Rośnie podziemie antydiscopolowe
Nowy wymiar mody na disco polo (700 tys. osób na filmie, który już tu krytykowałem) musiał wywołać nowy wymiar zjawiska przeciwnego. Dlatego jako weteran antydiscopolowego podziemia z radością przyjąłem kolejnego stronnika. Co prawda Grzegorz Sroczyński na łamach dzisiejszego „Dużego Formatu” nie dokłada filmowi, ale trzeźwo ustosunkowuje się do zjawiska bełkotu na temat rosnącej aprobaty dla disco polo po obejrzeniu programu „Hala odlotów” na TVP Kultura. W felietonie „Nie upiększajmy tej szmiry” przypomina, że o gustach się dyskutuje, a popularność szmiry to polska klęska, a nie zwycięstwo. Nie zawsze się zgadzam z bliskim mi pokoleniowo i środowiskowo Sroczyńskim, ale prawie zawsze go czytam. I czytając te słowa poczułem się, poważnie, właśnie jak w jakimś podziemiu.
Jeśli nie wiecie, czym jest „Hala odlotów”, to już wyjaśniam: jest to flagowy program jedynej publicznej telewizji o profilu kulturalnym. Kulturalny talk-show. Oczko w głowie stacji, program prowadzony przez jej szefową Katarzynę Janowską i rozumne grono autorów, za którym – jeśli chodzi o rozmowę o kulturze w TVP – w praktyce pozostaje już tylko ściana. I ściana pozostaje, jeśli chodzi o prezentację kultury na wizji. Sam pomysł, żeby 40-minutowy odcinek „Hali…” poświęcić disco polo, wydaje się dość kontrowersyjny. Sposób, w jaki zostało to zrobione, każde mi ostatecznie do tego podziemia zejść.
Streszczę (całość tutaj). Najpierw felieton, w którym lektorka utrzymuje, że „większość komentujących w internecie” odszczekuje dziś dawne szyderstwa wobec disco polo. A kompozytor Krzesimir Dębski, autor „Dumki na dwa serca”, chwali elementy konstrukcji piosenek DP: „Traktuję to jako ćwiczenie oszczędności środków wyrazu” (moim zdaniem odkąd nurt się pojawił ćwiczył za często). Prowadzący (obok Janowskiej jest Max Cegielski) wprowadzają temat. Mówią, że całe zjawisko „nie denerwuje nas już tak bardzo”, sugerując że może niechęć dla disco polo była częścią walki „o wpływy i pieniądze” (sic!). Pada nawet pytanie retoryczne, czy może „prawdziwą oddolną twórczością muzyczną w Polsce jest nie hip-hop ani punk, tylko disco polo”.
Prowadzący przedstawiają „gwiazdy” programu (Janowska: „Myślę, że oglądalność ‚Hali’ rośnie trzy- albo i czterokrotnie”). W tym Sławka Świerzyńskiego z grupy Bayer Full, który na DP próbował już zbudować wiele, włącznie z karierą polityczną i próbami wmówienia ludziom, że sprzedał miliony płyt w Chinach. A Świerzyński, mistrz autopromocji, wykorzystuje sytuację, żeby szybko przeorganizować widzom publicznej ich wizję kultury: śmieje się z Grechuty i Niemena. „Za 10-15 lat my będziemy evergreenami, Grechutą”. Sekunduje mu Maciej Bochniak, reżyser filmu: „To już się dzieje!”. Sugeruje też, że konwencja DP się „rozwinęła”. Świerzyński rzuca bonmoty lepsze na pewno niż w „Majteczkach w kropeczki”, swoim piosenkowym opus magnum: „Disco polo to antybiotyk na całe zakłamanie polskiego rynku”. Po 15 minutach programu granice kultury walczącej, alternatywnej i zbuntowanej oraz tej brutalnie komercyjnej się przesunęły jak po jakimś magicznym cytacie z Prezesa o tym, gdzie stało ZOMO. A Świerzyński dalej wciska gaz: „Polacy w końcu mają swój gatunek muzyczny, którego nie muszą się wstydzić” (podkreślenie moje). Byłby z tego niezły kabaret w Polsacie, gdyby nie to, że kupiliśmy to sobie za publiczne pieniądze.
