Kto się zgłosił do Fryderyków?
Czas jak co roku sprawdzić, kto zgłosił fonogram do nagród polskiego przemysłu muzycznego i na kogo można oddać głos. Wiem, że wygląda to na jakiś dziwny rytuał, ale nic na to nie poradzę: w najlepszym roku dla polskiej muzyki jak zawsze dostaję kod do głosowania i widzę, że ktoś mi chce podmienić moje ulubione płyty roku? Kto, no kto? Niestety, mogę za to obciążać tylko ulubionych wydawców moich ulubionych płyt roku, ich menedżerów i samych artystów. To oni są upoważnieni do zgłaszania fonogramów i sprawili właśnie, że choć jest Stare Dobre Małżeństwo, nie ma Starej Rzeki.
Stara Rzeka to tylko wierzchołek góry lodowej. Liczba rozrywkowych kategorii Fryderyków wprawdzie się w ubiegłym roku zmniejszyła do czterech, ale liczba fonogramów zgłaszanych do nagrody jest imponująca. Są tu płyty bezwstydnie kiepskie. Są takie, których zeszło w zwykłej sprzedaży pewnie z 50 sztuk i może drugie tyle na koncertach. Nie jest więc tak, że nie ma sensu wysyłać Starej Rzeki, bo za bardzo niszowa. Nic podobnego. Jest sens i ja chcę, żądam, apeluję (robiłem to i w tym roku) i mam gdzieś uprzedzenia. Brak Starej Rzeki na liście fonogramów zgłoszonych do nagrody polskiego przemysłu muzycznego – bez względu na to, jaka jest w tej chwili – przyczynił się właśnie do jej dalszej zapaści.
Gdy przeglądałem swoją listę ulubionych 23 płyt roku i konfrontowałem ją z listą fryderykowych zgłoszeń w kategorii Album roku, robiło mi się smutniej. Nie ma Alameda 3, jest za to Atrakcyjny Kazimierz. Zamiast Dwutysięcznego płytę swą przysłał Mirek Czyżykiewicz. Nie ma kiRk, jest za to Particia Kazadi. I Liber zamiast LXMP. Zamiast Mammoth Ulthana (któż by się spodziewał) – Halinka Mlynkova. Nie ma Maseckiego (Ale może chociaż w innej kategorii? Akademicy od poważki i jazzu – pomóżcie!). Nie ma Kucharczyka, RSS B0YS, ani w ogóle nikogo z Mik.Musik. Za to Śląsk reprezentują Kovalczyk i Krzysztof Respondek. Nie ma nawet szeroko opisywanego nie tylko u mnie na blogu UL/KR, ale jest Ukeje. Nie ma błyskotliwej Wovoki, jest Verba. Nie ma ładnego i piosenkowego Coldair, z piosenkowych typów jest Eleni. I jeszcze Bracia Figo Fagot.
Spośród swoich typów na liście znalazłem tylko Bokkę, Novikę i Świetliki. Oddałem głos. Respondek ani Ukeje raczej nam nie grożą, oczywiście wynik starcia będzie dużo bardziej pozytywny – spodziewałbym się raczej zwycięstwa Waglewskich, Makowieckiego i Bartosiewicz. To w sumie w porządku, ten drugi wydał najlepszą płytę w dotychczasowej karierze, tylko że całość trochę pachnie powrotem lat 90. albo przewinięciem taśmy – jeśli chodzi o układ sił – o 10 lat wstecz.
Kategoria Artysta roku pozostawiła mi jeszcze mniejszy wybór, poza oczywiście Respondkiem czy – tu zaskoczenie – Rykardą Parasol, sklasyfikowaną dzięki wydaniu płyty w Polsce, bo jednak chyba nie ze względu na pochodzenie. Zresztą nie jestem zwolennikiem sprawdzania muzykom paszportów i w sumie ta obecność Rykardy nawet mnie tu cieszy, choć stwarza ciekawy precedens, który w przyszłości może nam kazać parę statuetek wyeksportować.
