Nie do końca, a nawet w ogóle
Wyczuwam jakieś niezdecydowanie u wszystkich stron przedsięwzięcia, w ramach którego Czesław Śpiewa gra i śpiewa z orkiestrą muzyki dawnej Arte dei Suonatori poezje Michała Zabłockiego. Pewność przynosi tylko tytuł wydawnictwa: Czesław Śpiewa & Arte dei Suonatori, który jasno sygnalizuje, że głównym celem tego połączenia sił przez zespół sympatycznego Czesława Mozila i utytułowaną poznańską grupę musiało być po prostu połączenie sił.
Nie do końca wiadomo, czy Czesław ma się tutaj określić na nowo, bo gdyby wyłączyć na chwilę całą resztę, to byłby przecież zwykły Czesław. Nie wiadomo, czy AdS chcieli się tu po prostu zaprezentować szerszej publiczności, wycinając szereg co bardziej znanych tematów z utworów Vivaldiego, Bacha i Purcella, co brzmi trochę jak sampling – bo przecież doszło tu jednak do współpracy jednej i drugiej orkiestry, co kilka razy słychać, choćby w Na straganie. Choć paradoksalnie ten utwór wygrywa nie dzięki współpracy, tylko wojnie kontrastów. Polak mały przynosi najśmielsze partie orkiestrowe, które tu akurat wiążą się z tym, co gra zespół Mozila nieźle, ale – dla pełni niekonsekwencji – muszą sobie darować żywy sampling znanych utworów. Może całą płytę trzeba było tak budować?
Gdybym usłyszał tylko Pokłóciły się zwierzaki, wszystko byłoby jasne – to była niezręczna próba wpisania się w klimat Filharmonii Dowcipu. Ale usłyszałem też resztę, więc nie do końca rozumiem.
Nie do końca wiadomo, czy ten mashup poetycki ma służyć satyrze, czy tylko słownej gimnastyce. Bo Michał Zabłocki niby wszył w wykorzystane przez siebie wiersze Brzechwy i Tuwima zamiast zwierząt czy warzyw – Polaków i polaczków, emigrantów i uciekinierów, posłów i senatorów. Ale nowych sensów już nie. Uniwersalność tych dziecięcych rymowanek polegała wszak na tym, że obejmowały również tematy, które próbuje zasygnalizować sprawny autor przeróbek. A ponieważ nie bardzo wiadomo, czy o coś konkretnego ta płyta walczy – poza sprawnie rymowanym wypełnieniem Lokomotywy sprzątaczkami czy politykami – teksty potęgują wrażenie niezdecydowania, mam nawet wrażenie, że o nim decydują w pierwszej kolejności. A w połączeniu z tym specyficznym, naiwnym tonem Czesława nie do końca dawałyby szanse w jakiejkolwiek muzycznej konwencji. To oczywiście tylko subiektywna ocena sytuacji, bo wiadomo, że fani – a tych ma zarówno Czesław, AdS i Zabłocki – przy okazji takich przedsięwzięć łatwo podlegają sumowaniu.
Tu zostaje pytanie o finansową stronę przedsięwzięcia. Szukałem na okładce sponsorów płyty, instytucji zamawiającej, patronatu honorowego czy czegoś w tym stylu, bo tego typu niezdecydowane efekty końcowe często bywają wynikiem procesu zamówień albo rozmowy z klientem. Ku swemu zdziwieniu, nie do końca mogłem znaleźć. A nawet w ogóle nie. Już bardziej zdecydowanie. Co mi przypomina o tym, że ta płyta zasadniczo też nie podoba mi się w ogóle.
CZESŁAW ŚPIEWA & ARTE DEI SUONATORI Czesław Śpiewa & Arte dei Suonatori, Mystic 2017, 3/10