Wiem, to o tych publicznych pieniądzach to jest argument cienki, bo nadużywany. Ale nie wyjmując go od czasu do czasu, stracimy z pola widzenia ideę tego, czym są media publiczne. I przestanie nas obchodzić, o co w ogóle chodzi w takich programach i w takich stacjach. Sroczyńskiego, mnie i jeszcze parę osób. Sam nie muszę – wbrew sugestiom „Hali” – niczego odszczekiwać i nie będę – podobnie jak autor tekstu w „DF” – przepraszać za disco polo. Nie należę też do pieniaczy – niedawno chwaliłem TVP Kulturę za koncert Lado ABC. I teraz mam prawo zwrócić uwagę na to, że było mi wstyd. Wcale nie dlatego wstyd, że Świerzyński na pokładzie i że disco polo. Ale wstyd dlatego, że zabrakło w „Hali” oferty, która by to równoważyła. W tym czasie w Polsce wychodzą płyty z muzyką, debiutują artyści, powstają sceny i lokalne nurty. Wovoka wydaje kapitalną płytę w prywatnej wytwórni. Łódzki oddział „GW” za koncernowe skądinąd pieniądze zwraca uwagę na płytę K. w konkursie na Łódzką Płytę Roku, wychodzi świetna płyta Wilhelma Brasa, smaczny Kapital. Cała bydgoska scena przeżywa wyjątkowy okres. W Toruniu odbywa się w tym samym czasie ciekawy festiwal CocArt. Jest rewelacyjna płyta kwartetu Ircha. Nawet Lao Che, kontrowersyjny, ale istotny. W Anglii ktoś zadał sobie trud zrekonstruowania na własną rękę jazzowego archiwum wybitnych nagrań filmowych. Komentuje się nominacje do Fryderyków, dyskutuje o sensie tej nagrody. Świętuje sukcesy polskich twórców operowych w MET. Narodową dyskusję wywołuje sprzedaż katalogu Polskich Nagrań. Ukazuje się przełomowa publikacja NCK-u o polskim hip-hopie. Wychodzi po polsku szeroko komentowana książka o post-punku Simona Reynoldsa. Gdzie miejsce dla tych tematów w telewizji publicznej? Pewnie, że trudniej wytłumaczyć ludziom coś nowego, o czym wie niewiele osób, niż rzucić po raz setny problem disco polo, z którym zetknął się każdy. Ale to ostatnie miejsce w okienku, gdzie można próbować i właśnie milcząca część – być może tych najbardziej aktywnych odbiorców kultury – która się z tymi muzycznymi tematami zetknęła, została okiwana i wpuszczona w kanał. Zwykła opowieść o muzyce, po prostu, bez tła społecznego? W życiu. Za trudne, musicie zejść do podziemia.
Jak sobie to wytłumaczyć? Proste. Disco polo to wspólny mianownik. Można to ująć jeszcze krócej: Disco polo to oglądalność.
Dziś nie będzie załącznika z płytą. Wieczorem stypy po podziemnej wytwórni Cat|Sun ciąg dalszy – w Nokturnie na antenie radiowej Dwójki. Zapraszam. Będzie kilka nagrań wykonawców z polskiej sceny elektronicznej, też dość podziemnej, i przysięgam, już ani słowa o disco polo.
Komentarze
Ta totalna inwazja badziewia rozmiękczającego mózgi mnie też dołuje.Podobny wydźwięk miała dyskusja w Tygodniku Kulturalnym na temat filmu,byłem bardzo zaskoczony krytykami którzy podobno nucili sobie piosenki z tego filmu.Widocznie Pani Janowska i Pan Cegielski wieczorami zamiast Nokturna słuchają grupy Weekend.Poza tym to poziom komercyjnego radia jest tylko ciut wyższy,
Panie Redaktorze choć mam sporo wiecej lat od Pana to też chciałbym się zapisać do tego podziemia 🙂
Oglądałem ten odcinek Hali Odlotów( staram się ten program oglądać) jak starcza mi czasu w moim zabieganym życiu, i przecierałem oczy ze zdziwienia słysząc te tezy. Jak zobaczyłem Pana Krzesimira to pomyślałem, że „jaja sobie robi” excusez les mots 🙂
W kraju Agnieszki Osieckiej ,Wojciecha Młynarskiego czy Leszka Aleksandra Moczulskiego pianie z zachwytu na „twórczością” disco polo powinno być karane długoletnim wiezieniem ! 🙂
Jedna z telewizji komercyjnych od kilku już tygodni w swoim programie śniadaniowym w niedzielę roztkliwia się nad tym filmemi robiąc mu tym samym ogromna reklamę. Te tłumy są pewnie efektem tego swoistego „prania mózgów przez te ich Kingi Rusin.