Utwór roku? Jest na przykład „Duża żółta taksówka” Martyny Jakubowicz, czyli solidna interpretacja Joni Mitchell. Znów światowo. Tylko resztki przywiązania do wizji Fryderyków jako promocji nowej polskiej muzyki kazały mi jednak poszukać alternatywy. Bokka i Fismoll nie zgłosili utworów, a Podsiadło i Novika nie zgłosili tych moim zdaniem najlepszych. Tego, w jaki sposób dokonuje się selekcję do tej kategorii, nigdy nie rozumiałem i chyba nie zrozumiem. Bracia Figo Fagot rzecz jasna się wpisali. Zagłosowałem i w tej kategorii, bo nie jest mi wszystko jedno. Znalazłem zresztą mocnego „Ojca” Waglewskich. Kiedy oddawałem głos, dzyń, przyszedł mail z ogłoszeniem finalistów tegorocznej Nordic Music Prize:
Atlanter – Vidde
Death Hawks – Death Hawks
Hjaltalín – Enter 4
Iceage – You’re Nothing
Jenny Hval – Innocence Is Kinky
Jenny Wilson – Demand The Impossible.
Minä ja Ville Ahonen – Mia
Mona & Maria – My Sun
Múm – Smilewound
Rhye – Woman
Synd Og Skam – Lad Mig Falde Ind Til Dig / Center
The Knife – Shaking The Habitual
Jedna płyta z dużego koncernu (Rhye) i jeszcze jedna w dystrybucji giganta (The Knife – skądinąd w praktyce eksperymentalna elektronika). Patrzcie, że wszystkie te małe i zupełnie mikroskopijne firmy jakoś nie zawahały się przed uczestniczeniem w tej imprezie. Korona im z głowy nie spadła. A przy tym rok w Skandynawii mieli moim zdaniem słabszy niż w Polsce.
Jeszcze jedna kategoria Fryderyków – Debiut roku. Tu zgłoszeń najmniej, co zrozumiałe, więc jeszcze mniej sensownych wyborów. Podsiadło i Fismoll okazali się wybawieniem, ten pierwszy powinien zresztą już szykować miejsce na półce na statuetkę (typy we wszystkich kategoriach pozwolę sobie ogłosić oczywiście po ogłoszeniu nominacji). No ale, prawda, jest przecież Krzysztof Respondek.
Tak tu wymieniam i wymieniam tego Respondka, że chyba wypada odwdzięczyć mu się za te liczne egzemplifikacje, publikując poniżej próbkę muzyczną z jego albumu. Ze specjalną dedykacją dla wydawców moich ulubionych płyt:
I słowo autoreklamy. Dziś w Nokturnie (Dwójka, od 23.30) gramy muzykę z festiwalu Nowa Muzyka Żydowska. Naprawdę wyśmienity koncert grupy Malerei – Goldstein – Masecki. Wcześniej, bo już po 19.00, retransmisja jeszcze jednego występu z zeszłorocznej edycji imprezy – zespół Hakafot pod wodzą Oori Shaleva plus parę zdań komentarza od nieobecnego na czwartej edycji Nowej Muzyki Żydowskiej twórcy festiwalu Mirona Zajferta.
Komentarze
Nordic Music Prize 2014
– The Knife albo Jenny Wilson – FAWORYCI! a moze Norwezka Jenny Hval (?)
PS co to znaczy rok „slabszy” w Skandynawii? Dunski label „Escho” to nie tylko Synd og Skam a takze wiele innych ciekawych grup. /synd og skam – dun. „grzech i wstyd” 🙂 /
Doceniam rzetelność pretensji i odniesienie się do innych rynków, ba, nawet sam dokładnie robię tak samo gdy się o coś gniewam, ale…mam wrażenie, że to totalna walka z wiatrakami…
Bartek! naprawdę nie wiem jak sobie to wyobrażasz. jak. to JEST po prostu inny świat. ja na pewno pierwszego kroku nie zrobię 😉 do Skandynawii nam w tych kwestiach również ogromnie daleko.
ale jakiś tam pomysł to generalnie jest.
tylko że ta statuetka taka dość brzydka…
pozdrawiam
Wojciech
To ja jeszcze raz tu, podobnie jak na Facebooku:
Czy faktycznie zgłaszać powinni się wydawcy? Uważam, że to grupa ekspercka (tu należy pochwalić Paszporty Polityki), która wie co i gdzie się ukazuje, powinna zajmować się wyszukiwaniem, przyznawaniem nominacji. Imponuje mi to bardzo w przypadku Gilmore Artists Award http://tygodnik.onet.pl/…/niezwykla-nagroda-dla…/p72zh. To niełatwa praca, ale nie sądzę żeby to artyści mieli dopraszać się o uwagę, ale raczej osoby, które mają ku temu wiedzą, wybierać i wskazywać to, co wartościowe.
