Kuriozum w Krakowie
Festiwal Unsound doczekał się kolejnej edycji, a przy okazji Ryszard Nowak doczekał się następcy. Jak to z następcami bywa, trochę mniej zorientowanego w temacie, ale za to znacznie śmielszego w wydawaniu wyroków. Bloger Krzysztof Osiejuk wydał otóż wyrok zaoczny w sprawie Davida Tibeta i jego Current 93, a przy okazji zawyrokował w sprawie całej imprezy: zdiagnozował satanizm. Ujawnił – jak sam pisze – zamiar sprofanowania dwóch krakowskich kościołów i jeszcze (kaplicy w) kopalni soli w Wieliczce podczas festiwalu Unsound. Wprawdzie na wniosek organizatorów jego wpis redakcja Salonu24 usunęła jako niosący potencjalne zniesławienie, ale w kolejnym grozi, że na ewentualnym procesie organizatorów popryska wodą święconą i zaczną skwierczeć. Problem w tym, że krakowska kuria hołduje najwyraźniej podobnie naiwnej wizji szatana i postanowiła się przed tą wizją bronić. Zamiast święconej wody uciekła się jednak do prewencji. Mimo otwartej deklaracji David Tibeta, że jest chrześcijaninem (aż się zdziwiłem, że się na taką deklarację w tej kuriozalnej sytuacji zdobył) kuria poprosiła kościół św. Katarzyny o odwołanie przewidzianego na 16 października koncertu. Organizatorzy szukają nowego miejsca.
Tibet, który interesuje się w pierwszej kolejności mistycyzmem chrześcijańskim, niewiele by pewnie zrozumiał z gestu praktycznego świeckiego chrześcijanina, który mu na procesie próbuje wygarnąć z kropidła. Tym bardziej, że bywał wcześniej w kościele św. Katarzyny na festiwalowych koncertach i z tego, co wiem, samemu wskazał miejsce. Wydarzyła się przez lata w tej świątyni rzecz wyjątkowa – mimo wielu napięć, spowodowanych głównie emitowaniem posępnych dźwięków o dużym natężeniu (a czasem i te wystarczą niektórym, żeby sobie zwizualizować szatana), kościół na krakowskim Kazimierzu stał się miejscem jednych z najlepszych festiwalowych koncertów i, że zaryzykuję, zrobił miejscowej kurii niezły PR. Z pewnością lepszy niż piarowiec zbliżających się Światowych Dni Młodzieży. Naprawdę ważnych – jak Tibet – artystów z całego świata inspirował, a dla imprezy był właściwie miejscem symbolicznym – o tyle, że wyznaczał epokę, gdy stała się realnie jedną z najbardziej cenionych w swojej dziedzinie imprez muzycznych w Polsce. Owszem, spodziewałem się, że w końcu ktoś może przekroczyć cienką granicę tolerancji kościelnej, ale z całą pewnością nie byłby to Tibet. Prawdę mówiąc, umieszczenie neofolkowego Current 93 w murach gotyckiej świątyni wydawało mi się najbardziej naturalnym pomysłem Unsoundu na to wnętrze w całej historii koncertów w kościele św. Katarzyny. Ja rozumiem, że dla pana Osiejuka zmiana miejsca koncertu to powód do dumy, ale dla Krakowa to dość przykry fakt, a dla miejscowej kurii – powód do wstydu.
Trudno przekonać ludzi owładniętych obsesją odnajdywania szatana, więc zadedykuję im najnowszą płytę francuskiej grupy J.C. Satàn. Szczyt perfidii z kraju zepsucia na pierwszy rzut oka, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę teksty w rodzaju King of Death / King of Shining / For you these Songs / For you this Fight w znakomitym Satan II. No i jeśli uwzględnimy fakt, że ta grupa z Bordeaux gra muzykę o charakterze tradycyjnie klasyfikującym ją do bycia lubianą przez fanów klasycznego i psychodelicznego rocka. Bo całe to epatowanie szatanem jest u Francuzów elementem zgrywy – nabijania się z tropicieli „czystego zła”. A ich krótkie, skoncentrowane, pełne przesterów i garażowe piosenki, choć pełne dramatyzmu, pomimo wielu nawiązań do jakiejś boskiej/szatańskiej walki w tekstach, nie przekierowują nas zupełnie do skojarzeń z satanizmem. Dlaczego? Bo tymi skojarzeniami rządzi stereotyp pewnego nastroju, mroku i koncentracji, a tych u J.C. Satàn nie znajdziemy. Prędzej już w neofolku czy metalu. I tu jest, że tak powiem, pies (albo kot może?) pogrzebany. Tropiciele zła wcielonego z trudem je zauważają na płytach z klasycznym rockiem i o ile wytykają Tibetowi fascynację Crowleyem, to o dziwo nie apelują o wstrzymanie dystrybucji albumów Led Zeppelin. A tu dostaną elementy stylu 13th Floor Elevators, a nawet wczesnego Pink Floyd!
