Jak dobra płyta stała się jeszcze lepsza

Zaciekawiła mnie dyskusja o Lennonie dwa wpisy niżej. Tym bardziej, że sam byłbym pełen obaw co do ewentualnej dalszej kariery Beatlesa nr 1. Na pewno zaliczyłby parę niebezpiecznych mielizn. Z drugiej strony – ciekawi mnie, z kim mógłby współpracować. I tu przydaje się choćby wiedza o różnych solowych projektach Yoko Ono. Pewnie niektóre jej typy byłyby dość oczywiste dla Lennona – choćby The Flaming Lips. Zespół Wayne’a Coyne’a, choć znaczy dla mnie prywatnie trochę więcej niż solowy John Lennon, z całą pewnością wsłuchiwał się i inspirował eks-Beatlesem wcale nie mniej niż Brianem Wilsonem. Ostatnio ktoś mi uświadomił podobieństwo „Do You Realize?” do „Mind Games” Lennona. Ciekawe zestawienie i na poziomie bardziej ogólnym na pewno jest między tymi ludźmi spore powinowactwo.

To z kolei przypomniało mi o płycie The Flaming Lips „The Soft Bulletin”, której nie słyszałem od lat i do czasu niedawnego zakupu winylowej wersji (jedno z pierwszych spełnionych życzeń służących zaspokojeniu mojej dość świeżej analogowej obsesji) nawet nie przypuszczałem, jak bardzo się przez tych 11 lat zmieniła (wtedy drukowaliśmy w „Machinie” recenzję Jacka Hawryluka – chyba pierwszy głos o tej płycie w Polsce – tutaj tekst ciągle wisi). Pierwszy szok polegał na tym, że w stosunku do pierwotnej amerykańskiej wersji CD (którą miałem) zmieniła się tracklista – zamiast 14 utworów jest 13, zniknęły zamykające album repryzy tematów „Race For the Prize” i „Waitin’ for a Superman”. Jest „Slow Motion”, którego nie było w wersji amerykańskiej płyty (na angielskiej z kolei brakowało „Spiderbite Song”). No tak – powiecie – ominęła mnie też wersja zremasterowana na DVD i dołączonym do niego CD w roku 2006 – tam lista utworów i kolejność jest już inna, nie ma dwóch dodatków na końcu, są za to utwory z obu wersji pierwotnego CD (wiem, teraz to już namieszałem). Rzeczywiście, ominęła. Ale wersja LP to w sumie czwarta, jeszcze inna kolejność (tu moje wydanie z 2009 odpowiada winylowemu pierwowzorowi z roku 2002), co powoduje, że słuchałem zupełnie nowej płyty. Dźwięk jest rzecz jasna nieco ocieplony, brzmienie stworzone przez Fridmanna wydaje się znacznie mniej natarczywe, a całość bardziej przejrzysta, subtelna. Przeskoczyłem z CD słuchanego na bieżąco w roku 1999 na LP po trzech zmianach zestawu utworów i jeszcze… mój Boże, z dodanym bonusowym CD, który zawiera trzy niepublikowane utwory z sesji. Tak mnie zamurowało od tych wszystkich zmian, że na początku zignorowałem CD.

Tymczasem 15-minutowa płytka zatytułowana „Te Soft Bulletin. Outtakes”, którą właśnie przesłuchałem chyba pięć sześć razy z rzędu, przynosi trzy rewelacyjne nagrania. „1000 ft. Hands” byłoby znakomitym wzbogaceniem oryginalnej płyty. Ba, już je tam widzę, raczej przy końcu, jako zapowiedź klimatu „Yoshimi…”. Ale zostawmy to, bo drugi w zestawie „The Captain” – z powtarzanym w nieskończoność tekstem o kapitanie, który nie zdążył dotrzeć do laboratorium, no i chyba nigdzie już nie dotrze – to jeden z lepszych utworów The Flaming Lips w ogóle! Słuchałem tej kakofonii Coyne’a (i Fridmanna) w finale z rosnącym wstydem, że dotąd tego numeru nie znałem. I natychmiast zacząłem się zastanawiać, czy aby nie było go na którymś z koncertów The Flaming Lips, które miałem okazję oglądać. Ale za nic w świecie nie mogę sobie tego przypomnieć. W trzecim – „Satellite of You” – Coyne płynnie przechodzi sobie tylko znaną metodą od intymnego klimatu ballady do pangalaktycznego hymnu miłosnego. „If you’ll be the Earth / I’ll be your moon / As long as you want me to / A satellite true”. I ten motyw do niekończącego się gwizdania. Jeśli komuś brakowało czegoś, by uznać sesje „The Soft Bulletin” za wybitne, znajdzie to coś tutaj. Te trzy utwory na bonusowym CD mają jak dla mnie tylko jedną wadę – nie ma ich na winylu.

A ja na pytanie o „The Soft Bulletin” już zawsze będę odpowiadał pytaniem: Ale która wersja?

Aha, skoro już jest ten obiecany bonusowy wpis, to słówko tytułem dodatku: jeśli chodzi o Swans to był mocny koncert, ale żałuję, że byłem w Warszawie, a nie we Wrocławiu, bo z tego, co słyszę, różnice repertuarowe były dość znaczne i chyba w Firleju poczułbym się zwyczajnie bardziej usatysfakcjonowany…

THE FLAMING LIPS „The Soft Bulletin”
Warner 1999 / 2009 (reedycja: 2LP+CD)
9+1/10
Trzeba posłuchać:
głośno. Okładka obok to oczywiście ten bonus-disc. Gdyby ktoś chciał sobie dokładnie obejrzeć oryginalną okładkę całości, zapraszam tutaj. Na tej stronie artykuł, w którym pojawia się pierwowzór okładki (pierwszy tekst z magazynu „Life”, ostatnia rozkładówka).

Race For The Prize –  The  Flaming Lips by FOE

PS: The Flaming Lips grają „The Soft Bulletin” w przyszłym roku na specjalnym koncercie organizowanym przez ATP. Pytanie tylko, którą wersję. 😉