Pozdrawiam
Jurek
A ja zawsze powtarzam – żyj i daj żyć innym- a w tym przypadku – słuchaj co tam chcesz i odczep się od mojej empetrójki. Ja osobiście nie znoszę hip- hopu i uważam go za nieporozumienie. Grupa facecików w spodniach wyglądających tak, jakby mieli w nich kompletnie zasikanego pampersa melorecytuje coś bełkocąc do jakiegoś wydumanego rytmu a śpiewane refreniki zrzyna skąd może. Wtórne, bez sensu i nudne jak cholera. I to jest moje widzenie tego czegoś, ale nie znaczy to że te paręset tysięcy ludzi w Polsce, czy miliony na świecie muszę mieszać z błotem. Disco- polo jakie jest każdy widzi, nikt nie zmusza do jego słuchania. Każdy ma swój gust – tak, gust. Słuchanie disco- polo nie oznacza, że ktoś nie ma gustu. Oznacza tylko, że lubi proste rymy, teksty o miłości albo dziewczynach i białe kozaczki w komplecie ze sztucznymi rzęsami. Oznacza to, że woli sobie zaśpiewać pod nosem razem z zespołem Weekend o tańczącej dziewczynie, niż słuchać „Night in Calisia” bo to ostatnie do niego nie przemawia. Widząc takie teksty jak powyższy widzę syndrom „ąę” o którym pięknie pisał w „Dance Macabre” King w odniesieniu do krytyków literackich.
Inna sprawa, że owo podziemie jest…urocze. Nie odniosę się do części felietonu krytykującej ramówkę, bo zwyczajnie TVP Kultura nie oglądam.
@Bartek…
Niby się zgadzam z tobą, ale, jak wiesz, lubię prowokację i przekorę, dlatego nieśmiało stonuję twoją postawę antidiscopolową. Zacznę jednak od miejsca, które szczególnie lubię, czyli … od tyłu…
W ostatniej części wymieniasz przeciwwagę do renesansu popularności disco polo w postaci… no właśnie, czego to ty tam nie wrzucasz, prawdziwy groch z kapustą. Co mają wspólnego niszowe zjawiska w muzyce, jak festiwal CoCart, oficyna wydawnicza Lado ABC, IRCHA czy tłumaczenie książkowe Reynoldsa z discopolowymi „igrzyskami” oraz innymi przejawami popkulturowej trzody? Lud zawsze chciał igrzysk, najlepiej takich, z którymi mógłby się kulturowo jakoś utożsamić. Disco polo spełnia doskonale te oczekiwania. Naprawdę Bartku uważasz, że realną alternatywą dla całej tej peselowskiej lub intelektualnej gimbazy są wymienione przez te zjawiska? Uważasz, że jakieś LADO ABC jest w stanie zaspokoić potrzeby społeczeństwa, którego „sukcesem” jest przeczytanie średnio jednej książki na trzy lata (około 60% w ostatnim roku w ogóle nie miało kontaktu z książką)? Nie wspominając, że co trzeci Polak wierzy w zamach smoleński, pancerne brzozy i kagiebowskie dymiarki z elektromagnesami do ściagania samolotów?
Bartek, prowadzenie przez ciebie jakże szlachetnych i potrzebnych audycji radiowych i telewizyjnych, blogów i innych akcji promujących być może nawet i wartościowych artystycznie wykonawców było, jest i będzie jedynie niszowym przedsięwzięciem. To nie ty i nie twoje rekomendacje kształtują mainstreamową (popkulturową?) kulturę. To nie ty rozdajesz te karty… Daj spokój tej gimbazie i rób swoje!
PS. Na pocieszenie ci napiszę, że TVP KULTURA też nie rozdaje tych kart.