Francuscy J.C. Satàn wydali już cztery albumy, brzmieniowo są grupą dojrzałą, świetnie wpisującą się w mocną psychodeliczną falę ostatnich kilku lat, w falę bardzo sprawnych nawiązań do przeszłości u takich artystów jak choćby Ty Segall czy WAND oraz filmów dla dzieci w rodzaju Pory na przygodę. W niewielu momentach na płycie udaje im się osiągnąć taką intensywność jak w otwierającym ją wspomnianym Satan II, ale dynamiką operują nieźle, wchodząc co i rusz na metalowy poziom ekspresji (I Could Have Died), ale potrafią też zbudować klasycznie brzmiący numer w stylu Curved Air albo High Tide w postaci Waiting for You (podobnie rasowo brzmi Don’t Talk Hard zatrącający o formułę wczesnego hard rocka). Nawet jeśli nie jest to arcydzieło na miarę czołówki rocznych zestawień, to warto poznać Francuzów, choćby i poprzez Bandcamp, co chwilowo – wobec chwilowego braku tras koncertowych po polskich kościołach – okaże się najłatwiejsze. Za to może jakiś bloger z Salonu24 narobi im dodatkowej bezpłatnej reklamy jak C93?
Niemało neopsychodelii, włącznie z piosenką grupy J.C. Satàn i fragmentami płyty Starej Rzeki (o której niebawem) już tej nocy w Trójce w HCH. Można protestować.
J.C. SATAN J.C. Satàn, Born Bad 2015, 7/10
Komentarze
Pan Osiejuk wykazał się spostrzegawczością godną pewnego Oka potrafiącego wszędzie dostrzec przyczajonego Szatana. Wszak nawet nazwisko (pseudonim) artysty budzi mało chrześcijańskie skojarzenia i powinien wzbudzić czujność prawdziwego katolika.
Któż to jest w ogóle ten cały Osiejuk? Czy opinia jednego blogerzyny może uwalić festiwal lub jego część, albo, jak w innym przypadku, rozpętać nagonkę na funkcjonowanie organizacji pozarządowej?
Pan Osiejuk powinien wybrać się na Castle Party i obejrzeć sobie, jacy wykonawcy występują w tamtejszym kościele ewangelickim. Niech zabierze ze sobą przynajmniej litr wody święconej i słuszne kropidło, a najlepiej szlaucha.
@lukasso
Wyobraź sobie, że to wciąż początek histerii. W latach 90′ było to kompletnie nie do pomyślenia, choć wielu zacofanych, zabobonnych żuli zaczynało się miotać i rzucać, a dziś? Kraj się stacza i powoli przestaje być miejscem przyjaznym nadającym się do życia, pracy, kultury, wychowywania dzieci – jak w takim miejscu mieć dzieci?
Kurio-zum. Zbliżenie się kurii.
Taki był zamysł. Cieszę się, że został odczytany 🙂 W sensie kurii – co do zooma, nie wpadłem na to.
Prawda jest też taka, że Tibet nie jest też aż tak „chrześcijański”, za jakiego się uważa… Przynajmniej nie w takim formacie, jakim chciałby go widzieć Watykan, który, jak wiadomo, niewiele ma wspólnego z „jezusochrystusowym chrześcijaństem”. Nie oszukujmy się, w latach 80. Tibet flirtował, i było to słyszalne w jego muzyce oraz tekstach, z okołosatanistycznymi treściami. Choćby w tym zakresie, że należał do rożnych zakonów i organizacji, które ewidentnie i bez żadnej ściemy występowały przeciwko wszelkim formom religijnym, a szczególnie oficjalnemu chrześcijaństwu reprezentowanemu przez szambo watykańskie … Nie wspominając o jawnej fascynacji Crowley’em, który sam siebie mianował „bestią” XX wieku. I tu nawet nie chodzi o to, że Tibet miał ostentacyjne manifestować satanizm, jak to bywa w przypadku sceny blackmetalowej, bo faktycznie Tibet tego nie robił. Ba! W wielu wywiadach (nawet tych z połowy lat 80.) podkreślał, że satanizm jest tak samo szkodliwy dla jednostki, jak zinstytucjonizowane chrześcijaństwo. Problem w tym, że Tibet praktykował (nie wiem, czy nadal to robi) okultyzm, który zawsze w świetle nauk watykańskich, będzie miał nierozerwalny zwiazek z satanizmem. Poza tym Tibet ciągle jest niekonsekwentny. Z jednej strony krytykuje wszelkie sformalizowane instytucje religijne, w tym najbardziej te chrześcijańskie, a z drugiej strony jako żywo korzysta z dobrodziejstw tychże instytucji, do grania swoich koncertów w różnych kościołach. Nie chcę teraz wchodzic w szczegóły i rozwijać tego wątku, ale musimy pamiętać że „chrześcijaństwo” watykańskie znacząco różni się od tego apokryficznego „chrześcijaństwa”, którym interesuje się Tibet. Gdybyśmy mieli poruszać się kryteriami świętych sakramentów, to według watykańskiej organizacji religijnej, której podlegają wszyscy polscy katolicy, D. Tibet należy raczej do przeciwnika ich wiary i chrześcijaństwa jako takiego. Wielokrotnie o tym wspominał w swoich wywiadach. Reasumując – całe to zajście jest z jednej strony żenującą projekcją impotencji umysłowej polskich władz kościelnych oraz jej świeckich popleczników; a z drugiej – artystycznej hipokryzji oraz klaunowego zachowania Tibeta, który coraz bardziej odlatuje w inny wymiar swoich „magicznych” zaświatów. Poza tym, jaki tu jest problem? Jak nie zagra w jakimś ochujałym kościele, to zagra w świeckiej scenerii muz wszelakich. I po co tyle hałasu?
