Musik Non Stop

I w znacznej mierze techno-pop, żeby strawestować tekst klasyków z Kraftwerk. Tym będę się zajmował przez cały ten tydzień. Odpowiedzialna jest za to Initiative Musik, która organizuje dla dziennikarzy z różnych stron świata (naprawdę różnych – będzie jeszcze o tym) specjalny cykl wykładowo-wywiadowo-koncertowy. Próbuję się więc tłumaczyć, że tematyka niemiecka może dominować przez najbliższe dni na blogu, ale tak naprawdę – czy muszę? W końcu „pisać o nieanglosaskiej muzyce” to postulat, który się tu od czasu do czasu pojawia, a mamy do czynienia z najbliższym nam potężnym nieanglosaskim krajem, w którym jeszcze dodatkowo – szczególnie w dziedzinie techno o innych rodzajów twórczości motorycznej (Motorik!) – dużo się dzieje.

Najpierw króciutka dygresja na temat Offa, bo temat wzbudził (słusznie) dyskusję. MBV – moim zdaniem realizacyjnie było jednak z grubsza tak, jak miało być, Muzycy przywiązują do tego wagę, czego dowodem opowieści faceta odpowiedzialnego za dźwięk tutaj. Przy okazji pod tym samym linkiem zdjęcia zestawów efektowych Shieldsa, czyli coś do pooglądania dla gitarzystów. Raz MBV w takim kształcie zobaczyć warto. Dwa razy – cóż, moim zdaniem to już jednak przesada. Swoją drogą – czy od człowieka, który przez 20 lat nie był zadowolony ze swoich nagrań studyjnych można wymagać, by ot, tak 1:1 zrealizował tę wizję na żywo?

No i posłuchałem przez tydzień tego Moderata, zgodnie z poleceniami kolegi Sosnowskiego. I dziś to będzie niemiecka ścieżka dźwiękowa na blogu. Choć oczywiście przemyciłem już słowo na łamach papierowej „Polityki”, bo płyta na to zasługuje. Nietrudno dać się uwieść – łatwiej nawet niż w wypadku pierwszego albumu. Tamten uwodził przede wszystkim na poziomie brzmieniowym. Uderzał mocno jak ta postać na okładce rysowanej nieco w stylu Roberta Crumba (swoją drogą obrazek z drugiej płyty można uznać wręcz za ciąg dalszy historii – postać zdejmuje tu maskę kobiety). Ten drugi album stylistycznie członkowie Modeselektora i Apparat (którzy składają się razem na trio Moderat) rozpięli niezwykle szeroko, od niemalże trip-hopu w stylu wczesnego Massive Attack i soulu, przez IDM, po post-rock. Więcej niż poprzednio form, które można zidentyfikować jako piosenki (singlowy „Bad Kingdom”!). Przedwczesna kulminacja w postaci długiego „Milk” nie psuje dramaturgii. Przeciwnie: „II” przynosi to, co uwielbiam, czyli zaskoczenie świetnymi fragmentami przechowanymi aż do końcówki, mimo wręcz przebojowego potencjału – mam na myśli przede wszystkim piękną piosenkę „Damage Done”. „This Time” to zamknięcie, które wytrzymuje porównanie z „Milk”, choć krótsze i bardziej subtelne. Oczywiście wszystko, jak poprzednio, wycyzelowane jest pod względem jakości dźwięku. W specjalności inżynierskiej – jak to niemieccy elektronicy – zdobyli wszystko, co było do zdobycia, teraz można już tylko szlifować kompozycje.

Moderat do obejrzenia i usłyszenia już wkrótce na festiwalu Tauron Nowa Muzyka. Mam nadzieję, że może podczas mojej niemieckiej trasy będę miał okazję choćby się minąć z kolegami Ringiem, Bronsertem i Szarym. Ale wiem, że minę się z paroma panami, którzy mogą zainteresować Czytelników niniejszego bloga.

MODERAT „II”
Monkeytown 2013
Trzeba posłuchać: „Milk”, „Damage Done”, „This Time”.