@betik1000 –> A proszę sobie wyobrazić, że są tacy do których nie przemawia ANI Weekend, ANI „Night In Calisia”. Co do „Dance Macabre” Kinga – zgadzam się, że książka piękna, wielokrotnie dawałem wyraz uwielbieniu dla tego zbioru w moich różnych tekstach, ale widać wnioski, które wyciągnąłem z lektury, są jednak trochę inne. Hey-ho, let’s go. 🙂
@Rafał KOCHAN –> Nie mam aż takich ambicji. A pisząc o tych wszystkich przykładach, nie szukam alternatywnej dla dp oferty, ale protestuję, bo: (1) zajmowanie się non-stop powrotem disco polo zajęło już za dużo czasu medialnego, (2) chciałbym, żeby w archiwum tvp zostały po roku 2015 ślady tego, co się realnie działo w różnych nurtach muzyki, która nie odnosi dużych komercyjnych sukcesów (reszta niech się bije o ramówkę gdzie indziej), a nie chcę, żeby w tym archiwum po roku 2015 zostały kolejne materiały o dp.
Ja na Polifonii – w sektorze niepublicznym! – mogę szczęśliwie robić to, co mi się podoba…
@Bartek…
No nie wiem, napisałeś:
„Wcale nie dlatego wstyd, że Świerzyński na pokładzie i że disco polo. Ale wstyd dlatego, że zabrakło w “Hali” oferty, która by to równoważyła. ”
Zrozumiałem to, jak zrozumiałem. Może i błędnie. W każdym razie z tym „równoważeniem” jest podobnie, jakbym ja miał do ciebie i do innych luminarzy pretensje o to, że LADO ABC czy inna WOVOKA nie są równoważone gatunkami muzycznymi i wykonawcami, którymi ja się zajmuję i których próbuję „promować” nakładem swoje oficyny wydawniczej.
Podejrzewam, że ekipa TVP KULTURA odpowiedziałaby tobie to samo, co ty odpowiedziałbyś mi lub innemu, który miałby większe parcie do robienia centrum wszechświata z noise’u, industrialu i fyfnastu innych gatunków muzycznych, które są kompletnie pomijane w tzw. mediach.
Niestety, kołdra jest krótka, czas antenowy ograniczony, doba ma tylko 24 godziny, a teraz akurat głośno jest o tym filmie, bo być może ten film opisuje pewną rzeczywistość, nad którą ktoś chce się pochylić i zastanowić nad jej fenomenem.
roznica miedzy noise czy muzyka industrialna a zespolem Wovoka jest zasadnicza. Nie ma w Polsce poza jednym festiwalem „sceny” muzyki industrialnej natomiast to co gra Wovoka jest dosc dobrze „ogrywane” na koncertach. Są kluby ktore wypelniaja sie tydzien w tydzien i dzien w dzien muzyka: wykonawcow z Lado ABC, Warsaw Improvisers Orchestra,, etc…Są te rkoncerty niejednokrotnie bardzo dobrze rejestrowane, w końcu powstają też bardzo udane i całkiem telewizyjne videorealizacje jak ta Kobasa Laksa do muzyki Baaba to wszystko nie uzurpuje sobie bycia w centrum uwagi nie jest jednak zjawiskiem marginalnym.
Moze i dla ciebie WOVOKA nie jest zjawiskiem marginalnym, ale dla tych, którzy decydują o tym, jaka muzyka odpowiada oczekiwaniom tzw. większości – już jest.
I nie ma tu znaczenia, co mysli na ten temat Tyszkiewicz lub Kochan.
Poza tym, noise i industrial podałem tylko jako przykłady. Jeśli chcesz bardziej przekonywujące przykłady, wedle kryteriów, które sam sobie narzuciłeś, to pomyśl przed zaśnięciem o pomijaniu w mainstreamie polskich grup black metalowych. Ja tam się nie znam na tym gatunku, ale podejrzewam, że ta cała Wovoka i cała reszta Lado ABC może jedynie pomarzyć o takiej „scenie”, jaką ma black metal w Polsce.
