10 rowerów w muzyce
W papierowej „Polityce” od dziś mój tekst o ciekawej książce Davida Byrne’a „Dzienniki rowerowe” – i ogólnie o rowerach w nowej kulturze. Gdy go pisałem dwa tygodnie temu, cały czas miałem wrażenie, że jest straszliwie niekompletny. Obiecałem sobie wtedy, że wrócę do tematu na blogu – z listą dziesięciu najciekawszych piosenek rowerowych. Oto i ona. Niepełna, skażona subiektywizmem i pozbawiona kilku oczywistych typów*. Ale jeśli w komentarzach zostawicie własne, z pewnością ludzkość zyska pełniejsze zestawienie, a sam też chętnie poczytam.
KRAFTWERK „Tour de France” (1983)
Ta jedna piosenka zasługuje na to, by dla niej sporządzić niniejsze zestawienie. Dokumentuje szaleństwo, jakie owładnęło Florianem Schneiderem i Ralfem Hütterem, kiedy zostawili na boku fascynację samochodami („Autobahn”) i pociągami („Trans Europe Express”), kupili dwa najdroższe rowery wyścigowe na rynku, a potem – jak wspomina w swojej biografii ich kolega z zespołu Wolfgang Flür – zamiast pisać nowe piosenki, studiowali katalogi ze sprzętem do jazdy. Hütter – mózg zespołu – chodził całymi dniami w kombinezonie rowerowym, golił i smarował oliwą nogi, żeby zmniejszyć opór powietrza – na wzór profesjonalnych kolarzy. Trenował na najtrudniejszych odcinkach trasy Tour de France. Nagranie zatytułowane na cześć słynnego wyścigu było jedynym owocem okresu, który mógł być najbardziej kreatywnym momentem dla Kraftwerk, a stał się momentem krytycznym (wliczając ciężki wypadek Hüttera na jednym z rowerowych treningów). Mimo wszystko w 1983 roku ten utwór wyprzedzał ewolucję całego nurtu techno. Słychać tu więc szum pedałów, ale i szum historii.
PINK FLOYD „Bike” (1967)
Klasyk Floydów z okresu „Piper At the Gates…”. Proszę się nie sugerować tym, że to o takim wygodnym miejskim rowerze z koszykiem. Tak naprawdę mam wrażenie, że Syd Barrett chciał napisać swój muzyczny odpowiednik podróży rowerowej, która dała początek całemu ruchowi psychodelicznemu w muzyce. Albo przynajmniej złożyć skromny hołd podróży rowerowej Alberta Hofmanna z roku 1943, kiedy to szwajcarski chemik, wspólnie ze swoim asystentem, wracał do domu na rowerze po zażyciu w swoim laboratorium świeżo zsyntetyzowanego LSD i doznał doświadczenia, które zmieniło tok jego pracy, a w latach 60. – kontrkulturę.
LUKA BLOOM „The Acoustic Motorbike” (1992)
Irlandzki wokalista i gitarzysta folkowy średniego pokolenia z długimi epizodami mieszkania w USA i w Holandii. Nie wiem, czym inspirowany był ten utwór, ale nadaje się na hymn. Jak przystało na folkowego barda, to jeden z najlepszych rowerowych tekstów, jakie słyszałem. Poczytać można tutaj. A obejrzeć wykonanie poniżej.
THE DUKES OF STRATOSPHEAR „Bike Ride to the Moon” (1985)
Alter ego grupy XTC w hołdzie muzyce lat 60. Świetny projekt, choć bardzo zapomniany, gdyby pojawił się dziś, Andy Partridge miałby pewnie status co najmniej Ariela Pinka. To fenomenalne nagranie pochodzi z EP-ki „25 O’Clock”, która – jak przy okazji sprawdziłem – doczekała się dwa lata temu długo oczekiwanego wznowienia na CD, więc pewnie znów jestem do tyłu o kilkadziesiąt złotych…
KORBA „Biały rower” (1987)
Uwaga! Duży ładunek nostalgii. Ten utwór na przełomie lat 80. i 90. leciał we wszystkich kiełkujących rockotekach. Żadna impreza w klubie Park nie mogła się obyć bez trójmiejskiej grupy Korba. Zabawne jest to, że gdy słucham tego po latach, to słyszę w tym odpowiedź na wszystkie te samochodowe fascynacje grupy ZZ Top z długonogimi modelkami w tle. Nie tylko refren („Takie cudo może podbić świaaat / Biały rower – i pedały dwaaa!”), ale i cała piosenka to w zasadzie jeden wielki pean na cześć roweru, prawdopodobnie jakiegoś eleganckiego holendra.