Bartku, ale odpowiedz mi proszę na podstawowe pytanie: po co miałbym zgłaszać Rzekę do tej nagrody? „Brak Starej Rzeki na liście fonogramów zgłoszonych do nagrody polskiego przemysłu muzycznego – bez względu na to, jaka jest w tej chwili – przyczynił się właśnie do jej dalszej zapaści” – poważnie?
Z przyzwyczajeniami jest bardzo trudno walczyć a niestety jako naród mamy taki gust jaki mamy.Lubimy tylko to co dobrze znamy i najczęściej w bardzo kiepskim guście.Nie ma mody wręcz lub zdrowego podejścia by odkrywać nowych ciekawych wykonawców.Na co dzień staram się walczyć z takim podejściem ale często postawa ludzi mnie zniechęca.Mogło by się wydawać,że na kształtowanie gustów wpływ ma radio,internet ale nie jest też tak do końca.To tkwi zakorzenione gdzieś głębiej.Osobną sprawą jest podejście wytwórni gdzie artysta i publiczność jest często na samym końcu.Przykładem braku szacunku dla ludzi z ich strony(oraz dla artystów w sumie też)jest ich niepohamowana pazerność i w sumie przestępczy proceder dowolnego windowania cen.Przepraszam bardzo ale nie mam ochoty słuchać biadolenia wytwórni jakie to ponoszą koszty itd.Dla mnie windowanie ceny z 18 do 70 paru złotych nie jest normalne(a potem ewentualnie powrót do 18).Widać na tym przykładzie,że oszukują ludzi i o tym trzeba głośno zacząć mówić.
Wywołany do tablicy z Dwutysięcznym chciałem napisać tylko , że Lineup robi w tę niedzielę targi małych wydawców w Cafe Kulturalna , S1 i Side One polska edycję Record Store Day a „Latarnicy” LDZ Festiwal – to są wydarzenia !!!
@matziek –> OK, może masz rację, może by nie weszła do nominacji, do finału, ale by była. Ważna płyta opisywana przez wszystkie poważne media w Polsce, wybrana przez naszych słuchaczy (mówię o HCH) w Trójce ich ulubioną płytą roku… Dla mnie to jest trochę tak: albo inwestujemy czas i energię w nagrody, które już są, albo promujemy własne. Nowej propozycji nie widzę, więc uważam, że należy się skupić na Fryderykach.
Oczywiście, argumentuję z pewną przesadą, podając przykład jednej Starej Rzeki, ale jeśli zsumujesz te wszystkie przykłady, wyjdzie na to, że całym nagrodom ucieka to, co najciekawsze w polskiej muzyce.
To w zasadzie również odpowiedź na pytanie Wojtka. Statuetka brzydka? Mnie też się nie podoba. Ale najpierw trzeba pokazać na gali, jak wygląda nowy design okładkowy i że w ogóle jest, a potem może i zmienić statuetkę. No i o co mamy walczyć, jeśli nie o nową Skandynawię w sensie możliwie zdrowego przemysłu muzycznego?
Wiem, wiem – moja stała obsesja pozytywistyczna. No ale przepraszam, dziś nie mogłem się powstrzymać. Poza tym blog jest też od wywoływania takich dyskusji – gdybym nie próbował czegoś zrobić z Fryderykami, rzucić konstruktywnej propozycji, odbierałoby mi to prawo do ewentualnego/późniejszego ich krytykowania. 🙂
@Ty, Grzegorz –> polska edycja Records Store Day jest poniekąd efektem pracy dziennikarskiej, że już nie będę wskazywał palcami. Dokładnie tego samego rodzaju i między innymi tutaj prowadzonej. Targi Lineoutu serdecznie polecam http://lineout.pl/ii-targi-niezaleznych-wytworni-cafe-kulturalna/ – ze względu na retransmisje nie możemy się dziś nimi zająć w radiu.