To ja pobawię się w… adwokata diabła, bo choć z decyzją Kurii się nie zgadzam, to ją pojmuję. A nie zgadzam się bo Current 93 w Kościele św. Katarzyny z pewnością brzmiałby wspaniale i chciałbym tego doświadczyć. Ale to tylko moja subiektywna zachcianka. Spróbuję na to spojrzeć jednak z szerszej perspektywy.
1. Interpretacja K. Osiejuka kuriozalna- zgoda. Ale doskonale wpisuje się w cały ciąg wielu innych kuriozalnych interpretacji, które pojawią się coraz częściej, nawet jako poważne publikacje naukowe. I tak jedni szukają szatana, herezji, antyklerykalizmu (vide ostatnia Noc Poezji w Krk) inni antysemityzmu, homofobii, nierówności płci, czy też niesprawiedliwej i urągającej hetero seksualności („Kamienie na szaniec”). Taka moda. Co widać doskonale w teatrze. Bo teraz nic to, że człowiek zna tekst niemal na pamięć skoro w teatrze wszystko przenicują, przewartościują i co gorsza dopiszą tak, że sensy się diametralnie zmieniają. I tak zamiast „Szekspira współczesnego” mamy „Szekspira nowoczesnego”. Jedni są tym zachwyceni inni mniej i nawet potrafią w teatrze tupnąć i wrzasnąć, co samo w sobie nie jest w historii teatru niczym nadzwyczajnym, bo kto wie co się działo na tzw jaskółkach w teatrze XIX i XX wiecznym ten zdziwiony nie jest. Na tym zresztą polegał „teatr żywy”. Ok, zbyt mocno dygnąłem dygresyjnie. W każdym razie te liczne interpretacje tropiące to czy tamto zazwyczaj są głupie, niemądre, a nawet szkodliwe. Nie inaczej jest w tym przypadku.
2. Problem jednak nie w błędnej interpretacji, ale w larum jakie autor i zdaje się jego córka wszczęli. I tu się rola Kurii ujawnia, którą pojmuję zgoła inaczej i za mało wyrafinowany uznaję dowcip o Kurio-zum. Bo i co Kuria poczynić miała? Wierni wszczęli alarm. Zapewne ów alarm niósłby się jak kręgi na wodzie, gdyby KK nie zareagował. A będąc poza KK zbyt często zapominamy, że to jest wspólnota i zdanie raczej wiernych niż niewiernych się liczy. Ba, KK właścicielem jest świątyni i musi dbać, by nie działo się w niej zgorszenie. Ha, przypominam sobie jak kilka lat temu Gmina Żydowska w Krakowie budynek po starej nieczynnej Synagodze wydzierżawiła na przybytek tańców i hulanek. Rwetes podniósł się niebywały. Protestowały nawet środowiska mocno liberalne. O tym, żeby jakieś bezeceństwa do czynnej Synagogi, Synagogi Torę skrywającą, wpuścić to możecie zapomnieć. Pewnie, też mi się podobały eventy w Kościele św. Katarzyny, bo kościół piękny, być może najpiękniejszy w Krk, ale zapominamy, że przede wszystkim jest własnością wspólnoty religijnej i to ona ma prawo głosu. Nawet, niestety głupiego. A Kuria raczej nie od tego jest by bronić organizatorów festiwalu przed gniewem wiernych, ale by zapobiec niepotrzebnym napięciom i zgorszeniu. Dlatego rozumiem, stanowisko Kurii, że w niuanse się nie bawiła, tylko postawiła weto, przecinając sprawę i narażając się na gniew niewiernych. Tylko, że Kuria raczej o wiernych dbać musi.
3. Trzeba też przyznać, że i Tibet sprawy nie uprościł. Bo choć, jak podejrzewam jego religijność znacznie moją przewyższa – o co nie trudno – to mimo wszystko swoją wypowiedzią o studiowaniu apokryfów sytuacji nie poprawił. Zapomniał bowiem, że wbrew pop kulturowym stereotypom Holy Inquisition nie po to powstała by tropić czarownice, ale wszelkiej maści kacerzy, schizmatyków, mistyków heretyckich na własną rękę wiary poszukujący. I z tej perspektywy dla KK wciąż ja mniej jestem niegodny czy też niebezpieczny niż właśnie Tibet po obrzeżach gnozy czy o zgrozo manicheizmu się poruszający. Nie po to „Ojcowie Kościoła” kanon ewangeliczny ustalili, żeby po apokryfy sięgać. I Tibet powinie mieć świadomość, że spór o kanoniczność różnych ksiąg Starego i Nowego Testamentu nie jest najlepszą rekomendacją, gdyż był pierwszym krokiem ku a) herezji b) rozłamowi w chrześcijaństwie (vide Judaizm – Protestantyzm – Katolicyzm).