nie wydaje mi się, że TVP Kultura ma odpowiadać gustom ” wszystkich” i że ten kanał telewizyjny jest dla tej cześci społeczeństwa którego ” sukcesem kest przeczytanie jednej książki na 3 lata” możliwe jednak że się mylę. Autor jako przyklad podal LADO ABC czy Festiwal CoCart. Wspomnial też o polskiej plycie z jazzowa muzyka filmowa , o śpiewakach operowych czy kontrowersyjnej sprzdazy Polskich Nagrań. Żaden z tych tematów nie został przedstawiony z bardzo prostego powodu-o muzyce sie nie rozmawia. Można o książkach, o teatrze. Muzyka jest tematem głupawym, niepoważnym, z założenia gorszym. Mnie nie chodzi o underground ani o to co ” jedna baba powiedziala drugiej babie na backstage niszowego festiwalu” tylko w ogóle o brak jakiejkowliek sensownej propozycji nt muzyki, edukacji muzycznej, etc w progranie przypomninam nie TVP Kartofel tylko TVP Kultura. Rozumiem, ze jest to telewizja ktora nie ma kasy ale czemu nikt przez kilkanaście lat nie sięgnął po serial ” Cisza i Dżwięk ” pomysłu Zygmunta Krauzego wyprodukowany przez Telewizję Polską a przypliżający czołówkę kompozytorów muzyki poważnej. Film super zrealizowany, ktory bardzo przypomina wspolczesne propozycje każdej szanujacejmsie telewizji Mezzo, ARD.
W ramach równowagi polecam wyświetlany po północy w TV Kultura film dokumentalny o próbie reaktywacji zespołu Miłość. Takiego knajackiego języka i propagowania narkotyków w powiązaniu z kulturą nie widziałem jeszcze. Tymańskiemu siadły wszystkie hamulce i ma w tym jakąś chorą satysfakcję. Dupkom wychowanym w cieplarnianych warunkach będzie to się oczywiście podobać.
DP to oczywiście skończone badziewie, ale jak widać można na tym zarobić i to jest cała tajemnica. Co robić? Edukować.
Do ludzi, którzy słuchają DP. Miejcie przynajmniej świadomość, że jesteście robieni w wała.
Tak, TVP KULTURA „ma odpowiadać gustom wszystkich”, bo „kultura” to nie tylko Rudnik i kolejne klony angloamerykańskiej muzyki / sztuki współczesnej czy tzw. klasycznej. Tego typu telewizja powinna postawić sobie za cel stworzenia rzeczowej debaty wspartej konkretnymi materiałami filmowymi, w której doszłoby do próby zrozumienia WSZYSTKICH zjawisk w szerokopojętej sztuce (i nie tylko w sztuce), które w mniejszym lub większym zakresie kształtują KULTURĘ. Zatem miejsce powinno się znaleźć zarówno dla populistycznego disco polo, jak i skrajnie niszowych zdarzeń artystycznych, np. z kręgu body art czy noise-industrialu, których przedstawiciele / wykonawcy mają często wystąpienia w formule zamkniętych, elitarnych imprez.
Takich przykładów, jak ”Cisza i Dżwięk” jest mnóstwo. W odpowiedzi zapytam, dlaczego nikt nie puści filmu dokumentalnego z lat 90., poświęconego Markowi Seremakowi (vel Bifheart), legendarnemu wokaliście WAHEHE?
Nie ma sensu wytykać tego typu spraw. Problem jest poważniejszy, który zamyka się w pytaniu: czy nakłady finansowe i zasoby ludzkie w TVP KULTURY umożliwiają przeprowadzenie tak pluralistycznego i ambitnego programu tej telewizji?
Dziękuję, że nazwał Pan rzecz po imieniu, czyli prostacką szmirę po prostu szmirą. Też uważam, że nie warto patynować byle czego.
Też oglądałem ten program i również prawie piany dostałem, gdy słyszałem te usilne próby nobilitacji disco polo przez twórców filmu. Że to przecież „wspólny mianownik”, „coś, co nas – Polaków – wszystkich łączy”. Problem polega na tym, że mnie „nie łączy” (ergo – nie jestem Polakiem?)
