Niczego gorszego już w tym roku nie usłyszycie
To krzepiące zapewnienie opieram na doświadczeniu z klipem Adu Lecimy ze Smoleńska z powrotem. Tak bezczelnie nieutalentowanej wokalnie osoby z podobnymi zasięgami nie było od czasu odkrycia sióstr Godlewskich. Ale sama autorka ma tego świadomość – prosi o określanie jej jako artystki, a nie wokalistki. Tak grafomańskie teksty i tak prymitywne produkcje też rzadko się widzi na rynku, który mocno jednak śrubuje średnią wykonawczą i uznaje prymat good enough. Artystka wizualna Ada Karczmarczyk jest odwrotnością tej tendencji: jest bad enough. Nie wykorzystała pandemii, żeby nauczyć się grać czy śpiewać, co jest doświadczeniem wielu osób – postanowiła, chyba na prawach prowokacji artystycznej, wyróżnić się na gorsze. Być może nawet specjalnie stać się gorszą wersją siebie – słucham wielu amatorskich taśm demo nadsyłanych do POLITYKI i takiej piosenkowej nieporadności nie odnotowałem. Wyszło wystarczająco źle, żeby ją wytykać palcami i żeby jej prowokacyjny klip – nakręcony w kusej sukience komunijnej, wianku i z gitarą-samolotem (to ewidentnie podpatrzone u BNNT skądinąd) w rękach – rozchodził się wirusowo z przewagą kciuków w dół nad tymi uniesionymi w górę. Jeśli jest to sztuka, to trzeba by ją czytać jako estetyczną bekę ze Smoleńska i szyderę z pamięci porównywalną tylko z filmem Smoleńsk. Co dowodzi, że ten temat, raczej dyskretnie omijany przez artystów – także dlatego, że po podobnym klipie każda głośniejsza postać na lewicy miałaby prokuraturę i zarzuty o obrazę uczuć na karku – mogą naprawdę ostro traktować tylko licencjonowani prawicowcy. A Adu, wylansowana na okładce przez „Frondę Lux” (magazyn hojnie dotowany przez ministra kultury, do sprawdzenia w dotacjach dla czasopism AD 2021) i strzelająca sobie słit focie z krzyżem lub z Mickiewiczem na mało obleganym profilu na Instagramie w ramach programu stypendialnego MKDNiS (stypendium na 2020 rok), licencję na obrażanie uczuć ma w kieszeni.
Jeśli jest w tym wszystkim cokolwiek udanego, to właśnie to obnażenie światopoglądowych klisz, na bazie których działa obieg prawicowej kultury (choć przyznaję, że i tam są już głosy obrażonych) i obieg subwencjonowanej kultury w ogóle. Wprawdzie akurat ten utwór nie powstał w ramach stypendium, ale być stypendystką MKDNiS i śpiewać pokraczne (być może w zamierzeniu – to nie wokalistka, tylko artystka przecież) teksty w rodzaju ku zszyciu zerwanej ciągłości jest nasz trud albo czasem nie wiemy, czy losy dzieją się przypadkowo to niezła forma obśmiania całego systemu wsparcia. Tego gratuluję. Jak mówi prawica: zaorane. Ale stypendia wypłacałbym za taki wyczyn w jedynej adekwatnej walucie: papierkach po lodach Friza i jego Ekipy.