4. Rola organizatorów, też nie jest bez znaczenie. Najpierw dyskretnie, niejednoznacznie mrugali, że horror, coś tam chyba nawet napomknęli o neopogaństwie i różnych takich, a potem dziwią się. Bo Bartek ma rację, ta delikatna równowaga, która pozwalała organizować w kościele św. Katarzyny wspaniałe eventy była krucha. A kościół to jednak miejsce specyficzne i mimo wszystko warto zachować rozwagę. Trudno, nie winię jednak organizatorów. Wszak program festiwalu i pijarowe notki są też elementem performance’u więc nie należy tego brać dosłownie. Niestety coraz więcej osób sztukę/kulturę traktuje zbyt dosłownie, zbyt indywidualnie, egoistycznie i zbyt apodyktycznie (i dotyczy to każdej ze stron światopoglądowego sporu).
Ale…jeśli prawdą jest, że organizatorzy zagrozili krokami prawnymi wobec salonu24, na łamach, którego pojawił się tekst K. Osiejuka to jest to zagranie równie głupie jak wyżej wymieniony tekst (gradacja głupoty istnieje, ale się w nią teraz nie bawię). Niestety. Jest to bowiem działanie korporacyjne w swej istocie, absurdalne i wolność wypowiedzi, o którą my wszyscy jakoś tam chyba walczymy podważające. Bo prawo do pisania głupot jest też prawem niepodważalnym. Każdy z nas z pewnością głupot parę ma na swoim koncie. Niektórzy ten wpis uznają za głupotę. I być może będą mieli rację. Ale nie odbierajcie mi/nam tej możliwości.
Sorry za długi wpis, ale rola Advocatus Diaboli nie jest łatwa. A Current 93 chętnie zagoszczę w domu. Nie mam nic przeciwko. W satanizmy i mistycyzmy nie wierzę i się ich nie boję.
Behemoth / polska muzyka na eksport, SUPER!
„O Father, O Satan, O Sun”
_______________________https://www.youtube.com/watch?v=79AdgZrkAX8
i po co tu tyle halasu (Rafal Kochan), racja!
Świątynia jest miejscem poświęconym Bogu. Należy w niej zachować powagę i ciszę. Od pewnego czasu w świątyniach katolickich organizuje się koncerty. Są to najczęściej utwory religijne, które współgrają z miejscem. Organizowanie koncertów muzyki świeckiej, zwłaszcza współczesnej, hałaśliwej, zgrzytliwej, pełnej szumów, wrzasków itd. jest czymś wysoce niestosownym, a nawet obrazą Boga. Sama w sobie może mieć walory estetyczne, zwłaszcza jeśli znajduje grupę odbiorców, do kościoła się jednak nie nadaje. Jeśli się do czegoś takiego dopuszcza, to winę za to ponosi w pełni i całkowicie biskup ordynariusz. On powinien być adresatem protestów, składanych przez wiernych.
Jakie to zalosne z perspektywy Amsterdamu …. Moj ulubiony klub Paradiso, jeszcze na początku lat 60tych był pelnym zycia kosciolem, potem przejeli go hipisi i przemianowali na ‚Cosmic Relaxation Center Paradiso’; dziś to tetniace zyciem centrum kulturowe, w ktorym obok koncertow odbywaja się przeglady filmow, pokazy mody, wystawy malarstwa, konferencje okolonaukowe, debaty na tematy związane z kultura etc. Miejsce otwarte dla przedstawicieli wszystkich nacji, pokoleń, ras, wyznan, orientacji …. Może kiedyś i kosciol sw. katarzyny zmieni się w cos w rodzaju TIBETan Center of Liberal Arts 🙂 W sumie jeszcze trochę takich głupich wyskokow kościoła i wahadlo nastrojow przechyli się na druga strone ….
@ Rafał KOCHAN -> Z tego, co wiem, fascynacje i inspiracje Tibeta były zawsze bardzo rozlegle i zmienialy się przez lata. Czego tu nie ma …. Od Crowleya do buddyjskiej Wadzrajany, od chrzescijanskich tekstow kanonicznych i niekanonicznych do taoizmu, od nauk kościoła koptyjskiego po okultyzm. Tak jak piszesz, nie ma to i nigdy nie miało nic wspólnego z satanizmem. Czy to ma znacznie w kontekście występu w chrzescijanskiej swiatyni? Moim zdaniem- nie, o ile przekaz artystyczny nie zawiera otwartej krytyki chrzescijanstwa, a tego u Tibeta (przynajmniej w tych tekstach, które znam) raczej nie ma. Wiec odmawianie mu prawa występu jest po prostu głupie. Rownie dobrze moznaby prosić o deklaracje wiary (spowiedz i komunia?) wszystkich występujących w kościołach artystow ….
@ ArturMrozowski -> „A Kuria raczej nie od tego jest by bronić organizatorów festiwalu przed gniewem wiernych, ale by zapobiec niepotrzebnym napięciom i zgorszeniu. Dlatego rozumiem, stanowisko Kurii, że w niuanse się nie bawiła, tylko postawiła weto, przecinając sprawę i narażając się na gniew niewiernych. Tylko, że Kuria raczej o wiernych dbać musi”
Po pierwsze, fałszywe wydaje mi się przeciwstawienie „wiernych” sprzeciwiających się występowi i „niewiernych”, którzy występowi sprzyjają … Mysle, ze i wśród tych, którzy koncert chcieli zobaczyć (lub przynajmniej nic przeciw niemu nie mieli) znalazłaby się spora grupa „wiernych”. Wiec moim zdaniem linia podzialu nie biegnie miedzy wiernymi i niewiernymi, ale miedzy strachem przed tym, co inne, zasciankowoscia, nietolerancja i glupota, a odwaga i otwartoscia w patrzeniu na swiat, tolerancja, dojrzaloscia …
Po drugie, nie znam się na kościele, to nie moja bajka i nie mój swiat, ale wydaje mi się, ze rola kurii – jako przedstawiciela instytucji kościoła – powinno być (przynajmniej w teorii) szerzenie pewnych prawd i wartości, a nie schlebianie „wiernym” i podążaniem za kazdym ich glosem … A co jeśli „wiernym” nie wystarczy odwołanie koncertu i zazadaja najpierw ekskomuniki, a potem publicznej chłosty?
