Na zimno, na surowo, na luzie

Mam trochę satysfakcji (pozarodzicielskiej), gdy czytam odgłosy dotyczące płyty Billa Callahana „Apocalypse”. Szczególnie te mówiące o najlepszej płycie w jego dorobku, bo te, które krytykują, że taka kiepska, nauczyłem się ignorować przy okazji poprzedniego albumu. W sumie zresztą jest ich jakoś podejrzanie mało. Płyta jest w każdym razie nie do końca arcydziełem. Ani tak znakomita, jak chce Pitchfork, ani tak kiepska, jak pisze o nowym Callahanie „The Wire”. Autorowi brakuje oczywistych punktów zaczepienia w postaci łatwo zapamiętywalnych melodii – rzecz w tym, że za świetny (jak zwykle) styl i sam tembr głosu (akcentowany od pierwszych sekund, gdy Callahan odzywa się, jakby stał tuż obok) słuchacze będą go i tak długo pamiętać.

Sam odebrałem ten album w piątek i zdążyłem się oswoić z jego brzmieniem. To zestaw ballad, dość wycofana płyta z wyeksponowanym za to niezwykle mocno barytonem lidera. Muzyka płynna, niezwykle lekka, z delikatnymi aranżacjami gitarowymi, tu i ówdzie irlandzkimi skrzypcami albo fletem, ładnie brzmiąca i nagrana na żywo w studiu, ale już bez magii i wielkości poprzedniczki. To dlaczego ta satysfakcja? Bo jeśli nawet jest to tylko odreagowanie późnej popularności „Sometimes I Wish We Were an Eagle”, to przysporzy jeszcze paru słuchaczy, którzy zaczną odsłuchiwać „Sometimes…”.

W tej samej paczce dotarła do mnie długo oczekiwana płyta J Mascisa, lidera Dinosaur Jr. Skąd podobieństwo? Otóż niby formuła starszego pana nie uległa jakieś szczególnej odmianie, a tu i owszem, dzieje się mnóstwo. Dzieje się z pomocą gości: Kurta Vile’a, Billaena Braidwella (Band Of Horses) i kilku innych osób. Sporo dobrego w szczegółach, trochę wycieczek w stronę Neila Younga – tyle że te ostatnie są najniebezpieczniejsze, bo wywołują automatycznie porównania.

Mascis chciał nagrać album akustyczny. Ostatecznie się nie powstrzymał – zagrał parę elektrycznych solówek, ale i tak go lubię. Dzięki temu spotkali się gdzieś w pół drogi z Callahanem, któremu też zdarza się wprowadzić partię elektrycznej gitary w akustyczne otoczenie.

BILL CALLAHAN „Apocalypse”
Drag City 2011
7/10
Trzeba posłuchać:
„Riding for the Feeling”, „One Fine Morning”.

Bill Callahan – Drover by FlatRat

J MASCIS ” Several Shades Of Why”
Sub Pop 2011
6/10
Trzeba posłuchać: „Make It Right”, „Not Enough”

J Mascis – Several Shades of Why by subpop