Jaka samba? Rytm ostatnich dekad wymyślili Niemcy
Już tylko moc stereotypów sprawia, że uważamy piłkarskich Brazylijczyków (albo co gorsza Argentyńczyków) za szczególnie wyrafinowanych. A do tego roztańczonych, muzykalnych, rytmicznych itp. Z całym szacunkiem dla ich przebogatej tradycji – Niemcy w tej dziedzinie nie odstają. Choć mem, który pojawił się po półfinale MŚ – Techno 7 : Samba 1 – ma zarazem coś z prawdy i coś z okrutnego stereotypu. Jeden z najważniejszych elementów, jakie wnieśli Niemcy do świata muzyki ostatniego półwiecza, to właśnie schemat rytmiczny, ale nie techno, tylko coś, co legło u podstaw techno, post rocka i wieku współczesnych gatunków: MOTORIK. Oto dlaczego poezja niemieckiej maszynerii wciąż wygrywa.
Najpierw jednak o tym, czym jest owa Motorik (choć było już na temat co nieco wcześniej). Jest to mianowicie schemat oparty na jednostajnym, ostinatowym pulsie w metrum 4/4, który w łopatologiczny sposób opisać można jako stopa-stopa-werbel-stopa – z hi-hatem pracującym non-stop i dopuszczalnymi niewielkimi wariacjami i przejściami w symbolicznej postaci (np. pojedyncze uderzenie w talerz). Wprowadza trans, ale zarazem pozwala grać na jego tle nawet najdrobniejszym szczegółom i – choć z natury prostacka – buduje wrażenie struktury muzycznej pędzącej do przodu, statycznej i dynamicznej zarazem. Poezję tej maszynerii, bardzo wrażliwej na niewielkie nawet zmiany dynamiki, lepiej oczywiście pokazać na przykładzie:
Motorik była częścią niemieckiej odpowiedzi na amerykański rock, powszechnie zwanej w latach 70. krautrockiem. Pojawiała się w nagraniach trzech niezwykle wpływowych zespołów epoki: Can, Kraftwerk i Neu!, związana jest przede wszystkim z osobą nieżyjącego już perkusisty tych dwóch ostatnich, Klausa Dingera. W ubiegłym roku miałem okazję rozmawiać o nim m.in. z gitarzystą Michaelem Rotherem, drugim członkiem Neu!, który „Motorik” zaprezentuje w tym roku na Off Festivalu: – Mieliśmy różne przygotowanie. Klaus wywodził się z zupełnie innego środowiska. Nie można nie wymienić dwojga wielkich perkusistów, którzy musieli wpłynąć na jego styl: Jakiego Liebezeita i Moe Tucker. Ten rodzaj „steady movement” [to chyba ta „statyczna dynamika” – przyp. bch] znajdziesz w wielu różnych gatunkach muzycznych na całym świecie, więc raczej unikałbym powiedzenia, że my wymyśliliśmy ten rodzaj rytmu. Repetycje wzięte z muzyki Indii jednak na pewno wielką inspiracją dla nas obu. Dinger nie był wybitnym perkusistą w sferze technicznej, nadrabiał jednak determinacją i siłą. I myślał o koncepcji muzycznej całości.
Do tamtej rozmowy z Rotherem postaram się jeszcze wrócić przed katowickim festiwalem. Z kolei die Motorik w wydaniu Jakiego Liebezeita – świetnie przygotowanego jazzmana – była rytmem bardziej zagęszczonym, z innym akcentowaniem „stopy”, ale z grubsza tą samą statycznością. Więcej w tym wpływów egzotycznych, afrykańskich, więcej na pewno finezji i umiejętności technicznych – zgodnie z tym, co sugeruje Rother. Ale jak zwykle lepiej wyciągnąć i rzucić tu przykład tego, jak na motorycznym podkładzie można zbudować cały utwór, co Niemcy w latach 70. udowodnili i rozsiali po świecie:
Weźmy album The Soundcarriers „Entropicalia”. Czasy niemieckiego krautrocka przypominają tu nie tylko psychodeliczne ornamenty – w stylu powracających partii fletu na dużym pogłosie – ale przede wszystkim motoryka. Tę bardzo ciekawą formację z Nottingham zestawia się oczywiście z Broadcast i Stereolab, z pewnością także dlatego, że nagrywa dla małej wytwórni Ghost Box, którą łatwo skojarzyć właśnie ze odrealnioną stylistyką Broadcast. I oczywiście są tu nawiązania do psychodelii w wydaniu amerykańskim i brytyjskim – choćby już w otwierającym album hipisowskim „Low Light”. Partie wokalne idealnie odtwarzają klimat czasów transformacji folku w psychodeliczny rock, jest nawiązanie do Os Mutantes (żeby jednak uhonorować Brazylijczyków), są nawet nawiązania do klasycznej floydowskiej/beatlesowskiej psychodelii („Signal Blue”), ale od strony rytmicznej całość zbudowana jest znacznie nowocześniej. Poza tym gdy dochodzimy do opus magnum albumu, czyli 12-minutowej kompozycji „This Is Normal”, wkraczamy w świat wpływów Liebezeita.