A czemuż to mój wpis nadal „wisi”? Czyżby niepoprawny politycznie? Wobec kogo?
@tech-no-logic
Hm, nie miejsce tutaj na różne rozważania i debaty. Każdy pewnie ma inny na ten temat pogląd. Warto jednak wziąć pod uwagę myślenie drugiej strony. Ja próbowałem je, mocno upraszczając pokazać. Nie zgadzam się z tym myśleniem, ale go rozumiem. I… chyba szanuję. Nie, raczej akceptuję. Podobnie jak @Rafał Kochan też uważam, że nie ma o co kruszyć kopii ale m.in. dlatego, że Kuria jest właścicielem kościoła i ma prawo do takiej, a nie innej decyzji. Szkoda tylko, że w zasadzie tuż przed koncertem. Owszem wśród słuchaczy na pewno są ludzie kościoła, ale…. Uproszczając KK ma obowiązek dbać o to by nie było zgorszenia i zadbał. Warto jednak przypominać, że biada zarówno gorszącym, jak i gorszącym się. Ale to już inna kwestia.
Co do klubu Paradiso to w Polsce też jest kilka przybytków w opuszczonych i że tak rzeknę „nieczynnych” kościołach, synagogach itp. Ale właśnie nieczynnych czy też zsekularyzowanych budynkach. Co innego, gdy na co dzień służą one wiernym. Kościół św, Katarzyny jest przede wszystkim świątynią i chyba jednym z ważniejszych miejsc kultu św. Rity (co nie ukrywam niepomiernie mnie fascynuje, bo sam kult jest mocno „ludyczny” – przepraszam jeśli kogoś obraziłem) dlatego chyba na razie raczej nie ma opcji żeby przejęli go hipisi.
A co do Tibeta, to @Rafał Kochan dość jasno to przedstawił. Herezja dla KK bywa równie groźna jak satanizm.
@ „rola kurii – jako przedstawiciela instytucji kościoła – powinno być (przynajmniej w teorii) szerzenie pewnych prawd i wartości, a nie schlebianie „wiernym” i podążaniem za kazdym ich glosem … A co jeśli „wiernym” nie wystarczy odwołanie koncertu i zazadaja najpierw ekskomuniki, a potem publicznej chłosty?” – no to jest zdanie, które wynika jednak z nieznajomości instytucji KK i prawa kanonicznego. I jego omówienie wymagałoby szerszej dyskusji, a lepiej posłuchać muzyki.
Zamiast biadolić bez końca nad głupotą Kurii, blogera itd. trzymam kciuki za organizatorów. I za koncert. Jedno na pewno się udało – rozreklamować event.
no ale tak można być anty klerykalnym i walić między oczy
tylko poco i kiego obrażać ludzi tekstami typu „ochujałym kościele”
to jest lewactwo któremu Polityka przyświeca a Pan Bartek to firmuje
nie negując albo prostując,wolność słowa to jedno a obraza uczuć na forum publicznym to drugie.poprostu żenuła.
a te mądrości które wypisuje Pan Rafał można wyczytać bez problemu
w necie po pięciu sekundach i nie trzeba się tak implikować.
@ciachomagdalenka..
Sprawa jest prosta – jesli obraziłem „twoje uczucia”, wykonaj w tył zwrot i odwiedź sąd, podajac problem do rozwiazania. Moje imię i nazwisko już znasz – adres w prywatnej korespondencji też mogę ci podac.
„Lewactwo” z tym obrażaniem „twoich uczuć” nie ma tu nic wspólnego. Raczej zdroworozsądkowa postawa. Namawiam zatem do porzucenia „katolibańskiego prawactwa” i zorientowanie się na ROZSĄDEK.
No cóż, cieszę się, że zainspirowałem cię do sprawdzenia w Internecie, czy aby na pewno popełniłem jakieś „mądrości”. Nie musiałes tego eksplikować. Dla mnie wystarczy, ze sprawdziłeś to w 5 sekund.