KATIE MELUA „Nine Million Bicycles” (2005)
Przykład wyjątkowo mało hipsterski, jak na tematykę zestawienia. Piosenka sprzed 6 lat zestawiająca fakty z domniemaniami na temat miłości bohaterki – typu: „W Pekinie jest 9 milionów rowerów / To jest fakt, któremu nie można zaprzeczyć / Tak jak to, że będę cię kochać aż po grób”. Informację o dziewięciu milionach rowerów Melua wzięła od chińskiego przewodnika po Pekinie, można więc spokojnie założyć, że obarczona jest takim samym błędem jak szacowanie wielkości znanego Wszechświata. To ostatnie stało się powodem interwencji brytyjskiego astronoma Simona Singha, który zwrócił wokalistce uwagę, że nie 12 miliardów lat świetlnych, ale raczej 13,7 miliarda. O dziwo jednak na temat rowerów nikt się nie wypowiedział.
THE SUGARCUBES „Motorcrash” (1988)
Klasyczna piosenka z płyty „Life’s Too Good” o rowerzystce, która ocala ofiary „okropnych i destrukcyjnych” wypadków samochodowych. Ale po co je ocala? I czy naprawdę ocala? Skąd ta fascynacja? Bardzo dziwny tekst, jak nic inspirowany prozą J. G. Ballarda („Crash”, „Wyspa”), do tego kapitalny wokal Björk, warto sobie to przypomnieć.
MARK RONSON & THE BUSINESS INTL. „The Bike Song” (2010)
Singiel z ostatniej płyty Ronsona, piosenka o jeżdżeniu na rowerze jako o czymś, co zachowuje dziecko w dorosłym, z powtarzanym ze sto razy refrenem „I’m gonna ride my bike until I get home” nadaje się na hymn miejskich rowerzystów dojeżdżających do pracy. Nic wielkiego, ale w sumie dość aktualne. Plus klasyka stylu, czyli sample rowerowego dzwonka.
THE PINK DESTROYER „The Pedal Power Don’t Stop” (2007)
Nie będę zgrywał cwaniaka, który tego słucha na co dzień. Po prostu uznałem, że miłośnicy ostrego koła muszą mieć jakieś kultowe przeboje, wykonawców, zespoły. I że to wszystko powinno mieć – jak cała otoczka kurierska i ostrokołowa – jakieś związki z hc/punkiem. No i znalazł się zespół The PINK Destroyer z Kalifornii. Nigdy ich nie widziałem na żywo, piosenki (nawiązującej tytułem do punkowego hasła rowerzystów) słuchałem po raz pierwszy.
MEMORY TAPES „Bicycle” (2009)
Motyw stary jak świat (a przynajmniej jak „Bike” Barretta) – przejażdżka rowerem z ukochaną, tu w postaci tak impresyjnej jak cały chillwave, do którego zaliczano projekt Dayve’a Hawka. Brzmi to jak New Order utopiony we współczesnym amerykańsko-sennym sosie, ale zdecydowanie warto posłuchać.