Czy Adu przekonuje mnie do wartości religijnych, na które się wielokrotnie powoływała? Nie bardzo – prawdę mówiąc, dokładnie przeciwnie, jej twórczość mogłaby być raczej koronnym dowodem na to, że Boga nie ma. I potwierdzeniem plagi nihilizmu, z którym chce walczyć minister Czarnek. Ale, z drugiej strony, czy zmienia to moje podejście do nadużywanego paragrafu o obrazie uczuć? W ogóle. Niech sobie Adu uprawia swoją prowokatorską działalność i ośmiesza system dotacji oparty na przesądach, deklaracjach i towarzyskim klepaniu się po ramieniu. Ale trzeba przyznać, że rzecz jest estetycznie gorsza od Trumping and Jumping Andrzeja Rosiewicza, które do tej pory w dziedzinie popkultury żerującej na prawicowych fantazjach (tu mamy polerowanie butów mocarnemu tępicielowi lewaków zza oceanu) dzierżyło palmę pierwszeństwa. Rosiewicz – z występem, który w gronie moich najbliższych uchodzi za jeden z najgorszych i najbardziej fascynujących zarazem – jest na tle Lecimy ze Smoleńska lepszy pod każdym względem: jako wokalista, autor, profesjonalny tancerz, a nawet kreator własnego wizerunku. Adu udała się więc nie lada sztuka – jest zła podwójnie, bo nawet jako pastisz okropnej konwencji wciąż wypada nieudolnie. Więc jeśli miało to być świadomie kiczowate, złe dobro, to wyszło raczej – cytując Łonę – złe zło. I pewnie nie tylko nie usłyszycie prędko niczego gorszego od Lecimy…, ale też nie zobaczycie (cytując Kazika: pękają oczy) wielu gorszych rzeczy w roku 2021. Zresztą tego wam życzę, zapraszając do sąsiednich wpisów, w których zajmuję się muzykami.
Komentarze
Mistrzu! Czy naprawdę wierzysz w to, że nie usłyszymy już niczego gorszego w tym roku? Bo ja nie jestem tego taki pewny. Dopóki niestety będzie propagowana przez,, ministerstwo kultury ” takiego rodzaju,, rozrywka” to niestety w każdej chwili może ukazać się znów coś, co będzie wylansowane, będzie faworyzowane w mediach publiczno – rządowych na żenującym poziomie tzw,,, sztuki”. Gdy powiem :kiczu, tandety, beztalencia, bezguscia, powierzchowności wtedy zostajesz zhejtowany przez grupę przeciwną, zwolenników tego rodzaju,,artyzmu. „. Jakiejkolwiek argumenty krytykujące aktualną politykę (nie tylko związaną z kulturą) są obracane, przekręcane oraz interpretowane w taki sposób, aby uderzyć, skomprowitowac, obrazić krytykującego, który śmiał obrażać gusta większości społeczeństwa (wyborców). Po wylansowaniu disco polo, Zenka (i tym podobnych) nic mnie już nie zdziwi. Nawet protagonistka dzisiejszego wpisu pasuje idealnie w schemat obranej przez propagandę rządową drogi,, zabawiania i zaspokajania potrzeb duchowych, gustów swoich wyborców”. Twoja argumentacja Bartku czy kompetencja nie ma tutaj jakiegokolwiek znaczenia (przedstawiciel elyty liberalnej nie będzie pouczał narodu, czego on ma słuchać). Wszystko zostało podzielone na my i oni. My to rozumiemy, oni nie i na tym polega,, bezsensowność „dzisiejszego wpisu…
„Jeśli jest w tym wszystkim cokolwiek udanego, to właśnie to obnażenie światopoglądowych klisz, na bazie których działa obieg prawicowej kultury (…)” – jaka szkoda i zarazem jakie zaskoczenie, że przy okazji notki o Oscarach nie napisał Pan redaktor o światopoglądowych kliszach kultury lewicowej, podług której nagrody przyznaje się teraz głównie za kolor skóry, płeć i inne elementy polityki tożsamości (chińska reżyserka skądinąd zupełnie przeciętnego filmu o starzejącej się, lecz dzielnej pracownicy wielkiej korporacji to doprawdy spełniony mokry sen lewicowych krytyków!). Ba, za kilka lat już sama nominacja będzie przyznana dopiero po spełnieniu wyraźnie określonych i zupełnie kretyńskich kryteriów, że tak posłużę się aliteracją. Ot, „postęp”.
