Pieśni przyszłości z zamierzchłej przeszłości

Jeszcze jedno, ostatnie muzyczne wspomnienie z wakacji. Mała miejscowość St Just na zachodnim krańcu Kornwalii i jej prowincjonalny, stosunkowo młody (21 lat) festiwal Lafrowda – z kolorową paradą okolicznych przedszkoli, szkół i emerytów, sprzedażą herbatki w kościele, kanapek z pieczoną wieprzowiną na rynku i piwa w również świętujących pubach. Do tego kilka małych scen. Na jednej z nich 25 byłych górników (rejon był regionalnym centrum wydobycia cyny i miedzi, aktualnie stanowi poprzemysłowy krajobraz pod ochroną UNESCO) śpiewa – każdy z piwem w ręce – pieśni wykonywane w pubach, z tekstami odnoszącymi się do charakteru regionu i lokalnego kornwalijskiego patriotyzmu. Bardzo ładnie śpiewają, trzeba przyznać. I w dodatku w sposób, który każe natychmiast skojarzyć melodie – i nawet sposób ich śpiewania – z dużo bardziej znanym folklorem amerykańskim, każe się w nich doszukiwać źródeł tamtejszego country czy folkowych pieśni z Appalachów. Nie byłoby to bezsensowne, zważywszy na to, że – jak się szacuje – w Stanach Zjednoczonych mieszka więcej ludności pochodzenia kornwalijskiego niż jest dziś samych Kornwalijczyków, a skala emigracji z tego regionu do Ameryki była w II połowie XIX wieku potężna. Kornwalijczycy zawieźli do Stanów nawet swoje narodowe pieczone pierogi, dlaczegóż więc nie mieliby tam zabrać piosenek?

Tak się akurat złożyło – możecie wierzyć lub nie – że wśród płyt, które zabrałem w podróż był także nowy album Public Service Broadcasting, wbrew nazwie (która odnosi się niemal wprost do nazwy jednej z amerykańskich telewizji, ale też do archiwalnych zbiorów audio-wideo w ogóle) zespołu brytyjskiego, zatytułowany Every Valley. Tytuł płyty z kolei odnosi się do Walii, która też była krainą górniczą, a całość jest concept albumem poświęconym właśnie upadkowi miejscowego przemysłu górniczego i życiu miejscowości, które rewolucja przemysłowa wykreowała w XIX wieku jako górnicze osady, wspólnoty uzależnione od fachu jednego rodzaju. Analogie z losami Kornwalii znaleźć nietrudno.

PSB grają od lat specyficzny rodzaj rocka narracyjnego, z instrumentalnymi partiami trochę w duchu Pink Floyd, bardziej może powściągliwymi, repetytywnymi, odnoszącymi się też do muzyki Porcupine Tree, także za sprawą przeplatających gitarowe melodie tekstów mówionych (u Stevena Wilsona nierzadkich na początku kariery), mających tu jednak charakter najczęściej archiwalny. I podtrzymujących nieuchronnie siadającą dramaturgię. A przy tym podtrzymującymi wrażenie tego, że mamy do czynienia z konwencją retro. Czasem muzyka to popycha do przodu, czasem snuje się bez większego wrażenia, dochodząc czasem do temperatury Stinga śpiewającego o upadającym przemyśle stoczniowym.

Nie spodziewajcie się po tym albumie wielkich emocji. Zresztą ci, którzy znają poprzednie albumy PSB wiedzą, że nie ma sensu ich oczekiwać. Choć zwykle parę sentymentalnych momentów udawało im się wykrzesać. Tutaj pomagają w tym goście, m.in. Tracyanne Campbell z Camery Obscury (niezły singlowy Progress) czy James Dean Bradfield z Manic Street Preachers. Najbardziej przypadł mi jednak do gustu powściągliwy, łączący ładne smyczkowe aranżacje z syntezatorami People Will Always Need Coal. Tutaj emocja wychodzi sama – z frazy o tym, że węgiel to paliwo przyszłości, że rozwija się i potrzebuje więcej ludzi do pracy, że wreszcie wyprawa w głąb ziemi jest ekscytującą przygodą i takie tam. To zderzenie z przeterminowanym marzeniem sprawia, że na Every Valley patrzę zupełnie inaczej niż na katastrofalną poprzednią płytę The Race for Space (recenzowałem ją dwa lata temu). Ta nowa momentami jest całkiem intrygująca, spójna i z pewnością znajdzie swoich amatorów. Chociaż pamiętajcie, że piszę to pod wrażeniem tego, co zobaczyłem w Kornwalii i górniczych pieśni, które, słuchane na miejscu, brzmiały tak szczerze, komunikatywnie, prosto i przejmująco, jak tylko może brzmieć odbierana na żywo muzyka. I może dlatego w końcówce albumu Every Valley jednak pękłem przy pieśni Take Me Home wykonywanej przez Beaufort Male Choir – zespół, którego początki kariery datowane są na 1867 rok. Tak jest – 150 lat temu.

Choć chór męski z Lafrowdy był – przysiągłbym – bardziej poruszający.

PUBLIC SERVICE BROADCASTING Every Valley, Test Card Recordings/PIAS 2017, 7/10