Na sam dół
Jeszcze w sprawie sprzętu, w ramach uzupełnienia wczorajszej notki. Kiedy koledze spaliły się głośniki wysokotonowe pospieszałem go, jak ten głupi, żeby szybko wymienił. Tymczasem wystarczyło poczekać i kupić mu ten album. Nie każdy niskotonowiec sobie z tym poradzi, posiadacze słabszej jakości głośników mogą nawet nie zauważyć niektórych części nagrania. Ale za to – momentami przynajmniej – dobry dół wystarczy. Gdyby trzy ostatnie wydawnictwa Lotto były trylogią Sergia Leone, poszczególne części mogłyby się nazywać: Dolny, dron i niski, Jeszcze niżej i Na sam dół. Krótko – bo najnowsza płyta to 20-minutowa epka – ale nisko.
Czy trzeba ich jeszcze przedstawiać? Oczywiście, że trzeba, bo wyniki artystyczne nie dość mocno przełożyły się na rozpoznawalność, a jak się ma trudną do znalezienia przez Google nazwę, to nawet najdrobniejszy wpis pomoże tę nazwę spozycjonować. No więc Lotto to od początku trio Mike’a Majkowskiego, Łukasza Rychlickiego i Pawła Szpury, których role w tym hipnotyzującym i podlegającym powolnej ewolucji potężnym brzmieniowo amalgamacie są dziś jednak dużo trudniejsze do wyodrębnienia niż na początku. Tym bardziej, że metody twórcze są na Pix ściślej związane z elektroniką, a nagrania zarejestrowane w wyjściowym składzie gitara-bas-perkusja podlegały tu dalszemu cięciu, edycji i przetwarzaniu. Te dotychczasowe najmocniej przypomina chyba Fat City, choć może się kojarzyć także z solowymi nagraniami Majkowskiego. Z kolei noise’owy Mud sygnalizuje najmocniejszą zmianę kierunku. Najbardziej zaskakujące są przedzierające się przez tę masę dźwięku efekty stereo w Afa. Kto wie, może kiedyś wspomnimy, że to utwór najbardziej charakterystyczny dla okresu niebieskiego w historii tria – rzecz jasna od okładki. Nie sądzę jednak, by komukolwiek to miało przesłonić klarowność Elite Feline.
Z tym schodzeniem bardzo nisko mieliśmy ostatnio do czynienia parokrotnie – choćby przy opisywanej tu niedawno płycie z utworem Zbigniewa Karkowskiego. A w dzisiejszej notce oczywiście trochę może przekoloryzowałem. Ale powody są proste – mam już za sobą pierwszy odsłuch z gramofonu, którego nie przełączyłem z 33 na 45 obrotów. Efekt był dość przerażający, co pewnie świadczy dobrze o tłoczeniu. Zdarzało mi się analogicznie pomylić przy dubstepowych epkach i nie było nawet bliskie w zakresie częstotliwości do tego, co tutaj usłyszałem. I poczułem, bo nawet domowy zestaw wprawi wam w wibracje całe mieszkanie. Zawieje, a może nawet zamiecie.
LOTTO Pix, Instant Classic 2019, 7/10