@rufus swell: Bardzo zabawnie jest czytać Pańskie lamenty o podziale „my kontra oni” i obserwować, jak ochoczo bierze Pan w owym podziale udział, zdecydowanie opowiadając się po jednej ze stron. Oczywiście po tej lepszej, bo jak powszechnie wiadomo fani disco polo (i Britney Spears, nie zapominajmy o Britney Spears, ona też tu Panu przeszkadzała) to obrzydliwe prole i w zasadzie podludzie, zaś wielbiciele jazzu i Stinga to jednostki głęboko uduchowione, elity szlachetne i ze wszech miar nieskazitelne.
@massimiliano-> bardzo zabawne jest czytanie Pańskiego tłumaczenia innym jak błądzą. I rozkoszne
jest Pańskie przeświadczenie o własnym oświeceniu i niewiedzy maluczkich, szczególnie ohydnych lewaków.
Z racji słońca, które dotarło do Polski pozwoliłem sobie na odrobinę złośliwości. A teraz na serio. Sting to raczej do worka z Britney i disco polo.
@cfreepo: No cóż, chcąc nie chcąc właśnie dołączył Pan do grona błądzących, jako że „ohydni lewacy” to nie moja retoryka. Zwłaszcza, że światopoglądowo raczej bliżej mi na lewo. Tym bardziej ubolewam nad bezdrożami myślowymi, w jakie zawędrowała współczesna lewica z jej dziewięćdziesięcioma płciami i innymi absurdalnymi przejawami kompletnego i groteskowego oderwania od rzeczywistości. Niemniej rad jestem, że dobrze się Pan bawi i korzysta ze słońca, ale zapewniam, że Pańskie złośliwości nie spełniły swego celu, jako że nie jest Pan w stanie mnie dotknąć.
„Sting to raczej do worka z Britney i disco polo” – w swym elitaryzmie przebił Pan chyba nawet Pana swella, mam tylko nadzieję, że nie czyta tego redaktor Kydryński, bo by poważnie zaniemógł, biedak.
„Lecimy do Smoleńska i z powrotem” – taki tytuł, najlepiej całego albumu, wiele by obicywał
@massimiliano->Jestem w tak dobrym nastroju, że pokarmię trola. Faktycznie słowem ohyda Pan się nie posługuje, ale ja chciałem uwydatnić narzekanie na „lewaków”.
Dotknąć można każdego i przypuszczam, że byłbym w stanie, ale ja raczej wolę szukać pozytywów i jasnej strony.
Pan Kydryński może i by zaniemógł, ale prawda jest taka, że już od kilkudziesięciu lat pan Gordon Sumner nie nagrywa nic co przypomina muzykę ale produkt muzykopodobny jak Britney i disco polo. I nie jest to kwestia elitaryzmu tylko tego jak ktoś podchodzi do tematu. Niektórzy chcą zarabiać bawiąc ludzi. Inni próbują tworzyć muzykę, która łatwo się nie sprzedaje, ale porusza, drażni, kwestionuje. Ot kilka banalnych stwierdzeń
Generalnie przed publikacją komentarza gorąco polecam go sobie po cichu przeczytać. Można poprawić błędy ortograficzne i interpunkcyjne, literówki oraz kiksy stylistyczne. Można też zastanowić się nad tym, co się chciało powiedzieć i czy to pozostaje czytelne dla postronnych – a nawet chwilę podumać na sensem publikacji i ewentualnie się powstrzymać. Jak tak często robię i wszystkich do tego zachęcam.
