POLIF♀NIA: Neofici neofolku
Dziś tylko kobiety na Polifonii. I wyłącznie płyty warte uwagi, choćby nie zawsze wybitne. A z tą kategorią należałoby się zmierzyć w trzecim wpisie, czyli w sytuacji Adrianne Lenker i jej dwóch opublikowanych w piątek nowych płyt, wydanych w jednym pakiecie: Songs i Instrumentals. To bezwzględnie pozytywny efekt uboczny pandemii – zdolna wokalistka i gitarzystka amerykańskiej grupy Big Thief nagrała sympatyczną serię delikatnych, dość krótkich i ulotnych kompozycji pozostających bliżej korzeni folkowych niż utwory z płyt jej formacji. Ale czy tak wielki jak piszą?
Widząc 8.8 na Pitchforku, pomyślałem najpierw: oho, kolejne pokolenie odkrywa neofolk! Neoficki zapał, sam to znam. Zna to też moja płytoteka wypełniona wydawnictwami z pierwszej dekady XXI w., nie zawsze dobrze się starzejącymi. Bo w każdej z tych fal popularności była szczypta przesady, co wydaje mi się adekwatne płyta ładna, poprawna, przyjemna, ale żeby wielka? Po czym spoglądam na nazwisko recenzenta: Philip Sherburne. Naprawdę?? Sytuacja zmieszania, w jakie wprowadziło mnie nazwisko jednego z bardziej doświadczonych krytyków Pitchforka, wymaga emoji: 😳
Songs to zgrabny, lekki i bezpretensjonalny, choć zarazem mocno wtórny zestaw piosenek o bardzo prostej strukturze i nieco bardziej skomplikowanej harmonii – przynoszą ciekawe układy akordów, przy czym styl śpiewania Lenker nie należy zwyczajnie do moich ulubionych. Najbardziej udana z tych miniatur to moim zdaniem Half Return. Choć doceniam i inne, w tym bardzo poruszającą i dość już popularną Anything (idealna alternatywa tekstu na święta Bożego Narodzenia). Ciekawy jest album Instrumentals – spośród dwóch długich form szczególnie błyskotliwe Music for Indigo potwierdza olbrzymi potencjał grania w stylu fingerpicking i świetną technikę oraz imponującą wyobraźnię autorki jako gitarzystki.
ADRIANNE LENKER Songs and Instrumentals, 4AD 2020, 6-7/10 i 7-8/10 (średnia: 7/10)
Komentarze
Też mnie zadziwiły te wysokie oceny. Tyle dobrego wychodzi, fajnych kobiecych płyt, a tu nagle peanami zasypany taki album przeciętniak. No trudno, ‚subiektywnie o muzyce’, tak bywa.