* Podobno „Bicycle Race” Queen wcale nie jest o rowerach. A zresztą tytułem utrudnienia sobie zadania i tak tę piosenkę zostawiłem na marginesie, podobnie z tą, choć to przecież polski rowerowy hit ostatnich lat (na wytłumaczenie mam jedno: płyta „Plagiaty” do moich ulubionych albumów Lecha Janerki nie należy):
Aha, zapomniałem o płycie na dziś. Niech będzie Natural Snow Buildings „Chants of Niflheim”, bo może przy okazji ktoś jeszcze zwróci uwagę na ten francuski duet. Nie ma to wprawdzie wiele wspólnego z rowerami, co najwyżej z opisywanym przeze mnie dwa tygodnie wcześniej Dniem Sklepów Płytowych. Record Store Day obchodzono po raz piąty, a pierwszy w Polsce (jeśli chodzi o sklepy, które oficjalnie się pod te obchody podczepiły), wśród setek wydawnictw przygotowanych do sprzedaży specjalnie na RSD było natomiast nowe CD Natural Snow Buildings z zupełnie nieprzełomową, dronową muzyką nagraną jak zwykle z wykorzystaniem gitary, wiolonczeli i mnóstwa instrumentów perkusyjnych. Na okładce – piękna grafika Solange Gularte. Wydanie jak zwykle limitowane, tym razem 500 sztuk. Jeśli jeszcze mają u wydawcy, to jest szansa, że uda się wciąż to kupić. Lojalnie uprzedzam, że to taki bonus dla fanów, zespół miał już bardziej oszałamiające rzeczy w dyskografii, choć ładne jest to na pewno.
NATURAL SNOW BUILDINGS „Chants Of Niflheim”
Blackest Rainbow 2011
6/10
Trzeba posłuchać: „Chants Of Niflheim”, obie części.
Komentarze
* – oczywiście rzeczywiste 😉
Przypomina mi się, jak kiedyś ukraińskie, grindcore’owe Epicrise na koncercie zapowiadało utwór. Wokalista (Slavko? Janko?) najpierw mówił coś po swojemu (a może angielsku – nie pamiętam), a potem zakręcił rękami w powietrzu i powiedział „pedały na rowery”. Może było to na temat 😉
Przypomina mi się też, że chyba Peaches miała teledysk, w którym ona i jakaś koleżanka były bardzo blisko ze swoimi rowerami. Wieczorem poszukam, co i czy na temat to było. Chyba że ktoś mnie ubegnie/wyręczy.
A z krajanów tych bardziej krajańskich: Płyny! Rower-Kosmos
Ja mam jedno, za to bardzo silne skojarzenie z rowerami: Danko Jones i „Baby Hates Me”, a to za sprawą tego trailera:
http://www.youtube.com/watch?v=3BwPgkTjc7E
BTW: cała seria NWD otoczona jest niebywałym kultem.
no a „Bicycle race” zespołu Queen? jeśli nie dla muzyki to choć dla tych nagich rowerzystek na okładce singla!
piosenki bez rowerów, ale teldyski jak najbardziej:
http://www.youtube.com/watch?v=naos7it_bl0
http://www.youtube.com/watch?v=mG2chEkMjHM
http://www.youtube.com/watch?v=TiiWxhGnYJU
@kuba –> Dinosaur świetny. Nie pierwszy ich genialny klip.
@alex –> Było w zastrzeżeniach po gwiazdce – brak Queen służył utrudnieniu sobie zadania, bo to pierwsza rzecz, która przychodzi do głowy 🙂
Dobrze Bartku. Ale. Co Ty ….. wiesz o rowerach?
Pytam jako osoba, ktora pokonuje na swym bajku od 40 do 100 kilometrow tygodniowo. Pytam, poniewaz wpis ten, w mojej prywatnej ocenie jest ironiczny? do srodowiska cyklistow. Moze inaczej. Takie zestawienie powinien robic tylko prawdziwy cyklista.
@vlad.palovy –> Jestem cyklistą od dawna, może nie 100 km, ale 40 tygodniowo jak najbardziej, tyle że w sezonie. Jesienią i zimą raczej nie jeżdżę. Ironia? jeśli już, to odrobina autoironii 🙂
Sorry, za ten wybuch emocji. Ale uwazalem ze to jest wazne.
Nazareth – My White Bicycle
Dobra, w tekście jednak nie ma nic o rowerach, ale myślę, że każdy rower byłby w tego teledysku zadowolony: http://www.youtube.com/watch?v=wZz5nBc2_Bw 😉
O, dopiero teraz zauważyłem, że moją ukochaną Islandkę wrzuciłeś. Dobrze 🙂
A, wpisałem „rower” na YT i wyskoczyło mi to: http://www.youtube.com/watch?v=wM0fa8fIsow
@kuba
Jakoś w tym teledysku N.E.R.D. nigdy nie zwracałem uwagi na rowery 😉
Podpisano: Adam, zwolennik komunikacji miejskiej i piechurowania, kolega wielu rowerzystek.