Wiemy już co słychać u Ady. A czy wie ktoś co słychać u Joanny? Ostatnia płyta „Divers” ukazała się w 2015 roku. Ktoś ma jakieś info, jakieś przecieki ze studia nagraniowego!? Pozdrawiam.
massimiliano – nie oszukujmy się, bo czekasz tylko na okazję, aby się nad kimś,, wyżyć „, wyladować własne frustracje, nie mając w zasadzie nic merytorycznego, konkretnego do powiedzenia. Wytykasz mi brak obiektywizmu, którego Tobie oczywiście również brakuje Dlaczego nie zaatakujesz w takim razie Bartka, który wrzucił ten temat do swojego wpisu? Nie jesteś jakimś szczególnym melomanem (takim, co kuma co jest grane) , skoro cytujesz tutaj Stinga, który już od dawna nie odgrywa jakiejś szczególnej roli w pop kulturze (niczego mu nie ujmując z zasług dla takowej). Jeszcze jedno : mój komentarz, to raczej analiza mechanizmów funkcjonujących w polskich mediach (rządowych), których Ty raczej nie dostrzegasz, czyhając, aby kogoś zaatakować nie wnosząc nic, ale to absolutnie nic do polemiki, do tematu dzisiejszego blogu dlatego będę ignorował Twoje prowokacyjne komentarze.Bywaj..
@woyt-> Pan się nie powstrzymał, a innym poleca powstrzymywanie się.
„Można poprawić błędy ortograficzne i interpunkcyjne, literówki oraz kiksy stylistyczne.”
To może nie po cichu, a na głos warto przeczytać:
„chwilę podumać na (ups, a cóż to?) sensem”;
„Jak tak (ho, ho, ho, a co to?) często robię”.
Obiecuję. Już więcej nie będę.
Więcej uśmiechu. Więcej takich blogów. Więcej dobrej muzyki.
Dziś nie polecam nic nowego tylko:
Wir fahr’n fahr’n fahr’n auf der Autobahn …
Die Sonne scheint mit Glitzerstrahl
massimiliano – jeszcze jedno, gwoli jasności – politycznie stoję raczej pośrodku obu obozów politycznych, albowiem obie opcje dalekie są od poglądów, z którymi można by było się w pełni utożsamiać.(kategoria rozdawania Oscarów, którą przytoczyłeś jest dobrym przykładem błędnej drogi, jak i gender to fakt). Natomiast jednoznacznie jestem zwolennikiem wysmakowanej muzyki i to nie z pobudek,, elitarnych ” jak to nazwałeś (nawet nie przyszło mi to do głowy), tylko naturalnych potrzeb. Czy mamy milczeć z poczucia fałszywej skromności, czy raczej powinniśmy się otwierać i dzielić swoimi myślami, bez zastanawiania się czy ktoś może poczuć się urażony. Idąc tokiem Twoich zarzutów, powinniśmy pić tylko wodę, bo po co nam wina, piwa, soki, scotch. Po co chodzić do restauracji i mieć do wyboru różne smaczne menu, skoro można najeść się chlebem czy fastfoodem. Po co wchodzić na Polifonię w Polityce, jak można poczytać Fakt czy Super Ekspress? Kompleksy na które cierpisz można wyleczyć za pomocą dobrej terapii, trzeba tylko chcieć
A ja wrzucam na poprawę humorów kawałek, który zawsze poprawia mi nastrój..
https://youtu.be/T9i4r5XvCmQ A niech będzie jeszcze jeden
https://youtu.be/V4WqrrDV8jU
Quis bene cantat bis orat
ergo
= Hyvää iltaa
Armi & Danny – I Wanna Love You Tender
https://www.youtube.com/watch?v=slGLYt3–GY
by Luke Skywalker and the Aerobics team
Grease meets Star Wars meets Step Up meets Abba meets Space Odyssey meets Just Dance meets Little House on The Prairie meets Saturday Night Fever meets Footloose meets Lazy Town meets Dab and last but not least meets Green Screen!
@ozzy-> nie wiem co lepsze opis, czy samo video.
rufus swell:
ta szwedzka trojka wspaniala (Peter, John and Björn) a ich wizytowka jest kompozycja
„Young Folks” ( Victoria Bergsman )
Peter Bjorn And John – Young Folks
https://www.youtube.com/watch?v=iArXv64tCJA
Dobrej nocy.
