A najzabawniejszy album piątku to…
Choć wydawało się to głupim żartem primaaprilisowym, oni naprawdę nagrali razem tę płytę – sprawdziłem. STING na fejmie Shaggy’ego, SHAGGY na renomie Stinga – żeby strawestować inny popularny duet. Bo takie mniej więcej znaczenie ma utwór tytułowy (44/876 – od kodów telefonicznych Wielkiej Brytanii i Jamajki). I dalej też będzie ciekawie, zaryzykuję taką oto tezę: odbiorcy duetu najbardziej bombastycznego autora brytyjskiej sceny z autorem Boombastic podzielą się na trzy grupy. Jedni poczują radość, drudzy – rozbawienie, a trzeci – ulgę.
Zadowoleni to raczej mniejszość. Prawdopodobnie rekrutować się będą z części wspólnej dużych grup słuchaczy obu artystów, która szczególnie wielka nie była. No i tych najbardziej bezkrytycznych fanów reggae i okolic w ich najbardziej plastikowych odmianach, bo kiedy coś się na tej płycie rzeczywiście układa (jak w If You Can’t Find Love), to za sprawą syndromu ONR – Organicznej Naiwności Reggae, który sprawia, że gatunek pozwala opakować gładko przeróżne banalne sekwencje. A banału tu niemało. Wystarczy posłuchać wspomnianego już 44/876, pisanego najwyraźniej w studiu na 10 minut przed zaśpiewaniem, by docenić finezję Taconafide.
Zabawnie będzie już dla szerszej grupy, bo jeśli zadadzą sobie trud przebrnięcia przez ten materiał, znajdą tu… tak, Stinga z Shaggym w duetach. Mnie to rozbawiło na początek dnia, bo obaj panowie byli bohaterami żartów jeszcze w latach 90. (A mi stalowa-lowa), a Sting, wchodząc w nowe brzmieniowo środowisko (do muzyki jamajskiej po prawdzie nawiązywał już w The Police) dancehall-popu pozostaje na granicy autoplagiatu. Największy potencjał pod tym względem ma Sad Trombone, w którym tym samym tonem, jakim opowiadał historię Roxanne i z tym samym wibratem, co w Moon Over Bourbon Street, bez mrugnięcia okiem wyśpiewuje refren Smutny puzon. To jest taki żart wewnętrzny dla zaawansowanych. Choć, żeby była jasność, nie kupowałbym płyty, by to przeżyć.
Jest jeszcze ulga. Poczują ją wszyscy ci, którzy tę płytę przeskipują, wyłączą lub odłożą na półkę po kilku minutach odsłuchu. To uczucie mogę właściwie zagwarantować największej grupie słuchaczy. Tyle że – bogatszy i cierpliwszy o dwa seanse z albumem 44/876 – muszę też przyznać jedno: że przy tych wszystkich, olbrzymich zastrzeżeniach, jest to i tak lepszy album niż dwie ostatnie płyty Stinga.
Kolejny album naszego najbardziej znanego anonimowego zespołu pop, grupy BOKKA, nosi tytuł Life On Planet B i pochodzi wprawdzie z innej galaktyki niż powyższy, ale trochę mnie znużył. Jestem wielkim zwolennikiem poprzedniej płyty jako całości, a debiutu jako nośnika świetnych singli. Tu uderzyła mnie pewna monotonia, za którą trudno pewnie kogokolwiek obciążyć personalnie (skoro już są anonimowi), chociaż współproducentem był znany z nazwiska Daniel Walczak (ale ten pracował wcześniej przy ciekawszych jako całość płytach Brodki i Dawida Podsiadły). Otoczka SF wydaje mi się wykorzystana dość powściągliwie, syntezatorowych brzmień jest na nowych płytach tyle, że efekt retro, przeniesienia do lat 80. czy wcześniejszych, dostajemy na innych albumach (choćby w tym roku na ciekawej pod tym względem płycie Xenonów). Ale przede wszystkim wytarła się już mocno ta fikcyjna tożsamość. Fajna, ale fikcyjne wyciera się szybciej i może pora zdjąć maski, skoro już się coś udowodniło i w Polsce, i na świecie? Ulubione fragmenty: Run For Yourself i Forgive Me. No i miło mimo wszystko posłuchać dla odmiany polskiej płyty niehiphopowej.
