A Matana na to
Zwlekałem z publikacją tej notki, bo ledwie notka zostaje opublikowana, a już płyta wpada na inną półkę. W końcu kolejne czekają na odsłuch. A ja zwyczajnie chciałem sobie jeszcze posłuchać piątej części cyklu Coin Coin Matany Roberts – bo nie dość, że to seria utrzymana nie nieustająco świetnym poziomie, to jeszcze w jakiś sposób kojąca. Pisanie, że każda z tych płyt to spójna, mocno angażująca narracja, byłoby zawracaniem głowy. Ale takie narracje stanowią w tygodniach bardzo dużego nasilenia złych emocji na zewnątrz – a taki tygodnie przeżywamy – pewną naturalną ucieczkę. Z jednym zastrzeżeniem: zanurzając się w opowieść Matany, która twórczo wykorzystuje stare historie czarnoskórych Amerykanek, nie do końca uciekniemy od zewnętrznych problemów, ba, można tu co rusz wpaść na coś znajomego. I tak główny wątek piątego rozdziału zatytułowanego Into the Garden to historia nielegalnej aborcji zakończonej śmiercią – i opowieść o tym, jak upiory przeszłości wracają we współczesnej Ameryce. W liście dołączonym do tego albumu Roberts swoje stanowisko opisuje jasno (i tu prawie dokładnie cytuję): skupianie uwagi i nadzorowanie posiadaczek jajników to tylko próba odwrócenia uwagi od tego, co w pierwszej kolejności sprowadza śmierć na amerykańskie dzieciaki, czyli broni palnej. W żadnej z dotychczasowych części saksofonistka zresztą swoich poglądów nie ukrywała: są progresywne jak muzyka, swobodnie czerpiąca z jazzu modalnego, awangardy, czasem odwołująca się do bluesa, aranżacyjnie zmienna – od nagrań w dużym składzie po saksofon solo. Z towarzyszącą jej narracją Matany, która sprawia, że o ile trudno czytać literaturę i słuchać muzyki jednocześnie, na Coin Coin mamy wrażenie obcowania z jednym i drugim naraz.
Roberts przez 12 lat od pierwszej części Coin Coin stała się mistrzynią narracji snutej w studiu nagraniowym, praktycznie niemożliwej do odtworzenia na żywo. Tym razem na nowy odcinek trzeba było czekać aż cztery lata, a producentem został Kyp Malone z TV On The Radio, grający także na syntezatorze (domyślam się, że to on towarzyszy Matanie w Enthralled Not By Her Curious Blend). Jest dzięki temu nie tylko jednym z najbardziej eklektycznych z całej piątki, ale też jednym z najbardziej urozmaiconych brzmieniowo i fakturalnie. Przy czym szczególną rolę wśród instrumentalistów wydają się odgrywać perkusiści (Mike Pride i Ryan Swayer) oraz kapitalna, grająca na skrzypcach Mazz Swift. To m.in. dzięki tej ostatniej tak porywające jest zestawienie utworów Unbeknownst, Predestined Confessions i How Prophetic – jeden z lepszych fragmentów całej serii. Kulminacją emocjonalną albumu wydaje się z kolei fragment od Shake My Bones do For They Do Not Know. Można sobie tylko wyobrazić udział Jaimie Branch (miała wziąć udział w sesjach i nie zdążyła – jest uwzględniona w line-upie z hasłem „odwaga”) w tym ostatnim utworze. Bo pewnie gdzieś tu znalazłby się dla niej idealny moment.
Zaczynam wierzyć w to, że zaplanowaną na 12 odcinków serię Matany może się jej udać zrealizować – inaczej niż choćby słynny cykl płyt o amerykańskich stanach Sufjanowi Stevensowi. Życzę tego także sobie, tym bardziej że sama autorka, niewiele młodsza ode mnie, bywa nie tylko dostarczycielką kojącej, pochłaniającej muzyki, ale też motywacją, żeby wstać, działać, iść dalej.
MATANA ROBERTS Coin Coin Chapter Five: Into the Garden, Constellation 2023