Nie będzie lata
Nowa płyta Świetlików nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak poprzednia, ale wraca mi ostatnio nieśmiertelna fraza Nigdy nie będzie takiego lata. Wraca jako rebus, bo jeśli skreślić w niej kilka elementów, będzie tak: Nigdy nie będzie takiego lata. Bo lata nie będzie – w sensie muzycznym. Odwołane na czas nieokreślony. Najbardziej dojmująco ujęli to organizatorzy Roskilde, na których stronie internetowej czytelników witał wielki napis: There will be no Roskilde Festival this summer. A jeśli przypomnicie sobie fatalny wypadek na koncercie Pearl Jam w roku 2000 z późniejszymi naciskami i wątpliwościami, stanie się jasne, że ci ludzie dużo przeszli w zakresie walki o przetrwanie własnej imprezy. Dużo więcej niż aktualnie odwoływane imprezy – wszystkie czerwcowe festiwale (Orange Warsaw, Tauron Nowa Muzyka) już się pożegnały z pierwotnymi terminami, część próbuje jeszcze walczyć o sierpień. Lipcowe właśnie po kolei się odwołują (u nas Audioriver, u sąsiadów Pohoda), z nielicznymi przypadkami imprez, które próbują jeszcze wziąć wszystkich i wszystko na przeczekanie. Tymczasem można zakładać, że ta część lata jest już nie do uratowania – nawet jeśli żyjący w równoległej rzeczywistości Polski odnoszącej sukces za sukcesem premier Morawiecki z ministrem Szumowskim ogłoszą piąty czy szósty etap odmrażania gospodarki, nie wiemy, czy nawet on będzie obejmował festiwale.
Czy pamiętasz letni wiatr? Lato… wakacje… miłość… Wspomnienia. Czy pamiętasz? – rozpoczyna się nowa płyta Bartosza Kruczyńskiego nagrana pod szyldem Pejzaż. Ta tęsknota za latem u współtwórcy duetu Ptaki (od którego na scenie samplowanej muzyki tanecznej zmieniło się u nas wszystko) to konsekwentnie snuta opowieść, leitmotiv całej twórczości – poprzednia sygnowana nazwą Pejzaż płyta, opisywana na Polifonii, nosiła tytuł Ostatni dzień lata. Stałe jest też to, w jaki sposób Balearic beat zmienia się u niego w Baltic beat. I tutaj mamy znów głosy z przeszłości, linie wokalne z dawnych piosenek. Tym razem jednak nie tak starych jak poprzednio: Moje miejsce wykorzystuje frazę z utworu Marii Sadowskiej, w Nocy słyszymy Reni Jusis. Fraza z Roberta Gawlińskiego w utworze W obłokach bije na głowę oryginalny kontekst Takich jak ty. Dominują nastroje z przełomu wieków. Już nie lata 80. Podobnie jak w zupełnie innym stylistycznie Art Brut 2 Pro8l3mu przesunęła się w czasie sfera zainteresowań i inspiracji. Jak gdyby obowiązywała jakaś niepisana umowa naszych czołowych producentów.
Cezurą dla Kruczyńskiego wydają się tym razem (jak zresztą podpowiada utwór o odpowiednim tytule) okolice premiery filmu Nocne graffiti, druga połowa lat 90. Ale nastrój – w porównaniu z poprzednim albumem – okazuje się bardziej zdecydowanie taneczny. Dominuje house (Kiedy jesteś blisko), pojawiają się echa Eurodance’u (Nie ma miłości). Ciągle miękkie, ciągle marzycielskie, ale jednak przydatne na stęsknionej za plażą domówce. Kruczyński zdecydowanie podzielił swoją ofertę – a pomysłów na siebie ma ostatnio mnóstwo. W ostatnich tygodniach opublikował też kolejny zestaw nagrań ambientowych oraz materiał pod szyldem Earth Trax, wydany przez brytyjski label Shall Not Fade.
Ponowne próby w samplingu z krajowego archiwum wychodzą nieco mniej świeżo, albo po prostu gorzej (jak w wypadku Art Brut 2). Sama formuła została też dość mocno wyeksploatowana. Na szczęście Kruczyński wykorzystuje ją nie po to, żeby się popisywać erudycją, tylko by stworzyć płytę taneczną. Poza tym jest – co pozostaje zaletą jego nagrań – oszczędny w dysponowaniu samplami. I na polskim archiwum nie kończy. Jak zapomnieć natychmiast kojarzy się barwą perkusji z klasycznym Blue Monday. Linia wokalna w utworze Noc inspiruje go do stworzenia groove’u rodem z Daft Punk. Ładnym chilloutowym kontrapunktem staje się tu przedostatni na płycie Blues. A w zaskakującym Outro dostajemy fragment artrockowego utworu Quidam – czyżby kolejne pole poszukiwań? Wystarczająco intrygujące, żebym się chciał dowiedzieć, co w tej opowieści będzie później.
PEJZAŻ Blues, The Very Polish Cut-Outs 2020, 7-8/10
Komentarze
Oranssi Pazuzu – Mestarin Kynsi – warto, poczułem powiew świeżości tudzież inności. Lubię „metalowe” zespoły, które nie są poważane przez „metalowców”.
A tak na marginesie to p. Świetlickiego mogę czytać, ale Świetliki najlepsze mają tytuły płyt.
@cfreepo
ach, ci Finowie z Oranssi Pazuzu! Albo inni, z ktorymi wspolpracowal moj kolega (scenografia, ich logo) Timo Rionheima a kapela nazywala sie Eläkeläiset (Emeryci), ktorzy sie specjalizowali w covers hitow rocka a wszystkie w rytmie finskiego „humppa” (w Finlandii taniec towarzyski+jazz+szybki foxtrott w dwutakcie i z reguly 250 do 280
uderzen na minute) albo „jenkka” (czyli schottis)
Eläkeläiset – Elan Humpalla
https://www.youtube.com/watch?v=yfBS0Be7EFc
Serdecznie dziękuję Autorowi za płytę, która wprost haniebnie wykorzystuje zapotrzebowanie na wolność, poczucie piasku pod stopami i powietrza na twarzy. Ponieważ „nie śpię prawie całą noc”, nominuję Snap, Bitaminę i Iana Pooley’a.