Na wstępie aby uniknąć bredni o ”moherach”, ”katotalibanie” itp. rytualnych połajanek zaznaczę iż nie jestem katolikiem ani w ogóle chrześcijaninem lecz agnostykiem, nie jestem więc stroną w tym sporze stąd mogę spojrzeć nań chłodnym okiem i przyznaję w nim rację akurat katolickiej kurii. Z całym szacunkiem ale zanim zacznie pan panie Bartłomieju pouczać katolików co i kogo mogą gościć w swych świątyniach lub nie i egzaminować ich z ”tolerancjonizmu” wpierw może sam zastanowi się nad bzdurami, które wypisuje np. ewidentnie przegiął Pan z tą ”mistyką chrześcijańską” w wypadku Tibeta – akurat nie są to raczej dziełka siostry Faustyny a jakieś gnostyckie apokryfy czy wręcz taoistyczna ezoteryka [ tu pojawia się fundamentalne zagadnienie prawdziwej przepaści między religiami Bliskiego i Dalekiego Wschodu ale nie czas i miejsce na roztrząsanie go tutaj ], przeżył on również okres fascynacji Crowleyem i nawet jeśli dziś dystansuje się nieco odeń nadal jak podkreśla jest to jedno z ważnych źródeł inspiracji w jego twórczości a doprawdy nie pojmuję jak dorosły człowiek może traktować serio taką nędzę intelektualną i estetyczną jak ten cały ”thelemizm”, reasumując z Tibeta taki ”chrześcijanin” jak Breivik – ”kulturowy”. Proszę nie oburzać się na zestawienie ze zbrodniarzem, masońskie inspiracje tegoż ostatniego wyrastały z podobnie mętnych, okultystycznych źródeł, nie powołuję się tutaj na jakieś dziwne strony typu ”stopsyjonizmowi”, przynależność terrorysty do wolnomularstwa została potwierdzona przez samych masonów, jakże by zresztą mogło być inaczej skoro sam niemal obnosił się z nią fotografując siebie nie tylko w rynsztunku bojowym w którym miał dokonać zamachu ale i rytualnym fartuszku, bez uwzględnienia tego faktu nie pojmiemy choćby jego bełkotu o ”templariuszach” i innych dziwnych konceptów zawartych w jego ”manifeście”, to rzecz jasna nie dowodzi iż fascynacja gnozą, magią itp. hermetycznymi kultami musi zaraz popychać do zbrodni ale jak widać może stąd nie lekceważyłbym tak prawdziwego problemu jaki się tu wyłania zbywając go lekceważącym machnięciem ręki. Nie przypisując im nadmiernej roli nie możemy też jednak zapominać o mrocznych, okultystycznych nurtach w nazizmie [ matecznik hitleryzmu jakim było ”stowarzyszenie Thule”, ”arjozof” i bez wielkiej przesady można rzec ”duchowy ojciec” Hitlera Lanz von Liebenfels, ”czarny zakon” SS etc. ] ale i o czym mniej osób wie, także w wydawałoby się tak materialistycznym do szczętu komunizmie [ wystarczy wspomnieć, że Lenin musiał przed rewolucją stoczyć prawdziwą bitwę o przywództwo w partii bolszewickiej z frakcją ”bogotwórców”, Bogdanowem i Łunaczarskim, pod jej wpływem był również Gorki, pojawia się tu też nazwisko wysoko postawionego czekistowskiego ludobójcy, jednego z twórców Gułagu Gleba Bokija i podlegającego mu naukowca Aleksandra Barczenki, wreszcie wymienić należy słynnego w swoim czasie ”maga”, ezoteryka Nikołaja Roericha, który pod pozorem wyprawy do Tybetu, wysłanej na ponad 10 lat przed słynną nazistowską, wykonywał tajną misję dla sowieckiego wywiadu – więcej na ten i podobne tematy w znakomitej pracy rosyjskiego historyka Andrieja Znamienskiego pt. ”Red Shambhala”, która oczywiście nie doczekała się do dziś polskiego przekładu ]. Wracając do zagadnień stricte muzycznych – dziwię się nonszalancji z jaką podchodzi Pan do całego wydarzenia, jako znawca niechby i pop- kultury, a może właśnie tym bardziej, i krytyk muzyczny lepiej ode mnie powinien Pan zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństw towarzyszących twórczości w tej dziedzinie, przecież odpowiednio dobranymi dźwiękami można wywoływać i sterować emocjami tak jednostek jak mas a nawet zrobić im krzywdę, określone częstotliwości i natężenie hałasu może rozwalać łby dosłownie i w przenośni – nie jest to bynajmniej wytwór paranoicznego umysłu, przypominam choćby o torturowaniu w ten sposób więźniów Guantanamo i podobnych placówek, brak mi tu podkreślenia odpowiedzialności ciążącej na artyście, który bierze się za uprawianie muzyki czy w ogóle jakąkolwiek działalność kulturalną [ nie musi to oznaczać zaraz konotacji religijnych ]. A właśnie, skoro już wypomina Pan katolikom skandale obyczajowe gwoli uczciwości wspomniałby może wpierw, iż jedna z niedoszłych ”gwiazd” obecnego Unsoundu wylądowała właśnie w więzieniu za pedofilię :
http://www.timesherald.com/general-news/20151009/philadelphia-man-charged-with-attempting-sex-act-with-boy-in-upper-providence
http://pitchfork.com/news/61572-synthesizer-pioneer-charles-cohen-arrested-on-child-sex-charges/
