Szczytowanie
To jest ten moment, kiedy duet Mountains osiąga górne, może i najwyższe stany. Sygnalizowali to już czytelnicy tego bloga w komentarzach. A sam mam słabość do Holtkampa i Anderegga, do tego stopnia, że chwaliłem „Choral”, a potem rozpływałem się nad „Air Museum”, to drugie chyba nawet przesadnie. Dziś wychodzi płyta „Centralia”, najlepsza w ich dorobku.
Przede wszystkim, hipsterski z wyglądu duet jest dziś w zupełnie innym punkcie niż na „Choral” – to już nie styl ambient i nie jest oparty głównie o partie akustycznej gitary. Elektroniczne instrumenty grały ważną rolę już na „Air Museum” i na nowej płycie robią z Mountains konkurencję dla Emeralds. Może nietrudno przebić „Just to Feel Anything”, ale 20-minutowy „Propeller” zdradza raczej ambicje gonitwy za „Does It Look Like I’m Here?”. Nowa płyta Mountains mogłaby się ukazać w barwach wytwórni Spectrum Spools, a sam duet zmienić nazwę na przykład na Motion Sickness Of Time Travel. O ile zatrzymać się przy tym jednym utworze.
Szczęśliwie płyta „Centralia” jest dużo bardziej zróżnicowana niż wydawałoby się po parominutowej próbce. Piękny, statyczny – jak by się wydawało – „Sand”, pierwszy na płycie, przechodzi od elektroniki i charakterystycznych dla Mountains dźwięków gitary do majestatycznego smyczkowego finału. Pokazuje, z jaką łatwością przychodzi im łączyć brzmienia syntetyczne i organiczne. Inne fragmenty z kolei testują, ile można wygrać, jeśli weźmie się na warsztat wykonane na żywo utwory – bo „Propeller” i „Liana” są nagraniami z koncertu opracowanymi na nowo w studiu. „Tilt” – choć może trochę banalny – wiąże gitarowy styl folkowców z ambientem, dronami. W „Liana” z kolei wchodzą akordy przesterowanej gitary elektrycznej, pokazując, że duet zmienia się powoli, co najwyżej w tempie swojej muzyki, ale na pewno nie pozostaje w miejscu. Jeśli nie uśniecie (może do płyty Mountains powinni dorzucać dwie pigułki?), będzie miło. A jeśli pójdziecie spać, nie będzie wam przeszkadzać.
Cały czas mam wrażenie, że to już jednak szczyt możliwości. To, co uprawiają ci dwaj ludzie, to igranie z kliszami z lat 70. i stąpanie po cienkim lodzie – trochę tak jak u Emeralds. Więc może jednak szczyt, ale mam wrażenie, że Mountains założyli trochę bezpieczniejsze obuwie. A może po prostu mają, hm, większy numer buta?
MOUNTAINS
„Centralia”
Thrill Jockey 2013
Trzeba posłuchać: „Propeller”, „Sand”.
Komentarze
To najwyższy czas na szczyt (który niektórzy wieszczyli już na płycie Choral) zważywszy na to, że Centralia to już siódma płyta tego zespołu.
A podążając za inspiracją i motywem tej płyty to panowie eksplorują teraz diametralnie inne stany skupienia krocząc po rozżarzonych węglach i w oparach podziemnych gazów niż po cienkim lodzie 🙂
Duża radość i satysfakcja dla moich uszu. Pozdrawiam.
Myślę, że Mountains do swojej muzyki jednak podchodzą z inne niż Emeralds strony. Nie śledziłem ich ostatnich płyt, ale te pierwsze dla Apestaartje wynikały z bardzo wspólczesnego podejścia do akustycznego ambientu, wręcz czerpiącego wprost z estetyk eai tamtego czasu. Na „Centralia” faktycznie więcej jest gęstych syntez, choć nie tak dynamicznych jak u Motion Sickness Of Time Travel (którzy z powodzeniem zagęszczaja jeszcze bardziej – patrz ostatnie „The Prennials” i „A Marbled Youth”), ale to nadal mocno współczesne granie – dużo bardziej minimalistyczne i przesterowane w stosunku do Emerals, przepuszczone przez całe doświadczenia współczesnego eksperymentu dźwiękowego. To nie są klisze moim zdaniem. Ale, paradoksalnie! – to jest własnie taka muzyka, jaka sobie wyobrażałem czytając kiedyś zachwyty nad Emeralds 🙂
a do całego zestawu świetnie pasuje najświeższy Kevin Drumm – „Tannenbaum”!