Z hip hopem w tym tygodniu słabo. Choć nowy minialbum opublikował NOON, ale to już artysta w innym miejscu, słychać co najwyżej dalekie echa instrumentalnego myślenia w stylu DJ-a Shadowa. A reszta? Dziwne dźwięki i niepojęte czyny (podpisane pełnym nazwiskiem, a nie pseudonimem) nastręczały olbrzymich problemów z klasyfikacją. Ale nazwać Algorytm równie trudno. Nawet jeśli – biorąc pod uwagę soczystą produkcję – jest mocniej pod względem rytmicznym, basowo, budulcem są znów sample i syntezatory, to nie wyczerpuje to tematu. Partie tzw. żywych instrumentów pozostają może w mniejszości, są jednak inspirujące, bo charakterystyczne. Płyta przynosi pasjonujący dość zestaw, mówiąc językiem hiphopowym, featuringów – jest świetna wiolonczelistka Karolina Rec, jest Stefan Wesołowski grający na fortepianie i jeszcze kilku muzyków – plus Adam Strug śpiewający w utworze Droga. Można by na tym rapować, tylko po co, skoro rzecz jest wciągająca i kompletna bez tego? Nie bardzo potrafię zresztą wskazać polskiego autora, którego linijki nie zabrzmiałyby krzywo i fałszywie na podkładach takich jak Grounded (najmocniej rozwijający się z czterech dość i tak złożonych utworów). Patrząc na to wszystko z perspektywy tej nowej płyty, to nie tyle kariera Noona w hip hopie przyhamowała w pewnym momencie na rzecz jego autorskich pomysłów, co może raczej wyczerpali się raperzy?
Podobała mi się fortepianowa płyta ALEXISA TAYLORA (Piano) i jej remiksy. Ale solowe albumy lidera Hot Chip mają dość przewrotny urok, zaprawiony udziwnieniem. I nie inaczej jest z ukazującym się dziś Beautiful Thing. W pierwszym kontakcie wydało mi się przyjemnie minimalistyczne, ale dość bezkształtne, w drugim – jednak przede wszystkim oryginalne, może nawet wizjonerskie. Na swój sposób szorstko-gładkie, rozwijają się powoli, głównie – jak choćby w utworze tytułowym – poprzez umiejętne nabudowywanie aranżacji, albo demonstracyjnie nie rozwijają wcale. Taki anty-pop trochę. Posłucham i trzeci raz, bo mnie wciągnęło, tyle że mógłby ten Taylor iść tropem Polaków i dołączyć jakąś instrukcję obsługi.
Jutro (podobno mają ten album mieć na Record Store Day – bo tak, jutro święto sklepów płytowych) ukazuje się z kolei Walim – Jaipur Express duetu VEDA SOUND: TYCIŃSKI ZABRODZKI i tu można się spodziewać… no właśnie, można się było spodziewać wszystkiego, bo Bartłomiej Tyciński i Piotr Zabrodzki są wszechstronni i raczej nieprzewidywalni, ale okładkowa grafika Marii Strzeleckiej (tu się poprawiłem – liternictwo Macia, który zaprojektował z kolei okładkę Bokki) naprowadza jasno na ścieżkę Wschodu, którą duet potraktował na dwa sposoby. W pierwszym z dwóch utworów, Walim (nie wiem wprawdzie co, ale musiało być mocne – żart stary i czerstwy, ale po Stingu trudno się powstrzymać), startują gdzieś z okolic muzyki indyjskiej widzianej z perspektywy Europy Zachodniej – albo przynajmniej środowej, jeśli to ten Walim na Dolnym Śląsku. Motywy psychodeliczne są czytelne, gitarowe akordy wybrzmiewają na pulsującym, syntezatorowym tle – to ścieżka, którą podąża choćby amerykańskie Bitchin Bajas. Słuchać głośno. Utwór drugi, Jaipur, to kosmiczna raga, wciągająca stokroć bardziej. Przy pierwszym można odlecieć, przy drugim – ostro się zamyślić, zmyć z siebie Shaggy’ego i Stinga, i tak już zostać do przyszłego piątku.