– mam nadzieję, że nie będzie Pan ani też żaden z komentatorów brał w obronę tego entuzjasty ”międzypokoleniowej intymności”, trudno też stawiać na równi taki ”hardkor” z przypadkiem nieszczęsnego księdza, byłego rzecznika prasowego ”dni młodzieży” tym bardziej, że ten nie ukrywa bynajmniej, że skrewił i nie odstawia żenadnej latynoskiej telenoweli jak oszust Charamsa : owszem, za takowego go uważam, powinien oddać niemałą zapewne forsę, którą pobierał na znaczących stanowiskach w hierarchii KK przez czas, gdy zwodził członków wspólnoty i instytucji do której należał, w każdym razie gdybym był katolikiem tego właśnie bym się odeń domagał, jak mówię jestem poza kościołem więc nie mam pojęcia jak to u nich wygląda ale na ich miejscu wymagałbym umowy z każdym pracownikiem tej jakby nie było instytucji za której złamanie groziłyby odpowiednie sankcje, i bardzo proszę nie ośmieszać się ”stosami inkwizycji”, wystarczyłaby zwykła odpowiedzialność finansowa a w przypadku cięższych przewinień takich jak p. Cohena karna, na szczęście nikt nie ma obowiązku być kapłanem KK ani żadnej innej religii czy loży, przynajmniej tak jest póki co pod naszą szerokością geograficzną, stąd powinien zdawać sobie sprawę z zobowiązań jakie dobrowolnie – podkreślam to ! – przyjmuje wstępując do takiej lub innej organizacji co zakłada też pełną odpowiedzialność, nie powinno przed ponoszeniem konsekwencji swych wyborów chronić wyznanie, status majątkowy, orientacja polityczna czy seksualna [ rzecz jasna zdaję sobie sprawę, że tak wygląda teoria a z praktyką bywa różnie oględnie mówiąc niemniej co do zasady powinniśmy się tego trzymać jeśli nie chcemy usankcjonować barbarzyńskiego systemu kastowego bez względu na to kto miałby znajdować się na jego szczycie np. homofobi czy homofile ].
Generalnie zdumiewa mnie, że ludzie w swym mniemaniu przynajmniej racjonalni, o poglądach liberalnych zwykle lub lewicowych biorą w obronę jakichś hołdujących zabobonom pajaców, to ja już wolę scholastyków, można wprawdzie zżymać się na ich racjonalność ale oni nie wyrzekają się rozumu na rzecz guseł, mętnych pojęć, bełkotu mówiąc wprost mającego na celu stworzenie wrażenia ”niesamowitości” u otumanionych pijarowską sztuczką frajerów, czegoś ”głębokiego” i ”tajemniczego” a za którym nie ukrywa się nic, dosłownie nic, nie są wyznawcami ”złego oka”, piramidek, magicznych kamieni czy ziółek, sprzedawania ”złej energii”, żywienia się Słońcem, horoskopów, ciał astralnych itp. bredni. Nie pojmuję jak dorośli wydawałoby się a co gorsza bywa, że i faktycznie utalentowani ludzie mogą serio traktować takie piramidalne [ nomen omen ] bzdury i dać się dymać ordynarnie mówiąc na kasę a bywa, że i dosłownie jakimś cwanym hochsztaplerom pokroju wspomnianego na wstępie Crowleya, psychopatycznym kapłanom dętych ”starożytnych misteriów” i ”rytów egipskich”, nazi-bolszewickim ”rodzimowiercom” oddającym hołd bałwanom zlepionym z gliny i g…, poronionym fascynatom śmierci, destrukcji i wszelkiej obrzydliwości, całego tego egzystencjalnego łajna na którego negacji polega każda godna tego miana cywilizacja, jednym słowem kult opisanego wyżej syfu grozi nam stoczeniem się w barbarzyńską ”bebechowatość”, można oczywiście olać sprawę ale niestety u niektórych jego wyznawców opisana wyżej patologia zamienia się w agresywną manię, bywa, że i zbrodniczą nawet i to nie tylko w wymiarze indywidualnym ale i politycznym na co wskazywałem parę akapitów temu stąd ten satanistyczny czy okultystyczny [ z mojej perspektywy jeden pies ] gnój budzi we mnie obrzydzenie i to bynajmniej z pobudek religijnych. Widzę niestety, że wielu ”samooświeconym” jednak tak padło na mózg, że wolą nawet wyrzec się rozumu byle tylko dokopać znienawidzonym ”kołtunom” i ich kosztem utwierdzić się w swym całkiem na wyrost mniemaniu o sobie, zachowujecie się panie i panowie jak te przysłowiowe głupie dzieci odmrażające sobie na złość mamie uszy, słabe to, bardzo słabe… Żenada.
@tech-no-logic
12 października o godz. 22:36
„Tak jak piszesz, nie ma to i nigdy nie miało nic wspólnego z satanizmem.”
Sprawa dyskusyjna. Zależy o jakim „sataniźmie” myślisz. Jeśli o tym popkulturowym, czyli lavey’owskim, to możliwe, że masz sporo racji. Problem w tym, że „satanizm” nie posiada jednoznacznego znaczenia oraz kontekstu czasowego i kulturowego. W czasach średniowiecznej smuty Torquemada palił żywcem staruszki, które leczyły ludzi swoimi ziołami. Dla niego te nieszczęśnice miały kontakt z Szatanem i były z nim w komitywie – czyli były satanistkami. Aby nie sięgać tak daleko w historii, wystarczy rzucić okiem na nasze polskie poletka inteligencji katolickiej. Jest tam taki sprytek, który się nazywa Robert Tekieli – współtwórca BRULIONU i animator wielu tyle samo „ciekawych”, co do rozpuku śmiesznych inicjatyw strzegących duchowość polskich „polakuf”. Ów jegomość twierdził na antenie publicznej telewizji, że TOTART było satanistyczne, bo jego członkowie mazali się w spermie i odchodach. W sumie miał trochę racji, bo alchemia, czyli produkcja złota z gówna, była i jest satanistyczną praktyką wedle nauk kościelnych. To „trochę” robi jednak różnicę, gdy uświadomi się sobie, ile wypalił ziela ten Tekieli w czasach, gdy za pomocą dwóch szklanek, spodków, widelca i białego obrusu, wywoływał duchy Szatana oraz całego Legionu jego (tego diobła) kolegów.
