Jak polityka psuje muzykę
Skoro telewizje informacyjne to nowe MTV (że tak się powtórzę), a Bóg-Honor-Honorarium to nowe narodowe hasło (że tak powtórzę za „Nowym Pomponem”), wychodzi na to, że dyskusja o polityce to przyszłość show biznesu. Nie będzie już dużego tekstu w gazecie bez piosenek o polskości. Ani rozgłosu bez narodowego patosu. Telewizyjny program rozrywkowy reklamuje się występem Andrzeja Rosiewicza („ostro o tęczy i homoseksualistach”). Recenzje płyt, w wypadku których nie liczy się muzyka, tylko wypowiedź polityczna (nowy Kukiz), komentują czytelnicy, których nie interesuje muzyka, tylko zawartość polityczna. Prasowi naczelni dadzą na okładkę muzyka albo zamówią z nim wywiad, jeśli powie że dla Polski będzie zabijał (Maleńczuk), że ma z nią problem (Mozil), albo gdy weźmie udział w narodowej dyskusji na temat homoseksualizmu. Można spróbować zebrać wszystko w jednym („Tęczowa swasta” Maleńczuka). Przy czym żadna z tych wypowiedzi nic nie wniesie. Pozostanie gumą do żucia, jak kiedyś mówiono o banalnej muzyce z list przebojów. Bardziej banalną niż te gwiazdy list przebojów, które nie dostaną okładek, bo nie miały nic kontrowersyjnego do powiedzenia.
Czytam sobie zbiór tekstów Andrzeja Chłopeckiego „Dziennik ucha/Słuchane na ostro” (PWM/Krytyka Polityczna), gdzie ten nieodżałowany autor rozbraja co rusz kwestię wykorzystywania narodowych kryteriów w muzyce. Gdyby zobaczył i usłyszał to, co mamy tej jesieni, miałby temat do całego cyklu felietonów. Ale i tu, pisząc o śmierci Yuna i Takemitsu, rozprawia się ze schematem odczytywania naszych śmierci jako ważniejszych niż śmierci zagranicznych. Uderza też w instrumentalne traktowanie muzycznych newsów o sukcesach III Symfonii Góreckiego w brawurowym tekście o tym, jak wmawianie w mediach, że „Górecki jest w Polsce znany od niedawna” może mieć finał w postaci doktoratu honoris causa UW dla Góreckiego za to (między innymi) że się płyta dobrze sprzedała. A może lepiej, że tej jesieni nie słuchał, jak wokaliści w banalnej muzycznie formule kłócą się, co z tą Polską? Miło sobie te wypowiedzi, choćby dotyczące starych problemów (teksty pochodzą z lat 1993-2012), przypomnieć. Choćby po to, żeby się pocieszyć, że w muzyce nie musi chodzić tylko o to, żeby się sfotografować na tle właściwego pochodu 11 listopada.
Słuchałem nowych nagrań wymienionych na wstępie artystów. I co? Na Kukiza już zareagowałem na łamach „Polityki”. O pozostałych być może jeszcze coś napiszę, ale czy nie żal miejsca na ten okołonarodowy show biznes? Ogólnie mogę już teraz napisać, cytując Białoszewskiego: „Nie widziałem cudu, nie widziałem ducha, nie uniosłem się nad podłogę ani o milimetr”. Rzecz nieprzypadkowa – pochodzi z muzycznej reinterpretacji Mirona Białoszewskiego (reakcja na zestaw, o którym pisałem w marcu) autorstwa Asi Miny (komentarz patriotyczny: artystka z Polski, nie z Chin, Korei czy Wietnamu). Teoretycznie to kolejne słuchowisko inspirowane nagraniami Białoszewskiego, w praktyce – niemalże piosenkowy zestaw, w którym autorka bardzo skromnym akompaniamentem ilustruje mocne literacko momenty z twórczości warszawiaka, powodując, że parę razy – jak przy powyższym utworze – unosimy się nad podłogę wyżej niż tylko o milimetr. Dziś wolę więc w polskiej muzyce „Biało” niż biało-czerowono.
W paru momentach ta krótka płyta ma moc iluminacji, w kilku – po prostu oddaje w sferze audio gry językowe Białoszewskiego (kurcząca się stopniowo fraza „A najlepiej mają łysi…”). W tle słyszymy elektroniczne brzmienia, ale oprawione w akordy i arpeggia w dość tradycyjny sposób. Dzięki temu całość ma nowoczesno-staroświecki charakter, co nieźle odpowiada czytanej dziś poezji autora „Pamiętnika z powstania warszawskiego”. Mocna, autorska, artystyczna wypowiedź, której nie zobaczymy w „Co z tą Polską?”. Miejmy nadzieję, że zawędruje chociaż do „Hali odlotów”. W najlepszym razie – skłoni Kukizów, Maleńczuków i Mozilów do lektury tekstów, które odmieniłyby ich artystyczne życiorysy. Rosiewicza nie namawiam, bo on się boi, gdy ktoś mu narzuca swój styl. Reszta bałaby się pewnie tylko o sprzedaż.
ASI MINA „Biało”
Bołt 2014
Trzeba posłuchać: od numeru 3.
Komentarze
Bartek, pracujesz w mediach mainstreamowych i nie wiesz, co jest tematem numer jeden w Polsce? Przecież to oczywiste, że popowi wykonawcy mniej lub bardziej świadomie będą na swój sposób komentować to, co rozpala do czerwoności to podzielone polskie społeczeństwo. Taki jest realny problem naszego państwa i takie też jest zapotrzebowanie społeczne. Jedni oczekują komentarzy od artystów na temat tej sytuacji, inni – mają nadzieję na otrzymanie drogowskazu, ponieważ ich gimbusowe umysły nie ogarniają problemu.
Zauważ że w cała ta sfera muzyki rockowopodobnej od ładnych 30 lat jest doszczętnie wyjałowiona z podejmowania prób intelektualnego wyrażania swojego buntu wobec zastanej rzeczywistości. Kolejne pokolenia nie posiadają żadnych tożsamościowych punktów zaczepienia, które mogłyby określać specyfikę ich (tych generacyjnych) ducha czasów. Wiec co im pozostaje w tej pustce? Ano zawsze uniwersalny temat patriotyczny, którego popularnosć udowadnia jedynie, jak beznadziejna jest sytuacja intelektualno-estetyczna wśród kolejnych pokoleń odbiorców muzyki rockowej i jej pochodnych.
Zresztą podobne wyjałowienie występuje wśród tych niby bardziej niezależnych wykonawców. Nie jest to problem, który dotyka jedynie mainstreamu.
A co do Mirona Białoszewskiego. Szkoda, że tak głośno nie mówi się o jego homoseksualizmie i porywających spotkaniach z niektórymi beatnikami, jak np. Allenem Ginsbergiem. Byłoby to o wiele ciekawsze, niż kolejne licealne bicie piany na temat jego oklepanego na wszelkie możliwe sposoby „Pamiętnika…”.
@Rafał Kochan –> Ale ostatnio trochę się ten trend na tematykę z TVN24 intensyfikuje. No i racja, że problem się wylewa poza mainstream.
Co do Mirona – koniecznie posłuchaj nagrań z boksu, bo to właśnie daleko od „Pamiętnika…”. Frazy „autor Pamiętnika…” użyłem tylko jako zamiennika dla nazwiska Białoszewski. 🙂
Masz na myśli Białoszewskiego ten kilkupłytowy box? Jeśli tak, to dosć szybko go zakupiłem jakis czas temu…. I zdecydowanie wole te nagrania, w których operuje „strumieniem świadomości”, szczególnie w „Wyprawach krzyżowych”, jak dobrze pamiętam. „Kabaret Kici-Koci” też jest niezły. Z reinterpretacji tego zestawu przypadło mi tylko jedno nagranie Marcina Staniszewskiego „Chamowo”.
Gdy zobaczyłem billboard Pawła Kukiza jako kandydata na radnego, pomyślałem, że chyba nigdy wcześniej nie widziałem go z takim uśmiechem – że wygląda jak prawdziwy polityk. Ale odkąd Tomek Lipiński śpiewał dla Tuska, kontakty „zbuntowanych” muzyków z polityką nie są już w stanie mnie zadziwić.
Artyści w Polsce nie od wczoraj nawiązują do polityki, ale kiedyś cenzura wymuszała na nich większą pomysłowość. Teraz niestety mogą mówić wprost. Dodatkowo media chcą, żeby mówili. W końcu żyjemy w czasach, w których jeden poseł powie coś nierozważnego, a kolorowe gazetki i telewizje już mają temat na okładki i kilkuminutowe reportaże. Łatwiej jest lać wodę nt. głupiej wypowiedzi niż np. analizować stan gospodarki.
Pamiętam, jak kiedyś Marek Kondrat komentował skoki narciarskie. Co ma mnie jeszcze zdziwić? Mają być „gadające głowy”, ale nie w stylu Kieślowskiego, tylko jako komedia, która niespodziewanie staje się prawdą i wygląda żałośnie.
PS Czy tylko ja tak chyba od półtora tygodnia mam, że często wyświetla mi się tylko nagłówek notki – bez tekstu i komentarzy?
@Rafał Kochan –> Tak, o ten chodziło.
@Krasnal Adamu –> Niedobrze. To już drugi sygnał tego typu. Czy odświeżanie cokolwiek daje?
Słuchając Asi Miny, przypomniałem sobie „Miłosz cię kocha” Kiev Office.
Odnośnie wpływu polityki na muzykę: jeśli Kukizowi nie uda się wprowadzić jednomandatowych okręgów wyborczych, to zapowiada, że opuści Polskę. Nie wierzę, żeby polityka miała aż taki wpływ.
PS Odświeżanie nic nie dawało, ale ostatnio internetowy dostawca na literę O coś u siebie schrzanił (były też problemy z otwieraniem m.in. Wikipedii; musiałem sobie wyłączyć IPv6) – może to przez to.