Doceniam te wszystkie inicjatywy, staram się patrzeć dalej.
Bartku, ale dalej nie rozumiem: czy rzeczywiście to wydawcy powinni być obciążani winą za samą formułę nominacji, na której bazuje ta nagroda? I jeszcze raz zapytam: po co? Co idzie w parze z nagrodą? Prestiż? Popularność? Sprzedaż? Czy może ratowanie samej nagrody?
Rozwiązaniem w tym przypadku nie jest pospolite ruszenie wydawców, tylko zmiana formuły nominowania. W przypadku „Paszportów Polityki” powyższych problemów dziwnym trafem nie ma, a i sam prestiż jest znacznie większy.
@matziek –> Po Fryderykach pojawia się mnóstwo głupiej krytyki: powinien wygrać X albo Y. Ludzie nie mają świadomości, że X i Y w ogóle się nie zgłosili do tej zabawy, więc dyskusja jest też próbą odpowiedzi na ten problem.
Oczywiście masz rację, że przy Paszportach takich problemów nie ma – mechanizm jest klarowny, o prestiżu nie dyskutuję, bo w porównaniu z Fryderykami, na które od zawsze patrzę z dystansem (choć zawsze głosuję – mam trochę tak jak z wyborami), tutaj współodpowiadam.
Też chyba mam trochę pozytywistyczne podejście, bo uważam, że Bartek ma rację. Oczywiście nie każdy artysta / wydawca musi sobie życzyć uczestniczyć w czymś takim, ale jeśli nie ma wpisowego za zgłoszenie, to moim zdaniem trzeba się zgłaszać. Żeby pokazać, że się dzieje w polskiej muzyce coś ciekawego.
Wiem, że pewnie mało komu z głosujących będzie się chciało sprawdzić nazwy, których nie zna, ale to ich strata 🙂
Mogę zaryzykować stwierdzenie? Tylko w niskiej kulturze są dyskusje typu „x jest najlepszy”, albo „powinien wygrać abc” (takiej kulturze typowej dla Grammy powiedzmy). Dla wysokiej kultury, liczy się każde jedno indywiduum z osobna i sam fakt, że jest i tworzy coś nietuzinkowego. I tutaj nie, że nazywam romantyczną muzykę klasyczną „niską”, ale popatrzmy sobie na „współczechę” chociażby, tam nie ma takiego kultu i adoracji jak przy właśnie tych romantycznych kompozytorach, gdzie uznaje się, że dajmy na to „Mozart jest najlepszy”, albo „Beethoven jest najlepszy”. W dyskursie awangardowym / współczesnym, liczy się po prostu każdy i jakikolwiek zagubiony rodzynek w historii i odkryty na nowo może zredefiniować krytyczny consensus. W wymiarze klasycznym to jest niedopuszczalne przez tzw. kultyczność.
@Jacek – to zupełnie jak w nieśmiertelnej książce Zappy, „Większość ludzi nie radzi sobie z abstrakcjami – albo nie chce. Większość ludzi mówi: „Ja chcę melodii. Czy ta melodia mi się podoba? Czy przypomina mi jakąś inną melodię, którą już znam? Im bardziej swojsko ta melodia brzmi, tym bardziej mi się podoba. Słyszysz te trzy nutki? Potrafię je zanucić. Lubię te nutki bardzo, ale to bardzo. Do tego ma być rytm. Nie żaden wymyślny. To ma być PORZĄDNY RYTM – żebym mógł przy nim zatańczyć. Ma iść tak: pa-pam, pa-pa-PAM. Jeśli nie, znienawidzę go bardzo, ale to bardzo. Poza tym, chcę tego wszystkiego natychmiast – a potem napisz mi więcej takich piosenek – jeszcze i jeszcze, bo ja naprawdę przepadam za muzyką.”