Reasumując, biedny ten Szatan i jego wyznawcy – są demaskowani na każdym kroku i mają drzwi zamknięte do kościołów, co by umęczone historią dusze polskich polakuf nie mogły byc zwiedzione na pokuszenie.
@ Rafał KOCHAN -> Dawno mnie nic tak rozbawilo jak Twój ostatni wpis! Dzięki! Zgadzam się ze wszystkim w stu procentach! Zjawiska typu RT chyba trzeba rozpatrywać w kategoriach psychopatologii ….
drogi Rafale sąd-taki prezent dla ciebie nigdy.przecież tych wypocin nie da się czytać nuuda a co dopiero słuchać godzinami byś otym crowleyu nawijał never.okultyzm,satanizm,czarna magia,gnoza,pająki,czarne dziury itp.to było dobre 20 lat temu dziś prawie nikt tego nie łyka poza może garstką cudaków,może na castle party się wybierz i tam gotów oświecaj.ludzie dzisiaj chcą mieć ciepłą wodę w kranie i czasem posłuchać skocznej muzyki disko polo albo miley cyrus w porywach a nie Tibeta.
a tak wogóle to ta nowa julia holter jest okej,deradorian też ciekawe co nato joana newsom.
ciachomagdalenka
13 października o godz. 21:29
Nie da się czytać, ale ty czytasz z wypiekami na na swoich bladych licach. Mało tego, skrzętnie sprawdzasz w 5 sekund na necie czy aby na pewno „prawie mądrości”.
To wszystko, co wymieniłeś, a co niby nadaje sie na festiwale gotyckie, „to było dobre” nie 20, ale ponad 30 lat temu.. Jeśli już chcemy być tacy pryncypialnie we wskazywaniu okresu wzmożonej eksploracji tego typu tematyki w muzyce.
I nie muszę nikogo oświecać – wystarczy, że robią to skutecznie tacy wykonawcy, jak Current 93 🙂
I bardzo dobrze, ze ludziom do szczęścia jest niewiele potrzeba. Łatwiej się takimi manipuluje, czego jesteś doskonałym przykładem.
a Unsound ma sie podobno bardzo dobrze. Wystąpił miedzy innymi Lucas Abela, Lawrence English i nowy zespół Ghédalia Tazartèsa z Polakami- Andrzejem Załeskim na perkusji i Pawłem Romańczukiem (na wszystkim co gra ). Dzisiaj John Tilbury z Robertem Piotrowiczem. Czy ktoś moze więcej napisać co jeszcze się wydarzyło muzycznego ?
Początek Unsoundu bardzo mocny. Właściwie pierwszy zawód, choć to może zbyt mocne słowo, to występ w Wieliczce. Kapitalne miejsce, którego potencjał wydał mi się niewykorzystany. Pierwszy występ niespodzianki, to było jedno wielkie nieporozumienie. Druga niespodzianka w postaci King Midas Sound bardzo nierówno, Były ciekawe momenty, ale były też dłużyzny. Martin jak zwykle mordował basem, Fennesza było ledwo słychać i miałem też wrażenie, że ludzie mają już po prostu dość Martina, bo jest co roku, w takiej lub innej odsłonie, proponując zawsze ten sam zestaw chwytów, a publiczoność też się nie zmienia. Te same twarze od lat. Dobrze wypadłby ktoś, kto przed koncertem przysłuchałby się propagacji niskich częstotliwości, grał znacznie ciszej, żeby nie było wzbudzeń, a średnie i wysokie częstotliwości potraktował bardziej punktowo i selektywnie. Ogólnie fajne przeżycie, ten zjazd w dół, wejście do sali gdzie odbywał się koncert, set DJ Richarda z bardzo dobrym wyborem utworów, ale później już było gorzej. Widać to było po publiczności ewidentnie. Nie chcę żeby to brzmiało jak narzekanie, ale takie miałem wrażenie. Bardzo sobie cenię ten festiwal i tydzień spędzony w Krakowie.
Z wcześniejszych dni świetne występy w Mandze. Praktycznie wszystkie interesujące, być może niektóre ciut za długie, ale to wszystko. Matana w synagodze zrobiła na mnie duże wrażenie. Trudno było się później przestroić na muzykę w Mandze.
Dobrych kilka lat temu Larry Okey Ugwu (szef NCK w Gdansku), tuz przed majacym sie odbyc koncertem Psychic TV w kosciele sw. Jana, odwolal ich wystep w tym swietym miejscu, pod pretekstem iz kiedys uczestniczyl w szatanskich obrzadkach, podaczas ich wystepu w Londynie, w latach 80. Nic nowego wiec 😉