PS gwizdana partia uzaleznia
Nie przesłuchałem jeszcze wcześniejszych dokonań Adu, ale ten kawałek o samolocie to kicz genialny.
Piosenka odbiera mowę. Jeśli dobrze zrozumiałem, że pani jest kimś w rodzaju barda prawicy, to ma chyba ambicje zrewolucjonizowania tamtejszej estetyki. Zarówno w warstwie tekstu (przesłanie promujące pojednanie i miłość), jak i prezentacji (gitaro-samolot, czyli prowokujące użycie świętego symbolu; iście rockowy bunt i przekora).
Poza wszystkim, ten utwór jest idealny na Eurowizję 🙂
Maciej 2-ten utwór jest idealny na zatwardzenie.
@ cfreepo: czekałem, aż posłuży się Pan łatką „trolla” w kontekście mojej osoby – nie zawiódł mnie Pan. Zapewne na tej samej zasadzie każdą krytykę traktuje Pan jako „hejt”. Bo dziś każdy, kto wyjdzie poza towarzystwo wzajemnej adoracji, jest trollem, a każda krytyka – hejtowaniem. Ale nadal mnie Pan nie dotknął, bo jakkolwiek zgadzam się – przynajmniej częściowo – że dotknąć można każdego, to w moim przypadku zarezerwowane jest to tylko dla bliskich, do których Pan, proszę wybaczyć, raczej nie należy. Jeśli zaś chodzi o Stinga, to zgadzam się z Panem już całkowicie, niemniej stawianie go w jednym rzędzie z disco polo jest cokolwiek chybione.
@rufus swell: po pierwsze, nie przypominam sobie, abyśmy byli po bruderszafcie i przeszli na „Ty”, więc apeluję o zachowanie minimalnych standardów. Po drugie, nie czyta Pan uważnie, bo do Pana Chacińskiego również napisałem w tej sprawie. Po trzecie, nie Panu oceniać, czy jestem melomanem, ale znów wychodzi Pana nieuwaga, bo nie raz polecałem na tych łamach rzeczy takie jak współczesna synteza modularna (Alessandro Cortini, Sarah Davachi, Kali Malone, Abul Mogard itd.). Stinga nie cytowałem, o ile pamiętam, tylko o nim wspominałem w zupełnie innym kontekście, którego Pan nie zrozumiał, do czego w zasadzie już się przyzwyczaiłem. Po czwarte wreszcie, znów się Pan ośmiesza, zarzucając mi kompleksy, podczas gdy to właśnie z Pana wychodzą one wszystkimi porami, o czym świadczy wywyższanie się poprzez muzykę, której Pan słucha; „Jestem zwolennikiem wysmakowanej muzyki” – czy Pan siebie słyszy? Nie, Panie Swell, nie jest Pan człowiekiem lepszym od innych tylko dlatego, że nie lubi Pan Britney Spears i słucha jazzu, progresywnego metalu czy folk rocka. To tak nie działa. A jeszcze niedawno twierdził Pan, że o gustach się nie dyskutuje. Hipokryzja godna odnotowania. Nawet gospodarz, na którego się Pan powołuje, dyskretnie dopiekł Panu w kolejnej notce (i mnie również, oczywiście jako „trollowi”), ale wątpię, żeby Pan to zauważył.
Przepraszam za zwłokę w odpowiedzi, ale nie miałem czasu. Zdążyłem przeczytać Pański komentarz podczas majówki, wpływając w zatoczkę jednego z mazurskich jezior, podczas gdy żona wyjmowała schłodzone wino z lodówki. Potem zasięg szlag trafił. Ale jak się Pan domyśla, płakałem rzewnymi łzami czytając Pańską błyskotliwą analizę psychologiczną mojej osoby, zwłaszcza przy zachodzie słońca.