<em"ale popatrzmy sobie na „współczechę” chociażby, tam nie ma takiego kultu i adoracji jak przy właśnie tych romantycznych kompozytorach, gdzie uznaje się, że dajmy na to „Mozart jest najlepszy”, albo „Beethoven jest najlepszy”
Oj, polecam lekturę „Reszta jest hałasem” Alexa Rossa, ewentualnie wikipedyczne opisy relacji pomiędzy dwudziestowiecznymi gigantami współczechy. To były jazdy. A ponad nimi smakowite, niekończące się dyskusje już nie o wyższości jednego kompozytora nad drugim, ale o (bez)wartościowości całych nurtów muzycznych czy wręcz o prawie do nazywania tego czy innego zjawiska muzyką. Neoklasyczni kontra dodekafoniści, boulezowcy kontra minimaliści, wczesny Penderecki kontra późny Penderecki, autentyczni kontra ściemniacze, kapitalistyczni i komunistyczni kwintowi faszyści – Hitler lubił kwinty! – kontra niemieckie lachenmannowskie bełkoty.
Większe bogactwo niż w jakiejkolwiek „kulturze niższej”. Jazz, hip-hop, metal czy folk mogliby się od szacownych filharmoników wiele nauczyć.
a czy to nie jest tak, ze wydawca ma limit zgloszen do fryderykow?
Oczywiście nie dzielę kultury w ten sposób i ostatecznie to nawet
w muzyce alternatywnej jest potrzeba wynieść kogoś na piedestał, tak jak Pitchfork wyniósł Radiohead i naginał potem historyczne oceny. Chciałem jednak użyć takiego uproszczenia by zilustrowac puente, aczkolwiek z tym „współczesna” vs „klasyczna” nie chodziło mi bynajmniej o podział na niska/wysoka tylko jakieś mechanizmy które akurat były analogiczne do tego o czym pisałem najpierw. Wiadomo, że wszędzie są jakieś „swoje” kręgi i im więcej w tym ideologii, tym więcej podziału. Aczkolwiek nie odniosłem się do kręgów akademickich tylko typowego współczesnego odbiorcę takiego spektrum muzyki, co prawda
wniosek anekdotyczny ale oparty na setkach znajomych z całego świata.
Meanwhile in Teraz Rock: https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn1/t1/1551642_621571657878201_1955770850_n.jpg
Wiecej ze Skandynawii
http://www.bylarm.com
Przepraszam, wybierz
———————–
http://www.bylarm.no
@Jakub –> Widziałem właśnie i przez chwilę pomyślałem, że ktoś mi robi konkurencję w przeglądach prasy z lat 90. A potem zobaczyłem Magnificent Muttley i Podsiadłę – jednak 2013.
Jakub Krwaczyński – genialna puenta!
przyznaje takze do Tylko Rock nie wyslalem Dwutysieczny
SIKORKI, Nagrody Polskiej Akademii Sonorycznej, nazwane po kompozytorze Tomaszu Sikorskim, będą rozdane podczas pierwszej edycji Canti Illuminati Festivalu : http://cantiilluminati.blogspot.com/2014/01/canti-illuminati-festiwal-01022014.html
zapraszamy!
Wysyłaliśmy kandydatów 2 lata temu – wtedy było jeszcze sporo kategorii tzw. rozrywkowych (hehe).
Wysyłaliśmy też rok temu, gdzie rozrywce (hehe) przypadły chyba 3 kategorie w sumie. Zgłosiliśmy m.in. UL/KR jako debiut. Wtedy nie przemyślałem sprawy i poszło.
W tym roku już nie wysyłaliśmy, bo nie widzę powodu, by ścigać się z kimkolwiek w dyscyplinie „alescuzamendokupy”. Rozumiem, gdy jest „skok w dal”, „skok wzwyż”, „skok o tyczce”, „trójskok”, ale kategoria „skok” wydaje mi się głęboko pozbawiona sensu. Wreszcie szkoda mi też egzemplarzy płyt, które trzeba wysłać Akademii.
Nie ma tych wszystkich, których chciałoby się, aby byli a i tak się o nich pisze. Fryderyk tak samo przynosi blichtr, jak i jego olanie. Może to klucz – skupmy się w dziennikarskim wysiłku na tych, którzy zdecydowali się wziąć w tym kołowrotku udział i tak przez najbliższy rok, dwa trzy. Wtedy dołączy reszta.