Proste nawiązanie do Dingera też się tu zresztą pojawia – nieco wcześniej, w utworze „Boiling Point”. Tak czy owak to bardzo atrakcyjna płyta, czerpiąca z tradycji w rozumny sposób. Sklejająca różne wątki, które pewnie słuchaczom muzyki alternatywnej będą się podobać. I – co czytam jako główny mankament – nie dodająca do nich wiele nowego. Oparta jednak na dobrym rzemiośle, co w takich wypadkach nie jest regułą.
THE SOUNDCARRIERS „Entropicalia”
Ghost Box 2014
Trzeba posłuchać: 1, 3, 9
Z dużym zaciekawieniem słucham też od wczoraj nowego albumu Briana Eno i Karla Hyde’a „High Life”, wydanego niespełna dwa miesiące po poprzedniej płycie „Someday World”. Bardziej zaskakujące jest jednak to, że mamy do czynienia z płytą nieco lepszą niż poprzednia. Rozpoczyna się wprawdzie od onirycznej fantazji na temat U2 w utworze „Return” z Hyde’em wcielającym się w Bono, potem jednak okazuje się, że to nie jedno wspomnienie, ale cały przegląd wspomnień Eno, który wraca przede wszystkim do różnych momentów swoich działań z Niemcami i tamtejszych fascynacji. Bo czymże innym jest nerwowy, zapętlony „DBF” wypełniony szarpnięciami gitary przetworzonej przez wah-wah (jak u Michaela Karoliego), jeśli nie fantazją na temat brzmienia grupy Can?
Piszemy o tym, co ważne i ciekawe
Mocne canadiano
Nowy premier Kanady Mark Carney jest chodzącym wzorcem wszystkiego, czego Donald Trump nienawidzi najbardziej. Czy będzie też prorokiem antypopulistycznej reakcji?
Dalej mamy dość czytelne nawiązania do nagrań Briana Eno z Davidem Sylvianem, z Talking Heads („Moulded Life”), ale też echa podróży do Niemiec i nagrań z Moebiusem i Roedeliusem, o których też tu już pisywałem, a które wydają się w budowaniu stylu producenckiego Eno kluczowe (pracował w Niemczech w studiu Conny’ego Plancka – może to dlatego). Same kompozycje z „High Life” niby nie powalają, ale jest w nich – nawet w tej pierwszej – jakiś intrygujący moment zacięcia, w pewnym stopniu również przegięcia. Nawet ci, którym zupełnie się poprzedni album nie podobał, mogą tu odnaleźć coś więcej. Choćby to było coś wyssanego przez Eno ze stylu muzyków, z którymi pracował.
ENO HYDE „High Life”
Warp 2014
Trzeba posłuchać: „DBF”, „Moulded Life”, w „Return” też warto dotrwać do finału. Tego nie usłyszcie na płycie U2 – to jest ten moment, kiedy motoryka Irlandczyków zmienia się w Neu!
Komentarze
Neu! wyraźnie pomogło UNKLE na Never Never Land
na boku – ciekawa aplikacja do streamingu muzyki zapisanej w „chmurze”, jeszcze kompletnie za free. daje również możliwość zapisu nagrań z „chmury” w pamięci iphone’a i odtwarzania ich offline.
https://itunes.apple.com/us/app/vibe-cloud-music-player-for/id877920397?mt=8
Komentarz video do tytułu wpisu red. Chacińskiego…
http://www.youtube.com/watch?v=RLZUKqpXYzU
Tommy (Erdeley) Ramone
RIP
ostatni z oryginalnych zalozycieli
The Ramones
Nie ma to jak przeczytać dobry artykuł napisany z głową przy kawie
Lato, lato…upaly +29 C
____________________________________________________
nagranie z winylowego singla CARL SAGAN, A Glorious Dawn, 8- calowy krazek z wytworni
Third Man, 2010 (strona A)
https://www.youtube.com/watch?v=zSgiXGELjbc
„If you want to make an apple pie from scratch,
you must first invent the universe”
PS Lazaretto: The Ultra LP, Jacka White tez dla tej samej wytworni (winyl)
RIP
JOHNNY WINTER (1944-2014)
nagranie ze studia Sonet, Sztokholm, 1987
„Don´t Take Advantage of Me”
https://www.youtube.com/watch?v=QfUauVQYXng