Kto się zgłosił do Fryderyków?

Czas jak co roku sprawdzić, kto zgłosił fonogram do nagród polskiego przemysłu muzycznego i na kogo można oddać głos. Wiem, że wygląda to na jakiś dziwny rytuał, ale nic na to nie poradzę: w najlepszym roku dla polskiej muzyki jak zawsze dostaję kod do głosowania i widzę, że ktoś mi chce podmienić moje ulubione płyty roku? Kto, no kto? Niestety, mogę za to obciążać tylko ulubionych wydawców moich ulubionych płyt roku, ich menedżerów i samych artystów. To oni są upoważnieni do zgłaszania fonogramów i sprawili właśnie, że choć jest Stare Dobre Małżeństwo, nie ma Starej Rzeki.

Stara Rzeka to tylko wierzchołek góry lodowej. Liczba rozrywkowych kategorii Fryderyków wprawdzie się w ubiegłym roku zmniejszyła do czterech, ale liczba fonogramów zgłaszanych do nagrody jest imponująca. Są tu płyty bezwstydnie kiepskie. Są takie, których zeszło w zwykłej sprzedaży pewnie z 50 sztuk i może drugie tyle na koncertach. Nie jest więc tak, że nie ma sensu wysyłać Starej Rzeki, bo za bardzo niszowa. Nic podobnego. Jest sens i ja chcę, żądam, apeluję (robiłem to i w tym roku) i mam gdzieś uprzedzenia. Brak Starej Rzeki na liście fonogramów zgłoszonych do nagrody polskiego przemysłu muzycznego – bez względu na to, jaka jest w tej chwili – przyczynił się właśnie do jej dalszej zapaści.

Gdy przeglądałem swoją listę ulubionych 23 płyt roku i konfrontowałem ją z listą fryderykowych zgłoszeń w kategorii Album roku, robiło mi się smutniej. Nie ma Alameda 3, jest za to Atrakcyjny Kazimierz. Zamiast Dwutysięcznego płytę swą przysłał Mirek Czyżykiewicz. Nie ma kiRk, jest za to Particia Kazadi. I Liber zamiast LXMP. Zamiast Mammoth Ulthana (któż by się spodziewał) – Halinka Mlynkova. Nie ma Maseckiego (Ale może chociaż w innej kategorii? Akademicy od poważki i jazzu – pomóżcie!). Nie ma Kucharczyka, RSS B0YS, ani w ogóle nikogo z Mik.Musik. Za to Śląsk reprezentują Kovalczyk i Krzysztof Respondek. Nie ma nawet szeroko opisywanego nie tylko u mnie na blogu UL/KR, ale jest Ukeje. Nie ma błyskotliwej Wovoki, jest Verba. Nie ma ładnego i piosenkowego Coldair, z piosenkowych typów jest Eleni. I jeszcze Bracia Figo Fagot.
Spośród swoich typów na liście znalazłem tylko Bokkę, Novikę i Świetliki. Oddałem głos. Respondek ani Ukeje raczej nam nie grożą, oczywiście wynik starcia będzie dużo bardziej pozytywny – spodziewałbym się raczej zwycięstwa Waglewskich, Makowieckiego i Bartosiewicz. To w sumie w porządku, ten drugi wydał najlepszą płytę w dotychczasowej karierze, tylko że całość trochę pachnie powrotem lat 90. albo przewinięciem taśmy – jeśli chodzi o układ sił – o 10 lat wstecz.

Kategoria Artysta roku pozostawiła mi jeszcze mniejszy wybór, poza oczywiście Respondkiem czy – tu zaskoczenie – Rykardą Parasol, sklasyfikowaną dzięki wydaniu płyty w Polsce, bo jednak chyba nie ze względu na pochodzenie. Zresztą nie jestem zwolennikiem sprawdzania muzykom paszportów i w sumie ta obecność Rykardy nawet mnie tu cieszy, choć stwarza ciekawy precedens, który w przyszłości może nam kazać parę statuetek wyeksportować.

Utwór roku? Jest na przykład „Duża żółta taksówka” Martyny Jakubowicz, czyli solidna interpretacja Joni Mitchell. Znów światowo. Tylko resztki przywiązania do wizji Fryderyków jako promocji nowej polskiej muzyki kazały mi jednak poszukać alternatywy. Bokka i Fismoll nie zgłosili utworów, a Podsiadło i Novika nie zgłosili tych moim zdaniem najlepszych. Tego, w jaki sposób dokonuje się selekcję do tej kategorii, nigdy nie rozumiałem i chyba nie zrozumiem. Bracia Figo Fagot rzecz jasna się wpisali. Zagłosowałem i w tej kategorii, bo nie jest mi wszystko jedno. Znalazłem zresztą mocnego „Ojca” Waglewskich. Kiedy oddawałem głos, dzyń, przyszedł mail z ogłoszeniem finalistów tegorocznej Nordic Music Prize:

Atlanter – Vidde
Death Hawks – Death Hawks
Hjaltalín – Enter 4
Iceage – You’re Nothing
Jenny Hval – Innocence Is Kinky
Jenny Wilson – Demand The Impossible.
Minä ja Ville Ahonen – Mia
Mona & Maria – My Sun
Múm – Smilewound
Rhye – Woman
Synd Og Skam – Lad Mig Falde Ind Til Dig / Center
The Knife – Shaking The Habitual

Jedna płyta z dużego koncernu (Rhye) i jeszcze jedna w dystrybucji giganta (The Knife – skądinąd w praktyce eksperymentalna elektronika). Patrzcie, że wszystkie te małe i zupełnie mikroskopijne firmy jakoś nie zawahały się przed uczestniczeniem w tej imprezie. Korona im z głowy nie spadła. A przy tym rok w Skandynawii mieli moim zdaniem słabszy niż w Polsce.

Jeszcze jedna kategoria Fryderyków – Debiut roku. Tu zgłoszeń najmniej, co zrozumiałe, więc jeszcze mniej sensownych wyborów. Podsiadło i Fismoll okazali się wybawieniem, ten pierwszy powinien zresztą już szykować miejsce na półce na statuetkę (typy we wszystkich kategoriach pozwolę sobie ogłosić oczywiście po ogłoszeniu nominacji). No ale, prawda, jest przecież Krzysztof Respondek.

Tak tu wymieniam i wymieniam tego Respondka, że chyba wypada odwdzięczyć mu się za te liczne egzemplifikacje, publikując poniżej próbkę muzyczną z jego albumu. Ze specjalną dedykacją dla wydawców moich ulubionych płyt:

I słowo autoreklamy. Dziś w Nokturnie (Dwójka, od 23.30) gramy muzykę z festiwalu Nowa Muzyka Żydowska. Naprawdę wyśmienity koncert grupy Malerei – Goldstein – Masecki. Wcześniej, bo już po 19.00, retransmisja jeszcze jednego występu z zeszłorocznej edycji imprezy – zespół Hakafot pod wodzą Oori Shaleva plus parę zdań komentarza od nieobecnego na czwartej edycji Nowej Muzyki Żydowskiej twórcy festiwalu Mirona Zajferta.