Zdaję sobie sprawę, że zawsze i wszędzie będzie coś takiego jak muzyka „ludyczna”, ale i w tym przypadku – jako naród – chyba mamy gorzej od innych nacji. Bawarskie piwne zaśpiewy i najbardziej kiczowate country mają więcej klasy…
„I teraz mam prawo zwrócić uwagę na to, że było mi wstyd. Wcale nie dlatego wstyd, że Świerzyński na pokładzie i że disco polo. Ale wstyd dlatego, że zabrakło w “Hali” oferty, która by to równoważyła.”—-> To nie jedyna tego typu wpadka ze strony programu „Hala Odlotów”. Fakt, można się wstydzić, ale chyba jeszcze większe poczucie zażenowania i wstydu pojawia się w momencie, jak człowiek (mówię tu o sobie) zda sobie sprawę, że ma tuż obok siebie stację radiową Radio Jard, o której skądinąd nie było ani słowa w „Hali Odlotów” (jak być kompetentnym i rzeczowym to na całego!). Owa stacja radiowa lansuje disco polo od wielu, wielu lat, to swoista mekka dla wyznawców tego gatunku. Może prowadzący „Halę Odlotów”, wezmą udział w plebiscycie na „Utwór disco polo wszech czasów”? Trzeba się śpieszyć, szczegóły na stronie Radia Jard: http://www.jard.pl/
Co do TVP Kultura, to nie zapominajmy o drugim flagowym programie, czyli „Tygodni Kulturalny”. Bywa tak, że przez kilka tygodni z rzędu nikt tam nie omawia żadnych płyt. Kiedy w Polsce tak dużo się dzieje, nie mówiąc o tym, co wychodzi na świecie. Według „Tygodnika…” nie ma w Polsce/świecie muzyki, o której warto rozmawiać, prezentować, pokazywać (sic!) Z drugiej strony w tym programie nie ma kto mówić o muzyce, bo sporadyczne wizyty A.Szydłowskiej niczego nie załatwiają. Czy nie ma w Warszawie/Polsce dziennikarzy muzyczny chętnych do współpracy? W to nie wierzę… i nie wierzę też w to, że Ci uczestniczy tych programów siedzą tam za darmo. Więc, gdzie lub w czym/kim jest ten spory problem?
Problem w tym, że takie stacje jak TVP Kultura miast pełnić rolę edukacyjną i promować to na co powinno się zwrócić uwagę, podejmują tematy, które obecne są medialnie lub społecznie. DP i kultura nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Przecież ten statystyczny Polak (osoba w sumie nieistniejąca), który przez 3 lata męczy jedną książkę i tak TVP Kultury nie ogląda. Ci, którzy oglądają, nie dadzą się przekonać, że DP niesie ze sobą jakiekolwiek wartości, które można na polu kultury w ogóle rozpatrywać. TVP Kultura ten ściek, który zanieczyszcza Polaków powinien starać się uszlachetnić, skierować na coś wartościowego, a nie działać w ramach hasła „Jedzcie gó..no, 2 miliardy much nie mogą się mylić”. Nie oglądałem tego programu, ale z tego co czytam to cała ta sytuacja jest dla mnie żenująca. Kto ma walczyć ze skarłowaceniem wartości? bo przecież nikt nie wymaga tego od polsatu, czy tvn’u, rmfu czy zetki, stacji prywatnych monitorujących oczekiwania tłumu.
Wystarczy tylko promować to co jest wartościowe i ta promocja moim zdaniem zadziała. Dla mnie dobrym przykładem jest ostatnia płyta Króla – Nielot. Nie wiem czy jest obecna w mediach typu tv, radio, bo akurat z tych nie korzystam, ale za każdym razem gdy obcej mi osobie, słuchającej przeważnie mainstreamowej muzyki puszczam Nielota, to prosi o kopię. To jest dobra muzyka, ogólnie przyswajalna, a jednak niedostępna. Rozumiem, że ostatnia płyta H. Zemlera niewiele osób przekona i uszczęśliwi. Tak już jest, ale za to Nielot potrafi zaspokoić szerokie gusta i warto to promować zamiast nobilitować wyziewy prymitywizmu.
@RobertK..
Telewizja publiczna, z tak zwaną misją, nie jest od żadnego promowania. Taka telewizja ma dostrzegać i usiłować zanalizować w szerszym kontekście wszystko to, co dzieje się w kulturze, bez uprzedzeń i stronniczego faworyzowania ulubionych przez siebie segmentów tejże kultury. Jedyne, co powinna promować, to prowadzenie rzeczowej dyskusji, tolerancję dla innych poglądów oraz gustów.
Czy taka jest właśnie teraz TVP KULTURA, to mam poważne wątpliwości, ale skłonności do segregowania tego, co jest, a co nie jest „kulturą” w imię zachowania własnych preferencji estetycznych, uważam za niestosowne.