Dla mnie MOUNTAIN a nie MOUNTAINS….
slynna grupa zalozona w koncu lat 60 z takimi wirtuozami gitar basowej jak Felix Pappalardi (spiewa tez) czy pozniej wystepujacy w tej grupie Noel Redding i oczywiscie z gitarzysta Leslie Westem – album „Climbing” (1970) – chyba najlepszy. Grupa po licznych kombinacjach istnieje do dzisiaj (gralo w niej wielu muzykow sesyjnych jak Allan Schwartzeberg – dr, Mark Clarke – bass)
_________________________________
Wczoraj otrzymalem m.in.
3cd box PHILIP GLASS „Solo piano music” Jeroen van Veen (Brilliant Classic/Naxos)
jakze kosmpolityczny jest on i jakze wielki wplyw Franza Schuberta – nalezy dodac, ze ojciec Philipa Glassa mial sklep muzyczny w latach 40. w Baltiomore. Specjalnie to slychac solo na pianinie czy tez muzyce napisanej do oper o Einsteinie, Gandhim i do Kafki „Die Verwandlung” i „The Truman Show”, na inauguracje olimpiady czy tez z okazji wizyty Dalaj Lamy — typowa harmonika i motoryka. Polecam: ” Mad rush”.
______________Z kolei THE IRRESPRESSBLES „Nude” (Of Nude Design/Playground) muzyka uzytkowa, Jamie McDermott frontman grupy nazywa ja „performance” orkiestra, ktory zawsze mial problemy ze swoim homoseksualizmem – wyrosl w katolickiej rodzinie w Yorkshire. Piekny mix powtarzajacych sie solo na pianinie, retroelektroniczny sound,
partie smyczkowe, troche jak pop z lat 60 —- przypomina nieco Antony´ego Hagarty.
Utwor: „Two men in love”
______________a dla fanow BOBA DYLANA ciekawostka! 2cd BOB DYLAN „Folk singer-Humdinger: Just about as good as it gets! The original recordings 1961-1962, Smith and Co/Cosmos- Minelo 50 lat a wiec nie obowiazuje prawo autorskie ( ale juz jesienia tego roku przedluza sie do 70 lat) stad te dwa krazki, z ktorych wydania nie sadze, by Bob Dylan byl zadowolony ale gwoli biografii (dyskografii) rzecz ciekawa. Dylan mial 21 lat nim stanie sie sensacja muzyczna USA, spiewal wowczas stare folkowe numery i troche bluesowych standartow. 45 utworow i jakimz zaangazowaniem wykonywane wowczas. Troche z koncertow i radia. Warto przypomniec owczesne: ” Gospel plow” i ” Moonshine blues”
______________ a dla zagorzalych heavymetal fanow polecam raz jeszcze CULT of LUNA i ich „Vertikal” (Indie/Border) z Umeå (Szwecja) – 3 maja z koncertem w Polsce/Wroclaw, Assymetry, Hala Stulecia.
———————–pozostale, ktorych nie sluchalem jeszcze
LOCAL NATIVES „Hummingbird”, Adam Ant „Adam Ant is the blueback hussar in marrying the gunnner´s daughter” –kicz!, Frida and the Coolants „Wild hearted diamond” folk.,
THE THE (muzyka filmowa) „Moonbug” film o fotografie Steve Pyke.
Przy tak wtórnych i pozbawionych weny plumkaniach trudno o podnietę, a co dopiero – szczytowanie… 😉
Gdyby taka plyte wydal Biosphere, a przeciez wydawal juz podobne, to wszyscy by stwierdzili, ze straszna slabizna… Tyle w temacie. Niepotrzeba rzecz.