@vlad.palovy –> spoko, też uważam, że to ważne 🙂
@sasza –> o, tak!
@Krasnal Adamu –> Mój rower chyba by był zadowolony.
FRANK ZAPPA koncert na rowerze
Rower to takze instrument muzyczny, czego najlepszym przykladem jest
mistrz Frank Zappa u Steve Allena (lata 60.)…
http://www.youtube.com/watch?v=izDvYokFU7U
a takze nie tylko o rowerach ale i o muzyce jednoczesnie
Silver Sprocket Bicycle Club
http://www.silverprocket.net/blog/
Bartku, a na czym jeździsz, jeśli można wiedzieć (nie musisz koniecznie podawać marki)?
Jeśli i teledyski z rowerami bierzemy pod uwagę, to koniecznie Bat „Donnie Darko” For Lashes 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=n1wnOUH2jk8
Z polskich przypomina się Human i „Cztery rowery na Wery Kostrzewy” (co prawda w podtytule, ale zawsze). No i z kronikarskiego obowiązku „Rowerek” Piersi http://www.youtube.com/watch?v=zsQr1OxYeVE
Dzięki Bartku za dzisiejszy wpis. Książkę Byrne mam w poczekalni do przeczytania. Co ciekawe sam nie kojarzę żadnego jego utworu o rowerach. Sam prowadzę blog rowerowy:) jak wielu innych na http://www.bikestats.pl i przejechałem w tym roku ponad tylko 1400 km co ciekawe znaczną część słuchając muzyki. Dziś w ciągu 2,5 h jazdy np. Contemporary Noise Sextet, Adam Pierończyk, Battles czy Tin Pan Alley. Dla mnie ten czas to podwójna przyjemność. A prawdziwych cyklistów to byłoby trzeba zapytać na licznych i prężnych forach rowerowych.
Blurt – The Fish Needs a Bike
John Fahey – Bicycle Built for Two
@Pablo Renato –> zamieniłem niedawno górala na jednobiegowy rower z lekką, ale stalową ramą i nie to, żebym górali nie lubił, ale do miasta to jest to 🙂
@Marcin –> No to nieźle. Mógłbyś prowadzić kółko cyklistów wśród miłośników dobrego grania, albo odwrotnie 🙂 Ciekawe, ilu jeszcze rowerzystów nam się tutaj ujawni…
@ Marcin
„przejechałem w tym roku ponad tylko 1400 km co ciekawe znaczną część słuchając muzyki”
Nie jeżdżę ze słuchawkami, bo to niebezpieczne, ale śniło mi się kiedyś, że jadę na bike’u, a w kasku mam wbudowany pewien wynalazek: odtwarzacz mp3 i głośniki. Pięć głośniczków dookoła głowy dawało piękny surround, choć ze względu na rozmiary jakość nie była najlepsza. Po przebudzeniu postanowiłem to to opatentować, ale mi przeszło.
cholera zapomnialem…
kto spiewal „nie oddamy rowerow pancernych bundeswerze”?
„republika”?
Akurat wczoraj z ojcem robiłem minizestawienie rowerowych piosenek. Świetna robota!
Od siebie dorzuciłbym może tylko Boards of Canada – Happy Cycling. Rytmicznie idealny do wożenia się rowerem po lesie. Ale to w sumie dotyczy całej twórczości BoC.