Poza tym na poniższej liście znajdziecie m.in. nowe albumy A Perfect Circle, Neila Younga (muzyka filmowa, wcześniej dostępna w wersji cyfrowej), Johna Zorna, Kimbry, Melvins i Warszawskiego Combo Tanecznego. O tym ostatnim – albumie na stulecie urodzin Grzesiuka – niebawem nieco więcej w „Polityce”. Znakomity album Rito, który ukazał się dziś na winylu, omawiałem już w styczniu. Listę wydawnictw kolekcjonerskich na RSD 2018 znajdziecie tutaj. Tydzień ogólnie – poza tym, że jak już napomknąłem – dość zabawny, nie wygląda na tyle mocno, żeby odebrać komukolwiek weekend na świeżym powietrzu. Zajrzyjcie do najbliższego sklepu z płytami – bo to święto sklepów, a nie płyt samych w sobie – i bawcie się dobrze. Poniżej, jako załącznik, inny rodzaj pożegnania.
Ukazały się w tym tygodniu:
A Perfect Circle Eat the Elephant, Warner
Alexis Taylor Beautiful Thing, Domino
Anteloper Kudu International Anthem
Arek Jakubik Szatan na Kabatach, Universal
Arovane & Porya Hatami Organism_evolution, Karlrecords
Bokka Life On Planet B, PIAS
Die Nerven Fake, Glitterhouse
Drinks Hippo Lite, Drag City
Dule Tree Transhumanistic Followers Of Antyutopia Happiness, Music Is The Weapon
Earth Universal Curtains of silence hung about the thing, Plaża Zachodnia
Edward Simon Sorrows & Triumphs, Sunnyside
Frana Awkwardwards, Antena Krzyku
Glasperlenspiel Licht & Schatten, Polydor
Ivar Bjørnson & Einar Selvik Hugsja
Jazznote & Miguel A. Garcia Suvclatters, Plaża Zachodnia
Jesus Jones Passages, Jesus Jones
John Zorn Insurrection, Tzadik
Kimbra Primal Heart, Warner
Lord Huron Vide Noir, Republic
Melvins Pinkus Abortion Technician, Ipecac
Mike Donovan How to Get Your Record Played in Shops, Drag City
Minami Deutsch With Dim Light, Guruguru Brain
Neil Young & Promise of the Real Paradox, Reprise
Noon Algorytm, Nowe Nagrania
Okkervil River In the Rainbow Rain, ATO
Old Crow Medicine Show Volunteer, Columbia Nashville
Ras_G & The Afrikan Space Program Stargate Music, Leaving
Rito Rito, Gusstaff
Robert Goerl The Paris Tapes, Groenland
Scott Matthew Ode to Others, Glitterhouse
Sting & Shaggy 44/876, Island
The Flaming Lips Scratching the Door: The First Recordings of The Flaming Lips, Rhino
The Who Live at The Fillmore East: Saturday April 6, 1968, Universal
Thievery Corporation Treasures from the Temple, ESL
VA Polish Radio Jazz Archives vol. 31 – Jazz Jamboree ’66 vol. 3, Polskie Radio
Warszawskie Combo Taneczne Sto lat panie Staśku, Toinen
Wendy McNeill Hunger Made You Brave, Power
Komentarze
Jak widzę zestaw Sting + Shaggy, to nie chce mi się tego słuchać nawet w streamingu 🙂
Osobiście w ten piątek cieszę się najbardziej z NOONa i A Perfect Circle.
PS. Dzięki Bartku za polecenie „Duchów Rogowca” – świetna płyta!
RIP
AVICII (Tim Bergling) 1989-2018
szwedzki dj, remixare, producent
https://www.youtube.com/watch?v=IcrbM1l_BoI
https://www.hollywoodreporter.com/news/avicii-dead-swedish-musician-was-28-1104501
Walim-Jaipur Express zaczyna się jakoś znajomo. Jakbym słyszał motyw z Local Hero Dire Straits. Pozdrawiam w letnie kwietniowe popołudnie,
Henryk
W notce o płycie Taylora za dużo „utworu tytułowego”. Chyba :^)
@kleschko –> Dzięki, nie nadążam sprawdzać 😉