębie większości tych estetyk autorzy poruszają się w dość przewidywalny sposób, a jako stop poetycko-muzyczny nie zrobiło to na mnie wrażenia, bym szczerze uznał, że kupiłbym sobie ten album. Ze współpracy poetycko-muzycznych zdecydowanie wolę Niweę – zresztą może ze względu na ich propozycje poprzeczka jest ustawiona tak wysoko.
SZCZEPAN KOPYT „Buch”
Wielkopolska Biblioteka Poezji 2011
5/10
Trzeba posłuchać: obejrzeć na pewno, ale zacząć można od „Tagu”.
Praczas i Krojc to duet, na który mogli zwrócić uwagę odbiorcy ostatnie płyty tego drugiego, na który ten pierwszy przygotował remiks. Ciekawe połączenie. Skadja ma u mnie plus za nostalgiczne sample w „Niedobraku” i przeświecającą momentami niesamowitą atmosferę („Zmora”). Egzotyka fuzji tych dwóch estetyk powoduje, że momentami („Strachy”) mamy tu house’ową wersję Raz, Dwa, Trzy. I teraz już nic nie poradzicie – trudno to sobie wyobrazić, więc trzeba posłuchać. Aha, przez kilka sekund „Robota analogowego” byłem przekonany, że samplują Fleet Foxes. Nie jest to wybitny album, ale zwracających uwagę szczegółów jest w sumie całkiem sporo. No i znowu wyjdzie na to, że jestem łagodniejszy dla Polaków…
SKADJA „M Jest”
Innergun/Opensources 2011
6/10
Trzeba posłuchać: „Zmora”.
Komentarze
..ze Kraj Poetow to wiem…..od Mickiewicza po Zagajewskiego…z trebaczami juz gorzej….od tego z wiezy Mariackiej (skonczyl tragicznie) az po….Stanke (daj Boze mu zdrowie!)
pozdrawiam lipcowo-urlopowo
ozzy/GBG/se
slucham wlasnie dzisiaj mikrokolektywu (pierwszy raz, przyznaje bez bicia) i podoba mi sie. jest ciekawie, momentami bardzo. spodziewalem sie troche wiecej improwizacji a slucha sie jak album koncept. bardzo przemyslany i z ladnymi tematami (sliczne running without effort). lubie plyty ktore nie nuza po kilku przesluchach.
chetnie sprawdze tez niedokończone książki., dzieki.
plyt w konwencji ‚polskiej odpowiedzi na…’ nie znosze bardziej od grysiku, wiec pati yang podziekuje, reszte tez omine luuukiem.
Dzięki za odsłuch i tekst. Mała errata: wydawcą płytomiku jest Wielkopolska Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury („Wielkopolska Biblioteka Poezji” to nazwa serii). Zapraszam na stronę, na której materiał Kopyt / Kowalski można posłuchać i ściągnąć za free. Pozdro
Jestem zaskoczony wysoką oceną albumu Patti Yang.
Po próbach z triphopem i elektroniką zostało tylko wspomnienie.
To co teraz pani proponuję to jakieś żałosne próby naśladowania
zachodnich gwiazdek pop.Mam wszystkie albumy Patti
ale ten po trzech przesłuchaniach wylądował tam gdzie jego miejsce
czyli w koszu na śmieci.
Mnie nowa Pati baaaaaaardzo zawiodła. Poprzedni album był cudny (jak dla mnie najlepszy w jej karierze), ten zanudził mnie na śmierć. Poza „Near to God” nie znalazłem nic fajnego. Doceniam chęć zmiany stylistyki, ale jakoś nie za bardzo to to wyszło….