Nie wyłem po Goćku
Przeczytałem z pewnym opóźnieniem, ale też zdziwieniem, tekst Piotra Goćka, który na łamach „Do Rzeczy” deklarował ostatnio, że nie płakał po szefowej PISF-u Magdalenie Sroce, i postulował rozbicie koterii rządzących polską kinematografią. Był to przypadkowo najlepszy kawałek SF tego autora, na jaki trafiłem od czasu niezłego opowiadania, które kiedyś znalazłem w „Fantastyce”. Gociek snuje w nim wizję filmowców żerujących na publicznych funduszach, wykorzystujących pieniądze za nieprzyjęte do produkcji scenariusze niczym stypendia artystyczne. A przede wszystkim modną na prawicy wizję establishmentu, koterii, która żyje z PISF – z tygodnikiem „Polityka” włącznie. To mój tygodnik w tej wizji – jestem, przyznaję, szefem działu kultury „Polityki” – wyraża akceptację dla dzieł polskiego kina, które później dostaną pieniądze z państwowej kasy. Gociek rzuca ciepłe słowo Patrykowi Vedze jako – dalej w jego wizji – jednemu z wielkich niezależnych polskiej kinematografii (choć zaznacza, że kręci chały). Jest również u Goćka ulubiona w prawicowej SF wizja „wycia” („Wyborczej”, „Polityki” i TVN), które rozlegnie się, gdy w PISF-ie zagoszczą nowe, sprawiedliwe zasady. Otóż ja nie wyłem, choć z jednej strony red. Gociek wydał mi się niesprawiedliwy (bo nie wziął pod uwagę tego, że skoro eksperci kierują się wskazaniami „Polityki”, to może po prostu cenią drukowane w niej teksty?), a zarazem mnie rozbawił. Bo tropiąc koterie polskiego kina, wytropił sam siebie.
Nie byłem nigdy w żadnym gremium oceniającym scenariusze i nie pracowałem dla PISF-u, nie pobierałem więc pieniędzy od instytucji będącej, jak mówi Gociek, częścią koterii. Nie przypominam sobie też, żeby w ostatnich latach ktokolwiek z moich redakcyjnych kolegów zasiadał w stałej radzie ekspertów Instytutu. Za to Piotr Gociek pracował w niej przez rok, zatrudniony tam, gdy tylko dyrektor Sroka objęła swoją funkcję. Jeśli chodzi o stałe grono autorów „Do Rzeczy”, także Rafał Ziemkiewicz zasiada w radzie ekspertów PISF – już od dwóch lat. Można sobie żartować, że pisarzy SF nie może zabraknąć w instytucji, która ma SF w nazwie. Ale nie podoba mi się wprowadzanie polityki do rad PISF, a Gociek w TV Republika pełni rolę dość jednostronnego komentatora (program Odkodujmy Polskę), Ziemkiewicz jest bardziej nieprzewidywalną figurą świata publicystyki, ale pisuje prawie wyłącznie o polityce.
Antykoteryjne „Do Rzeczy” w liczbie ekspertów pracujących dla PISF wygrywa w ten sposób 2:0 z redakcją „Polityki”, której koteryjność sugeruje. Co gorsza, Piotr Semka, kolejny z publicystów „Do Rzeczy” stał się niedawno przedmiotem (dementowanych na łamach tygodnika) spekulacji dotyczących nowych kandydatów do fotela szefa PISF. Skąd więc ten ostry atak na byłą dyrektorkę, za której kadencji dziennikarze pisma zaczęli współpracę z PISF? W dziedzinie spekulacji red. Gociek bije mnie na głowię, więc chętnie poczytam. W tekście sam przyznaje, że ekspertem PISF-u był, narzeka tylko, że (w pierwszym roku zasiadania w radzie ekspertów – dodam dla porządku) przydzielono go do komisji dzielących mniejsze pieniądze. Tak wprost?
Przepraszam, że dziś bez płyty, ale jest weekend, a ja występuję dziś w roli redaktora zaniepokojonego zarzutami pod adresem swojego działu, a nie dziennikarza muzycznego – i chciałbym tylko obiecać, że będę się rozwojowi wydarzeń przyglądał ze zdrowego dystansu. Tego samego, z jakim dotąd śledziłem działania PISF. Z tego punktu widzenia Gociek negujący dziś pracę dyrektor Sroki to zwykły spór na łonie establishmentu. Ale Gociek odnajdujący w nowych trendach decyzji o dofinansowaniach ślady nowego układu (Od wygrania przez PiS wyborów rozmaici filmowi pieczeniarze zasypują PISF propozycjami chałtur patriotycznych – zauważa, nie bez celności) to przy tym ciągle dziennikarz – i dlatego oceniać go będę po tym, z jaką ostrością będzie potrafił krytykować decyzje o dofinansowaniach podejmowane przez siebie i swoich redakcyjnych kolegów. W „Polityce” będziemy robić swoje, oceniać polskie filmy i śledzić poczynania PISF. Na spokojnie, bez wycia. Bo z takim wyciem można później zostać jak Gociek ze swoją roczną kadencją płatnych usług na rzecz instytucji, na której działania w tym samym okresie dziś przygotował paszkwil na łamach „Do Rzeczy”.
Z życzeniami spełnienia marzeń o polskim kinie dedykuję redaktorowi dialog o tym, dlaczego nie można być jednocześnie twórcą i tworzywem. Przyda się na niewątpliwie trudne czasy: