I po świętach (do usłyszenia w Polsce cd.)

Nie ma nic bardziej krzepiącego niż słuchać w Dniu Flagi polskiego Walijczyka rozpaczającego, że „No more whisky”. No pewnie, że no more – tu się co innego pije, nawet w święta. Wychowany na płycie „Helicopters”, Johna Portera zawsze odbierałem jako pozytywny przypadek zainteresowania naszym zagubionym muzycznie krajem – przynajmniej dopóki nie uświadomiłem sobie, jaka konkurencja (a więc i szanse na karierę) panuje na scenie muzycznej w jego rodzinnej Walii. Tegoroczny solowy album Portera pozostaje blisko blues-pop-rockowej stylistyki wypracowanej na początku pracy z Anitą Lipnicką, jeszcze z udziałem Chrisa Eckmana z The Walkabouts (choć nad nowymi nagraniami czuwał Phill Brown). Z poprawką na ślady Neila Younga i Springsteena. No i mocnymi cały czas naleciałościami Nicka Cave’a. Reakcja mojej Żony? „Co to leci? Poczekaj… Jeśli ktoś aż tak przypomina Nicka Cave’a, to musi to być… John Porter?”. „Back In Town” to rasowo brzmiące utwory, choć już bez wzlotów znanych z wydawnictw z AL. Można posłuchać, ale niewiele to wnosi i niczego nowego o Porterze z tej płyty – choć teoretycznie jest najbardziej osobista w dorobku – się nie dowiedziałem.

JOHN PORTER „Back In Town”
Agora 2011
5/10
Trzeba posłuchać
: Springsteenowskiego „Tired On The Way”.

Nie rozumiem, skąd porównania muzyki Grabka z nagraniami Thoma Yorke’a, które chyba bardziej szkodzą niż pomagają odbiorowi tej płyty (jedyny utwór, gdzie słychać TY, to „So Vulgar”). Ale „8” coś w sobie na pewno ma, o czym świadczy już sam fakt zainteresowania tym albumem wśród moich kolegów z redakcji. Mnie płyta Grabka – multiinstrumentalisty, skrzypka, performera elektronicznego (tak się przedstawia tutaj) dzieli dokładnie na dwie części.
Pierwsza część mnie mówi, że nie podoba jej się zmanierowany wokal, pewna jednostajność elektroniki w wydaniu Wojciecha Grabka. Nine Inch Nails nigdy nie było moim ulubionym zespołem, a łączenie tego z jakimiś etnicznymi wpływami to też nie moja para kaloszy. Druga część utrzymuje, że skrzypce dodają charakteru tym bezdusznym elektronicznym bitom i może nawet wprowadzają ciekawy dysonans. Mieszanina fascynacji i odrazy nie opuszczała mnie za każdym razem, gdy sięgałem po ten album. Fortepianowa koda „In Time” raczej mnie odstraszała. Finał otwarciowego „Matters Not” – zaskakiwał pozytywnie. Nie jestem w stanie przebrnąć przez śpiewany z depresyjną manierą „You Care”, za to „Indian Summer” kupiłem za pierwszym przesłuchaniem. Zawsze coś.

GRABEK „8”
Polskie Radio 2011 (od 2010 dostępne jako plik cyfrowy)
6/10
Trzeba posłuchać:
„Matters Not”, „101010”, „Indian Summer (Year 8)”, „So Vulgar”.

Na koniec wisienka na torcie, czyli wydłużona do rozmiarów LP (jakkolwiek to zabrzmi takie były losy tego materiału) EP-ka lubelskiego duetu B.R.O., czyli kuzynów Kuby i Konrada Zamojskich. Rzecz dostałem (dosłownie – patrz notka na końcu) w sklepie Side One przy okazji wizyty na Record Store Day i do tej pory już parę razy zdążyłem, z rosnącym zaskoczeniem, przesłuchać. Po pierwsze, wszelkie tłumaczenia o tym, że to odpowiedź na Skalpela, okazały się nieprzesadzone. Ba, jest to odpowiedź również krojona z sampli, być może nawet z tych samych płyt, ale prowadzące w nieco inne rejony – bardziej skoncentrowana na eksponowaniu melodii, ciekawych solówek, niż na rytmie. Płyty Skalpela są przy B.R.O. wręcz minimalistyczne. Czy to wada, czy zaleta – każdy sobie sam odpowie. Mnie ta wrażliwość lubelskiego duetu, idąca w stronę The Cinematic Orchestra, a momentami (szczególnie na dołączonych remiksach) w kierunku eksperymentu, odpowiada bardzo. To jeszcze nie ta produkcja, gdy chodzi o wykończenie – nie ta dynamika, zlewają się tu trochę instrumenty i plany – ale ile jest pomysłów i smaku w tym wszystkim, to tylko posiadacze tej płyty wiedzą.

B.R.O. „Analog People on Proxima Centauri”
So Far Unknown 2010/2011
7/10
Trzeba posłuchać:
Nie dość, że posłuchać, to jeszcze poszukać w dobrych sklepach, bo tę płytę (na CD, w ładnej okładce z tektury) rozdawano jeszcze w kwietniu za darmo. Szczegóły tutaj.

B.R.O. – Proxima Centauri by exportlabel