Lubię czytać Twoje analizy Bartku, a i pozytywizm godny szacunku. Podsumuję krótko: walka postu z karnawałem. A teraz serio: część branży , duża część środowiska muzycznego jest tu obecna, inna część uważa, że nazbyt alternatywne są wybory Akademii, zaś i Ty i wielu innych, że nieco to zbyt mainstreamowe i oczywiste. Jako ludzie inteligentni potrafilibyśmy obydwaj podać przykłady na poparcie wszystkich trzech poglądów. Co uważam za cenne, nie aż tak złe. Rozumiem też, że tym razem skupiasz się na rozrywce, bo głosując (ja podobnie) widziałeś wylacznie zgłoszenia w tej kategorii. Dla porzadku dodam, ze blisko dwie trzecie kategorii to muzyka powazna i jazzowa. No i Zlote Fryderyki. Tak czy siak, odpisujac takze innym komentujacym, wzory sa europejskie i czesciowo (w malym stopniu) amerykanskie. Wydawcy zglaszaja fonogramy. To nagroda polskiego przemyslu muzycznego zrzeszonego w ZPAV. To jest nagroda wlasnosci wytworni plytowych z udzialem glosujacych artystow, tworcow, ale i np wielu (chociaz nie wszystkich) dziennikarzy muzycznych. Bedzie ok 1,5 tys ludzi. Zmieniac warto, szczegolnie piszac o sprawie, inspirowac. Ale nie widze wielkiego problemu. Akurat we Fryderykach. To jest tak jak z hip hopem. Poza Grammy, na tych glownych znanych galach nagrod (Brit, Echo etc) nie ma zawodowych projektow wokol hip hopu. To zyje ale nie tam. Nie ma o to pretensji. Podobnie z wieloma tytulami, o ktorych piszesz. Takze zdziwilem sie, btw, co do zgloszen Fismolla, gdzie jest, gdzie go nie ma. Pociesza mnie, ze po Grammy jest podobne zamieszanie. Komentarze. Co do odpowiedzi na pytanie co te gale daja nam w Polsce. 1) prestiz dla srodowiska w oczach mediow, sponsorow, innych srodowisk, takze zwiazanych z kultura 2) wyrazny i slyszalny sygnal dla punlicznosci, ktora w wiekszosci przypadkow w ogole dowiaduje sie o wiekszosci nominacji 3) transmisje w tv i udzial setek dziennikarzy i fotoreporterow, dziesiatek kamer – slowem dla obecnych na gali (nie tylko nominowanych!!!) – duzale publicity , co wcale nie jest oczywiste w tych czasach 4) satysfakcje wielu artystom i tworcom 5) polowie plus minus z laureatow wiecej koncertow po otrzymaniu nagrody (nie mowie ze duzo wiecej ani ze sprzedaz plyt duzo wieksza) 6) mozliwosc napisania w biografii – laureat, czy nominowany do Fryderyka – robią to masowo i korzystaja z tego, a media lubia o tym pisac (w monitoringu mediow tylko od kilku lat jest 32184 wzmianki o nagrodach, 90 proc z nich to cytaty o danym artyscie) . Nie zapominajmy, ze powyzsze pisze takze o jazzie i klasyce. Ta ostatnia b korzysta z PR po nagrodzeniu. Zareczam. Wiem to. Ale uwaga, to jest zabawa, to jest krzyk na rynku ciezkim, to nie jest rzetelna ocena i recenzja tego co najwazniejsze w 100 proc opisujaca polski rynek. Ale lepszej nie ma na dzisiaj. Sa inne , cudowne i diabelnie prestizowe jak miedzy innymi Paszporty z dwoma kategoriami muzycznymi , w tym takze dosc jednorodną rozrywkową dodajmy. I 80 proc to laureaci Fryderykow! Smaczną ale nie celną w 100 proc. Hawk!