@Rafał KOCHAN –> Rafał, oczywiście masz prawo mieć wizję idealnie równej reprezentacji kultury (a z tego, co piszesz, wyłania się znak relacjonowania wszystkich lokalnych konkursów poezji, garażowych zespołów itd. – no bo jak bez uprzedzeń, to bez uprzedzeń), ale według mnie należy ona do świata utopii. Chciałbym tylko – i piszę to poniekąd w moim tekście – żeby kulturalny kanał w telewizji w produkowanych dziś programach priorytet dawał zawsze dokumentowaniu (także dla przyszłych pokoleń) charakterystycznych dla naszych czasów zjawisk, ze szczególnym akcentem na te, które mają jakieś znaczenie artystyczne (od minimalnego elementu trzeźwej oceny nie uciekniemy – kultura subiektywna dziedzina), a z jakichś powodów nie mają wstępu do świata komercyjnych mediów. Jeśli całkowicie zdejmiesz preferencje estetyczne, jakąkolwiek hierarchię, wyjdzie z tego bezosobowy spis wydarzeń pozostawionych do własnej interpretacji. I ja takie podejście szanuję, ale się z nim nie utożsamiam.
@Bartek…
Nie wiem, czy każdy „lokalny konkurs poezji” powinien być relacjonowany, ale wiem, że tego typu telewizja powinna pochylić się nad każdym laureatem różnych konkursów poetyckich. Tak samo, jak nie miałaby obowiązku taka telewizja relacjonowania każdego koncertu grup skupionych wokół LADO ABC, nie wspominając o disco polo.
To samo dotyczy „zespołów garażowych”, cokolwiek rozumiesz pod tym pojęciem…
Bartku, czy TVP KULTURA zbzikowała na punkcie disco polo? Nie wydaje sie mi. Przecież w telewizji tej nie ma relacji z koncertów disco polo. Na próżno też można szukać w ramówce jakichkolwiek programów, w których systematycznie omawiana byłaby ta scena.
Powstał za to jakis film, który w taki a nie inny sposób opisuje to zjawisko. Poszło na ten film mnóstwo ludzi i dlatego nagle, w różnych programach, w tym na TVP KULTURA zorganizowano jakąś debatę, w której usiłowano zrozumieć ten fenomen. Czy to coś złego? Uważasz, że TVP KULTURA przekroczyła w tym swoje kompetencje oraz dała wyraz temu, że bardziej ją interesuje kariera bandu WEEKEND niż jakiś fyfdziesiąty klon The DOORS pod tytułem WOVOKA?
Nie lękaj się. Już za kilka dni powróci norma do tej telewizji (i do każdej innej) ogólnie przyjęty brandzel nad DŻEMEM, BARTOSIEWICZ, WILKAMI, CZERWONYMI GITARAMI i nikomu nieznanymi dżezującymi szarpidrutami.
Tego typu „promocja” tworów o jakims znaczeniu artystycznym zalegnie na nowo i mogę się założyć, że nikt nie piśnie, jak ubolewa z tego tytułu.
Zwracam uwage komentatorom,ze jest TVS ( S tzn Slaska,czyli w ich jezyku Silesian).Jest tam oczywiscie muzyka.Trzeba to uslyszec,a pozniej dyskutowac o disco polo.Naprawde warto.
RobertK
20 marca o godz. 14:50 1152949
Dziękuję za muzyczną podpowiedź. Wysłuchałem dwa utwory, niezłe, pozwala na małą kontemplację w tych zwariowanych czasach. Ale, jeśli już, to szczerze mówiąc wolę pierwowzór, czyli Pink Floyd. Nie chciałbym deprecjonować tej twórczości, w końcu muzyka Chopina to przetworzenie ludowej twórczości, czy I symfonia Brahmsa będąca w większej jej części zapożyczeniem IX Beethovena, zwana zresztą X wielkiego Ludwika. W muzyce to nic nowego.
Ale do rzeczy. Ma rację autor. DP to szmira nad szmirami, należy głośno o tym mówić, inaczej jej twórcy nabiorą przekonania, że są geniuszami na miarę klasyków jazzu czy r&b. Zaś ich wielbiciele uważać się będąc za odbiorców wyrafinowanej muzyki. Co prawda, nikt w sposób naukowy nie potrafi wyjaśnić dlaczego jedni osiągają szczyt wzruszeń słuchając „Das Wohltemperierte Klavier”, zaś inni doznają intelektualnych fantasmagorii zanurzeni w uwodzicielskich majtasach w kropy. Jest teoria starająca wyjaśnić ten percepcyjny fenomen, ale to już inne zagadnienie.
Kończę, bowiem właśnie teraz w radiowej Dwójce odbija od brzegu bryg pod wodzą Holendra Tułacza i muszę zdążyć wskoczyć na pokład.