@Pablo Renato => Po mieście raczej nie śmigam ze słuchawkami ale poza na znanych, mało ruchliwych trasach owszem podobnie jak czasami w lasach.
i jeszcze „Rower” Dav Intergalactic, swego czasu robiący małą furorkę za sprawą składanki WAFP: Jestem rowerem i mogę wszystko! 🙂
rower piękny jest ale można też przegiąć:
http://www.youtube.com/watch?v=1s0XsulDXtk&feature=related
a bardziej on topic – no przecież ten teledysk: http://www.dailymotion.com/video/x8sifv_the-style-council-my-ever-changing_music
Ech, po prostu soundtrack do tego:
http://www.youtube.com/watch?v=Npro9kjyaJk
Gdzieś tam występowało chyba nawet bębnienie w szprychy, więc muzyka rowerowa bez słów.
Paaaaaaaaaaaaaaanie Redaktorze! Jakże Pan mógł przeoczyć absolutny rowerowy hit Brudnych Dzieci Sida „Za daleko” ? ? ?
Jako autor i wykonawca upominam się o swoje. Tu – w wersji elektrycznej, „pełnozespołowej” czyli z akompaniamentem Starych Singers. Wersja skrócona (brak solówki – autor teledysku wyciął), za to jaki teledysk! http://www.youtube.com/watch?v=ZAGYRrXatAA
No właśnie, czegoś mi tu brakowało, happy cycling BoC obowiązkowe, wymieniamy w zestawieniu mętną „melułę”. Właśnie nabyłam dzis rower marzeń, a jazda zawsze i obowiązkowo z pełną parą w słuchawkach! 🙂
@Patyczak –> Upomnienie przyjęte do wiadomości. 🙂
@Fuksja –> Mętna meluła jest tylko dla urozmaicenia.
Nijak ma się to do „rowerowych klipów”, ale połączenie Pink Floyd z BMX to jest to!
http://vimeo.com/21222341
( cholerny link )
@ Few Quiet Poeple
Fajne zuchy, ale:
http://www.youtube.com/watch?v=Z19zFlPah-o
A żeby połączyć poprzedni wpis z komentowanym, here’s Tv on the Bike:
http://www.youtube.com/watch?v=agSGGFlkDBQ
@ Pablo Renato
: fajne zuchy :)))
http://www.youtube.com/watch?v=GLdRTFKXwZw
How could I forget to mention that the bicycle is a good invention?
Mój błękitny góral to jest to! 😉
więcej o kulturze rowerowej na blogu „mała kultura współczesna”: http://malakulturawspolczesna.com/category/rower-32011/!
Z „Happy Cycling” niestety się spóźniłem (na last.fm ktoś w shoutboksie tego utworu dał taki link:http://i38.tinypic.com/ae8vx0.jpg), więc mój typ to „Bike” panów z Autechre. Cała „Incunabula” to bardzo fajna płyta do wysiłku fizycznego, ale akurat w moim wypadku było to bieganie nad Odrą. Również na nowym albumie Kyst jest kawałek „Bicycles”. A jako bonus – Acid Mothers Temple – „I Wanna Be Your Bicycle Saddle”. 😉
A o tym Bartki pisałeś? BO dla mnie to nowość:
http://bil-art-teksty.blogspot.com/2011/04/choc-opowiem-ci-bajeczke.html
Zawsze z przyjemnością czytam Pana felietony i odkrywam opisaną w nich muzykę. Czytając artykuł w Polityce z 27 kwietnia na temat miast rowerowych, ze zdziwieniem zauważyłam, ze o największym mieście Turcji pisze Pan ‚Istambuł’. Poprawna polska pisownia nazwy tego miasta to ‚Stambuł’. Pozdrawiam.
@Anna –> „Stambuł” to forma podstawowa. „Istambuł” – akceptowana, przynajmniej przez słowniki PWN (http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=5092). Co nie zmienia faktu, że ładniej byłoby posługiwać się tą bardziej rozpowszechnioną nazwą i na przyszłość będę uważał 🙂
Lech Janerka – Rower!
Solex vs Cristina Martinez + Jon Spencer „Amsterdam Throwdown King Street Showdown!” [Bronzerat Records 2010]
Ww. płyta ma na okładce wspaniały dziecięcy rower.
A jeszcze brakuje: „Bicycle race” QUEEN! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=2CTPLUcQAjk
Jeny nawet nie spodziewałam się iż może być tyle muzyk o moim ukochanym pojeździe 🙂
piękna kryptoreklama pani Iwono!