PS. Fajniejsza i bardziej kontruktywna wg mojej oceny bylaby np rozmowa o kondycji twórców (muzyka, teksty), o kondycji mediów poza internetem, gdzie muzyka jest lub powinna byc obecna (jaka), a takze o tym, ze wiekszosc krytykujacych nie załapuje sie, nie glosują na nich, albo nie sluchaja tego co zwycieza. A to naturalne i czesciowo zrozumiale. Pisze ze czesciowo, bo co to komu przeszkadza, przy tym, ze raz w roku jest takie wydarzemie? Wcale nie jest beznadziejne, o jego wartosci i potrzebie mowi bardzo wielu artystow. A wcale nie da sie poprzewracac wszystkiego. Czemu? I to jest najlepsze. Bo wiekszosc z tych, co glosują, a Ci maja swoich reprezentantow – sami decyzuja o tym. I ta reprezentacja (a poznalem juz piec skladow roznych i w rozrywce, i klasyce i jazzie) nie zyczy sobie rewolucyjnych zmian. To jest matematyka ale i demokracja. Zapominacie co bylo glownym grzechem tych nagrod kilkanasice lat temu. Brak przrzystosci i oskarzenia o manipulacje. Od 2000 roku jest to chronione i NIKT nie da rady zrobic mega rewolucji, bo srodowisko jej nie chce. Natomiast zmiana ilosci kategorii, ktora zostala przeprowadzona wlasnie przez sama Akademie z 36 kategorii na 10 + 3 Złote – to byla rewolucja. Nie uda sie zadowolic wszystkich. Kondycja poslkiego rynku i mechanizmy obecnosci tych fajnych rzeczy – to ciekawa rozmowa. Ot co. Tu nie ma ciemnych sił, ktore manipuluja i chca syfu. Przecenia sie takimi teoriami spiskowymi ZPAV. Ta organizacja sluzy swoim czlonkom, nie odwrotnie. Do przemyslenia… Pozdro
Kiedys na calym siecie bylko kilkadziesiat liczacych sie zespolow i solistow, ktorych nazwy, nazwiska i utwory byly znane milonom. Dzis w kazdym zapyzialym prowincjonalnym kraiku
sa milony wykonawcow, ktorych nazwy sa zanane kilkudziesieciu specjalistom i fanatykom.
Tak tylko donosze sobie a muzom.
@Jakub – rewelacyjne to zestawienie z Teraz Rocka. Najbardziej mnie rozwaliło:
Rozczarowanie – Śmierć Marka Jackowskiego 🙂
Mnie Panie redaktorze w recenzjach (i Fryderykach zapewne też) zabrakło ostatniej płyty Grzegorza Nawrockiego.
http://nawrocki.bandcamp.com/
Bardzo dziękuję WSZYSTKIM za głosy w tej sprawie. I bardzo przepraszam wszystkich, którym nie zatwierdziłem komentarzy jeszcze wczoraj, ale cały długi wieczór w radiu trochę wyjął mnie z kontekstu tej rozmowy.
@Ty, Grzegorz –> Musisz to teraz odpokutować, słuchając wszystkiego z ich rocznej listy! 😉
@Marcin –> Późno przyszła w zeszłym roku, koniec listopada i początek grudnia na Polifonii to była jakaś hekatomba.
@Thin Man –> To oczywiście do mnie przemawia, dobrze że rzecz czytają też członkowie Rady Akademii Fonograficznej czy Staszek Trzciński, któremu bardzo dziękuję za głos – przynajmniej jest szansa, żeby obie strony wymieniły argumenty!
@Paweł –> Mam wrażenie, że olewanie Fryderyków jako przynoszące blichtr testował już Kazik w latach 90. I co mu z tego przyszło? Pierwsze miejsce w ankiecie Tylko Rocka AD 2014 🙂
Ja powiem tak, rozwiązanie mogłoby być takie, żeby zrobić osobne nagrody dla alternatywy, coś jak Mercury Prize w opozycji do Brit Awards. Przy czym to jakby neguje cały nadrzędny dydaktyczny cel tego wszystkiego, bo wtedy NIKT w mainstreamie by się tym nie zainteresował, zamiast (tutaj wstaw jakiegoś sławnego wykonawcę) wreszcie się zastanowił co ten (tutaj wstaw jakiegoś alternatywnego wykonawcę, który wygrał znaną nagrodę) robi, że dostaje te statuetki i skąd się on wziął i co on gra? I jakoś popchnął tę mainstreamową stagnację do przodu.
Ale i oczywiście świat tzw. „alternatywy” też jest podatny na dokładnie takie same czynniki destabilizujące co mainstream. Trzeba być „no wave 4 lajf”.
@Staszek Trzciński – Po punktach, które wymieniłeś w zestawieniu „Po co Fryderyk Polsce”, jestem już pewny, że to jest nagroda dotycząca tzw. showbiznesu, a nie muzyki. Dotyczy wyłącznie mainstreamu i tylko jemu może pomóc. W tym roku pewnie zatriumfuje Dawid Podsiadło i dobrze – to był jego rok. Skoro więc podział jest taki: muzyka rozrywkowa, muzyka poważna i jazz, to nie ma tam miejsca na alternatywę, bo co to za rozrywka? 1500 głosujących to więcej niż nakład większości alternatywnych płyt 🙂 A może raczej 🙁 Zgadzam się, że nagroda oddaje stan polskiego rynku muzycznego i nie ma w tym, co piszę żadnej złośliwości ani pretensji – tak jest.
@Bartek – Mam wrażenie, że tzw. niezalowi te nagrody nie są do niczego potrzebne. Jakoś nie widzę Michała z BDTA, Wojtka z mik, Grzegorza z Bociana czy Łukasza z Requiem, jak z wypiekami czekają na nominacje. I nie czuję też oddechu wstrzymywanego przez dziennikarzy i fotoreporterów w oczekiwaniu na zwycięstwo Starej Rzeki.
BTW, ciekawi mnie sprawa Włodka Pawlika, bo nagrodzona Grammy płyta ukazała się w Polsce w 2012 i nie dostała żadnej nominacji do „F” – nie była zgłaszana czy nie została doceniona?
Dziwi mnie to całe zdziwienie. Nie od dzisiaj wiadomo, że Fryderyki to nominacja branży skupionej wokół ZPAV. Tylko jej członkowie i zaproszeni przez ZPAV artyści (byli nominowani), dziennikarze (również zaproszeni przez ZPAV) mogą brać udział w losowaniu. Ze szczególnym wskazaniem: „wydawca jazzowy może oddać głos na artystę jazzowego itd…”, więc każdy głosuje na siebie lub swoich kolegów, bo może coś ugra. To taki sam system jak z lajkowaniem na facebooku: im więcej masz „przyjaciół”, tym więcej masz „lajków”. Jedno i drugie nie ma żadnego przełożenia ani na sprzedaż, ani na gwarancję jakości. Uczta „przyjaciół dla przyjaciół”. Już dawno sypano gromy na „Szanowną Komisję”, która np. w jazzie rozdziela nagrody pomiędzy Tomka Stańkę i Leszka Możdżera, w kategorii alternatywa pomiędzy Hey i Myslovitz (niegdyś). Po co więc zastanawiać się nad tym? Sprawa nie szczególnie godna uwagi i już. Jak ktoś bardzo chce, aby jego płyty były nominowane, nic prostrzego: trzeba zostać członkiem ZPAV, opłacać roczne składki i z radością czekać na kolejne rozdanie – powodzenia……
@Nartku – do uslug. Ja tylko dodam, ze nie czuje sie do konca w stu proc „druga strona”, ale niech tam 🙂 @TM dokladnie. W 99 proc zgoda. Z tym ze akurat altenatywa to pojemne pojecie nadal, a bywa ze wygrywa Fryderyki. Zdaniem popu (tego naprawde masowego), tu rzadzi wrecz alternatywa. Ale zgoda @JK Merury Prize bron boze nie sa w opozycji do Britow. Nie moge sie zgodzic z tym. Ale coz, idea ciekawa, moze nawet bardzo ciekawa, tyle ze znajac realia i to, z czego mozemy czerpac, watpie by realistyczna @M -. Panie Marcieju, Nie bardzo mozna zrobic inaczej, aby nie narazic sie na kolejna krytyke. Jesli na jazz nie beda glosowali „jazzmani”, a na klasyke „klasycy” to podniosa sie glosy, ze to neda przypadkowe wybory niezorientowanych osob bazujacych na intuicji i medialnej obecnosci. Co, jak wiemy, i tak jest glownym zarzutem i bolaczką. Co do
Mialo byc Bartku a nie Nartku ojej 🙂 Sorry
takie rozważania to tylko od Starej Rzeki można rozpocząć, c’nie?